Tęczowe siostry, tęczowi bracia

(fot. AJ / DEON.pl)

Ten numer "Czytaj Dalej" nosi tytuł "Tęczowe siostry, tęczowi bracia", ale im dłużej o nim myślę, tym bardziej przekonuję się, że mógłby się nazywać "Niewidzialni". Bo przecież na tym polega fundamentalny problem w relacji osób LGBT+ i Kościoła. Często zachowujemy się tak jakby tych pierwszych w Kościele nie było.

Łatwo powiedzieć "brat" czy "siostra" o kimś, z kim dzieli się wiarę. Trudniej tę siostrę czy brata zobaczyć w realnym człowieku, który stoi obok mnie. Gdy "Gazeta Polska" deklarowała plany drukowania naklejek o "Strefie wolnej od LGBT" byli tacy, którzy mówili, że nie chodzi o ludzi, lecz o "ideologię LGBT". Albo to mydlenie oczu, albo niezrozumiała mowa, bo abstrahując od tego, czy ruch LGBT to ideologia, to przecież ideologie nie wiszą w próżni. To konkretni ludzie o określonych przekonaniach. Nie ma abstrakcyjnych gejów czy lesbijek, lecz bardzo realne osoby, którym możesz podać rękę. Czasem podajesz na znak pokoju i nawet nie wiesz o ich orientacji. Czasem nie wiesz, że komuś z nich sprawiłeś krzywdę. Tym wszystkim bardzo konkretnym ludziom, których ja akurat spotkałem, osobiście ten numer dedykuję. Dziękuję wam za waszą odwagę podzielenia się ze mną kim jesteście i przepraszam, jeśli doznaliście ode mnie jakiegoś zła.

"Największym problemem wierzących osób LGBT w Polsce nie są wcale napaści, pobicia i wyzwiska, jak te w Białymstoku (choć niemal każdy z nas z czymś takim się zetknął). Naszym problemem jest to, że pobożni, dobrzy katolicy, także ci, którzy nas znają, mówią nam: «porządny z ciebie facet, chociaż gej»" - pisze Marcin Dzierżanowski z Fundacji Wiara i Tęcza na łamach Magazynu TVN24. Tu leży podstawowy problem naszej wspólnoty - są w niej osoby, które kochają inaczej niż heteroseksualnie, albo odczuwające siebie jako będące poza podziałem na dwie płcie, a my albo mamy usta pełne pedagogizujących frazesów, albo traktujemy je jak kalekie. Odbieramy człowieczeństwo, a czasem zabieramy je całe, gdy udajemy, że w Kościele nie ma gejów.

Niemal wszyscy moi homoseksualni znajomi wychowali się w tradycyjnych rodzinach. Część z nich to osoby wierzące - niektórzy mniej, inni bardzo, ale czy to ma jakieś znaczenie? No nie, heteroseksualni znajomi też mają różne podejście do wiary. Mimo tego homoseksualiści mają inaczej, bo każda i każdy z nich mierzył się z niezrozumieniem w kilku wymiarach - od odrzucenia przez wspólnotę Kościoła, po konflikt lub co najmniej napiętą sytuację w domu. W Kościele dla niej czy dla niego niby miejsce jest, lecz ze względów obiektywnych jest ono ograniczone, bo nie może w pełni uczestniczyć w życiu sakramentalnym. Te dwa sakramenty, które utożsamiamy z jakimś wyborem drogi życiowej - kapłaństwo i małżeństwo - przynajmniej teoretycznie stanowią dla nich zamknięte drogi.

Do tego dochodzi symboliczne piętno, bo nie ma swobody na opowiedzenia o tym, kogo kocha, nie narażając się na przykre uwagi albo krzywdzące stereotypy. Kiedy myślimy o homoseksualistach w Kościele, to wielu w pierwszym momencie zaczyna od ich grzeszności - a ze świecą szukać małżeństw, które w przedślubnej spowiedzi nie wyjawia swojej nieczystości, a przecież gdy widzę parę zakochanych, to moją pierwszą myślą nie jest wcale, że "na pewno seks". Gdy słyszę, że "nie mam nic do osób homoseksualnych, ale niech się tak nie afiszują", to też jestem w kropce. Mnie nikt nie pobił za całowanie mojej narzeczonej w miejscu publicznym i w gruncie rzeczy nigdy w takim akcie jakiegoś własnego "afiszowania" nie widziałem. Nie wiem czy parafianie w większości polskich miejscowości byliby gotowi na coming out proboszcza. Co z tego, że mógłby żyć w czystości i z pełnym oddaniem dla wspólnoty, ale łatka by się przypięła. Nie chodzi o to, że nie wierzę w społeczeństwo, zawsze są "dobre przykłady", ale same osoby homoseksualne będące członkami Kościoła tak właśnie mówią o swojej sytuacji. Przemocą jest sam to, że zamyka się im usta, gdy otwarcie mówią o tym, jak kochają - albo uznając je za chore, albo tłumacząc i racjonalizując sobie ich uczucia jako mówienie o "przyjaźni".

