Wyciągnijmy wnioski z czeskiej laicyzacji
"Warto wyciągać wnioski z tych czeskich doświadczeń laicyzacji, która od lat 20. tam szalenie daleko zagalopowała, bo przypuszczam, że w Polsce czeka nas to samo w najbliższych dziesięcioleciach" - mówi KAI ks. Wojciech Pracki.
Proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Opolu ocenia też, że ekumenizm nie jest problemem, ale raczej wyzwaniem. W dniach 18-25 stycznia trwa Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan.
KAI: Jakie są realne problemy w dialogu ekumenicznym?
- Ekumenizm nie jest problemem, ale wyzwaniem. W przypadku luteran w całym kraju, także i w Opolu, spotykamy się z małżeństwami mieszanymi wyznaniowo. W takich małżeństwach wymagana jest dojrzałość jednej i drugiej strony, wrażliwość na odmienność wyznaniową. Jeśli tak jest, to wszystko się dobrze układa. Narzeczeni ustalają, jeszcze przed zawarciem małżeństwa, kwestie związane z wychowaniem dzieci i później tego się trzymają. Gdy tej wrażliwości zabraknie, okazuje się, że od wcześniej poczynionych ustaleń odchodzą i wtedy zaczynają się problemy. Trzeba pamiętać, że w rodzinie, nie mamy do czynienia tylko z kobietą i mężczyzną, ale są też rodzice, teściowie, rodzeństwo. Do tych zagadnień trzeba podejść bardziej systemowo. Pozostaje kwestia otwartości ekumenicznej lub zamknięcia na dialog całej rodziny. Potrzeba dużo wzajemnego poznawania się po to, żeby uzyskać wzajemną otwartość.
KAI: W niedzielę małżeństwa mieszane uczestniczą i w Mszy św., i nabożeństwie ewangelickim?
- Są różne modele. Raczej nie zdarza się, żeby w jedną niedzielę dana rodzina wybierała się na dwa różne nabożeństwa. Jest na przykład model taki, że w jedną niedzielę idą do kościoła rzymskokatolickiego, a w drugą do ewangelicko-augsburskiego. Inny model, bez zmiany wyznania, częstszy udział w nabożeństwach w jednym z tych kościołów. I ostatni model, każdy z małżonków przychodzi do kościoła swego wyznania.
KAI: A świętowanie najważniejszych uroczystości?
- Dominuje przede wszystkim model rodzinny. Wielki Piątek, to święto, na które najważniejszy akcent kładą Kościoły protestanckie, co powoduje, że rzadko który luteranin wyobraża sobie brak uczestnictwa w nabożeństwie wielkopiątkowym. A Niedzielę Wielkanocną można świętować razem w Kościele rzymskokatolickim.
W czasie Bożego Narodzenia katolicy idą na Pasterkę, której nie ma w Kościele ewangelicko-augsburskim. Są natomiast nabożeństwa popołudniowe wigilijne i poranne w pierwszy dzień świąt, np. o godz. 5.00 rano. W Cieszynie, gdzie poprzednio służyłem, na tym nabożeństwie kościół pękał w szwach - uczestniczyło w nim kilka tysięcy wiernych.
Modele świętowania są różne, a różne pory nabożeństw świątecznym temu sprzyjają. Nie ma jednego, sprawdzonego, wypróbowanego sposobu.
KAI: Najtrudniejszym sprawdzianem jest chyba wychowanie dzieci…
- Trudno mówić o dobrowolności wyboru wyznania przez dziecko, bo mamy w obu Kościołach tradycję chrztu niemowląt. Rodzice decydują się na chrzest w konkretnym Kościele. To jest piękne i ważne, że mamy wspólną deklarację o chrzcie świętym. Niezależnie od tego, gdzie ten chrzest się odbył, to dziecko jest chrześcijaninem. Zostaje kwestia, w jakim wyznaniu wychowamy dziecko… Najczęściej jest tak, że jedno z małżonków ustępuje i wtedy drugie przejmuje wychowanie w swoim wyznaniu. Zdarza się czasem, że gdy dziecko jest bardziej świadome, uczestniczy w jednych i drugich nabożeństwach i mimo założeń rodziców, swoją indywidualną decyzją kieruje się ku drugiemu wyznaniu. Choć dzisiaj mamy do czynienia raczej z odchodzeniem od praktyk religijnych ludzi młodych…
Słynny dokument z 2013 roku, który utknął gdzieś w Watykanie, dotyczący małżeństw o różnorodnej przynależności wyznaniowej, zakłada, że wszystkie Kościoły mają takie samo prawo do tego, by rodzice wychowywali dzieci w ich wyznaniu. Kościół rzymskokatolicki przy chrzcie dziecka zobowiązuje, na mocy prawa kanonicznego, do wychowania w katolicyzmie.
Ten dokument, którego projekt jest w Watykanie, a który opiera się o już zatwierdzony dokument włoski, zakłada taką możliwość dla wszystkich Kościołów, czyli pozostawia się kwestię wychowania rodzicom. Mam nadzieję, że dokument zostanie wkrótce zatwierdzony. Cała nadzieja we Franciszku i w Papieskiej Radzie ds. popierania Jedności Chrześcijan.
KAI: Czy procesy laicyzacji społeczeństwa także dotykają Kościołów protestanckich?
