Włochy: pogrzeb misjonarki zamordowanej w Haiti
W Lomagni w północnych Włoszech odbył się pogrzeb s. Luisy Dell’Orto, włoskiej misjonarki zamordowanej 25 czerwca na Haiti. Dziękujemy Bogu za dar, którym była i za to, że tego daru nie zachowała dla siebie – napisał w przesłaniu na pogrzeb przewodniczący Episkopatu Włoch.
S. Luisa była małą siostrą Jezusa . Przez 20 lat pracowała na Haiti. Dziś napomina nas – przyznał kard. Zuppi – byśmy nie tracili czasu, nie zajmowali się troskami, które pustoszą serce, lecz byśmy wybrali miłość i modlitwę.
Włoska zakonnica pozostawiła po sobie żywe wspomnienia w Port-au-Prince, gdzie pracowała wśród haitańskiej młodzieży i uczyła filozofii przyszłych kapłanów.
„W studentach, w młodzieży, w ubogich i we wszystkich osobach, które ją poznały pozostawia ogromną pustkę, ale też i pewność, że była osobą, która dojrzała do nieba. W tym sensie, że jej sposób życia, zawsze i tylko dla Jezusa i Ewangelii, to najsilniejsze wspomnienie, jakie po sobie pozostawiła. Dla nas wszystkich była płomieniem Ewangelii. Trudno ocenić, jak wielki wpływ miał człowiek tak głęboko zakorzeniony w Ewangelii i żyjący w prostocie najmniejszych. (…) Wiemy, że cała haitańska stolica jest opanowana przez te bandy przestępcze. I co znamienne, jesteśmy jednym z najbiedniejszych państw Ameryki, a przy tym importujemy lub otrzymujemy tak wiele broni i amunicji z różnych stron świata. Jakby ubodzy bardziej potrzebowali broni, narkotyków, niż tego, co mogłoby pomóc im w rozwoju. Młodym, którzy pytają mnie, co teraz robić, odpowiadam: musimy kochać i wyzbyć się nienawiści, żyć w prawdzie, dopóki nas nie zabiją. Bo mogą nas zabić w każdej chwili. Wciąż słyszymy wystrzały i nigdy nie wiesz, skąd może przylecieć kula. Wiemy, że w każdej chwili możemy zostać postrzeleni, lecz staramy się, by śmierć zastała nas gotowych, bo robimy to, co mamy robić i jesteśmy tym, kim mamy być: świadkami, a zatem męczennikami. Świadkami prawdy i miłości, aż do końca“ - powiedział papieskiej rozgłośni ks. Elder Maurice Hyppolite, dyrektor salezjańskiej szkoły.
Skomentuj artykuł