VIII Zjazd Gnieźnieński zakończony

Uroczystą liturgią w katedrze gnieźnieńskiej zakończył się dziś VIII Zjazd Gnieźnieński. (fot. Waldemar Machulak)
KAI / apio

Uroczystą liturgią w katedrze gnieźnieńskiej zakończył się dziś VIII Zjazd Gnieźnieński. W trzydniowym spotkaniu uczestniczyli liderzy ruchów i organizacji katolickich, ludzie nauki, kultury i polityki, duchowni różnych wyznań chrześcijańskich oraz innych religii. Zjazd odbywał się pod hasłem: "Rodzina nadzieją Europy".

Gośćmi obrad byli m.in. prezydent RP Lech Kaczyński i prof. Władysław Bartoszewski. Stolicę Apostolską reprezentował kard. Ennio Antonelli, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny.

Uczestników Zjazdu pozdrowił podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański papież Benedykt XVI. „Życzę, by zjazd przyczynił się do odnowienia rodziny, jako wspólnoty ustanowionej przez Boga, opartej na Jego Prawie” – powiedział Ojciec Święty.

Podczas licznych debat, wykładów i warsztatów zastanawiano się m.in. nad tym, czy prawo naturalne nie jest utopią lecz fundamentem Europy; mówiono o współczesnym modelu rodziny i jej obrazie w kulturze masowej a także o kolejnych etapach wspólnej drogi mężczyzny i kobiety: narzeczeństwie, małżeństwie i rodzicielstwie.

Tematem debat było także realizowanie powołania do miłości przez osoby samotne, a także mające orientację homoseksualną. Mowa była o różnych wymiarach życia małżeńskiego: o seksie, dialogu, małżeństwach mieszanych i niesakramentalnych, o kryzysie w rodzinie, relacjach z dorastającymi dziećmi, o chorobie i niepełnosprawności.

Debatowano także nad potrzebą sensownej polityki rodzinnej w Polsce, miejscem rodziny w społeczeństwie oraz o roli państwa i samorządów w tej dziedzinie.

Ważnym wydarzeniem w wymiarze duchowym była Ekumeniczna Droga Życia, która w sobotni wieczór przeszła ulicami Gniezna. Nabożeństwu przewodniczyli zwierzchnicy i przedstawiciele rodzin z dziesięciu Kościołów chrześcijańskich.

Witając w piątek uczestników Zjazdu, jego gospodarz Prymas Polski abp Henryk Muszyński zauważył, że „nigdy dotychczas nie stawiano pod znakiem zapytania najgłębszej istoty rodziny”.

Zebranych, a w szczególności zwierzchników i duchownych Kościołów chrześcijańskich obecnych na Zjeździe witał także prawosławny arcybiskup wrocławsko-szczeciński Jeremiasz – prezes Polskiej Rady Ekumenicznej. „Pragnienie zrównania rodziny z innymi rodzajami związków międzyosobowych może być z punktu widzenia wielowiekowego doświadczenia ludzkości traktowane jak oderwana od rzeczywistości nieszkodliwa fantazja, czasami jako karykatura rodziny, a w niektórych przypadkach nie może być traktowana inaczej niż jako grzech” – mówił abp Jeremiasz.

Przesłanie o dialogu wygłosił podczas inauguracji Zjazdu prof. Władysław Bartoszewski. Zauważył on m.in., że „istnieją pojęcia tworzące atmosferę zgubną dla dialogu. Niekiedy takim pojęciem bywa prawda, którą bardzo chętnie przypisujemy własnym poglądom, dyskwalifikując stanowisko innych”.

Prezydent Lech Kaczyński powiedział w Gnieźnie, że cywilizacja chrześcijańska od zawsze sprzyjała człowiekowi, małżeństwu i rodzinie, wynikała bowiem z „przyjaźni Chrystusa do ludzkości”. „Oczywiście ludzie o określonych preferencjach byli, są i będą, należą im się prawa, tolerancja i chrześcijański stosunek wobec nich, ale raz jeszcze powtarzam: małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny” – powiedział gość Zjazdu.

