Wolontariusze z całej Polski szyją miniaturowe ubranka. Pomagają rodzicom pochować ich przedwcześnie narodzone dzieci
"Moja przyjaciółka straciła dziecko w trzecim miesiącu ciąży i jej słowa pamiętam do dzisiaj: »Moje kochane maleństwo zapakowane było w pudełko po strzykawkach, jak zwykły śmieć« - słowa te wstrząsnęły mną tak bardzo, że od tej pory biorę udział w tej akcji, aby żadna kobieta nigdy nie musiała przechodzić przez to co ona" - mówi "Gazecie Wyborczej" jedna z wolontariuszek.
"Tęczowy Kocyk" - tak nazywa się ogólnopolska inicjatywa, która pomaga rodzicom przejść przez pierwsze chwile żałoby po utracie ich przedwcześnie urodzonego dziecka. To bardzo konkretna pomoc. W ciągu kilku godzin po śmierci dziecka trzeba przecież zacząć załatwiać tyle bardzo trudnych spraw związanych z jego pochówkiem - podjąć decyzję czy z ciałem, czy symbolicznie bez ciała… Młodzi rodzice, którzy przeżywają osobistą tragedię, muszą sprostać wielu prawnym wymogom. W końcu stają również wobec decyzji, jak ubrać taką "kruszynkę". Ubranka, których potrzebują "hiperwcześniaki" są tak małe, że nie są dostępne w sprzedaży. W 12 tygodniu ciąży dziecko ma zaledwie około 6 cm długości, w 24 tygodniu może ważyć do pół kilograma. Tu z pomocą i współczuciem przychodzą wolontariusze "Tęczowego Kocyka".
"Szyłam te maleńkie rożki i płakałam nad nimi, nie mogłam przestać chlipać. Najmniejsze kocyki, które robiłam, mają 15 na 15 cm. Im mniejsze rozmiary, tym bardziej płakałam. Podobno tych maleńkich brakuje najbardziej. Rożki, które robiłam, mają wielkość długopisu, są mniejsze niż pilot do telewizora. To po prostu rozdziera serce, czasami po prostu brak mi słów. Za każdym razem, gdy robię rożki, z trudem powstrzymuję się, żeby nad nimi za dużo nie płakać" - mówi w rozmowie z parenting.pl wolontariuszka Ania, która prywatnie jest też krawcową.
Galerię można zobaczyć pod tym linkiem<<
"Tęczowy Kocyk" został założony w kwietniu 2016 r. przez Ewę Skwarczowską, nauczycielkę w jednym z krakowskich gimnazjów, a prywatnie też matkę. "Podejrzałam ten pomysł za granicą. Tam pełno jest grup szyjących ubranka czy kocyki dla maluszków, które nie przeżyły porodu albo urodziły się już martwe. Działają jako grupy wsparcia przy szpitalach albo w parafiach. Okazało się, że u nas ich nie ma. Zaczęłam szukać i sprawdzać, czy jest taka potrzeba u nas. Skontaktowałam się z Fundacją "Gajusz" i oni mnie przekonali, że jak najbardziej, że mają takie trudne porody i jest problem, w co takie maluszki ubrać czy nawet czym okryć. I tak się zaczęło" - opowiada radomskiej "Gazecie Wyborczej" Ewa Skwarczowska.
Nieoficjalna grupa wolontariuszek rozrosła się do 12 tys. osób na facebookowym profilu dzisiaj. Działa także strona internetowa, forum oraz wiele lokalnych grup. Kobiety nie tylko same szyją, ale również spotykają się razem, ucząc i zarażając ideą. Matki, które utraciły dziecko nazywane są "aniołkowymimi mamami", a ich dzieci "Aniołkami". "Nie jestem aniołkową mamą, ale mam wśród swoich najbliższych wiele takich mam.... i myślę, że działania takie jak np. Tęczowego Kocyka pozwalają rodzinie przeżyć stratę dziecka, nie płodu, zarodka czy nie wiem jeszcze czego. Wciąż w wielu miejscach trzeba się zderzyć z niezrozumieniem, brakiem wsparcia, uczuć, szacunku dla tego maleńkiego życia, które trwało tak krótko, i dla jego rodziców. Dlatego myślę, że to tak ważne..." - mówi wolontariuszka Ola.
Wśród wolontariuszek są też "aniołkowe mamy", dla których szycie tych ubranek bywa osobistą terapią: "Jestem 10 lat po stracie. Było mi ogromnie ciężko po stracie syna. Nawet pochówku nie ma, bo był tylko "płodem"... Gdyby wtedy istniał Tęczowy Kocyk (przynajmniej u nas go nie było), na pewno pomógłby mi przejść przez te pierwsze najcięższe chwile. Po synu nie mam nic. Niezapominajki, piękne rożki i ubranka - pokazują ogromny szacunek do życia tych Aniołków. Pomimo 10 lat - strata boli tak samo... a takie wsparcie, jakie daje TK, jest naprawdę potrzebne" - mówi Aleksandra.
W grupach i na profilach wolontariuszki wymieniają się również instrukcjami i pomocnymi radami. Każdy może zacząć szyć, również we własnym domu. Jaki materiał, wzór, krój, jaką tasiemkę dobrać - dowiesz się tego na "Tęczowym Kocyku".
