"Stan wojenny trwa przez całe życie"

(fot. youtube.com / aj)
Kamil Dźwinel

Przez jednych nazywany "tchórzem", przez innych "bardem Solidarności". Sam nie lubił szufladkowania i nie zgadzał się ani z jednym, ani z drugim. Kim naprawdę był Jacek Kaczmarski i jaki był jego stosunek do stanu wojennego?

"Uważam, że stan wojenny trwa - dla każdego - przez całe życie, od narodzin do śmierci. Zawsze istnieją nowe wyzwania, zawsze jest konieczność wyboru: pomiędzy aktywnością i biernością, buntem i posłuszeństwem, myśleniem i jedzeniem. I dlatego kiedyś śpiewaliśmy o niewoli, teraz - o tym, co zrobić z wolnością".

Tymi słowami Jacek Kaczmarski nadał egzystencjalny charakter wywołującemu wypieki na twarzach Polaków stanowi wojennemu. Można zauważyć u niego chęć pokazania innej twarzy niż tylko "barda stanu wojennego" czy też "barda Solidarności". To wieczne szufladkowanie jest zresztą niesłuszne i dławiło poetę, czego dowodem jest m.in. powyższy cytat. Kaczmarski miał świadomość, że jego piosenki będą narażone na uporczywe prześwietlanie w poszukiwaniu podtekstów z komunistycznej przeszłości. Najlepszym dowodem na to są słynne "Mury" uznane na przekór autorowi za hymn "Solidarności":

"Patrzy na równy tłumów marsz
Milczy wsłuchany w kroków huk
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg".

DEON.PL POLECA

Należy jednak pamiętać, że twórczość Jacka to nie tylko "Mury", "Obława" czy "Zbroja", lecz także dokonania późniejsze, które są całkowicie wolne od aluzji do czasów komuny, choćby dlatego, że powstały znacznie później ("Wojna postu z karnawałem", "Dwie skały"). Kaczmarski powinien więc pozostać w pamięci słuchaczy nie tylko jako "bard panny S", ale przede wszystkim - genialny poeta, który sformułował swoją wielowątkową i oryginalną twórczością system filozoficzny opierający się na szacunku do historii i dziedzictwa narodowego oraz na podkreślaniu niepowtarzalności człowieka.

Powyższy wstęp jest niezbędny, aby przedstawić wizję stanu wojennego w twórczości Kaczmarskiego. Trzeba jednak zaznaczyć, jak ważna jest pamięć o równie doskonałej poetycko, a odmiennej tematycznie części dorobku poety. To z kolei stanowi dobry pretekst do szerszego zapoznania się z jego utworami. Aby jednak uciec od stereotypów, także przy prezentowaniu zagadnienia stanu wojennego (tego grudniowego, politycznego, a nie metafizycznego), należy położyć nacisk na teksty mniej znane Polakom, niemniej godne uwagi. Warto pokazać ich wartość przez prezentację czterech różnych wizji stanu wojennego: przeczuć związanych z nadchodzącymi niepokojami ("Krzyk"), kronikarskiego punktu widzenia na ważne i nie do końca zabliźnione wydarzenia ("List do redakcji Prawdy" z trzynastego grudnia 1981 roku), komentarza w zgrabnej, dowcipnej formie ("Ballada pozytywna", "Świadectwo") oraz sformułowania głębszych prawd ogólnych ("Młody las").

Kolejne pokolenie emigrantów

Należy chyba zacząć od wyjaśnienia faktu, który wykorzystywany jest do wytykania Kaczmarskiemu "antypolskości" czy "tchórzostwa" - jego emigracji w 1981 roku. Nie wszyscy są świadomi, że stan wojenny zastał Jacka za granicą. Kaczmarski ze swoimi kolegami muzykami - Zbyszkiem Łapińskim i Przemkiem Gintrowskim - wyjechał do Francji na koncerty. Okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na ich twórczość, więc Gintrowski i Łapiński wrócili do Polski, by odwołać krajowe występy. Jacek został, ponieważ tylko on znał język francuski. Niestety, jego koledzy już nie powrócili, gdyż 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny i granice zostały zamknięte. Jacek natychmiast sprzeciwił się decyzji władz, zaangażował się w życie emigracji i koncertował pod jej banderą. Tym samym odciął sobie drogę powrotu do ojczyzny. Oskarżenia, sformułowane m.in. przez Waldemara Łysiaka w "Rzeczpospolitej kłamców. Salon" i przez Jerzego Urbana w "Alfabecie Urbana", że Kaczmarski uciekł, bo stchórzył i z bezpiecznej perspektywy pluł na naród polski, są co najmniej nietrafione, a na pewno nierzetelne. Łatwość ferowania takich wyroków jest bezdyskusyjna, warto jednak znać sprawę, którą się tak jednoznacznie komentuje.

