Wołanie o sprawiedliwość i wsparcie rodzin
Wielkie wołanie o sprawiedliwość społeczną, ustanie egoistycznych sporów politycznych i o wsparcie rodzin, które są fundamentem społeczeństwa - wyraził Prymas Polski abp Józef Kowalczyk w homilię na Jasnej Górze.
Dziś trwają tam obchody uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. W Eucharystii z udziałem Episkopatu Polski i delegacji Kościoła prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego wzięło udział ponad 70 tys. wiernych.
Przeczytaj homilię abp Józefa Kowalczyka >>
Prymas Polski zachęcał by zastanowić się na ile pozwalamy by Bóg był obecny w naszym życiu - prywatnym, społecznym. Ubolewał, że jesteśmy świadkami wzrostu "posługiwania się językiem nienawiści, pogardy i emocjonalnej nienawiści, walcząc politycznie o cele, które jak się wydaje, nie stanowią dobra poszczególnych osób, dobra wspólnego, tylko zabiegają o dojście do władzy, czy też utrzymanie się przy władzy, co jest zaprzeczeniem miłości bliźniego i troski o dobro wspólne. Zwłaszcza jeśli to zabieganie jest nacechowane nienawiścią".
Przypomniał słowa Jana Pawła II o potrzebie miłości człowieka, bo tylko tak zabezpieczone będą prawa człowieka. - Czy dzisiaj, możemy twierdząco powtórzyć te słowa, że w naszej Ojczyźnie naprawdę miłowany jest człowiek? Czy też miłowana jest mamona i chęć łatwego, egoistycznego wzbogacenia się? - pytał Prymas. - Czy fundamentem stanowionego prawa rzeczywiście jest poczucie sprawiedliwości społecznej i miłości człowieka? Czy też takie czy inne interesy zainteresowanych grup, takich czy innych wielkich posiadaczy mamony tego świata? - dodał.
Abp Kowalczyk wskazywał na coraz bardziej rozwarstwione społeczeństwo, w którym pogłębia się przepaść między bogatymi a biednymi. - Obok bogatych i majętnych żyją ludzie cierpiący bezdomność, pozbawieni podstawowej opieki zdrowotnej, albo z trudnością dopraszających się o pomoc lekarską - mówił Prymas Polski, przypominając, że chorzy czekają miesiącami na pomoc lekarską w bardzo trudnych schorzeniach. - To wystarczający dowód, by na nowo stanowczo wołać o powrót do fundamentalnej zasady miłości i sprawiedliwości - wołał.
Apelował, by dziś dostrzegać tych wszystkich, których życie zepchnęło na margines społeczny, którzy bez naszej pomocy nie radzą sobie z doświadczeniami codzienności. - Jest to szczególne zadanie państwa i Kościoła, ale także zadanie każdego z nas - mówił arcybiskup. - Naszym obowiązkiem jest stawać w obronie wszystkich pokrzywdzonych i opuszczonych w swojej biedzie, bezradności i rozpaczy. Często są to ludzie o wielkiej wartości intelektualnej, ale nie mający daru organizowania sobie życia na co dzień, trzeba im pomóc. Nasz głos musi być głośny i wyraźny i jeśli o tym mówimy to nie uprawiamy polityki, nie pretendujemy do tego, ażeby być senatorami i posłami, ale czynimy to jako ci, którzy są pełnoprawnymi obywatelami naszej ojczyzny i są kapłanami, biskupami, zakonnikami, zakonnicami, którzy mają prawo upominać się o należyte postawy etyczne i przestrzeganie tego, co leży u podstaw życia społecznego, przestrzeganie sprawiedliwości społecznej i przykazania miłości - podkreślał.
Zdaniem Prymasa Polski, tylko dyletant polityczny, który nie ma pojęcia o tym, co to jest polityka, za upominanie się o sprawiedliwość społeczną i postawy etyczne może oskarżać publicznie ludzi Kościoła. - Nie możemy milczeć należąc do Chrystusa i do Jego Kościoła! - wołał metropolita gnieźnieński. - Nie możemy milczeć wyznając wiarę w ewangeliczne wartości, a zwłaszcza przykazanie miłości Boga i bliźniego. Wiara zobowiązuje nas do działania! Wiara to nasze uczynki i świadectwo życia. To nasz głos słyszalny wszędzie tam, gdzie ma miejsce niesprawiedliwość, brak miłości, poszanowania człowieka, nawet gdyby się to zdarzyło w strukturach kościelnych. Jest to również zadanie wszystkich ludzi niezależnie od przynależności religijnej, partyjnej czy politycznej.
