To jedna z najtrudniejszych rzeczy dla ofiar pedofilii. Przeczytaj wstrząsające wyznanie
"Mam wstrząsające nagranie, z którym przyjechała do mnie matka pięcioletniej dziewczynki. To dziecko z radością opowiada mamie o tym, jak się z tatusiem bawiła w siusiaczka".
Jedną z najtrudniejszych rzeczy dla ofiar nadużyć seksualnych w dzieciństwie jest wyznanie prawdy.
- Taka osoba od samego początku znajduje się w zaklętym kręgu. Nie ma dla niej dobrego momentu, żeby o tym powiedzieć. Jeżeli powie od razu - dorosły jej nie uwierzy. Jeżeli powie za tydzień - usłyszy: "dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?". Jeżeli powie po dwudziestu latach, spytają: "co ci się raptem przypomniało?". - mówi w rozmowie z kwartalnikiem "Więź" Agata Baraniecka-Kłos, założycielka i prezes fundacji Stop Przedawnieniu, w dzieciństwie ofiara wykorzystywania seksualnego ze strony ojczyma. Współwłaścicielka kliniki Kriocentrum w Józefowie. - Nie ma więc dobrego momentu, żeby o tym powiedzieć. A co za tym idzie, każdy moment jest dobry, aby o tym powiedzieć.
Czemu to takie trudne? Bo opowiadając o swym doświadczeniu, osoba wykorzystana jako dziecko mówi nie tyle: "ty jesteś pedofilem, ty mnie skrzywdziłeś". Ona musi przede wszystkim przyznać się sama przed sobą (albo i przed całym światem), że ktoś robił jej tak straszne rzeczy. Trzeba powiedzieć: "to dotknęło mnie" - dodaje Baraniecka-Kłos.
W wywiadzie rozmówczyni wyznaje również, jak trudne było dla niej wyznanie, że molestował ją ojczym: - Ja mówiłam tak, jak potrafiłam. Że on jest dla mnie niedobry. Że nie chcę, żeby on tu był. Dziecko nie potrafi tego nazwać. Dziecko nie wie, co to jest wykorzystanie seksualne, bo nawet nie wie, że to, co się z nim działo, to jakiś akt seksualny. Nie wie, że to coś złego. - czytamy w wywiadzie "Więzi".
Mam wstrząsające nagranie, z którym przyjechała do mnie matka pięcioletniej dziewczynki. To dziecko z radością opowiada mamie o tym, jak się z tatusiem bawiła w siusiaczka. Z uśmiechem mówi: "Mamo, a później z siusiaka wyszły białe robaki"... I tata wymyślał coraz nowe zabawy... - mówi Baraniecka-Kłos, podkreślając, że świadomość tego, co się wydarzyło w czasie "zabawy" pojawia się dopiero po latach, gdy seksualność ofiar tak często jest zaburzona.
Problem z wyznaniami dzieci tkwi również w tym, że nikt najczęściej im nie wierzy.
Jak mówi inna rozmówczyni "Więzi", Justyna Kopińska, reporterka, z wykształcenia socjolog, laureatka wielu nagród dziennikarskich, m.in. European Press Prize i Grand Press i autorka książek Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie, Polska odwraca oczy, Z nienawiści do kobiet: - Gdy pracowałam nad sprawą siostry Bernadetty, która była skazana za przemoc fizyczną, psychiczną i pomocnictwo w gwałtach, okazywało się, że jej dawni wychowankowie od wielu lat bezskutecznie mówili o tym nauczycielom. Bo, jak zauważyłam, osoby molestowane czy gwałcone często zgłaszają się w pierwszej kolejności do swoich nauczycieli. Tylko że ci nauczycieli zupełnie im nie wierzyli! Co gorsze, dzwonili do oprawcy, w tym przypadku do sióstr boromeuszek, żeby zweryfikować te wiadomości. A siostry pytały: "a które dokładnie dziecko to powiedziało?"...
Jak przyznaje dziennikarka, błędne koło zostało przerwane przez gwałconego w ośrodku sióstr chłopca, który powiedział, że "woli się zabić". Dodaje również, że z jej doświadczenia wynika, że szczególnie wyznania dotyczące molestowania przez osoby duchowne są najczęściej poddawane wątpliwości: - W polskim społeczeństwie istnieje bardzo mocne przekonanie, że osoby duchowne są dobre i jakoś nietykalne. Tę sakralność duchownych trzeba wreszcie odczarować - apeluje Kopińska, podkreślając, że dokładnie tak samo było w przypadku 13‐latki gwałconej przez zakonnika ze zgromadzenia chrystusowców, Kasi.
- Ona mówiła mi, że stale słyszała od ks. Romana B.: "Nikt ci nie uwierzy. Pamiętaj, nikt ci nie uwierzy". I to on miał rację - wspomina dziennikarka.
Zdanie Kopińskiej i Baranieckiej-Kłos poparł w rozmowie z "Więzią" również Adam Żak SJ, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka na krakowskiej Akademii Ignatianum, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia Konferencji Episkopatu Polski.
Co więcej, wskazał na różne powody tego, że nie wierzymy ofiarom molestowania seksualnego. Jak podkreślił jezuita: - Bardzo niewielu ludzi ma umiejętność zinterpretowania oznak wykorzystania. A ponieważ mamy skłonność do myślenia życzeniowego, do uważania innych za dobrych, to sprawcom jest, niestety, łatwiej manipulować ofiarami, aby unikać odpowiedzialności.
Całość rozmowy jest dostępna w najnowszym kwartalniku "Więź".
Skomentuj artykuł