Nawiązując do hasła VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego powiedział, że rodzinie należy przywrócić jej znaczenie „rodzina będzie nadzieją Europy, jeśli zostanie zdrowo odbudowana”. Dodał, że należy jej przywrócić znaczenie w jednoczącej się Europie. W dużej mierze zależy to od Polski, gdzie kryzys rodziny jest mniejszy niż w krajach Europy Zachodniej. – Jeżeli mamy jakąś misję w tej jednoczącej się Europie - a sądzę, że mamy niejedną – to ta misja jest szczególnie ważna – powiedział.

Kryzys rodziny w Unii Europejskiej przyjmuje niepokojące rozmiary – stwierdził w Gnieźnie kardynał Ennio Antonelli. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny zaznaczył, że coraz bardziej rozszerza się mentalność libertyńska, relatywistyczna, hedonistyczna i utylitarystyczna.

Gość z Watykanu wyraził ubolewanie, że „duża liczba młodzieży wzrasta uboga w ideały, pusta duchowo, zainteresowana jedynie kibicowaniem sportowym, hitami muzycznymi, firmową odzieżą, reklamowanymi podróżami, emocjami seksualnymi”.

Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny zauważył, że wraz z kryzysem rodziny postępuje proces dechrystianizacji Europy i wzrost obecności islamu. Zgodnie z przewidywaniami, mówił watykański hierarcha, w 2050 roku 30 proc. populacji europejskiej będzie muzułmanami. „Niektóre elity europejskie, bardzo wrogo nastawione w stosunku do chrześcijaństwa i jego historii, są właśnie bardzo życzliwe dla islamu, zawyżając jego zalety kulturowe i nie zauważając jego ograniczeń w zakresie demokracji i praw człowieka” – ocenił kard. Antonelli.

Podczas żydowsko-chrześcijańskiej debaty o biblijnej wizji rodziny prof. Elżbieta Czykwin, socjolożka z Uniwersytetu Białostockiego mówiła o modelu rodziny prawosławnej w Polsce. Jej naturalnym środowiskiem jest wieś. Rodzina prawosławna współistnieje w wiejskiej społeczności, dlatego tradycyjnie jest otwarta na relacje wykraczające poza troskę o osoby spokrewnione. – Rodzinę tworzą nie tylko rodzice i dzieci, ale cała społeczność parafialna – tłumaczyła prof. Czykwin.

Michael Schudrich, naczelny rabin Polski przypomniał, że już pierwsze wersety Biblii mówiące o stworzeniu Adama i Ewy, faktycznie wspominają o rodzinie, podkreślając jej fundamentalne znaczenie dla rozwoju duchowego człowieka. – Mężczyzna byłby niekompletny, gdyby nie miał przy sobie żony – zaznaczył.

Wiceprzewodniczący Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zaznaczył, że Biblia nie jest „wykładem filozoficznym i nie znajdziemy też w niej definicji rodziny”. Nie jest też odpowiednikiem katechizmu, nie zawiera teologicznych wskazówek co do funkcjonowania rodziny. „Rodzina nie jest instytucją czysto ludzką, jest obrazem miłości, jaką Bóg darzy człowieka" – tłumaczył abp Gądecki. – Pan Bóg ma w rodzinie istotną rolę, bez Niego nie byłoby owego stworzenia kobiety z mężczyzny”.

Rodzina jest fundamentem, nadrzędną wartością, najlepszym miejscem wzrastania i kształtowania człowieka – mówiły zgodnie przedstawicielki trzech religii światowych podczas debaty „Małżeństwo i rodzina w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie”.

Kreśląc obraz rodziny w judaizmie tradycyjnym Bella Szwarcman-Czarnota, redaktorka i felietonistka żydowskiego miesięcznika „Midrasz” podkreśliła, że dla Żydów małżeństwo jest uświęconym obowiązkiem, drogą do realizacji pełnego człowieczeństwa. "Choć w judaizmie kobieta i mężczyzna są sobie równi, to jednak mają odmienne role do spełnienia. Mężczyzna ma przede wszystkim obowiązek zapewnić byt rodzinie i zadbać o wykształcenie dzieci.

Kobieta natomiast prócz zajmowania się domem odpowiedzialna jest za przekazanie pociechom wartości duchowych i religijnych" – mówiła publicystka.

