Altenmünster - dotknąć materii przeszłości

Altenmünster - dotknąć materii przeszłości
(fot. Art History Images (Holly Hayes)/ flickr.com)
Logo źródła: Posłaniec Jan Gać / "Posłaniec Serca Jezusowego" / slo

Brama i sala królewska z czasów Karolingów, niezmienne od stuleci w swym wyglądzie, świadczą i dzisiaj o wielkości ważnego centrum duchowego, naukowego i kulturowego związanego z opactwem i klasztorem Altenmünster.

Czy można wyobrazić sobie europejski krajobraz bez kościołów, katedr, opactw i klasztorów? To niemożliwe. Nawet krótka przejażdżka po dowolnym rejonie kraju, a tym bardziej kontynentu pozwala nam niejako dotknąć materii przeszłości, tego integralnego składnika europejskiej tożsamości, a tą przecież jest chrześcijaństwo.

DEON.PL POLECA


Dlaczego zatem z tak wielu ośrodków formacji współczesnego człowieka wychodzą opinie negujące chrześcijańskie korzenie Europy? Europa zbudowana jest przecież na fundamencie chrześcijaństwa, a kamieniami tego fundamentu i jego spoiwem są nie tylko obiekty architektury sakralnej, ale całe to bogactwo sztuki, piśmiennictwa, muzyki, duchowości, mentalności chrześcijańskiej.

Podczas krótkiego wypadu do Niemiec zatrzymałem się nad Renem, w trzech wybranych miastach: w Lorsch, w Wormacji i w Moguncji. Każde z tych miast wprowadziło mnie w inną epokę. Każde z nich odsłoniło przede mną coś dla siebie bardzo charakterystycznego. Ale wszystkie trzy opowiadały o tym samym - o wielkich dziejach chrześcijaństwa. Weźmy pierwsze z nich, Lorsch, ciche, nieco senne miasteczko o wąskich uliczkach, obrzeżonych kolorowymi fasadami domów, latem radosnych od kwiatów w donicach. Wystawione na chodnik stoliki zapraszają do zajęcia przy nich miejsca, do zatrzymania się i wyciszenia, by przy filiżance kawy lub kuflu niemieckiego piwa wsłuchać się w mowę przeszłości.

Bo oto mam przed sobą, kilkadziesiąt kroków ode mnie, zabytek najwyższej klasy, w doskonałym stanie zachowany budynek z VIII wieku; zabytek reprodukowany w każdym podręczniku sztuki przedromańskiej, uznany za “klejnot karolińskiego renesansu". Tak, to sławna brama karolińska z salą królewską na piętrze, pokrytą malowidłami świadczącymi o wpływach z Italii, pozostałość po jednym z najważniejszych klasztorów na północ od Alp, będącym ośrodkiem duchowości, kultury, sztuki i wiedzy. Próbuję sobie wyobrazić tamten czas, ten sprzed dwunastu wieków. Poza lasami i łąkami tu nic nie było, żadnych miast, żadnych osad.

Pogańska, dzika ludność żyła w rozproszeniu, wydana na międzyplemienne wojaczki, z których wyłaniały się dopiero większe wspólnoty rodowe. Po tej - wschodniej - stronie Renu nawet Rzymianie nie wznosili stałych siedzib. Dopiero król Franków, Karol Wielki, przystąpił do porządkowania życia, rozciągając swoje panowanie daleko na wschód, na późniejsze ziemie niemieckie. Ale nie tylko o polityczne panowanie chodziło. Wielki władca był świadomy, że spoiwem łączącym ludy muszą być wspólne wartości, a tych w VIII stuleciu mogło dostarczyć jedynie chrześcijaństwo. Jedną z form cywilizowania wychodzących z pogaństwa ludów było zakładanie klasztorów właśnie w takich odludnych miejscach, jak to.

