Trwa ostra dyskusja o księdzu, który spoliczkował dziecko. Czytelnicy DEON.pl komentują sprawę

(fot. shutterstock.com / YouTube.com)
Michał Lewandowski / Ostatnia Ławka

Po opublikowaniu przez nas materiału o księdzu, który w czasie sakramentu chrztu spoliczkował małe dziecko, rozgorzała ostra dyskusja. Zbieramy najważniejsze komentarze.

Dwa dni temu opublikowaliśmy materiał na którym widać, jak w czasie udzielania sakramentu chrztu, ksiądz próbuje uspokoić płaczące dziecko. Po chwili uderza je w twarz, co spotyka się z reakcją rodziców.

Zapytaliśmy was, co sądzicie o tym wydarzeniu. Komentarze pochodzą z grupy na Facebooku: "Ostatnia Ławka" >>

DEON.PL POLECA

Gros komentarzy jednoznacznie negatywnie oceniało zachowania kapłana: "Obawiam się, że to nie pierwszy wypadek jakiś zaburzeń emocjonalnych u tego księdza. Warto, aby przełożeni - proboszcz, dziekan, biskup potrafili podobnym przejawom zaburzeń odpowiednio wcześniej zapobiegać".

Inna z komentujących zauważyła, że: "nie zgadzam się. Ksiądz jest osobą wykształconą. Metody postępowania z dziećmi uległy znacznej zmianie, ale pierwszy raz widzę, żeby obca osoba próbowała uspokoić dziecko w ten sposób. Jedyne co powinien zrobić to poprosić rodziców o uspokojenie dziecka. Najbardziej szokujące jest to, że mimo interwencji rodziców i innych ludzi trzeba go było odrywać od dziecka. To nie jest normalne zachowanie".

Jedna z komentujących stwierdziła, że żadne argumenty nie usprawiedliwiają tego, jak zachował się ksiądz: "ale nikt, NIKT szczególnie osoba duchowna, a tym bardziej człowiek obcy nie powinien podnosić ręki na dziecko. Ciekaw jestem jak Pani zareagowała by będąc w tej sytuacji matką. Powiedziała by Pani z uśmiechem na twarzy do księdza «miał ksiądz prawo zirytować się na moje dziecko i je uderzyć rozumiem to».

Wśród komentujących pojawiały się głosy, które wzięły w obronę księdza: "dziecko to nie niemowlak, powinno już umieć się zachować. Ksiądz najpierw próbował pokojowo, ale nie zadziałało. Zrobił to co już dawno powinni zrobić rodzice".

Inni sugerowali, że należy zwrócić uwagę na zachowanie samych rodziców: "Wszyscy pitu pitu o księdzu, a nikt o rodzicach. Ksiądz przytrzymuje dzieciaka, bije po twarzy i zero reakcji. Normalnie gdy ktoś krzywdzi Ci dziecko, to instynktownie reagujesz i bronisz je. Status "ksiądz" sprawia, ze osłabiona jest reakcja na zło".

Pojawiały się również komentarze, które próbowały dochodzić, skąd wzięła się taka, a nie inna reakcja kapłana: "On starał się uspokoić dziecko na różne sposoby, tak go nauczono. Kiedyś była taka "szkoła" - jak dziecko histeryzuje, trzeba dać mu w twarz. Nie usprawiedliwiam go, ale nie można wylewać pomyj. Tak go uczono. Powinien poprosić, żeby rodzice uspokoili dziecko".

W czasie wymiany komentarzy poruszyliśmy również kwestię klapsów i fizycznego karania dzieci: "jestem bezwzględnie przeciwna - zwłaszcza od momentu, kiedy urodziłam dziecko. Użycie siły w stosunku do dziecka jest dla mnie uprawnione jedynie wtedy, gdy trzeba je powstrzymać przed zrobieniem sobie krzywdy, np. mocniej przytrzymać. W przeciwnym razie świadczy to jedynie o tym, że dorosły nad sobą nie panuje. I kropka".

Na powyższy komentarz odpowiedziała użytkowniczka, która nie zgodziła się z tą opinią: "ja osobiście, jak byłam mała i byłam niegrzeczna to dostawałam klapsa w tyłek i więcej nie robiłam tego samego. Uważam, że to jest dobra metoda. Wiadomo, że miłość najważniejsza. Ale taki lekki klaps w tyłek (nie mówię tutaj o wyżywaniu się na dzieciach) moim zdaniem nie zaszkodzi. Sama dzieci nie mam , ale jestem wdzięczna, jak mnie wychowali rodzice. Potrafili być wyrozumiali, ale też jednocześnie stanowczy, jak było trzeba".

Jej komentarz spotkał się z odpowiedzią: "Jasne. Zaczyna się od lekkiego klapsa w tyłek , a później, gdy nie działa to klaps jest coraz mocniejszy. Od dłuższego czasu obserwuję wypowiedzi ludzi, którzy w dzieciństwie dostawali klapsy i nie tylko. Dziś mówią, że więcej nie zrobili tego za co byli bici. Gdy pytam co takiego zrobili, że zasłużyli na klapsa, nikt nie pamięta za co. Skąd więc pewność, że nie zrobili później tego samego"?