Prymas Polski podkreślił też, że "w walce o sprawiedliwość społeczną nie chodziło naszym przodkom o wybudowanie wieży, na szczycie, której będą najbogatsi, a na dole ludzie prawie umierający z głodu". - Taka sytuacja jest zaprzeczeniem celu walki naszych przodków. To jest grzech społeczny zasługujący na krytykę, na rachunek sumienia i na postanowienie poprawy - mówił. - Premie i nagrody przyznawane w czasie obecnego kryzysu, zwłaszcza tym, którzy dobrze się mają, budzą zdziwienie i zgorszenie społeczne. I to nie jest krytyka tylko wezwanie do rachunku sumienia - zastrzegł, nagradzany brawami słuchaczy. - Politycy muszą solidaryzować się ze społeczeństwem już w znacznym procencie biednym. W przeciwnym razie społeczeństwo odwróci się od rządzących i powie: "Nie jesteście lepsi od tych, którzy nas w przeszłości oszukiwali".
Prymas Polski, że dobro społeczeństwa zaczyna się od troski o rodzinę. - Mamy takie społeczeństwo, mamy takich ludzi, mamy takich polityków, takich kapłanów, lekarzy, urzędników i nauczycieli, jakie mamy rodziny - przypomniał abp Kowalczyk. - To w rodzinie wszystko się zaczyna. W rodzinie kształtuje się i dojrzewa to wszystko, co w dorosłym człowieku określa się jako tożsamość. Atakując czy choćby zaniedbując rodzinę, niszczymy naszą przyszłość i sami skazujemy się na przegraną. Każda próba nowego zdefiniowania i zrozumienia tego, czym jest rodzina, to zamach na fundamentalne prawo objawione nam przez Boga. Zadaniem państwa jest pomóc i zapewnić rodzinie jak najlepsze warunki rozwoju i wzrostu.
Zdaniem Prymasa, rodzina, która będzie miała poczucie bezpieczeństwa i stabilności, rodzina, która będzie czuła się chciana w społeczeństwie i w swojej Ojczyźnie, odwdzięczy się swoim zaangażowaniem, swoim poczuciem przynależności, szacunkiem do tych, którzy w państwie są odpowiedzialni za rozwój i dobrobyt rodziny. Ta troska o rodzinę musi być mądra i odpowiedzialna.
- Szukanie rozwiązań w aborcji, w in vitro, w legalizacji związków homoseksualnych, to tylko pozory dobra, a w rzeczywistości to działania przeciwko rodzinie, przeciw jej dobru i rozwojowi - podkreślał metropolita gnieźnieński. - Rodzina to szkoła miłości, a nie szybkich i łatwych rozwiązań. To kolejne wezwanie dla nas wszystkich, zwłaszcza dla nas ludzi wierzących. We współczesnym świecie mamy budować rodziny, które będą żywym obrazem Ewangelii i tej pierwszej Świętej Rodziny: Maryi, Józefa i Jezusa, ich Syna. Rodzina, w której Bóg ma swoje niepodważalne miejsce, będzie, jak mówił bł. Jan Paweł II ostoją dla człowieka pośród wszystkich niszczycielskich prądów i bolesnych doświadczeń.
Zwracając się do rodziców i małżeństw abp Kowalczyk podkreślił, ze musza być silni Bogiem. Apelował też by wychowywać dzieci do życia małżeńskiego i rodzinnego. - To jest długi proces wychowania, właśnie też w rodzinie. "Małżeństwo i rodzina z takiej czy innej wycieczki się wywodząca, czy z takiej czy innej zabawy w dyskotece, na bazie alkoholu i ewentualnych miękkich narkotyków, nie jest wychowaniem do prawdziwie chrześcijańskiej rodziny i o tym musimy wszyscy pamiętać" - przestrzegał Prymas Polski.
Przekonywał, że rodzina ma prawo do szacunku i wsparcia. - W naszej Ojczyźnie macie, drodzy bracia i siostry, ojcowie i matki, swoje miejsce i jest to miejsce najwyższe, najważniejsze, domagające się największego poszanowania i wdzięczności za wasz trud, za podejmowane wyrzeczenia, za codzienną walkę o to, by godnie żyć - mówił abp Kowalczyk. - Szkoła i Kościół tylko was wspomagają, ale podstawowe zadanie należy do was.
Dodał, że to w jakiej rodzinie wychował się człowiek widać np. podczas przyjmowania kandydatów do seminarium.