DEON.PL POLECA


Ten w Lorsch został założony w 764 r. jeszcze za panowania poprzednika Karola, Pepina Małego. W krótkim czasie urósł do rangi najpotężniejszego nad Renem, którego nadania ziemskie rozciągały się od Alp po ujście rzeki do Morza Północnego. Wielcy panowie tamtego czasu, w tym biskupi Wormacji i Moguncji, próbowali przejąć nad nim kontrolę i odebrać opatom prawo samodzielności. Ci, mając potężnych protektorów, zwrócili się do Karola Wielkiego z prośbą o opiekę. I otrzymali ją. Za świadczenie służby królowi i zapewnienie o otoczeniu monarchy, jego rodziny i państwa pamięcią w modłach, opactwo w Lorsch otrzymało immunitet nietykalności i prawo wyboru opatów. Wznoszono kolejne budowle, w tym imponujących rozmiarów kościół klasztorny, cele dla dziesiątków mnichów benedyktyńskich, pomieszczenia i urządzenia gospodarcze, bo klasztor musiał być samowystarczalny. Zbudowano też pałac królewski, w którym Karol Wielki często gościł. I założono sławne skryptorium.

To właśnie kopiowanie ksiąg i wzbogacanie własnej biblioteki o obce nabytki podnosiło klasztor do rangi ważnego ośrodka promieniowania kultury chrześcijańskiej. Spośród tysięcy tekstów zachowało się do dziś około 300 bezcennych manuskryptów, niekiedy wspaniale iluminowanych miniaturami. Warto wymienić najsławniejsze: farmakopea z Lorsch (Lorscher Arzneibuch), spisany w 795 r. jeden z pierwszych podręczników medycyny; mszał z Lorsch (Lorscher Rotulus) ułożony przed 876 r., uznawany za najstarszą księgę liturgii mszalnej; pochodzący z około 810 r. Ewangeliarz z Lorsch (Lorscher Evangeliar); zredagowany w latach 1170-1175 Kartularz z Lorsch (Codex Laureshamensis); Listy św. Pawła. W zbiorach znajdują się również pisma wielu antycznych pisarzy rzymskich, jak pochodząca z około 500 r. kopia dzieł Wergiliusza, mowy Cycerona, historie Liwiusza, Tacyta, Swetoniusza. Gdyby nie klasztorne skryptoria, piśmiennictwo antyczne przepadłoby bez śladu.

Opactwo w Lorsch stało się też centrum pielgrzymkowym, do którego zmierzali pątnicy, by pokłonić się relikwiom św. Nazariusza, rzymskiego żołnierza umęczonego podczas prześladowań Dioklecjana. A może i westchnąć do nieba o spokój duszy pierwszych niemieckich monarchów, których pochowano w krypcie klasztornego kościoła. A spoczął tam Ludwik Niemiecki, wnuk Karola Wielkiego; to on na mocy traktatu z Verdun w 843 r., dzielącego monarchię frankońską na trzy części, otrzymał jej wschodnie ziemie, z których powstaną Niemcy jako państwo. Tu pochowano też jego synów i członków dalszej rodziny. Niestety, po tym ogromnym opactwie, tak ważnym dla chrześcijańskiej cywilizacji Europy, pozostało niewiele.

W wyniku reformacji luterański władca Palatynatu, na którego terenie znalazł się klasztor, rozpędził w 1556 r. zakonników, a klasztor sekularyzował w imię zasady cuius regio, eius religio. Okoliczna ludność na budulec rozbierała przez wieki popadające w ruinę budowle, nie oszczędzając kościoła. Cudem ocalała prawie nietknięta owa brama, uważana za najstarszy kamienny nierzymski budynek w Niemczech.

Jeśliby w obecnej dobie mierzyć żywotność chrześcijaństwa miarą frekwencji wspólnot parafialnych na niedzielnych Mszach - na przykład w kościołach niemieckich - ma się prawo do bardzo pesymistycznych odczuć. Na szczęście zawiązują się w neopogańskich społecznościach zachodniej Europy wspólnoty chrześcijan gorących, które mogą stać się płomieniem rozpalającym oziębłość dusz. Coś jak w epoce Lorsch, kiedy benedyktyńskie klasztory, niczym płomyki na bagnach, wypalały pogaństwo barbarzyńców.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Altenmünster - dotknąć materii przeszłości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.