Nakreślono także wizję rodziny w Kościele katolickim, prawosławnym i w tradycji protestanckiej. Przybliżyła ją zebranym Alina Petrowa-Wasilewicz, przewodnicząca Krajowej Rady Katolików Świeckich przy Konferencji Episkopatu Polski. Wskazując na różnice przyznała, że o ile w Kościele katolickim i prawosławnym małżeństwo jest sakramentem, o tyle w tradycji protestanckiej już nie. Nie znaczy to jednak, że nie jest ważne i szanowane.

W swoim wystąpieniu wskazała także, że wszystkie trzy wyznania sięgają do „opowieści założycielskiej ludzkości”, która dobitnie podkreśla, że małżeństwo i rodzina to pomysł boski, a nie ludzki. „Rodzina to taki domowy Kościół, w którym zaczyna się życie i wiara i w którym dusza człowieka zaczyna wzrastać do Boga” – dodała.

Islamskie spojrzenie na rodzinę przedstawiła Hamideh Mohagheghi, przewodnicząca Zarządu Akademii Muzułmańskich w Niemczech. Zwróciła uwagę, że rodzina ma w świecie muzułmańskim niezwykle ważne role do spełnienia. Jest podstawową jednostką wspólnoty muzułmańskiej, a jej funkcjonowanie, a także prawa i obowiązki, w znacznym stopniu określa Koran. Dodała, że rodzina w islamie rozumiana jest nieco szerzej niż w kulturze europejskiej. To nie tylko ojciec, matka, dzieci, dziadkowie, ale także dalsi krewni. „W Europie takie pojęcie rodziny chyba już nie funkcjonuje. Tym ważniejsze jest, aby chronić rodzinę choćby w tym wąskim znaczeniu” – dodała.

Respektowanie prawa naturalnego jest szansą na uratowanie cywilizacyjnych i kulturowych podstaw Europy – stwierdzili uczestnicy debaty nt. prawa naturalnego. „Doświadczenia historyczne przestrzegają przed groźbą rozkładu i upadku nawet najpotężniejszych cywilizacji, które ignorując uniwersalne wartości moralne, kierowały się utopijnymi, niezgodnymi z prawem naturalnym, a więc amoralnymi ideologiami, nie chcąc lub nie potrafiąc dostrzec prawdziwego dobra człowieka” – mówił prof. Wojciech Łączkowski z KUL.

 

Sekretarz generalny Konferencji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), ks. prof. Piotr Mazurkiewicz stwierdził z kolei, że „utopią nie jest budowanie państwa liberalnego na fundamencie prawa naturalnego, lecz państwo liberalne zbudowane na fundamentach relatywizmu”.

Obraz rodziny kreowany przez media jest pełen sprzeczności. Z jednej strony mamy sielankową wizję życia rodzinnego pokazywaną w reklamach, z drugiej epatowanie przemocą w filmach i newsach – mówiono podczas debaty „Mity i schematy. Rodzina w kulturze masowej”.

Nawiązując do tematu panelu, szef kwartalnika „Fronda” Grzegorz Górny stwierdził, że należałoby raczej zacząć od odwrócenia proporcji i zapytania o kulturę masową w rodzinie. Jak mówił, współczesny człowiek, zwłaszcza młody, wiedzę o świecie czerpie przede wszystkim z mediów, a nie z otoczenia. To media kształtują jego wyobrażenia i pełnią rolę inicjacyjną. Pytanie, czy przedstawiają one świat realny? „Z pewnością nie – tłumaczył redaktor naczelny „Frondy”, uzasadniając, że celem mediów nie jest edukowanie młodego człowieka, a zarabianie pieniędzy.

Z kolei Tadeusz Sobolewski z „Gazety Wyborczej” stwierdził, że nie ma dziś innej kultury niż masowa i wszyscy jesteśmy w niej zanurzeni. Do nas jednak należy wybór, co oglądamy i z czego czerpiemy.

