"Tatarak" chwalony przez Francuzów
"Tatarak" Andrzeja Wajdy wszedł w środę na ekrany kin we Francji. Miejscowi krytycy komplementują film, podkreślając jego głęboko osobisty charakter i nazywając go "niezwykłą przechadzką z miłością i śmiercią pod rękę".
Najnowszy film mistrza polskiego kina od środy gości na ekranach około 20 francuskich kin, m.in. w Paryżu, Lyonie, Tuluzie, Strasburgu i Rennes. Jego dystrybucję w tym kraju poprzedził w ubiegły wtorek specjalny pokaz w Filmotece Narodowej w Paryżu z udziałem Andrzeja Wajdy.
Główne francuskie dzienniki omawiają w środę obszernie "Tatarak", nie szczędząc mu komplementów. Na łamach "Le Monde" znany krytyk Jean-Luc Douin podkreśla, że twórca filmu "zabiera nas w niezwykłą przechadzkę z miłością i śmiercią pod rękę". Zwraca też uwagę na malarskie, "przepojone światłem" kadry filmu w sekwencjach opartych na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza. Zauważa, że w "Tataraku", nad którym unosi się cień śmierci, Wajda "objawia się jako człowiek świadomy rychłego końca swoich dni".
Zdaniem recenzenta "Le Monde", polski reżyser, "filmując bohaterów zjednoczonych w cielesnej komunii z pejzażem", wyznaje też "swoją wiarę w epikurejską mądrość i potrzebę nadania sensu swemu życiu". Krytyk dostrzega w "Tataraku" wiele aluzji do wcześniejszych dzieł Wajdy, jak "Kanał", "Popiół i diament" czy "Wszystko na sprzedaż". To ostatnie dzieło, poświęcone pamięci Zbigniewa Cybulskiego - przypomina Douin - miało podobną jak "Tatarak" konstrukcję: "filmu w filmie".
Pozytywną recenzję zamieszcza też konserwatywne "Le Figaro", które podkreśla, że Wajda stworzył dzieło głęboko intymne i różnorodne stylistycznie, które przechodzi od "czarującej" konwencji filmu z dawnej epoki do "ascetycznych" realiów współczesności.
"Le Figaro" publikuje też w środę własną krótką rozmowę z Wajdą. Reżyser zauważa tam, że po raz pierwszy w swojej karierze tak bardzo "usunął się w cień" podczas kręcenia filmu, pozostawiając wielką swobodę odtwórczyni głównej roli - Krystynie Jandzie. W autobiograficznym wątku "Tataraku" opowiada ona przed kamerą o swoim cierpieniu związanym z chorobą i śmiercią jej męża Edwarda Kłosińskiego. - Samo opowiadanie zależy tylko od aktorki, pozostawiłem jej decyzji poruszanie się przed kamerą, zbliżanie i oddalanie się od niej, wychodzenie poza kadr. Jedyna rzecz, o którą ją poprosiłem, to powstrzymanie się od improwizacji, ścisłe trzymanie się tekstu i trzymanie emocji na wodzy - powiedział reżyser.
Mniej pochlebnie wyraża się o "Tataraku" krytyk filmowy lewicowego "Liberation". W bardzo lakonicznym artykule pisze, że oglądając film, widzowie "wahają się cały czas między podziwem dla tego rodzaju mrocznego kina a szaloną ochotą, by jak najszybciej uciec z kina w obawie przed wpadnięciem w ciężką depresję".
Skomentuj artykuł