Jacek na emigracji nie mniej przysłużył się Polsce, aniżeli inni, którzy pozostali w kraju. Koncertami na rzecz polskiej opozycji wspierał tych, którzy zostali objęci terrorem. Szybko stał się więc twórcą zakazanym. Jego tomiki były powielane w domowych warunkach i przekazywane z rąk do rąk. To samo działo się z kasetami, potajemnie kopiowanymi. Mój ojciec do dziś wspomina, z jakim namaszczeniem słuchano piosenek Jacka:

"To nic, że jakość była koszmarna, najważniejsze, że uczestniczyliśmy w opozycyjnym przedsięwzięciu. Przyjmowaliśmy z łaknieniem poetycki wyraz czasów niepokoju, bo ten niepokój właśnie nas dotykał".

Płyty winylowe Jacka były niemal niedostępne. Nagrany w 1981 roku (będącym czasem przyduszenia systemu komunistycznego) longplay "Krzyk" był oczywiście zakazany. Jednak poradzono sobie z jego kolportowaniem: "Solidarność" Polskich Nagrań ukryła prawie cały nakład tego albumu, by następnie wydawać go w kopertach wokalistki Eleni. Rozsyłano tego zmyślnego konia trojańskiego godzącego w komunę po świecie. Kaczmarski mógł rozbrzmiewać dzięki temu również w okupowanym przez własne siły, zmęczonym i przerażonym kraju. Po zakończeniu stanu wojennego nadal tworzył na emigracji, pracując np. w Radiu Wolna Europa (od 1984 r.).

Poważnie

Pierwszym interesującym nas utworem jest "Krzyk" z 1978 roku. Młody Kaczmarski daje w niej wyraz metafizycznego bólu, który towarzyszy pokoleniom rozszczepionym ważkimi wydarzeniami politycznymi. Tekst zainspirowany jest przez znany obraz Edvarda Muncha o tym samym tytule.

"Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze
Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze
Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem
Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje".

Sam Kaczmarski tak się wypowiadał o swojej piosence w wywiadzie dla Radia Wrocław z 2001 r.: "Chodziło mi oczywiście o krzyk, o zaznaczenie lęku istnienia, przerażenia światem i wyrażenia buntu jednocześnie."

"Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy
A czy ktoś zrozumie to
Nie kończy się ten straszny most
I nic się nie tłumaczy wprost
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno".

Tekst wydaje się przepowiednią, głosem człowieka, który czuje, że zbliża się nieokreślone niebezpieczeństwo. Ogarnięty psychozą strachu (oddaną również szaleńczym rytmem piosenki), próbuje zdławić te przypuszczenia.

"Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie
Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi
Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję
Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje

Kaczmarski nie pozostawia jednak żadnych wątpliwości
Lecz wiem, że już nadchodzi czas
Gdy będzie musiał każdy z was
Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust
Za swój".

W okresie "solidarnościowego karnawału" (sierpień 1980 - jesień 1981) społeczeństwo polskie czuło podświadomie nadchodzące niebezpieczeństwo. Każdy podejrzewał, że coś jest na rzeczy, ale nikt nie wiedział, o co dokładnie może chodzić. Sam Kaczmarski też nie jest wyrocznią, ale swoim wierszem doskonale oddał nastrój, jaki towarzyszył zapewne wielu ludziom powątpiewającym w zmianę na lepsze. Bardzo szybko okazało się też, że poeta miał rację, wyśpiewując zapamiętale swoje obawy w "niemym krzyku".

Kolejnym ciekawym, mniej znanym tekstem, jest nawiązujący bezpośrednio do grudniowych wydarzeń "List do redakcji Prawdy" z trzynastego grudnia 1981 roku.

"Nie chciałbym być Polakiem
Polakiem być - to wstyd
Nie można ufać takim
Co drugi z nich to Żyd
Co trzeci to literat
Na żołdzie CIA
Co czwarty ksiądz, a teraz
Spiskują wszyscy trzej".

Wiersz jest wyrazem negatywnej postawy wobec władzy, która poddała się presji Wschodu i w imię własnego interesu zdradziła ideał wolnej ojczyzny.

"Nie chciałbym być Polakiem
Tam nawet w partii smród
Im wille z Cadillakiem
Budują zamiast hut
A w Centralkomitecie
Trwa wciąż frakcyjny spór
Kto słyszał, by na świecie
Do takich doszło bzdur".