Podobnego zdania była prof. Maria Braun-Gałkowska, która przytoczyła najnowsze badania dotyczące częstotliwości oglądania przez Polaków telewizji (średnio 30 godzin tygodniowo) oraz ilości pokazywanych w niej scen przemocy i erotyki. Jak podkreśliła, te ostatnie mają szczególnie negatywny wpływ na dzieci i młodzież. Dodała również, że współczesne rodziny coraz mniej czasu spędzają we własnym towarzystwie. Dawniej miejscem spotkań był stół, potem telewizor, dziś każdy ma laptop we własnym pokoju.

Publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein zauważył, że choć przemoc obecna jest nawet w literaturze klasycznej, to ta pokazywana w mediach jest nieuzasadniona i w tym sensie niebezpieczna. Przyznał również, że telewizja pokazuje to, co wzbudza emocje często ten przekaz jeszcze wyolbrzymiając i przejaskrawiając. Nie zgodził się również z Sobolewskim, że nie ma innej kultury poza masową. „Istnieje przecież kultura elitarna, co nie znaczy, że nie staje się ona niekiedy kulturą popularną” – dodał.

Wsparcie rodzin przez państwo to nie koszt, ale inwestycja w przyszłe pokolenia - argumentowali uczestnicy debaty "Polityka rodzinna w Polsce: w jakim kierunku?".

Dr Agnieszka Chłoń-Domińczak przytoczyła kilka najpilniejszych, jej zdaniem, elementów polityki rodzinnej państwa wobec rodzin. Zaliczyła do nich uregulowanie problemu przemocy w rodzinie, określenia statusu ekonomicznego i socjalnego rodziców samotnie wychowujących dzieci oraz uruchomienie mechanizmów prowadzących do zwiększenia dzietności polskich rodzin.

Zdaniem Chłoń-Domińczak, ważne jest także wprowadzenie rozwiązań umożliwiających bardziej elastyczne godzenie przez Polaków ról zawodowych i rodzicielskich. Jeśli pracujący rodzice decydują się na dziecko, to chcą wsparcia państwa w organizowaniu systemu opieki, a jeśli już oddają dziecko do przedszkola, to chcą, by była to opieka odpowiedzialna - tłumaczyła.

W krótkim okresie nie przeszkadzać, w średnim i dłuższym okresie zdefiniować cele, a następnie odpowiednio dobrać instrumenty wsparcia - tak Stanisław Kluza, szef Komisji Nadzoru Finansowego zdefiniował najważniejsze punkty prorodzinnej strategii państwa, jakich oczekują polskie rodziny. Stwierdził, że polscy politycy powinni wreszcie przestać patrzeć na tę strategię w kategoriach kosztów, a bardziej w kategoriach inwestycji. Rodzinę należy traktować jako samodzielną ekonomiczną jednostkę, która dysponując własnym systemem przychodów i wydatków, jest bytem istotnym w skali gospodarki ogólnokrajowej. Dodał, że państwo powinno pomagać rodzinom zwłaszcza w odbudowywaniu solidarności międzypokoleniowej, która w dłuższej perspektywie zmniejszy koszty nakładów, zarówno na najmłodszych jak i na osoby starsze.

Joanna Krupska ze Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" przypomniała, że jedna czwarta rodzin z czworgiem dzieci żyje w Polsce na poziomie minimum socjalnego, co lokuje nasz kraj na jednym z ostatnich miejsc w Europie. W Polsce są też jedne z najniższych zasiłków socjalnych dla rodzin oraz bardzo niski procent PKB przeznaczanego na wsparcie ekonomiczne rodzin.

Jak ujawnienie skłonności homoseksualnych wpływa na rodzinę i jaką postawę wobec osób homoseksualnych przyjmuje Kościół? Na te i wiele innych pytań starali się odpowiedzieć uczestnicy debaty „Bolesna inność. Rodzina a osoby homoseksualne”.

O. Józef Augustyn podkreślił, że nauczanie Kościoła na temat osób homoseksualnych nie zmieniło się od czasów Chrystusa. Zauważył jednocześnie, że współczesny homoseksualizm jest jednym z najbardziej wyrazistych przejawów niewypowiedzianego założenia, że jedynym dobrem jest przyjemność. „Bardziej intelektualnie nastawione środowiska homoseksualne pragną być zwiastunami owej nowej cywilizacji, nowej kultury, kultury przyjemności, która byłaby alternatywą dla kultury heteroseksualnej. Kościół takiej wizji nie może uznać, bo jak pisze Kołakowski, byłby przeciwko sobie. Byłaby to śmierć Kościoła” – tłumaczył prelegent.

