125 lat temu zmarł Józef Kraszewski
Jako autor ponad 600 książek, w tym 232 powieści, takich jak "Stara baśń" czy "Za Sasów", Józef Ignacy Kraszewski uchodzi za rekordzistę w polskiej literaturze. Pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny zmarł 125 lat temu - 19 marca 1887 roku.
W 2012 roku przypada też 200. rocznica urodzin Józefa Ignacego Kraszewskiego i Sejm RP uczynił pisarza jednym z patronów bieżącego roku, obok Janusza Korczaka i Piotra Skargi. "Jego imponujący dorobek literacki wywarł trwały wpływ na kulturę i literaturę polską oraz twórczość współczesnych mu i późniejszych pokoleń Polaków" - głosi tekst uchwały przyjętej przez Sejm we wrześniu zeszłego roku.
Pisarz urodził się 28 lipca 1812 w Warszawie w ziemiańskiej rodzinie, w 1829 podjął studia humanistyczne na Uniwersytecie Wileńskim, a w grudniu 1830 roku wraz z grupą młodzieży został aresztowany za działalność konspiracyjną. Kraszewski przebywał w więzieniu aż do marca 1832, od grożącej mu branki do carskiego wojska uratowało go wstawiennictwo ciotki, przełożonej wileńskich wizytek, u generał-gubernatora. Kraszewski wniósł z tego doświadczenia pełen rezerwy stosunek do zbrojnej walki powstańczej.
Jedną z wcześniejszych prac Kraszewskiego jest czterotomowa książka "Wilno od początków jego do roku 1750", spisywana w latach 1840-1842. Pisarz w 1838 roku ożenił się z Zofią Woroniczówną i osiedlili się na Wołyniu, we wsi Gródek koło Łucka. Długi, jakie ciążyły na majątku doprowadziły do konieczności sprzedania go. Kraszewscy w 1853 roku przenieśli się do Żytomierza, gdzie ich czwórka dzieci chodziła do szkół, a pisarz znalazł pracę jako kurator szkolny, pełnił także funkcje dyrektora Teatru Żytomierskiego, dyrektora Klubu Szlacheckiego i prezesa Towarzystwa Dobroczynności.
Kraszewski propagował wśród miejscowej szlachty ideę uwłaszczenia chłopów, po odbyciu w 1858 półrocznej podróży po Europie, nabrał także sympatii do idei demokratycznych i gospodarczych zachodniej Europy. Nie przysporzyło mu to popularności w środowisku wołyńskich ziemian. W 1851 roku cała rodzina Kraszewskich przeniosła się do Warszawy.
Kraszewski został redaktorem "Gazety Codziennej" Leopolda Kronenberga, podnosząc znaczenie pisma, co wyraziło się m.in. kilkunastokrotnym wzrostem liczby prenumeratorów. Propagował kapitalistyczne formy gospodarki rolniczej, inwestycje, uprzemysłowienie, rozwój kolei, tworzenie zrzeszeń handlowo-finansowych. Starał się także tonować nastroje powstańcze.
Od roku 1873 Kraszewski poświęcił się wyłącznie pracy literackiej. Niezwykle płodny, zadziwiający rozległością zainteresowań, wydał około 600 tomów, nie licząc prac redaktorskich, artykułów w czasopismach i olbrzymiej korespondencji prywatnej.
Najważniejszym działem twórczości Kraszewskiego są powieści, w ciągu 57 lat napisał ich 232, w tym 144 powieści społecznych, obyczajowych i ludowych i 88 historycznych. Zawarł w nich obraz współczesnego mu społeczeństwa oraz polskiej narodowej przeszłości. Po cyklu powieści współczesnych i ludowych ostatni okres twórczości obfitował w powieści historyczne, dotyczące zarówno czasów starożytnych ("Rzym za Nerona"), XV wieku ("Krzyżacy 1410"), wieku XVIII (trylogia saska oraz późniejsze "Saskie ostatki"), jak i innych, np. "Sto diabłów", "Macocha", "Warszawa 1794".
Część powieści Kraszewskiego jak "Stara baśń" pozostaje do dziś popularna. Pisywał też wiersze, poematy i dramaty jak "Miód kasztelański" czy "Panie Kochanku". Niektóre z jego prac historyczno-literackich były pierwszymi poważnymi opracowaniami danych zagadnień, m.in. studia o Syrokomli i o Krasickim. Kraszewski zasłużył się też jako wydawca tekstów, m.in. listów Zygmunta Krasińskiego, pism Kazimierza Brodzińskiego.
W 1883 roku Kraszewski został aresztowany w Berlinie pod zarzutem działalności wywiadowczej na rzecz Francji. Okazało się, że pisarz w latach 1873 - 1881 współpracował z pobudek patriotycznych z wywiadem francuskim, przeciw Prusakom. Sąd skazał go na 3,5 roku twierdzy, po 16 miesiącach jednak ze względu na wiek i zły stan zdrowia wypuszczona go warunkowo. Wkrótce potem Kraszewski wyjechał do Włoch, a potem Szwajcarii.
Skomentuj artykuł