- Apelujemy, drodzy bracia i siostry, wychowujemy się do życia w rodzinie szlachetnej i pięknej, uświęconej w Polsce przez tyle pokoleń - wołał, prosząc, by nie przejmować wzorców zachodnich, bo tam wiele zła się również dzieje.
Ksiądz Prymas ubolewał też nad emigracją młodych ludzi, którzy gdzie indziej zakładają swoje rodziny, pozostawiając w Polsce pustkę. - Jesteście potrzebni naszej Ojczyźnie, jesteście potrzebni Kościołowi, który jest w Polsce, jesteście ważni i chciani i potrzebni, i niezastąpieni - przekonywał.
Zwracając się do polityków, przypomniał słowa bł. Jana Pawła II o potrzebie sprawiedliwości społecznej o potrzebie jedności w narodzie. Ubolewał, że dziś widzimy "polityków wywodzących się z tych samych wartości, a emocjonalnie tak skłóconych i znienawidzonych, że nawet sobie ręki nie chcą podać, bo ten należy do tej czy innej partii. To jest wstyd społeczny, hańba" - podkreślał.
- Z tego jasnogórskiego szczytu wołamy więc za naszym błogosławionym papieżem o miłość i sprawiedliwość społeczną - mówił Prymas Polski. - Wołamy o ustawodawstwo, które będzie szanowało godność każdego człowieka i jego prawo do bezpiecznego i szczęśliwego życia. O ustawodawstwo dalekowzroczne - wołał, dodając, że trzeba do tego wysiłku, by nowa ustawa nie była zaprzeczeniem tej, która kilkanaście miesięcy wcześniej była ustanowiona.
- Wołamy do koalicji i opozycji i wszystkich o język miłości w polityce, w mediach, na ulicach, na naszych stadionach i wszędzie tam, gdzie człowiek spotyka się z człowiekiem - wyliczał abp Kowalczyk. - Wołamy o zaniechanie egoistycznych sporów politycznych, kompromitujących i ośmieszających nas na arenie międzynarodowej. Wołamy o to, ażeby braterstwo i miłość promieniowały z naszej Ojczyzny na każdą szerokość geograficzną. Nie niszczmy kapitału duchowego poprzez nasze egoistyczne niesnaski i spory, choćby miały wymiar polityczno-partyjny.
- Wołamy o kulturę słowa, o uszanowanie wolności każdego człowieka w jego wyborach religijnych, światopoglądowych i politycznych - apelował metropolita gnieźnieński. - Wołamy również o prawdziwą miłość Ojczyzny, o poszanowanie jej kultury, historii i wartości wynikających z chrześcijańskich korzeni. Wołamy o szacunek dla ludzi w podeszłym wieku, to oni zmagali się o to, ażeby nam było lepiej żyć w XXI wieku. Nie możemy nimi pogardzać - podkreślał, kończąc homilię modlitwą do Matki Bożej.
Wołanie o sprawiedliwość społeczną i wsparcie rodzin - homilia Prymasa Polski na Jasnej Górze, 26 sierpnia 2013 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały
W mieście naszego Boga.
Święta Jego góra, wspaniałe wzniesienie,
radością jest całej ziemi. (Ps 48)
Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry!
Powitani pozdrowieniem przez Ojca Generała, indywidualnie i wspólnotowo, przeżywając dziś razem z Wami uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej pozdrawiam Was wszystkich słowami z zacytowanego psalmu 48. dzisiejszej liturgii słowa. Należy on do grupy psalmów, które nazywamy "Pieśniami Syjonu" i rozpoczyna się od słów uwielbienia Boga w Jego chwale i wszechmocy. Kiedy autor biblijny używa charakterystycznych słów dla tej grupy psalmów i zwrotów: "Miasto Boże", "Syjon", "Góra święta", nam jednoznacznie przychodzi na myśl to wyjątkowe miejsce jakim jest Jasna Góra zwycięstwa. My dostrzegamy niezwykłość i wyjątkowość miejsca, gdzie znajduje się ikona Tej, którą Polacy od wieków nazywają swoją Matką i Królową.
Przychodzimy tu, aby dziś, w uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej złożyć Bogu za Jej wstawiennictwem i pośrednictwem akt uwielbienia i dziękczynienia. Tu chcemy dostrzec coś więcej niż tylko troskę o sprawy doczesności, o własne korzyści i własne interesy. Chcemy i w tym przybytku Boga z ludźmi pochylić się nie tylko nad naszą przeszłością, tak bardzo związaną z tym miejscem i z tym wizerunkiem, ale także nad teraźniejszością i przyszłością nas samych i naszej Ojczyzny. Tu chcemy odpowiedzieć sobie w Roku Wiary na pytanie, czy rzeczywiście jesteśmy wierzącym ludem Bożym, i do niego przynależę, Boga, który wśród nas zamieszkał? Czy pozwalamy sobie Jemu być bliscy i być Bogiem z nami?
