Ukraina: nieznane losy uprowadzonego księdza
Władze Kościoła Rzymskokatolickiego na Ukrainie wciąż nie mają żadnych informacji na temat księdza polskiego pochodzenia Wiktora Wąsowicza, proboszcza parafii w Gorłówce w obwodzie donieckim na wschodzie kraju, uprowadzonego we wtorek przez separatystów prorosyjskich.
Biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej Kościoła katolickiego na Ukrainie Jan Sobiło powiedział w środę PAP, że żadna z działających w tym regionie grup separatystów nie przyznała się dotychczas do porwania duchownego.
"Tutaj działają różne bataliony separatystów i nie wiemy jeszcze, który z nich stoi za tym uprowadzeniem. Próbujemy nawiązać kontakt z porywaczami, ale dotąd nie posiadamy żadnych informacji, które pozwoliłyby do nich dotrzeć" - poinformował w rozmowie telefonicznej.
39-letni ksiądz Wąsowicz urodził się w rodzinie polskiej w okolicach Żytomierza. Ukończył seminarium duchowne w Gródku Podolskim, a wyświęcono go w Mariupolu w obwodzie donieckim. W ostatnim czasie sprawował funkcję dziekana obwodu donieckiego i był proboszczem w Gorłówce.
"W związku z obecnymi wydarzeniami w Gorłówce przez dłuższy czas nie były odprawiane msze. Teraz ksiądz Wiktor zdecydował, że tam wróci. Udało mu się kilka razy odprawić nabożeństwo, jednak wczoraj go złapali i wywieźli nie wiadomo gdzie" - przekazał biskup Sobiło.
Hierarcha uważa, że w obecnej sytuacji księża katoliccy na wschodniej Ukrainie mają podstawy do obaw o swoje bezpieczeństwo.
"Tutaj nigdy wielkiej przyjaźni wobec nas nie było, bo będący w większości Patriarchat Moskiewski Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego zawsze mówił o nas, że jesteśmy zwiadowcami Watykanu i działamy na niekorzyść tzw. słowiańskiego narodu. Byliśmy postrzegani przez prawosławnych jako sekta. W tej chwili to się tylko nasiliło" - powiedział Sobiło w rozmowie z PAP.
W maju w Doniecku separatyści uprowadzili innego księdza rzymskokatolickiego, obywatela Polski, Pawła Witka. Został on uwolniony po negocjacjach, prowadzonych wspólnie przez polską dyplomację i władze kościelne.
Skomentuj artykuł