Zanieś "Księgę ocalenia" na Zachód…

Zanieś "Księgę ocalenia" na Zachód…
Denzel Washington w "Księdze ocalenia"
Jerzy Wolak

Tę fabułę widzieliśmy już przynajmniej kilka razy, w filmach takich jak: „Wysłannik przyszłości”, „Wodny świat”, do pewnego stopnia „Jestem legendą”, a nade wszystko „Mad Max”. Te sceny oglądaliśmy w niezliczonych westernach. Czyli nihil novi, a jednak jest coś, co każe dostrzec w „Księdze ocalenia” istotną świeżość koncepcyjną, mianowicie: wysunięty wyraźnie na pierwszy plan motyw religijny.

Oto spaloną żarem morderczego słońca ziemię jałową przemierza samotny wędrowiec (Denzel Washington), niosąc jedyny na świecie ocalały z nuklearnej apokalipsy egzemplarz Biblii. Chroni go jak źrenicę oka, niczym bowiem starotestamentowy prorok wykonuje polecenie usłyszanego w swym wnętrzu głosu – który uznaje za głos Boga – by zanieść Księgę na Zachód, gdzie znajdzie ona właściwe sobie miejsce oraz lud, który ją przyjmie z otwartymi ramionami. Okazuje się jednak, że Księgi pożąda też rządzący widmowym miastem watażka (Gary Oldman). Drogi tych dwóch muszą się, rzecz jasna, skrzyżować…

DEON.PL POLECA

 

 

Podczas oglądania filmów, w których pojawiają się odniesienia do historii zbawienia (a pojawiają się one, jak na nasz zateizowany świat, dosyć często) nieodmiennie zastanawia mnie, w jakim stopniu świadomie ich twórcy te odniesienia czynią. W jakim stopniu świadomie sięgają po chrześcijańską symbolikę czy historię Kościoła?

Oto przecież podobne wydarzenia już zaszły w dziejach świata. Po upadku Imperium Romanum władzę nad Europą przejęli barbarzyńscy watażkowie – Biblia stała się wówczas materiałem na rozpałkę, a świat pogrążył się w brutalnej walce o przetrwanie. Ster dziejów ujęli w dłonie silni a bezwzględni mężczyźni, bo tylko tacy mogli opanować szerzący się chaos. Wkrótce też zrozumieli, że najpewniejsze narzędzie do wprowadzenia porządku i stabilizacji znajduje się w Księdze, którą do niedawna tak ochoczo palili. Zaczęli więc jej poszukiwać i otaczać się takimi, co potrafili ją odczytać. Czy taki, na przykład, Chlodwig czy chociażby nasz Mieszko, tak bardzo się różnili od postaci, w którą wcielił się Oldman? A jednak na fundamencie Księgi zbudowali cywilizację.

Postać kreowana przez Washingtona natomiast uzmysławia działanie Opatrzności, która zawsze posyła Księgę tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. Nawet jeśli jej strażnicy zboczą z wyznaczonej im drogi. Oto bowiem prorok niesie Księgę do cywilizacji, która już się zdążyła (bez niej) odrodzić. Tam Biblię skopiują, wydrukują, oprawią, pozłocą i… postawią na półce między Koranem i Bhagawadhitą. A zamieszkujące Ziemię Jałową półludożercze społeczeństwo czeka na żyzne nasienie Słowa (zwłaszcza, że właśnie w jego gronie znajduje się osoba zdolna odczytać Księgę). Ale oczy proroka są „niejako na uwięzi” (Łk 24,16)…

Podobnych smaczków symbolicznych czy cywilizacyjnych odniesień znajdziemy w „Księdze ocalenia” o wiele więcej, co czyni obraz afro-ormiańskich bliźniaków filmem godnym polecenia, jako taki, który nie umyka pospiesznie z pamięci kwadrans po wyjściu z kina.

DEON.PL POLECA


„Księga ocalenia” („The Book of Eli”), scen. Gary Whitta, reż. Albert i Allen Hughes, wyst. Denzel Washington, Gary Oldman, Mila Kunis. USA, 2010, 118 min.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zanieś "Księgę ocalenia" na Zachód…
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.