Siostry i Bracia!
Kiedy uświadomimy sobie, kim naprawdę jesteśmy, jaką mamy wartość jako ludzie wierzący, jakie wyzwania stoją przed nami, wówczas z jeszcze większą gorliwością będziemy prosić naszą Matkę i Królową w Jej jasnogórskim wizerunku, by uczyła nas pokornego stawania przed Bogiem i wołania, by uczynił nas swoim narzędziem dla pomnażania dobra w nas samych, w naszych rodzinach, wspólnotach i w całej naszej Ojczyźnie. W tym miejscu wzywamy Jej wstawiennictwa, bo to Ona stała się mieszkaniem Boga, Jej dane było nosić Chrystusa w swoim dziewiczym łonie. Cały podziw i uwielbienie, które Kościół ma dla Tej Niewiasty, wybranej spośród wszystkich ludzi, wyraził Proklus z Konstantynopola w jednym pięknym zdaniu: O świątynio, w której Bóg stał się kapłanem.
Bracia i Siostry!
To przesłanie, które wypływa dzisiaj do nas z liturgii słowa, ma nas skłonić do refleksji i postawienia pytań, które w tym miejscu nabierają szczególnego znaczenia i szczególnej wymowy. Kiedy z Jasnej Góry w obecności cudownego wizerunku Częstochowskiej Matki Kościoła i Matki naszej, spoglądamy na nasze domy, na nasze rodziny, na naszą Ojczyznę i na nasze struktury administracyjne, państwowe i samorządowe - czy widzimy, że są to miejsca, w których Bóg z nami zamieszkał? Czy rzeczywiście na wszystkich płaszczyznach życia i we wszystkich aspektach pozwalamy, by był Bogiem z nami? Czy w imię tego Boga naprawdę stajemy się jednością, wspólnotą ludzi wiary, żywą świątynią, której spoiwem jest miłość? Zwłaszcza, kiedy jesteśmy świadkami wzrastającego posługiwania się językiem nienawiści, pogardy i emocjonalnej nienawiści, walcząc politycznie o cele, które jak się wydaje, nie stanowią dobra poszczególnych osób, dobra wspólnego, tylko zabiegają o dojście do władzy, czy też utrzymanie się przy władzy, co jest zaprzeczeniem miłości bliźniego i troski o dobro wspólne. Zwłaszcza jeśli to zabieganie jest nacechowane nienawiścią.
W udzieleniu odpowiedzi na te pytania niech nam pomoże nauczanie naszego Wielkiego Rodaka, który tak często stawał duchowo i fizycznie przed tym cudownym wizerunkiem Królowej Polski i prosił w intencji swojej i naszej umiłowanej Ojczyzny. Tak było w czasie drugiej pielgrzymki, bo tę tutaj cytuję w sposób szczególny, ale było to można powiedzieć w czasie każdej pielgrzymki do Ojczyzny. W czasie drugiej pielgrzymki powiedział m.in. takie słowa: Miłość jest większa od sprawiedliwości. I miłość społeczna jest większa od sprawiedliwości społecznej. Jeżeli prawdą jest, że sprawiedliwość musi przygotować grunt dla miłości - to jeszcze głębszą prawdą jest, że tylko miłość może zabezpieczać pełnię sprawiedliwości. Trzeba więc, ażeby naprawdę miłowany był człowiek, jeżeli w pełni mają być zabezpieczone prawa człowieka. To jest pierwszy i podstawowy wymiar miłości społecznej (Jan Paweł II, 20.06.1983r.).
Zapomnieliśmy o tych słowach, jakże ważne jest, abyśmy wszyscy niezależnie gdziekolwiek jesteśmy i jakąkolwiek funkcję w społeczeństwie pełnimy, o nich pamiętali. Czy dzisiaj, stając w prawdzie wobec różnych doświadczeń, które przychodzi nam przeżywać w naszym kraju, możemy twierdząco powtórzyć te słowa, że w naszej Ojczyźnie naprawdę miłowany jest człowiek? Czy też miłowana jest mamona i chęć łatwego wzbogacenia się, egoistycznego. Czy fundamentem stanowionego prawa rzeczywiście jest poczucie sprawiedliwości społecznej i miłości człowieka? Czy też takie czy inne interesy zainteresowanych grup, takich czy innych wielkich posiadaczy mamony tego świata. Trudno w to uwierzyć, gdy widzimy rosnącą tak skrajne, rozwarstwioną w naszym społeczeństwie tendencję do zróżnicowania społecznego, gdzie obok bogatych i majętnych żyją ludzie cierpiący bezdomność, pozbawieni podstawowej opieki zdrowotnej, albo z trudnością dopraszających się o pomoc lekarską, czekając czasem miesiące na pomoc lekarską w bardzo trudnych schorzeniach, o tym ja słyszę przy każdej wizytacji duszpasterskiej w parafii, pozbawieni szansy na pracę i godne życie. To wystarczający dowód, by na nowo stanowczo wołać o powrót do fundamentalnej zasady miłości i sprawiedliwości.
