Choroba, ciąża i cud. Poznaj historię Gabrysi, współczesnej Joanny Beretty Molli

Fot. Archiwum rodzinne
Gość Niedzielny / Aleteia / pk

Mimo poważnej choroby została mamą. Księża pracujący w diecezji porównują ją ze św. Joanną Berettą Mollą. Gabrysia tego nie lubi, ale faktem jest, że podobnie jak włoska święta, postanowiła ratować nienarodzone dziecko zamiast siebie. Dzisiaj potrzebuje naszej pomocy.

Choroba Gabrieli Klimek zaczęła się, kiedy miała 28 lat. Nowotwór tkanki nabłonkowej i rzadki rodzaj miastenii sprawiły, że kobieta nie była w stanie utrzymać się na nogach; zdrowe komórki organizmu niszczyły się wzajemnie, a ciało nasiąkało wodą jak gąbka. Było to kilka lat po ślubie Gabrysi i Roberta, którzy bardzo pragnęli zostać rodzicami. Niestety, diagnoza lekarzy była jednoznaczna – z medycznego punktu widzenia zajście w ciążę było całkowicie niemożliwe. "Po agresywnym leczeniu onkologicznym stwierdzono (u Gabrysi - przyp. red.) trwałą bezpłodność i jajniki jak u 80-letniej staruszki" - pisze Gość Niedzielny.

Małżonkowie nie dali jednak za wygraną i rozpoczęli modlitewny szturm na Niebo; pojechali do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, gdzie Gabrysia – w hotelowym pokoju z "Dzienniczkiem siostry Faustyny" i Koronką do Bożego Miłosierdzia, a Robert - przed Najświętszym Sakramentem, modlili się, aby pomimo choroby Bóg spełnił ich pragnienie. "Błagaliśmy Boga, by nasz bunt zmienił w miłość" - wspominają.

DEON.PL POLECA

"Wiosną 2009 roku w Instytucie Onkologii w Gliwicach usłyszeliśmy: «Niemożliwe stało się możliwe!». Lekarka długo milczała. W końcu wydusiła: «Trzydzieści lat mojej praktyki lekarskiej to za mało, żebym wyjaśniła państwu, jak to się stało. Z medycznego punktu widzenia to nie powinno mieć miejsca. Będziecie rodzicami. Jest pani w zdrowej ciąży!»" - wspomina Gabrysia na łamach Gościa Niedzielnego.

Zaczęła się modlitwa w intencji Gabrysi. Kobieta, aby nie uszkodzić dziecka, odmówiła przyjmowania morfiny. „Zapytali mnie, czy ratować żonę czy dziecko. Żonę! Ale Gabrysia się uparła: dziecko. Co miałem robić?” – wspomina Robert, cytowany przez Aleteię.

"Miesiąc przed terminem urodziła się Klara, w pełni zdrowa, ze wszystkimi funkcjami życiowymi w normie" - mówi Gabrysia.

Robert kiedyś pracował jako dyrektor banku. Zrezygnował jednak z pracy, by lepiej zajmować się żoną i córką. "Robi sprząta, gotuje, zakupy robi, nawet ciuchy dla Klary. O piątej rano wstaje, odmawia brewiarz i ćwiczenia ignacjańskie. Do chorych też chodzi. Został szafarzem, żeby mi przynosić Jezusa" - mówi Gabrysia, cytowana przez Aleteię.

W 2014 roku stan zdrowia Gabrysi znowu się pogorszył, a kobieta przeżyła atak guza. "Odwiedzamy Gabrysię razem z Klarką. Klarcia całuje mamę i mówi: mamusiu, Pan Bóg nigdy cię nie zostawi! A o mnie się nie martw. Jestem w najlepszych rękach, w Bożych rękach" - pisze Robert.

Obecnie Gabrysia czeka na kolejny etap leczenia. "Po półrocznym leczeniu bakteria klebsiella pneumonia pokonana. Gabrysia wraca do chemioterapii. Jednocześnie jak tylko zbierzemy pieniądze, Gabi może rozpocząć terapię komórkami macierzystymi - leczenie, które po raz pierwszy może wpłynąć na przyczynę choroby, a nie tylko jej objawy".

Wszystkie informacje o stanie zdrowia Gabrysi znajdują się na facebookowym profilu prowadzonym przez Roberta.

Aby pomóc Gabi, kliknij w link>>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Choroba, ciąża i cud. Poznaj historię Gabrysi, współczesnej Joanny Beretty Molli
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.