Zbrojenia to nie powód do narodowej dumy

Trudno nie zauważyć, że w ostatnim czasie Polska zbroi się na potęgę i prawie nikt nie kwestionuje powszechnego przekonania, że to jedyna droga do trwałego pokoju. Retoryka zbrojeń wdziera się coraz bardziej w nasze myślenie o przyszłości Europy. Boimy się, że ponad naszymi głowami będą latały śmiercionośne pociski, że młodzi ubiorą się w mundury i pójdą strzelać, a my starsi, będziemy musieli nauczyć się życia w schronach.
Co mówi Jezus o przygotowaniach do wojny?
„Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec! Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu” (Mt 24,6-7). I dalej czytamy, że „wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu”.
Co prawda wypowiedź Jezusa została osadzona przez ewangelistów w kontekście zapowiedzi zburzenia Jerozolimy, ale jeśli wierzymy, że słowo Boże jest niezmienne, a losy świata kołem się toczą, to powinniśmy odnieść te słowa również do naszych czasów.
Ewangelista Łukasz dodaje: „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21,28).
W innych fragmentach Ewangelii Jezus zachęca nas, byśmy nie żywili nienawiści do naszych wrogów, lecz kochali ich, a zło dobrem zwyciężali. Nie oddawali ciosów, lecz raczej je przyjmowali.
W piątkowym wydaniu Gazety Wyborczej ateistyczna filozofka, Magdalena Środa, zdaje się rozumieć przesłanie chrześcijańskiego pokoju o wiele lepiej niż wielu wierzących. W artykule zatytułowanym „Zbroję się, ale się nie cieszę” studzi „podniecenie polityków i ministrów, że udaje im się wydawać miliardy na śmiercionośną broń oraz że za dziesięć lat staniemy się najbardziej przygotowanym do zabijania krajem Europy”.
Zbrojenia to nie powód do entuzjazmu
Pani Środa oczekuje od obrońców życia i wartości chrześcijańskich, że będą bardziej zatroskani o rozwój nauki, kultury i opieki społecznej niż o stworzenie z naszego kraju potęgi militarnej. To moim zdaniem bardzo ważny głos, którego żaden chrześcijanin nie powinien ignorować. Choć może wydawać się paradoksalne, że ktoś nie wierzący w Ewangelię, przypomina nam jej przesłanie, to jednak nie sposób nie przyznać racji, że zbrojenia to nie powód do entuzjazmu i narodowej dumy. „W mojej opinii zbrojenia powinny być jak defekacja, sprawą intymną. Dyskretnym obowiązkiem władzy, a nie jej publiczną i moralną wizytówką” – pisze prof. Magdalena Środa.
Jej tekst jest dość uszczypliwy pod adresem obrońców życia i pana ministra obrony ale też muszę przyznać, że po raz pierwszy czytam panią profesor zgadzając się z jej główną tezą. Celem postaw obywatelskich powinno być umacnianie kultury pokoju i tylko w sytuacji krytycznej chwytanie za broń, a cel, jaki w warunkach zagrożenia powinien przyświecać rządowi, to „troska o bezpieczeństwo bez krzewienia ideologii zabijania i dumy z powodu powiększania śmiercionośnego potencjału”.
To, co prezentuje pani profesor to jeszcze nie Ewangelia, która zachęca, by uderzony w twarz nadstawił drugi policzek na pocałunek zgody, ale już nie militarny triumfalizm, na który niektórzy katolicy zbyt łatwo zamienili trudne słowa Jezusa.
PAP/dm
Skomentuj artykuł