To prawdziwy, zawadiacki kuksaniec w bok wszystkich, którzy uważali, że polityka Rosji wobec Polaków przyniesie wymierne korzyści. Wiersz streszcza w sobie niemal wszystkie ważne wydarzenia, które zaszły przed trzynastym grudnia (założenie KOR-u i "Solidarności", komentarz do programu polityki na przyszłość, widmo interwencji). Można więc pokusić się o stwierdzenie, że to swoiste sprawozdanie z sytuacji społecznej i politycznej panującej wówczas w Polsce.

"Nie chciałbym być Polakiem
Tam z brudnych swoich nor
Wypełzło trzech łajdaków
I założyło KOR
Demagogiczne hasła
Zalały cały kraj
I proszę: nie ma masła
A nawet kurzych jaj
W Dierżyńskowo ojczyźnie
Bezkarni parę lat
Solidarność w Socjalizmie
Tego nie widział świat".

Kaczmarski nadaje jednak tekstowi charakter autoironiczny, gdyż autorem listu okazuje się Rosjanin, który kończy słowami:

"I chyba na tym koniec
Papieros w ręku drga
A, jeszcze podpis: pionier
Iwan, liet szest, Moskwa".

Fakt, że kronikarzem czyni Kaczmarski Rosjanina dodaje utworowi pikanterii i ironicznego posmaczku nakłaniania do poznania prawdy, "kto w ich [Polaków] dziejach przyjaciel im, kto wróg".

Z przymrużeniem oka

Kaczmarski nie był tylko, jak można by sądzić po lekturze poprzedniego tekstu, zaciekłym protagonistą katastrofizmu wyłaniającego się ze stanu wojennego. Potrafił odnaleźć w wydarzeniach grudniowych aspekty skłaniające do uśmiechu. Utworem tego typu jest "Ballada pozytywna". Autor "Obławy" formułuje w nim krytyczną ocenę postawy tej części społeczeństwa, która położyła uszy po sobie i zaczęła gorliwie merdać ogonem przed komunistyczną władzą (niczym pies wobec swojego pana w balladzie). O przyczynach powstania tej piosenki i poetyckiej wizji pójścia na rękę władzom najlepiej opowie sam Kaczmarski:

"To jest czysto publicystyczny tekst. Reakcja na pierwsze wypowiedzi ludzi ważnych i w Polsce, i na Zachodzie. W Polsce to była wypowiedź prymasa Glempa, że należy podejść pozytywnie do zjawiska stanu wojennego, oczywiście prymas miał na myśli uniknięcie rozlewu krwi i pewną wewnętrzną siłę społeczeństwa, ale odebrane to było jednak i na emigracji, i przez ludzi w podziemiu jako szukanie kompromisu z władzami polskimi. A na Zachodzie wtórował mu Andrzej Walicki, mówiąc, że dobrze się stało. I w tym samym mniej więcej czasie obie te wypowiedzi dotarły do mnie do Paryża, a młody, zdenerwowany i przejęty tym, co się dzieje w kraju, musiał zareagować - i stąd ta piosenka "Ballada pozytywna", i stąd jej forma rosyjskich czastuszek (z rozmowy w Radiu Wrocław z 2001 r.)".

Od pierwszych słów poeta ostro ocenia opisywaną postawę:

"Położymy płasko uszy
Pysk na kłódkę, ogon w ruch
Skowyt niech się tłucze w duszy
Kasza niech napełnia brzuch".

"Przecież tylko o to chodzi
Żeby hołdów było dość
Ta dłoń skarci, co nagrodzi
Jeden kształt ma kij i kość".

Jakże złośliwe są więc słowa refrenu tej piosenki, które wytykają naszą specyficzną ludzką słabość dochodzącą do głosu w chwilach, w których zmuszeni jesteśmy opowiedzieć się po którejś ze stron. Powtarzamy wtedy ze wściekłością, że najważniejsze jest, abyśmy mieli spokój:

"Nikt mi nigdy tego nie da, co mi moja buda da
Buda moja! Buda moja! Buda moja! Buda ma
[...]
Jeśli kochasz swoją budę
To pokochaj łańcuch swój
Śmierdzi gnojem twój ogródek
Przecież to twój własny gnój".

Poeta wskazuje też, że po rezygnacji z oporu (bo tak jest rzeczywiście łatwiej) pozostanie niewygodne piętno, umniejszające nasze przyszłe zasługi:

"Gdy zapomnisz już, żeś w pola
Jął pod płotem tunel ryć
Wtedy, ile tylko wola
Będziesz wyć mógł, wyć i wyć
A prócz wycia nie zostanie już... nic".

