Zakonnica modliła się za Trumpa każdego dnia jego kadencji. "To było najtrudniejsze ćwiczenie duchowe"
Siostra podkreśla, że choć nie zgadza się z byłym prezydentem, to nigdy nie kierowała się nienawiścią. Jej modlitwa przyniosła realne owoce.
Siostra Susan Francois przez cztery lata kadencji Donalda Trumpa codziennie logowała się na Twittera, gdzie wrzucała krótką modlitwę za urzędującego prezydenta. Zakonnica domagała się realizacji obietnic przedwyborczych na czele z ujawnieniem zeznań podatkowych, do czego zobowiązał się starający się o urząd Trump.
„To było najtrudniejsze ćwiczenie duchowe do jakiego się zobowiązałam” – mówiła zakonnica dwa lata temu w rozmowie z „New York Timesem”.
„Ostatnie cztery lata były szalone” – mówi siostra w wywiadzie udzielonym „America Magazine”. „Styl, w jakim kończy się kadencja, jest być może jeszcze bardziej obłędny. To jak podniesienie zasłony, która wiele skrywała”.
Doświadczenie codziennej modlitwy za prezydenta bardzo zmieniło siostrę, bo jak przyznaje „kiedy się modlisz, to wchodzisz w związek z tym drugim człowiekiem”. „Zauważyłam, że z roku na rok coraz lepiej mogłam poznać jego człowieczeństwo i jakąś kruchość obecną w wielu działaniach, a to pozwoliło mi go nie demonizować” – mówi o Trumpie siostra Francois.
„Papież Franciszek przestrzega przed globalizacją obojętności, jak również przed dehumanizowaniem przeciwników. Publiczna modlitwa pozwalała mi by nie odpowiadać na lęk lękiem, albo na nienawiść nienawiścią, co stało się istotnym procesem formacyjnym” – uważa zakonnica, której codzienne twitty pomagały także wielu innym osobom krytycznie oceniającym politykę Donalda Trumpa.
Zakonnica podkreśla, że obecne czasy cechuje kryzys duchowy, bo wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że są kochane przez Boga. „Ludzie nie wiedzą, że są umiłowani i dlatego nie dzielą się tą miłością z innymi” – mówi zakonnica.
Siostra podkreśla, że choć nie zgadza się z byłym prezydentem i działaniami jego administracji, to nigdy nie kierowała się gniewem i nie wrzucała żadnego z wpisów, dopóki nie doszła do pokoju sama ze sobą. „Skoncentrowanie mojej modlitwy na podkreślaniu bycia umiłowanym dzieckiem Bożym, dla mnie samej stało się przełomem, czymś co powiększyło moje serce” – wyznaje.
„Nawet jeśli się nie zgadzam, to chcę to czynić z szacunkiem dla drugiego człowieka i z wiarą, że Bóg może wszystko zmienić” – podkreśla. „Nadal modlę się za Trumpa jako za człowieka, który jak każdy jest ukochanym Bożym dzieckiem, godnym czci i szacunku” – dodaje.
Siostra Susan wyznaje, że otrzymywała również świadectwa pożytku jej codziennej praktyki, jak choćby wtedy, gdy napisała do niej kobieta, którą działalność siostry zmotywowała do pójścia do spowiedzi. Uważa, że musimy odpowiedzialnie korzystać z mediów społecznościowych, bo jest w nich miejsce dla wszystkich o ile starają się być dobrymi ludźmi, troszczącymi się o innych. Z tego powodu siostra Francois zachęca do roztropności.
Obecnie zakonnica zamierza modlić się dalej. Teraz za nowego prezydenta USA Joe Bidena.
źródła: "America Magazine"
Skomentuj artykuł