- Dotyczy to wszystkich denominacji bez wyjątku. Ostatnio słyszymy niepokojące wieści o fanatycznych muzułmanach, którzy dokonują zamachów. To jest jedna strona medalu i z religijnością, moim zdaniem, to nie ma nic wspólnego. Także w islamie zeświecczenie bardzo mocno postępujące, tylko trzeba się mocno przyjrzeń, żeby to zjawisko zobaczyć.
Ks. prof. Tomáš Halik, wybitny intelektualista czeski, w swoich książkach sugeruje, by traktować laicyzację jako pewne wyzwanie, możliwość, aby mówić do ludzi innym niż ten "kościelny" język zrozumiały dla ludzi wierzących, którzy obracają się w środowisku chrześcijańskim. Zachęca, aby przekazywać chrześcijaństwo jako nowość, jako coś, czym można się zainteresować. Warto wyciągać wnioski z tych czeskich doświadczeń laicyzacji, która od lat 20. tam szalenie daleko zagalopowała, bo przypuszczam, że w Polsce czeka nas to samo w najbliższych dziesięcioleciach.
KAI: Co Ksiądz robi, by przyciągać ludzi do Chrystusa?
- Staram się być autentyczny i szczery. Tak jak wierzę, bez jakiegoś patosu i pompy, Chrystusa zwiastuję. Jeśli wierni widzą, że moja wiara nie jest na pokaz, może ich zainteresuje.
KAI: Jak Ksiądz odkrył swoje powołanie?
- Małżeńskie powołanie przyszło bardzo naturalnie. Poznałem piękną kobietę na studiach, która została moją dziewczyną, później narzeczoną i obecną żoną. Na powołanie do służby pastora złożyło się szereg różnych czynników. W mojej rodzinie nie było żadnych duchownych. Dopiero brat, który studiował teologię ewangelicką, został pastorem. Obecnie jest proboszczem w Krakowie i trochę ten szlak dla mnie przetarł. Nie za bardzo wiedziałem, co z sobą zrobić po maturze. Wybrałem studia teologiczne. Po pierwszym roku musiałem odbyć różnego rodzaju praktyki młodzieżowe, czyli taka praca pedagogiczna, parafialne - zastępowałem duchownego w parafii w Gorzowie Wielkopolskim, później jeszcze praktyki diakonijne - pracowałem w domu opieki dla osób starszych. Ten czas praktyk zaowocował moją decyzją. Modliłem się, zastanawiałem się, co z moim życiem zrobię i powiedziałem: "Panie Boże, to jest to, co właściwie chciałbym robić i jeśli Ty nie masz nic przeciwko, to ja też nie mam nic przeciwko i tą drogą pójdę".
KAI: Jak wyglądają przygotowania do bycia duchownym?
- Przygotowania to pięcioletnie studia magisterskie z teologii i równoległe zajęcia na Instytucie Pastoralnym. Po zakończeniu studiów kandydaci są kierowani na praktykę dwuletnią, nadal uczestniczą w zajęciach Instytutu Pastoralnego, który ma charakter takiego seminarium. Po zdaniu pierwszego egzaminu kościelnego, adept zostaje ordynowany na duchownego i zostaje wikariuszem. W momencie uzyskania pełnych uprawnień może zostać proboszczem. Czyli podsumowując: pięć lat studiów, mniej więcej siedem lat Instytutu Pastoralnego, a także dwa zdane egzaminy kościelne.
KAI: Proboszcza wybiera się w konkursie?
- Żeby zostać proboszczem trzeba zgłosić się do wyborów w parafii, która je ogłasza. Zaprezentować się, odprawić nabożeństwo, odbyć rozmowę z parafianami. Oczywiście tych kandydatów bywa kilku… Wybór należy do wiernych.
KAI: A biskup ma coś do powiedzenia?
- Biskup jest takim administratorem diecezji. Podlegli są mu wszyscy proboszczowie i wikariusze. Trzeba pamiętać, że biskup tej funkcji nie sprawuje samodzielnie, bo ma Radę Diecezjalną, która się składa ze starszych duchownych i świeckich. Podobnie jest w parafiach, mam Radę Parafialną, która też współprowadzi tę wspólnotę razem ze mną. Zdarzają się sytuacje, że biskup deleguje duchownych - wikariuszów, proboszczów, administratorów na placówki parafialne, jeśli np. nie mogą się odbyć wybory.
KAI: Staje Ksiądz czasem przed dylematem: rodzina czy parafia?
- Nie staję przed dylematem, zajmuję się i rodziną, i parafianami. Rodzina bardzo mi pomaga i wspiera w służbie pastoralnej. Moja żona jest jednocześnie organistką w kościele i służy na nabożeństwach. Córka jest jeszcze za mała, żeby pomagać, ale jest taką wielką radością i uśmiechem w moim życiu.
***
Ks. Wojciech Pracki ma 36 lat. 6 stycznia br. został wprowadzony w urząd proboszcza parafii ewangelickiej w Opolu. Wspólnota liczy 214 osób.
Ordynowany w 2006 roku w Cieszynie, służył tam kolejne cztery lata pracując jako nauczyciel religii ewangelickiej w różnych placówkach oświatowych. Od 2010 roku pełnił obowiązki asystenta biskupa Kościoła oraz rzecznika prasowego Kościoła ewangelicko-augsburskiego w RP. Zorganizował duszpasterstwo dla ewangelików niemieckojęzycznych w Warszawie.
Jest członkiem Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Zasiada w zarządzie Stowarzyszenia Księży i Katechetów Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP. Jest żonaty, ma córkę.
Skomentuj artykuł