Trudna sytuacja prawosławnych biskupów

(fot. shutterstock.com)
RV / pk

Prawosławnym biskupom Ukrainy podporządkowanym patriarchatowi moskiewskiemu coraz trudniej zachować lojalność równocześnie wobec państwa ukraińskiego i swoich kościelnych władz w Moskwie. Z jednej strony wzywają oni do zakończenia konfliktu, a z drugiej są krytykowani przez własnych wiernych za wspieranie działań Rosji - zauważa Radio Watykańskie.

Przykładem tego było zachowanie prawosławnych biskupów na uroczystym posiedzeniu parlamentu, kiedy podczas czytania przez prezydenta Petra Poroszenkę listy ukraińskich żołnierzy nagrodzonych pośmiertnie za udział w walkach w Donbasie metropolita Onufry i inni hierarchowie patriarchatu moskiewskiego demonstracyjnie, jako jedyni z zebranych, nie wstali ze swoich miejsc.

Zwierzchnik ukraińskiego prawosławia podległego patriarchatowi moskiewskiemu metropolita Onufry wezwał do zakończenia wojny informacyjnej między Rosją a Ukrainą. Stwierdził też z żalem, że trwa niebywała wojna informacyjna, która niszczy braterskie relacje między dwoma narodami do tej pory związanymi pokrewieństwem wiary i kultury.

Metropolita Onufry podkreślił, że dla przywrócenia pokoju należy podjąć wszelkie możliwe działania. Przestrzegł duchownych przed eskalowaniem i wzywaniem do agresji czy wrogości, a szczególnie przed usprawiedliwianiem działań wojennych hasłami religijnymi. Wezwał wszystkich prawosławnych znajdujących się po obu stronach konfliktu do pojednania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trudna sytuacja prawosławnych biskupów
Komentarze (4)
G
gnomon
18 maja 2015, 21:57
Czy mają biskupi pozrywać wielowiekowe tradycje tylko dlatego,że na Ukrainie odrodził się banderyzm?
M
Marianna
19 maja 2015, 00:10
W prawosławiu tradycją jest to, że każdy naród ma własny autokefaliczny Kościół. Nie rozumiem, dlaczego Ukraina miałaby podlegać Rosji.
M
Marianna
18 maja 2015, 20:41
A mogliby po prostu odłączyć się od sergiańskiego "patriarchatu" sowieckiego. W prawosławiu Kościoły narodowe to norma. Skoro istnieją przy garstce wiernych w Polsce lub byłej Czechosłowacji, to dlaczego nie ma nadal uznanego Kościoła autokefalicznego w najliczniejszym prawosławnym narodzie? Oczywiście, Moskwa grozi, że w przeciwnym razie "podzieli" prawosławie (tak mówią hierarchowie z Konstantynopola). Trzeba pamiętać, że cerkiew moskiewska nie była uznawana przez inne cerkwie przez 150 lat (1448-1589), bułgarska przez 73 (1872-1945), a cerkiew kijowska jak dotąd przez 23 lata. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego biskupi moskiewscy na Ukrainie nie chcą przystąpić do niezależnej cerkwi. Znajdują się w idealnym momencie społeczno-politycznym (wrogość wobec Rosji, itd.), mogliby zachować swoje katedry, monastery. Może mają informacje z wierchuszki o jakichś  ruchach armii rosyjskiej? To chyba jedyne wytłumaczenie.
Bogusław Płoszajczak
18 maja 2015, 19:15
Wojna często stawia ludzi w trudnej sytuacji!