„Środowiska homoseksualne są najczęściej wrogo nastawione do Kościoła i one takich argumentów nie przyjmują – tłumaczył, przestrzegając jednocześnie przed wszelkimi zachowaniami, które obrażają i poniżają osoby homoseksualne. „W żadnym razie nie należy świata homoseksualnego obrażać. Nie upokarzać ludzi, nie poniżać. Kazania, konferencje, katechezy zawierające taki przekaz są antyświadectwem” – mówił.

Cezary Gwaryś z kolei zajął się kwestią relacji rodzina-osoba homoseksualna. Jak mówił, osoby homoseksualne narażone na przeciwności, poniżenie, upokorzenie bardzo często podejmują próbę zniszczenia samego siebie. „Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że osoby o głęboko zakorzenionych skłonnościach homoseksualnych nie mogą założyć rodziny, bo po prostu nie są w stanie. Rodzina zaś jest miejscem, w którym człowiek szuka oparcia, zrozumienia. Tym ważniejsza jest więc rodzina pochodzenia. Niestety z tym oparciem, jakie ma dać bywa różnie” – mówił prelegent.

VIII Zjazd Gnieźnieński zakończyła uroczysta Msza św. sprawowana w gnieźnieńskiej katedrze pod przewodnictwem kard. Ennio Antonellego. „Pragniemy żeby Europa nawróciła się, odnalazła swoją duszę, miłosiernego Boga” przewodniczący papieskiej Rady ds. Rodziny. Na liturgii obecni byli przedstawiciele Kościołów chrześcijańskich zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej.

Po Mszy św. odczytano „Przesłanie z Gniezna”. „Europo, odnajdź prawdziwą rodzinę, a wraz z nią nadzieję dla siebie!” – zachęcili w nim uczestnicy VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego. Do rządzących zaś zaapelowali „o uznanie polityki rodzinnej za jedno z najważniejszych zadań państwa”.Przesłanie zwraca uwagę, że chrześcijaństwo, judaizm i islam uznają rodzinę za fundament cywilizacji.

W przesłaniu podkreślono, że od kondycji małżeństwa i rodziny zależy przyszłość społeczeństwa, dlatego państwo powinno je wspierać. „Rodzina jest instytucją pośrednią między jednostką a społeczeństwem i nic nie może jej zastąpić” – czytamy w dokumencie. Uczestnicy zjazdu zwracają uwagę, że „kluczową sprawą jest tworzenie polityki rodzinnej na poziomie państwa i samorządu”. Wyrażają przy tym ubolewanie, że „w przeciwieństwie do większości krajów Unii Europejskiej, rodzina w Polsce pozostawiona jest sama sobie”, tymczasem „inwestycja w rodzinę jest najlepszą inwestycją dla społeczeństwa i państwa”.

Przesłanie zawiera apel do rządzących o świadome kształtowanie polityki rodzinnej: odpowiadającej oczekiwaniom społecznym, m. in. traktującej pracę wychowawczą rodziców podobnie jak pracę zawodową. „Niezbędne są rozwiązania, które ułatwią młodym ludziom decyzję o założeniu rodziny i będą ją wspomagać na każdym etapie rozwoju” – czytamy w dokumencie.

***

Zjazdy Gnieźnieńskie nawiązują do Zjazdu w roku 1000, kiedy to do grobu św. Wojciecha - biskupa i męczennika - przybyli książę Bolesław Chrobry i cesarz Otton III. Tradycję tę podjął w 1997 roku abp Henryk Muszyński, gdy podczas swej pielgrzymki do Ojczyzny u grobu patrona Polski Jan Paweł II spotkał się z 7 prezydentami państw środkowoeuropejskich. Był to tzw. II Zjazd Gnieźnieński.

III Zjazd Gnieźnieński odbył się w roku 2000 i miał on wymiar ekumeniczny - przedstawiciele trzech tradycji: prawosławnej, katolickiej i ewangelickiej w imieniu swoich wspólnot wyznaniowych wzajemnie wyznali wówczas winy. Wydarzeniu temu towarzyszyło również spotkanie 5 prezydentów państw europejskich.