Matko Miłości i Sprawiedliwości Społecznej - takie wezwanie głosił biskup katowicki Bednorz i ono tak bardzo weszło w naszą świadomość. Niech będzie nadal żywe, niech znajdzie realizację w konkretnych sformułowaniach ustawowych i postawie, i czynie każdego z nas. To wezwanie głośno krzyczy z tego sanktuarium i domaga się urzeczywistnienia w naszej Ojczyźnie. Krzyczy z miejsca, gdzie króluje Ta, która na weselu w Kanie Galilejskiej, jak słyszeliśmy w perykopie dzisiejszej Ewangelii, pierwsza zauważyła tych, którzy potrzebowali pomocy. Woła więc dzisiaj Kościół, którego Oblubienicą jest Maryja: trzeba nam zauważyć tych wszystkich, których życie zepchnęło na margines społeczny! Trzeba zauważyć wszystkich, którzy bez naszej pomocy nie radzą sobie z doświadczeniami codzienności! Trzeba nam wyjść naprzeciw tym, którzy nie odnaleźli się w realiach, w których przyszło im żyć! Jest to szczególne zadanie państwa i Kościoła, ale także zadanie każdego z nas. Naszym obowiązkiem jest stawać w obronie wszystkich pokrzywdzonych i opuszczonych w swojej biedzie, bezradności i rozpaczy. Często są to ludzie o wielkiej wartości intelektualnej, ale nie mający daru organizowania sobie życia na co dzień, trzeba im pomóc.
Nasz głos musi być głośny i wyraźny i jeśli o tym mówimy to nie uprawiamy polityki, nie pretendujemy do tego, ażeby być senatorami i posłami, ale czynimy to jako ci, którzy są pełnoprawnymi obywatelami naszej ojczyzny i są kapłanami, biskupami, zakonnikami, zakonnicami, którzy mają prawo upominać się o należyte postawy etyczne i przestrzeganie tego, co leży u podstaw życia społecznego, przestrzeganie sprawiedliwości społecznej i przykazania miłości. To tylko dyletant polityczny, który nie ma pojęcia o tym co to jest polityka za tę postawę i za tego rodzaju wypowiedzi może nas oskarżać publicznie. Nie możemy milczeć należąc do Chrystusa i do Jego Kościoła! Nie możemy milczeć wyznając wiarę w ewangeliczne wartości, a zwłaszcza przykazanie miłości Boga i bliźniego. Wiara zobowiązuje nas do działania! Wiara to nasze uczynki i świadectwo życia. To nasz głos słyszalny wszędzie tam, gdzie ma miejsce niesprawiedliwość, brak miłości, poszanowania człowieka, nawet gdyby się to zdarzyło w strukturach kościelnych. Jest to również zadanie wszystkich ludzi niezależnie od przynależności religijnej, partyjnej czy politycznej.
Powtórzę raz jeszcze to, co powiedziałem w jednym z wywiadów, a mianowicie: W walce o sprawiedliwość społeczną nie chodziło naszym przodkom o wybudowanie wieży, na szczycie, której będą najbogatsi, a na dole ludzie prawie umierający z głodu. Taka sytuacja jest zaprzeczeniem celu walki naszych przodków. To jest grzech społeczny zasługujący na krytykę, na rachunek sumienia i na postanowienie poprawy. Premie i nagrody przyznawane w czasie obecnego kryzysu, zwłaszcza tym, którzy dobrze się mają, budzą zdziwienie i zgorszenie społeczne. I to nie jest krytyka tylko wezwanie do rachunku sumienia. Do tych wszystkich podstaw, które legły u protestu gdańskiego, u umów gdańskich. Ci, którzy tam wtenczas pracowali, pamiętają o tym, a jest wielu takich, którzy podszywają się pod wielkie działania, w owym czasie, o nich nie słyszeliśmy i dzisiaj fałszują te ideały, które tam były bardzo żywe i zapisane w tzw. ugodach społecznych.
