Wenezuela: biskupi w marszach przeciwko prezydentowi. Wcześniej armia barykadowała kościoły
W marszach protestacyjnych przeciwko socjalistycznemu rządowi Nicolasa Maduro w Wenezueli uczestniczyło też wielu biskupów.
Konferencja Biskupów Wenezueli opublikowała na Twitterze fotografie biskupów: Mario Moronty (San Cristobal), Victora Hugo Basabe (San Felipe), Luisa Enrique Rojas (Merida) oraz Ulisesa Gutierreza (Ciudad Bolivar) wśród demonstrantów.
Biskup diecezji Maturin, Enrique Perez Lavado, poinformował 23 stycznia, że jednostka wiernej rządowi gwardii narodowej otoczyła kościół, w którym po protestach schroniło się 700 wiernych. W kilka godzin później blokadę zdjęto i wierni mogli swobodnie opuścić świątynię.
Wstrząsający list uczennicy jezuickiej szkoły >>
Kryzys, jaki ogarnął Wenezuelę, osiągnął nowy szczyt. Na oczach tysięcy ludzi "tymczasowym prezydentem" ogłosił się przewodniczący parlamentu i lider opozycji, 35-letni Juan Guaido. Niemal natychmiast poparcie dla niego zadeklarował Donald Trump, a później spora część głów państw Ameryki Łacińskiej.
Z kolei za Maduro opowiedziało się wojsko Wenezueli odrzucając decyzję Guaidosa. Dotychczasowy prezydent ma też sojuszników w Rosji, Chinach, Turcji, Meksyku oraz Boliwii, Kubie i Nikaragui.
Ogłaszając swoją decyzję, Guaido powołał się na konstytucję i podkreślił, że zaprzysiężenie prezydenta Maduro, wybranego w maju w kontrowersyjnych okolicznościach na kolejną kadencję, jest niezgodne z konstytucją. 35-letni Guaido zamierza przeforsować utworzenie rządu tymczasowego i rozpisanie nowych wyborów. Z wykształcenia inżynier jest absolwentem katolickiego uniwersytetu Andres Bello, jednego z głównych ośrodków protestów przeciwko Maduro.
Według pozarządowej organizacji ds. konfliktów społecznych OVCS podczas protestów i zamieszek 22 i 23 stycznia zginęło co najmniej 13 osób, większość z nich zginęła z broni palnej.
Od miesięcy w wielu wenezuelskich miastach odbywały się demonstracje opozycji. Przybrały one na sile, gdy 10 stycznia zaprzysiężony został na drugą kadencję prezydent Nicolas Maduro. Opozycja, podobnie jak część państw z całego świata, nie uznała wyników wyborów prezydenckich twierdząc, że zostały sfałszowane. Opozycyjny parlament unieważnił to zaprzysiężenie i przegłosował ustawę, w której zapisano, że prezydent jest dyktatorem uzurpującym sobie władzę.
Konferencja Biskupów Wenezueli przed dwoma tygodniami skrytykowała drugą kadencję prezydentury Maduro jako "niezgodną z prawem". Teraz biskupi zaapelowali do wojska o ochronę obywateli i uznali, że nowe protesty są znakiem nadziei. Jednocześnie zwrócili uwagę w swoim stanowisku na historyczne znaczenie daty wczorajszego wydarzenia: 23 stycznia, w dniu tym przypada 61. rocznica obalenia byłego dyktatora Marcosa Pereza Jimeneza, który wyjechał na emigrację do USA 23 stycznia 1958.
Tysiące wenezuelskich uchodźców wyszło na ulice także w innych krajach Ameryki Łacińskiej, by zademonstrować swój sprzeciw wobec osoby Maduro. Za zmianą rządu opowiedzieli się też w Wenezuelscy emigranci uczestniczący w Światowych Dniach Młodzieży. Kiedy papież Franciszek przejeżdżał wieczorem z lotniska w Panamie do nuncjatury apostolskiej, przez kordon ochrony do papieskiego "papamobile" przedarł się młody Wenezuelczyk powiewając flagą swego kraju.
Ostre kryzysy wewnątrzpolityczne wstrząsają Wenezuelą od lat. Wszystko zaczęło się w 2014 w kraju po śmierci na raka przywódcy rewolucji Hugo Chaveza, a kontynuacją jest kontrowersyjna ponowna prezydentura Maduro.
Pięć lat rządów socjalisty Maduro, który przejął władzę w kraju po śmierci Hugo Chaveza, doprowadziło kraj do ruiny. Konsekwencją są masowe wyjazdy z kraju. Na skutek pogłębiającego się kryzysu zaopatrzenia, wysokiego stopnia przestępczości, szalejącej inflacji, która wyniosła ponad milion procent oraz represji ze strony państwa, swoją ojczyznę opuściło dotychczas ok. trzech milionów Wenezuelczyków.
Skomentuj artykuł