IV Zjazd Gnieźnieński odbył się w 2003 roku pod hasłem „Quo vadis Europo”. Uczestniczyło w nim ponad 600 osób z ponad 200 miejscowości i 80 ruchów. V Zjazd Gnieźnieński zorganizowano rok później, w marcu 2004 roku, a towarzyszyło mu hasło „Europa ducha”.

VI Zjazd Gnieźnieński odbył się w dniach 16-18 września 2005 roku. Jego hasłem było „Europa dialogu” Na kongres przybyli reprezentanci Stolicy Apostolskiej, przedstawiciele innych wyznań, członkowie Komisji Europejskiej, znani politycy, ludzie kultury i mediów. Następny VII zjazd pod hasłem pod hasłem „Człowiek drogą Europy” odbył się w 2007 roku.

Organizatorami Zjazdów Gnieźnieńskich są: Forum Świętego Wojciecha, Fundacja Świętego Wojciecha-Adalberta i Katolicka Agencja Informacyjna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

VIII Zjazd Gnieźnieński zakończony
Komentarze (3)
A
Adam
15 marca 2010, 09:59
Drogi Bracie Robocie! Wszystko, to co piszesz z takim znawstwem historii i procesów społecznych, gospodarczych to prawda... bo tak Cię uczono w szkole, ale nie wziąłeś pod uwagę najważniejszej sprawy: Sądu Ostatecznego, który świat czeka i wszystkie te procesy też musi osądzić, aby mogła się spełnić Boża sprawiedliwość. Za krótko i za ciasno patrzysz - jak ci politycy głównie, ale inni też, stąd ten problem. Ale gdyby patrzyli szerzej i naprawdę w przyszłość, to to by  miało wpływ nie tylko na ich działanie, ale przede wszystkim myślenie, a więc na postawy, wybory... a tak rozwadnia się wszystko w "mądrościowych" wywodach, po którychi pozostaje jakieś sprawozdanie z sesji, gdyż o reszcie szybko zapomniano w tym ferwoże pracy. Pozdrowienia.
15 marca 2010, 07:39
Tyle zjazdów, tyle przemówień, tyle dobrej i różnej woli... a wszystko wydaje się jedynie zaczernianiem papierków i ekranów, gdyż nie tylko Europa, ale cały świat pogrąża rodzinę w chaosie wielokulturowości, nazywjąc to kulturą masową samej sobie nadającą prawa. Bóg to dopuszcza będąc cierpliwym i miłosiernym, ale do czego to "dumnego i mądrego" człowieka doprowadzi? Mylisz wiele rzeczy. Po pierwsze kultura masowa to nie efekt wielokulturowości ale dynamicznego rozwoju przemysłu pod koniec XIX wieku, migracji ludzi ze wsi do miast i rozwoju przemysłów kultury. Pozatym ten wspomniany przez Ciebie chaos wielokulturowości trwa w Europie od zawsze, zważywszy na to, że idea państwa narodowego ma nieco ponad sto lat, a przez całe wieki - od antyku przez średniowiecze aż do XIX wieku - wielokulturowość była dla państwa czymś naturalnym (no może nie dotyczyło to Żydów lub Maurów np. w Hiszpanii po rekonkwiscie).
A
Adam
15 marca 2010, 07:09
Tyle zjazdów, tyle przemówień, tyle dobrej i różnej woli... a wszystko wydaje się jedynie zaczernianiem papierków i ekranów, gdyż nie tylko Europa, ale cały świat pogrąża rodzinę w chaosie wielokulturowości, nazywjąc to kulturą masową samej sobie nadającą prawa. Bóg to dopuszcza będąc cierpliwym i miłosiernym, ale do czego to "dumnego i mądrego" człowieka doprowadzi? Wydaje się to pytaniem retorycznym, ale będzie musiało być to wszystko rozliczone na Sądzie Ostatecznym. Czy politycy i inni znaczący przedstawiciele świata mediów i innych opiniotwórczych grup społecznych zadają sobie takie pytanie? Jeżeli by zadawali, nie byliby tacy "rozmowni" jedynie.