Politycy muszą solidaryzować się ze społeczeństwem już w znacznym procencie biednym. W przeciwnym razie społeczeństwo odwróci się od rządzących i powie: "Nie jesteście lepsi od tych, którzy nas w przeszłości oszukiwali".
Być może zapytanie od czego należy zacząć, co należy robić? Tutaj znowu pomocą staje się nam nauczyciel, bł. Jan Paweł II. Nauczanie, do którego nieustannie trzeba nam wracać, przypominać i je zgłębiać znajduje się w jego przemówieniach, które słyszeliśmy, przynajmniej wielu z nas, ale nie wracamy do nich, nie medytujemy, nie wyciągamy praktycznych wniosków.
W przywoływanych wcześniej homiliach błogosławionego Jana Pawła II słyszymy m.in. takie słowa: "Rodzina jest pierwszą i podstawową szkołą miłości społecznej. Trzeba uczynić wszystko, ażeby ta szkoła mogła pozostawać sobą. Równocześnie zaś rodzina musi być na tyle silna Bogiem - czyli miłością wzajemną wszystkich, którzy ją tworzą - że potrafi pozostać ostoją dla człowieka pośród wszystkich niszczycielskich prądów i bolesnych doświadczeń" (Jan Paweł II, 20.06.1983r.). Wymowne słowa, bardzo aktualne, korzystajmy z nich w codziennym życiu.
Na kanwie tych słów błogosławionego papieża, można z całą odpowiedzialnością wypowiedzieć stwierdzenie, że mamy takie społeczeństwo, mamy takich ludzi, mamy takich polityków, takich kapłanów, lekarzy, urzędników i nauczycieli, jakie mamy rodziny. To w rodzinie wszystko się zaczyna. W rodzinie kształtuje się i dojrzewa to wszystko, co w dorosłym człowieku określa się jako tożsamość. Atakując czy choćby zaniedbując rodzinę niszczymy naszą przyszłość i sami skazujemy się na przegraną. Każda próba nowego zdefiniowania i zrozumienia tego, czym jest rodzina, to zamach na fundamentalne prawo objawione nam przez Boga.
Zadaniem państwa jest pomóc i zapewnić rodzinie jak najlepsze warunki rozwoju i wzrostu. Rodzina, która będzie miała poczucie bezpieczeństwa i stabilności, rodzina, która będzie czuła się chciana w społeczeństwie i w swojej Ojczyźnie, odwdzięczy się swoim zaangażowaniem, swoim poczuciem przynależności, szacunkiem do tych, którzy w państwie są odpowiedzialni za rozwój i dobrobyt rodziny. Ta troska o rodzinę musi być mądra i odpowiedzialna. Szukanie rozwiązań w aborcji, w in vitro, w legalizacji związków homoseksualnych, to tylko pozory dobra, a w rzeczywistości to działania przeciwko rodzinie, przeciw jej dobru i rozwojowi. Rodzina to szkoła miłości, a nie szybkich i łatwych rozwiązań. To kolejne wezwanie dla nas wszystkich, zwłaszcza dla nas ludzi wierzących. We współczesnym świecie mamy budować rodziny, które będą żywym obrazem Ewangelii i tej pierwszej Świętej Rodziny: Maryi, Józefa i Jezusa, ich Syna. Rodzina, w której Bóg ma swoje niepodważalne miejsce, będzie, jak mówił bł. Jan Paweł II ostoją dla człowieka pośród wszystkich niszczycielskich prądów i bolesnych doświadczeń.
Umiłowani Rodzice, małżonkowie, córki i synowie polskich rodzin, musicie być silni Bogiem! To są słowa, które ja powtarzam za Janem Pawłem II. W Nim, w Bogu, znajdziecie wsparcie, by wytrwać i stawić czoła wszystkim przeciwnościom i trudom, jakie niesie życie. Ale żeby taka rodzina była, to człowiek do życia małżeńskiego i rodzinnego musi się wychować. To jest długi proces wychowania, właśnie też w rodzinie. Małżeństwo i rodzina z takiej czy innej wycieczki się wywodząca, czy z takiej czy innej zabawy w dyskotece, na bazie alkoholu i ewentualnych miękkich narkotyków, nie jest wychowaniem do prawdziwie chrześcijańskiej rodziny i o tym musimy wszyscy pamiętać.
Rodzina, żyjąca miłością, wychowująca w miłości swoje dzieci i budująca ciepło rodzinne właśnie na bazie miłości, ma prawo być szanowana, ma prawo być wspomagana, ma prawo do szacunku i godności w naszej Ojczyźnie, tak jak to było w całej naszej historii.