Więcej komentarzy znajdziecie w tym wątku w "Ostatniej Ławce" >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trwa ostra dyskusja o księdzu, który spoliczkował dziecko. Czytelnicy DEON.pl komentują sprawę
Komentarze (7)
Andrzej Ak
25 czerwca 2018, 19:03
Jakby nie spojrzeć na ten materiał, to wniosek nasuwa się jeden: to już czas na emeryturę. Człowiek też się zużywa fizycznie i psychicznie, kiedyś przychodzi taki czas by odpocząć.
Damian
23 czerwca 2018, 13:21
Z Katechizmu Kościoła Katolickiego; dot. bierzmowania: "Obrzęd kończy dialog biskupa z bierzmowanym: na słowa: „Pokój z Tobą” bierzmowany odpowiada: „I z duchem twoim”. Zastąpił on gest lekkiego uderzenia w policzek, symbolizujący pocałunek pokoju". Nie znam się ale coś takiego wyczytałem w KKK. Zatem intencją księdza mogło być po prostu przekazanie pocałunku pokoju w tej niepraktykowanej już formie (no i sakrament nie ten). Jak było to pewnie wie tylko sam zainteresowany i Bóg. Faktem jest jednak to, że gest ten doprowadził do zakończenia obrzędu i wywołał różnorakie konsekwencje.
23 czerwca 2018, 12:50
Mnie się wydaje, że ksiądz podjął decyzję zgodną z jego światopoglądem, w którym cześć oddawana konsekrowanej hostii jest ważniejsza od poszanowania nienaruszalności osobistej dziesięciolatka. Wina jest więc rozłożona: Po pierwsze odpowiada ksiądz, bo decyzję o spoliczkowaniu podjął dobrowolnie. W końcu nauka o wolnej woli należy do chrześcijaństwa i nie wolno jej ignorować. Po drugie winni są też ci, którzy naładowali go przekonaniem o konieczności szczególnej czci oddawanej konsekr. hostii. Cóż bowiem zrobiło to dziecko? Wzięło hostię na rękę i zaczęło się jej przyglądać. Hmm. Czy nie do tego zachęca się wiernych w Neokatechumenacie? Żeby otrzymane na rękę Ciało kontemplowali, wpatrując się weń? Po trzecie winni są także ci, którzy przygotowywali dziesięciolatka do Pierwszej Komunii i nie wytłumaczyli mu jak się traktuje Ciało Pańskie po jego otrzymaniu. Że się go nie wyjmuje z ust, nie ogląda, nie żongluje nim itd. Chyba czegoś zabrakło w tym przygotowaniu dzieci do Pierwszej Komunii. Po czwarte winni są także wszyscy inni (w tym i my sami), którzy uważają, że to co się dzieje w okolicach prezbiterium to interes księdza a nie nasz. Zdarzają się przecież takie historie, że do kościoła wejdzie osoba nie wpełni władająca umysłem, albo nawet prowokator i zaczyna się zachowywać. Np. potrafi podczas Mszy siąść przed ołtarzem i drapać się po kroczu. Serio. I co wtedy powinni zrobić wierni? Gapić się na księdza i czekać jak ona zareaguje? Nie. Powinni wstać, podejść do osobnika i (w zależności od jego zachowania) mniej lub bardziej bezwzględnie wyprosić go za drzwi. Wierni powinni mieć utrwaloną odpowiedzialność za to, co się dzieje w ich przytomności w kościele. Właśnie taka fałszywie neutralna postawa wiernych doprowadza do podobnych sytuacji. Właśnie dzięki takiej fałszywie neutralnej postawie po kościele biegają sobie swobodnie smarki z plastikowymi pistolecikami, ostrzeliwując się zza kolumn w trakcie przeistoczenia. Tak! Ostanio, w Warszawie, miałem wątpliwą przyjemność uczestniczenia w takiej Mszy św. I nie zareagowałem. Ponieważ nie byłem pewien reakcji innych osób i samego księdza. Zatem... ​ Po piąte, winni są i sami biskupi, którzy nie wyartykułują wprost, jakiego właściwie zachowania oczekują od wiernych w podobnych sytuacjach. Edit: Nno tak. Teraz się zorientowałem, że materiał nie o tym księdzu...
Danuta Hejduk
23 czerwca 2018, 12:50
"Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje." Hbr 12, 7-12 Kapłan nie mógł nawet wykonać znaku krzyża,na czółku malucha, bo malec mu nie pozwalał na to, ale jaki piękny gest tego księdza że po namaszczeniu czyli "uderzeniu w policzek" , serdecznie przytulił. Dawniej mówiono, że dzieci które wrzeszczały podczas chrztu świętego, są oznaką uwolnienia od Złego. Bywają też i takie , które przyjmują chrzest z uśmiechem :)  Aniołki.
TB
Tru Badur
24 czerwca 2018, 13:25
A "Pan", który "chłoszcze", to ksiądz? I teraz to dziecko będzie jego? Bo go "za syna przyjmuje". Nigdzie tam nie widać "serdecznego przytulenia", tylko nerwowe próby uciszenia malca.  Pan Jezus mówi: "Jeśli nie staniecie się, jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego". Oby Cię często pan ksiądz chłostał a jak zaczniesz płakać, to pamiętaj, że to oznaka "uwolnienia od złego".
Danuta Hejduk
25 czerwca 2018, 16:15
  Nie wiem po co się wypowiadasz, jak nie masz pojęcia w przyjmowaniu z wiarą tego, co się w twoim życiu dzieje. Dziecko poprzez chrzest należy do Boga a nie do księdza , czy osoby swieckiej , która udziela chrztu świętego.  No ale to już Twój problem z którym sam musisz się rozprawić , każdy ma wolną wolę. Doucz się a dopiero potem zabieraj głos w poważnych sprawach. Szczęść Boże.
TB
Tru Badur
26 czerwca 2018, 10:39
A Ty poczytaj, jak się cała sprawa zakończyła. Bo ksiądz po prostu przyznał się do uderzenia dziecka i przeprosił a rodzice przeprosiny przyjęli.  Więc doucz się, bo zaprzecza Ci nawet ten, którego "bronisz".