Galerię można zobaczyć pod tym linkiem<<
Swoje kocyki, beciki, czapeczki, skarpetki i rożki przekazują za darmo do szpitali, na oddziały położnicze, ale również do hospicjów perinatalnych i zakładów pogrzebowych, które pomagają zorganizować pochówek tak małych dzieci. "Do wzięcia udziału w akcji Tęczowy Kocyk skłoniło mnie to, że niestety moja przyjaciółka straciła dziecko w trzecim miesiącu ciąży i jej słowa pamiętam do dzisiaj: »Moje kochane maleństwo zapakowane było w pudełko po strzykawkach, jak zwykły śmieć« - słowa te wstrząsnęły mną tak bardzo, że od tej pory biorę udział w tej akcji, aby żadna kobieta nigdy nie musiała przechodzić przez to co ona. Moim zdaniem to też swego rodzaju pomoc psychologiczna dla położnych. To one pierwsze widzą maleńkie ciałko dziecka, to one muszą je pokazać rodzicom i na pewno nie chcą tego robić w metalowej misce czy we flizelinie" - dzieli się swoim doświadczeniem Patrycja, a jedna z mam na grupie dodaje: "Dla takich dzieci nie ma ubranek. Nie ma kocyków, rożków, czapeczek. Są rodzicom przynoszone w medycznych chustach czy nawet w metalowych nerkach! Dziewczyny z grupy szyją wszystkie te potrzebne rzeczy, żeby rodzice mogli zobaczyć swoje dziecko jako dziecko, a nie odpad medyczny. Jak jest to ważne, wiedzą ci, którzy dzieci stracili. Serce krwawi, gdy się na to patrzy".
Bywa też tak, że rodzice lub placówki same zgłaszają się do wolontariuszy "Tęczowego Kocyka" z prośbą o wsparcie. To pokazuje, że wzrasta świadomość i współczucie dla cierpienia rodziców, którzy utracili dziecko.
"Materiały, które w tym celu wykorzystujemy, stanowią własność Wolontariuszek. Same wybierają się na zakupy, wybierają najlepsze kolory włóczek, tkanin, po czym szyją lub dziergają w swoim domowym zaciszu. Również na swój koszt wysyłają przygotowane rzeczy do wybranej placówki, w której Rodzice potrzebują pomocy w takiej formie. Każdą Wolontariuszkę cieszy, że może choć odrobinę pomóc w przejściu żałoby przez Rodziców po stracie, a także przysłużyć się Maleństwom, ponieważ często jest to jedyne ich ubranko w życiu. Nie pobieramy więc żadnych opłat, wszystko za darmo, w oparciu o zwyczajną chęć pomocy drugiemu człowiekowi" - podkreśla Monika Meres w rozmowie z Jolantą Drzewakowską z portalu chcemybycrodzicami.pl.
Galerię można zobaczyć pod tym linkiem<<
"Otrzymujemy bardzo wiele podziękowań za udzieloną pomoc od Rodziców, ale również od placówek, z którymi współpracujemy. Są to często bardzo prywatne i emocjonalne wiadomości, w których można poczuć ból Rodziców po stracie Dziecka, ale także wdzięczność za pomoc, którą niesiemy. Te osoby opowiadają swoje własne historie, chcą się nimi z nami podzielić. Dzięki temu wiemy, że jesteśmy potrzebni, choć forma pomocy jest bardzo trudna i przykra. Wiele osób dołącza do naszej grupy, postanawia również działać na cel Tęczowego Kocyka. Mamy więc z nimi pośredni kontakt. Pragniemy podziękować im za wszystkie słowa, które otrzymujemy od nich i wyrazić wdzięczność, że współdziałają dla celów naszej grupy" - dodaje.
O inicjatywie kilka dni temu pisał również "Gość Niedzielny". W Tarnowie przy okazji Dnia Kobiet odbyło się spotkanie wolontariuszek "Tęczowego Kocyka". "Kiedy właścicielka pasmanterii słyszy, dla kogo jest włóczka czy kordonek, obniża cenę. Też chce mieć w dobrym swój udział. Panie otrzymały także kilka sukien ślubnych, które przerobiły na anielskie szatki. Drogich sukien i takich z kryształkami Swarovskiego" - pisze Beata Malec-Suwara w swoim artykule.
"Dzięki inicjatywie młodzieży z Czchowa i ks. Wojciecha Karpiela otrzymałyśmy już kilka takich dostaw. Ksiądz Wojciech zresztą sam ma kilka zestawów rożków w pełnej rozmiarówce w swojej kancelarii i kiedy spotyka rodziców po stracie dziecka, pyta ich o to, czy mają w co otulić dzieciątko. Jeśli nie, wręcza im zestaw" - mówi dziennikarzom Joanna Sadowska, małopolska koordynatorka "Tęczowego Kocyka".
Jeśli i wy chcecie się włączyć w szycie tęczowych kocyków, odwiedźcie oficjalną stronę lub profil na facebooku. Możecie również odnaleźć lokalną grupę działającą blisko was. Wszystkie ręce na pokład i igły w dłoń - cel jest naprawdę szczytny.
Szymon Żyśko - dziennikarz i redaktor DEON.pl, opiekun blogosfery blog.deon.pl. Autor książki "Po tej stronie nieba. Młodzi święci". Prowadzi autorskiego bloga<<
Skomentuj artykuł