W naszej Ojczyźnie macie, drodzy bracia i siostry, ojcowie i matki, swoje miejsce i jest to miejsce najwyższe, najważniejsze, domagające się największego poszanowania i wdzięczności za wasz trud, za podejmowane wyrzeczenia, za codzienną walkę o to, by godnie żyć. Szkoła i Kościół tylko was wspomagają, ale podstawowe zadanie należy do was. My odczytujemy doskonale dzisiaj, kiedy patrzymy w przeszłość naszego życia, a także kiedy przyjmujemy do seminarium nowych kandydatów - nie trzeba wielkiej wnikliwości - zauważa się natychmiast, czy to jest dziecko, młodzieniec, który wyrósł w katolickiej rodzinie, w której miłość była podstawową zasadą bytowania i relacji wzajemnej, czy też wyrósł w chorej, poranionej rodzinie z różnego rodzaju dolegliwościami, także w rodzinie rozbitej. To jest zauważalne i bolejemy nad tym, i dlatego apelujemy, drodzy bracia i siostry, wychowujmy się do życia w rodzinie szlachetnej i pięknej, uświęconej w Polsce przez tyle pokoleń. Nie ulegajmy tej modzie, która nas tutaj zarzuca jakimiś ideałami, zwanymi pseudoideałami, bo z Zachodu, bo ze Stanów Zjednoczonych... Myśmy tam byli, widzieliśmy te rodziny. Nie mamy się czego wstydzić. My, którzyśmy w polskich rodzinach wyrośli, nie mieliśmy kompleksów przed tymi, którzy tam żyli i działali w różnych strukturach, wywodząc się z różnych rodzin, poranionych, rozbitych. I niech nas nazywają wstecznikami, nie rozumiejącymi współczesności - nie podzielamy takich towarów przywożonych z zagranicy. Wielki Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński przypominał nam o tym i dosadnie mówił: Polacy mają szczególny talent przywożenia do Ojczyzny wszelkiego rodzaju śmieci, bo to towar zagraniczny, więc lepszy od krajowego. Pamiętajmy o tym, nie jest to rzecz godna uwagi przywozić wszystko, co przychodzi z Zachodu, bo tam wiele zła się również dzieje.
Moi drodzy, ale zmagając się ze współczesnością dziś, wielokrotnie będzie tak, że wartości, które głosimy, którymi żyjemy; prawa, których domagamy się jako ludzie wierzący; nasz głos zabierany w sprawach społecznych, będzie podważany, będzie lekceważony, będzie niejednokrotnie i wyśmiewany. Wówczas tylko ci spośród nas, którzy swoje życie będą budować na Bogu, którzy w potężnym orędownictwie Bożej Matki będą upatrywać swojej siły, tylko ci się nie zachwieją i nie załamią, nie zrezygnują i nie stracą poczucia sensu.
Umiłowani Siostry i Bracia, jesteście potrzebni naszej Ojczyźnie, jesteście potrzebni Kościołowi, który jest w Polsce, jesteście ważni i chciani i potrzebni, i niezastąpieni. Jesteście solą tej ziemi i tego narodu, który od tysiąca z górą lat pozostaje wierny Bogu Jedynemu. I szkoda, że młode małżeństwa i rodziny szukają innych przestrzeni w Europie i tam realizują siebie i swoje powołanie, ubogacając inne kraje, a zostawiając tutaj w Ojczyźnie pustkę nam grożącą, także w wymiarze demograficznym. Musimy się nad tym zastanowić i brać to poważnie pod uwagę.
Tego narodu, który Matkę Bożą obrał sobie za Królową i tylekroć zawierzał Jej swoje dzieci, swoją przyszłość i dziś zawierzamy ponownie aktem oddania. My dziś prosimy o moc Ducha, abyśmy zwycięsko mogli się zmierzyć z tymi wyzwaniami współczesności, które przecież dokładnie rozpoznajemy w codziennym życiu.
Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry!
Pozwólcie, że przywołam w tym miejscu znów słowa bł. Jana Pawła II, wypowiedziane w innej homilii, podczas pobytu w Polsce. A czynię to po to, żeby wskazać, że tam jest kopalnia wiedzy i wskazań na dzisiejsze czasy, z której powinni korzystać wszyscy: i w szkole i w Parlamencie, i na szczytach władzy. Bo tam jest mądrość i ludzka i Boża, którą on nam przekazywał.
