Jak bezpieka interesowała się księdzem Tischnerem?

Jak bezpieka interesowała się księdzem Tischnerem?
Ks. Józef Tischner (fot. Studio filmowe Ratujmy Wspomnienia / YouTube.com)
Kazimierz Tischner / Michał Lewandowski

Od tego czasu regularnie się z nim kontaktowali – przychodzili właśnie do mieszkania na ulicę św. Marka czy na parafię, by „porozmawiać o sytuacji”. I choć system był ogólnopolski, to w praktyce nie wszędzie stosowano go jednakowo. Kiedy brat jechał z kazaniem do Gdańska, właściwie nikt się nim tam mocno nie interesował; „byli bardziej zgrani, bo mieli na karku Wałęsę” – taki ironiczny dopisek pojawia się w relacjach Józia. Natomiast gdy tydzień później z takimi samymi rekolekcjami pojechał do Poznania, od razu proboszcz, który go zaprosił, został wezwany i „indagowany” przez SB. Józiu zauważał, że stosowano tam zasadę „napuszczania jednego na drugiego” – zamiast prześwietlać głoszącego rekolekcje, woleli przycisnąć księdza gospodarza.

Michał Lewandowski: Bezpieka bardzo żywo interesowała się księdzem Tischnerem.

DEON.PL POLECA



Kazimierz Tischner: Józiu na swoich spotkaniach, które były nagrywane przez słuchaczy, wspominał i opowiadał, jak komuniści w latach 60. i później starali się kontrolować i rozpracowywać duchownych. Myślę, że te wspomnienia rzucają więcej światła na całą sytuację. Mówił, że w czerwcu 1962 roku utworzono Departament IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który miał się zajmować dokumentowaniem działalności duchowieństwa. I że w lipcu 1963 roku wprowadzono odgórne zarządzenie, na mocy którego zaczęto zakładać tak zwane Teczki Ewidencji Operacyjnej na Księdza (TEOK) oraz Teczki Ewidencji Operacyjnej na Parafię (TEOP). Z tych relacji wynika, że taki system obejmował ostatecznie większość parafii i osób duchownych w Polsce.

Wspominał, że „każda parafia miała swojego urzędnika z bezpieki, każdy uniwersytet, każdy wydział, każda fabryka, zwłaszcza po 1968 roku”. Józiu zauważał, że oprócz struktur partyjnych istniała cała sieć „opiekunów”, którzy obserwowali życie społeczne – w tym życie Kościoła. Zaznaczał, że „obserwowany w zasadzie nie wiedział, że jest obserwowany”, ale jednocześnie wszyscy poniekąd zdawali sobie z tego sprawę. On sam wspominał, że urzędnicy nie kryli się ze swoją „misją”: przychodzili oficjalnie do księży, profesorów, proboszczów i tak dalej, niby na niewinne rozmowy. Z tego można wnioskować, że każdy z tych „opiekunów” miał obowiązek po spotkaniu z duchownym czy inną osobą napisać sprawozdanie. Brat wspominał, że „autor mógł tam wpisać, co mu się żywnie podobało, bo w gruncie rzeczy nikt tego nie weryfikował”. Zwracał uwagę, że tacy funkcjonariusze chcieli wypaść w oczach przełożonych jak najlepiej, więc często dodawali różne szczegóły, a nawet – cytuję jego słowa – „wkładali w usta ludziom to, czego oni wcale nie mówili”. Brat przypuszczał, że to prowadziło do prawdziwego „przeładowania wiadomościami” – miał wrażenie, że nikt nie jest w stanie tego racjonalnie przetwarzać, a bywało, że jedna jednostka Służby Bezpieczeństwa nawet nie wiedziała, co robi inna.

Czy wspominał pierwsze spotkanie z funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa?

Po raz pierwszy rozmawiano z nim w 1966 roku, tuż przed uroczystościami Millennium Chrztu Polski. Wspominał, że władza bała się rozruchów i „wybuchu tłumu”, jak to ujął. Relacjonował, że funkcjonariusz przyszedł do niego bardzo zdenerwowany, z wizją, że wierni rzucą się na komitety partyjne. Józiu zapisał, że musiał go uspokajać: „Będę śpiewał Pod Twoją obronę. Nie będzie ataków” (śmiech). Trochę ironicznie traktował ten strach władzy, bo widział, że działania urzędników opierają się na wyolbrzymionych scenariuszach.

Od tego czasu regularnie się z nim kontaktowali – przychodzili właśnie do mieszkania na ulicę św. Marka czy na parafię, by „porozmawiać o sytuacji”. I choć system był ogólnopolski, to w praktyce nie wszędzie stosowano go jednakowo. Kiedy brat jechał z kazaniem do Gdańska, właściwie nikt się nim tam mocno nie interesował; „byli bardziej zgrani, bo mieli na karku Wałęsę” – taki ironiczny dopisek pojawia się w relacjach Józia. Natomiast gdy tydzień później z takimi samymi rekolekcjami pojechał do Poznania, od razu proboszcz, który go zaprosił, został wezwany i „indagowany” przez SB. Józiu zauważał, że stosowano tam zasadę „napuszczania jednego na drugiego” – zamiast prześwietlać głoszącego rekolekcje, woleli przycisnąć księdza gospodarza.

Miał jakieś problemy w związku z tymi kontaktami?

Brat w swych relacjach przytaczał historię z jakimś zagranicznym listem, który miał do niego rzekomo dotrzeć. Pisał, że list był od premiera Włoch i że jedna komórka SB chciała go przesłuchiwać w tej sprawie, podczas gdy inna „zwinęła” sam list, tak że on nawet nie zdążył go zobaczyć. Był w tym pewien chaos: jeden wydział dopytywał o treść, drugi ukrywał dowód i finalnie okazywało się, że nikt w Służbie Bezpieczeństwa nie ma spójnej wiedzy o danej sprawie.

Brat twierdził, że – przy całej złożoności sprawy – teczek nie powinno się przekazywać w ręce polityków, tylko raczej udostępniać je niezawisłym sądom. Józiu sugerował, że politycy mogą mieć pokusę wykorzystywania takich dokumentów instrumentalnie, do wzajemnych rozgrywek. Jak już mówiłem, wspominał też, że w wielu z tych raportów figurują informacje zmyślone, przesadzone, bo funkcjonariusze pisali je pod presją, by „mieć wyniki”. Konsekwencje tego mogą zaś być krzywdzące dla osób, które tam figurowały. Zalecał więc rozwagę, spokojne badanie i weryfikowanie, co jest prawdą, a co zwykłą fantazją. Podkreślał, że ludzkie życiorysy i godność osób to nie zabawki, obiekty politycznych przepychanek – dlatego chciał jasnej procedury i sprawiedliwego osądu, opartego na rzetelnych dowodach, a nie tylko na „plotkach” z teczek.

Fragment pochodzi z książki "Mój brat Józiu"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Kazimierz Tischner, Michał Lewandowski

Kapłan, filozof, kaznodzieja. Chłopak z charakterem

Jaki był Józiu, czyli słynny ks. prof. Józef Tischner, od narodzin do momentu odejścia 25 lat temu?

Kazimierz Tischner rysuje wzruszający portret najstarszego brata, Filozofa z Łopusznej – człowieka...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak bezpieka interesowała się księdzem Tischnerem?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.