Zachować tożsamość i duszę przez rodzinę i wiarę
Rodzina i wiara były najważniejszymi czynnikami, które pozwoliły przetrwać narodowi Bośni i Hercegowiny na bardzo trudnej i bolesnej drodze jego historii - powiedział metropolita Sarajewa kard. Vinko Puljić. Przemawiał on na 36. krajowym kongresie Odnowy w Duchu Świętym, odbywającym się w Rimini.
Kardynał przypomniał, że Bośnia i Hercegowina jest "krajem, naznaczonym trudnymi doświadczeniami historycznymi", a przed podbiciem jej przez Turków osmańskich w 1463 zamieszkiwali ją niemal wyłącznie katolicy. Gdy przyszli Turcy, wielu przerażonych wiernych uciekło z tych ziem, wielu jednak pozostało. - Winniśmy złożyć im hołd, gdyż zachowali wiarę przy wsparciu braci franciszkanów - zaznaczył metropolita sarajewski. Dodał, że pod wpływem silnych nacisków ze strony okupantów wielu innych przyjęło islam.
- Przetrwaliśmy bolesne doświadczenia pierwszej i drugiej wojny światowej, a następnie nadejście komunizmu, a wszystko to dzięki rodzinie i wierze, które pozwoliły nam zachować swą tożsamość i duszę narodu - mówił gość kongresu. Podkreślił, że i rodzina, i wiara "karmiły się nieustanną modlitwą, która była także siłą powołań duchowych". - Rodzina była zaporą przeciw dyktaturze - dodał.
Metropolita sarajewski, który sakrę biskupią przyjął w 1991 w Watykanie z rąk Jana Pawła II, zaznaczył, że w czasach jego dzieciństwa i dojrzewania nie było katechizacji ani kościelnej, ani szkolnej, gdyż nie zezwalał na to system komunistyczny. Dlatego największe znaczenie miała wiara a we wzrastaniu w niej bardzo pomagała codzienna modlitwa i rozmowy między członkami rodziny.
Kard. Puljić wspomniał następnie o wojnie, jaka toczyła się na ziemiach byłej Jugosławii. - Codziennie widziałem krew i zmarłych, słyszałem krzyk wystraszonych ludzi. Trzeba było ich pocieszać, dodawać otuchy oraz wypowiadać się przeciw niesprawiedliwości i śmierci i w obronie ludzi - powiedział kardynał. Dodał, że aby móc czynić to wszystko, potrzeba było wiele modlitwy, a "bez Ducha Świętego nie ma ani sił, ani nadziei".
W ciągu 4 lat oblężenia Sarajewa żył wśród ludzi w większości muzułmanów. Odwiedzał księży w różnych częściach miasta, informując ich o tym, co się działo w kraju. - W tamtym czasie wojny mogłem doświadczyć znaczenia tej wiary, którą odziedziczyłem po rodzicach. Wiara w Boga w każdej sytuacji; trzeba się było wtedy wiele modlić samemu, z kapłanami i z młodymi - podkreślił bośniacki hierarcha.
Chociaż wojna się skończyła pod koniec 1995, wiele trudności pozostało. Zdaniem arcybiskupa Sarajewa w całym kraju szczególnie trudno jest uzyskać zgodę na budowę kościołów - po 14 latach katolicy nie uzyskali jeszcze żadnego takiego zezwolenia, podczas gdy powstaje wiele meczetów.
- Dzieje się to wszystko przy milczeniu wspólnoty międzynarodowej, która nie chce interweniować w obronie katolików - ubolewał gość z Sarajewa. Wezwał Europę do większego zaangażowania się w Bośni i Hercegowinie na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej, aby "stworzyć kraj, w którym wszyscy jesteśmy równi".
Kardynał wspomniał również o podziałach wewnętrznych, np. w powstałej po wojnie Republice Serbskiej, obejmującej wschodnią część kraju, trwa polityka "czystek etnicznych". Zauważył też, że w jego archidiecezji ciągle jeszcze brakuje 200 tys. katolików, którzy nie mają możliwości powrotu. - Wspólnota międzynarodowa nie robi nic, aby to zmienić - ubolewał metropolita sarajewski.
Skomentuj artykuł