Jest jeszcze wymiar rodzinny. Znam historie rozczarowania i pojednania, słyszałem też o odrzuceniu. Dla rodziców, którzy są nastawieni na posiadanie wnuków, wiadomość o orientacji syna czy córki pewnie bywa szokiem, ale czasem popycha do okrutnego dramatu wyrzeczenia się dziecka. Pewnie, że są i przypadki rozpadu rodziny, gdy Ślązaczka wyszła za warszawiaka, ale przynajmniej te już teraz właściwie należą do przeszłości. Te dotyczące orientacji, to niestety codzienność osób LGBT+. Być może wiele i wielu z nas mierzyło się z nieakceptacją w rodzinnym domu i nie polegała ona wcale na naszej seksualności, tylko na przykład na tym, że słuchaliśmy dziwnej muzyki. Takie doświadczenie może jakoś minimalnie pomóc w wejściu w sytuację osób, ale przecież to jest tylko kropla goryczy w porównaniu z ludźmi, którzy codziennie piją całej jej czarę. Przecież to nie ich wina, że tacy się rodzą.

Jeśli ostatnie tygodnie przyniosły eskalację nienawiści i wzajemnej niechęci, to zadaniem Kościoła, a zatem i moim prywatnym, jest praktyka jednania. Temu ma służyć numer "Czytaj Dalej", który wam zostawiamy.

Dajemy wam świadectwo katolika i geja, który pragnął zachować anonimowość, bo jak sam podkreśla, nie może przeżywać swej drogi do Boga, mówiąc otwarcie kim jest.

Przygotowaliśmy przegląd nauczania Kościoła na temat osób LGBT, które… właściwie się w nim nie pojawiają. Dlaczego? Wyjaśniamy to w tym tekście.

Szymon Żyśko przeprowadził obszerny wywiad z Irminą Szałapak, mamą osoby nieheteronormatywnej, w którym dzieli się ona swoimi doświadczeniami odkrywania tożsamości dziecka.

Karol Wilczyński w rozmowie z dr hab. Marcinem Majewskim, cenionym biblistą, tłumaczą, dlaczego zakazy zawarte w Piśmie Świętym nie mają prostego przełożenia na nauczanie Kościoła i czemu nie wolno się okładać cytatami z Biblii.

Angelika Szelągowska-Mironiuk skupiła się na języku, z którym stykają się osoby LGBT, a jej tekst dokładnie pokazuje, że często jest on antyewangelizacją.

Publikujemy również tekst amerykańskiego jezuity Jamesa Martina, który oferuje duszpasterskie wskazówki dla osób LGBT będących w Kościele, a także - dzięki uprzejmości przyjaciół z Magazynu "Kontakt" - wywiad z dominikaninem Andrzejem Kuśmierskim, rozważającym czy nauczanie Kościoła o homoseksualizmie może się zmienić.

"Osoby homoseksualne są wezwane do czystości" czytamy w Katechizmie, bo ich sytuacja uniemożliwia im małżeństwo. Kościół daje im scenariusz życia, który z mojej perspektywy, heteroseksualnego katolika, jest czymś więcej niż wyzwaniem. To przerażająca i bolesna konieczność samotności, do której nie ma przecież powołania. Katechizm pisze też, że mamy je traktować z "szacunkiem, współczuciem i delikatnością". Tego współczucia nie chcę traktować jako głaskania po głowie i powtarzania "jakiś ty biedny", ale jako współodczuwanie, bo obserwując powszechne napięcie, jakie w ostatnich miesiącach widzę, włącznie z aktami otwartej agresji symbolicznej i fizycznej, chcę się nauczyć, jak współodczuwać. Pragnę jedności ludzi, jednego Kościoła, który do każdej i każdego wyciąga rękę przebitą gwoździem. Rękę Syna Bożego i Ojca, który wszystkich nas stworzył - część kochających inaczej niż reszta - i przecież wierzę, że dla tych "innych" Bóg też Ma jakiś plan.

Karol Kleczka - redaktor i publicysta DEON.pl, doktorant filozofii na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym". Prowadzi bloga Notes publiczny

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.