Powiedział takie słowa: "Sprawiedliwości i miłości potrzebuje naród, jeśli ma być wewnętrznie zjednoczony, jeśli ma stanowić spoistą jedność". Jakże to wspaniałe słowa i pouczające, kiedy widzimy polityków wywodzących się z tym samych wartości, a emocjonalnie tak skłóconych i znienawidzonych, że nawet sobie ręki nie chcą podać, bo ten należy do tej czy innej partii. To jest wstyd społeczny, hańba.
"A chociaż trudno jest upodabniać naród - to wielomilionowe społeczeństwo - do rodziny, najmniejszej, jak wiadomo, ludzkiej wspólnoty, społeczności, to i w nim także, narodzie, jedność zależy od sprawiedliwego zabezpieczenia potrzeb, praw i zadań każdego członka narodu. Tak, aby nie rodził się rozdźwięk i kontrast na tle różnic, które niesie z sobą uprzywilejowanie jednych, upośledzenie drugich. Z dziejów Ojczyzny naszej wiemy, jak zadanie to jest trudne - a jednak nigdy nie można zrezygnować z olbrzymiego wysiłku, którego celem jest budowanie sprawiedliwej jedności wśród synów i córek jednej Ojczyzny. Musi zaś temu towarzyszyć miłość tejże Ojczyzny: umiłowanie jej kultury i historii, umiłowanie specyficznych wartości, które stanowią o miejscu tej Ojczyzny w wielkiej rodzinie narodów, umiłowanie wreszcie rodaków - ludzi mówiących tym samym językiem i odpowiedzialnych za tę samą wspólną sprawę, której na imię "Ojczyzna" (Jan Paweł II, Jasna Góra do pielgrzymów z Dolnego Śląska i Śląska Opolskiego, 5.06.1979). Te słowa mówił do nas Ojciec Święty tu na Jasnej Górze w czasie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny.
Z tego jasnogórskiego szczytu wołamy więc za naszym błogosławionym papieżem o miłość i sprawiedliwość społeczną. Wołamy o ustawodawstwo, które będzie szanowało godność każdego człowieka i jego prawo do bezpiecznego i szczęśliwego życia. O ustawodawstwo dalekowzroczne, ale żeby to czynić trzeba się wysilić, trzeba popracować, żeby nowa ustawa nie była zaprzeczeniem tej, która kilkanaście miesięcy wcześniej była ustanowiona.
Wołamy do koalicji i opozycji i wszystkich o język miłości w polityce, w mediach, na ulicach, na naszych stadionach i wszędzie tam, gdzie człowiek spotyka się z człowiekiem. Wołamy o zaniechanie egoistycznych sporów politycznych, kompromitujących i ośmieszających nas na arenie międzynarodowej. Wołamy o to, ażeby braterstwo i miłość promieniowały z naszej Ojczyzny na każdą szerokość geograficzną. Nie wstydźmy się tego powiedzieć, stać nas na to, mamy wystarczający kapitał duchowy, aby tak było. Nie niszczmy go poprzez nasze egoistyczne niesnaski i spory, choćby miały wymiar polityczno-partyjny. Wołamy o kulturę słowa, o uszanowanie wolności każdego człowieka w jego wyborach religijnych, światopoglądowych i politycznych. Wołamy również o prawdziwą miłość Ojczyzny, o poszanowanie jej kultury, historii i wartości wynikających z chrześcijańskich korzeni. Wołamy o szacunek dla ludzi w podeszłym wieku, to oni zmagali się o to, ażeby nam było lepiej żyć w XXI wieku. Nie możemy nimi pogardzać.
Drodzy Bracia i Siostry,
Dziś te refleksje w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej, nasuwają się spontanicznie na pamięć, bo przecież tu przed Matką i Królową nie mamy żadnych tajemnic. Każdy z nas niech się wsłucha w to wszystko, co Ona też nam może powiedzieć i powie w czasie tego pielgrzymowania, w czasie tej naszej modlitwy. Na wzór później Maryi ponownie wyruszymy na drogi naszego życia, by umocnieni dzisiejszym spotkaniem u jej tronu dawać radość Chrystusa naszej umiłowanej Ojczyźnie.
I zakończmy to nasze wspólne rozważanie słowami modlitwy brewiarzowej z poniedziałku 21. tygodnia zwykłego: Boże, najlepszy Ojcze, Ty ustanowiłeś pracę, aby dzięki niej ludzie mogli się rozwijać i wzajemnie sobie pomagać. Spraw, abyśmy wytrwale pracowali i żyli tak jak Twoje dzieci, w duchu prawdziwej miłości. Amen.
Skomentuj artykuł