W Syrii może być gorzej niż w Iraku
Nie można milczeć w obliczu przemocy dokonywanej w Syrii - alarmuje abp Fouad Twal, wskazując na coraz bardziej dramatyczną sytuację mieszkańców tego kraju. Zdaniem łacińskiego patriarchy Jerozolimy najgorsza jest niepewność jutra oraz fakt, że wiele deklaracji nie znajduje przełożenia na konkretne działania, które mogłyby postawić tamę toczącej się wojnie.
- Na całym Bliskim Wschodzie Kościół przeżywa swą Kalwarię. Jednak sytuacja chrześcijan w Syrii jest aktualnie o wiele tragiczniejsza niż w innych rejonach. Musimy nieść pomoc tamtejszej ludności i to nie tylko tej, która schroniła się w Jordanii. Nie można w obecnej sytuacji milczeć. Dokonującą się przemoc trzeba wyraźnie potępić. To, co jest najgorsze w Syrii, to niepewność tego, co dopiero nadejdzie. Nie wiemy, co wydarzy się jutro. Kiedy pytam o konkretne działania, jakie zamierza podjąć wspólnota międzynarodowa, w odpowiedzi słyszę ciszę. Mamy przed oczami przykład Iraku i Egiptu. W Syrii może być jeszcze gorzej - uważa łaciński patriarcha Jerozolimy.
Według najnowszych danych Organizacji Narodów Zjednoczonych w toczącym się od marca 2011 r. konflikcie syryjskim zginęło ponad 60 tys. ludzi. Bilans ten szokuje, ponieważ jest dużo wyższy od danych podawanych przez organizacje opozycyjne, według których śmierć poniosło 45 tys. ludzi, w tym 30 tys. cywilów.
Syryjska Sieć na rzecz Praw Człowieka informuje, że w ubiegłym roku w tym kraju co godzinę ginęły cztery osoby, co oznacza średnio stu ludzi zabijanych każdego dnia.
Skomentuj artykuł