Kolejnym tekstem napisanym z przymrużeniem oka, który miał przekazać prawdę o impertynencji władzy polskiej i często absurdalnych wydarzeniach zaszłych w kraju, jest "Świadectwo maj'82":

"Jaja w kraju niewyjęte
Solidarność dała ciała
Spawacz gra w bambuko z Glempem
Partia trzyma się na pałach
W dzień handelek czym podleci
Za to w nocy ostra bania
Pieniądz tańszy już od śmieci
Milion poszedł bez gadania
ZOMO tanio się sprzedaje
Buce tępe i uczynne
Za dwa Króle, czyli Cwaję
Sami wiozą na melinę
Starczy z okna się wychylić
Krzyknąć: pokot ma pragnienie
A już dwaj pod drzwiami byli
Z odpowiednim obciążeniem
[...]
A tu całkiem kadr jak z Wajdy
Człowiek, sztandar, dymu chmury
Bracie, ale były rajdy
Potem pojechałem w góry
[...]
Paszport? Paszport mam wojenny
Własność Pana Generała
Nawet ci nie podam ceny
Przyjm, że się mnie WRONA bała
Tam nie wracaj, grunt spalony
Nie ma życia, stan krytyczny
Słuchaj, czy na paszport WRONY
Dadzą azyl polityczny?".

Piosenkę tę Kaczmarski napisał po usłyszeniu relacji pierwszego Polaka, który przyjechał z Polski dotkniętej stanem wojennym. Żeby utwór był zrozumiały dla publiki środowisk polonijnych, które nie znały slangowych zwrotów używanych w ówczesnej Polsce, Jacek przed wykonywaniem "Świadectwa" zwykł podawać dowcipny słowniczek, który jest jednym z ciekawszych materiałów dotyczących życia w okresie stanu wojennego. A brzmiał tak:

Zwrot "jaja niewyjęte" określa sytuację tak śmieszną i absurdalną, że nie powinna się ona wydarzyć, a jednak się wydarzyła. Zwrot "dać ciała" jest to eufemizm, oznacza inny zwrot, bardziej dosadny, aczkolwiek podobny, który z kolei oznacza sytuację upadlającego podporządkowania z lekkim odcieniem erotycznym. "Spawacz" jest to jedno z wielu przezwisk Jaruzelskiego ze względu na jego ciemne okulary. "Bambuko" - jest to gra, ongiś nosząca nazwę chruszczówka, która spośród wszystkich innych gier wyróżnia się tym, że nie posiada reguł. Wygrywa tę grę ten, kto narzuci swoje, wymyślone przez siebie reguły przeciwnikowi. "Melina" - miejsce zakupu alkoholu. "Bania" - stan upojenia alkoholowego. "Cwaja" - banknot o walorze dwóch tysięcy złotych. Dlatego cwaja, ponieważ jest na nim dwóch królów: Kazimierz Odnowiciel i Bolesław Chrobry. Dlaczego Bolesław Chrobry, nikt nie wie, Kazimierz Odnowiciel dlatego, że banknot wszedł w obieg w okresie odnowy. "Pokot" - typowe słowo stanu wojennego. Pokot jest to grupa ludzi zgromadzona w jednym pomieszczeniu, tak jak my, ale w odróżnieniu od nas nie mogąca się rozejść do domów, ponieważ jest już godzina policyjna. W związku z tym wszyscy zmuszeni są nocować pokotem na podłodze. Z czasem pokot stał się jedną z bardziej ulubionych form życia towarzyskiego. "Wrona" - wiadomo, "Zomo" - wiadomo. "Buc" - osobnik o niskim poziomie intelektualno-moralnym. "Kasprowy" - luksusowy hotel w Zakopanem.

Refleksyjnie?

Na koniec jeszcze jeden bardzo głęboki i ważny tekst pt. "Młody las", pochodzący z 2 marca 1982 r.

"Gdy wycinają młody las
I cieknie sok z przeciętych pni
Nie gaśnie żadna z ważnych gwiazd
Nic nie wstrzymuje biegu dni
I słychać tylko siekier jęk
Bo nie jest skargą drzew ich trzask
W tej ciszy godność jest i lęk
Gdy wycinają las".

Kaczmarski za pomocą analogii do lasu, w którym wycinane są zdrowe drzewa, pragnie pokazać dławiący charakter wszelkich form ucisku. Represje stanu wojennego i całego systemu komunistycznego stają się brutalnym pozbawianiem "gniazd", w których człowiek może istnieć w warunkach wolności umożliwiającej jego rozwój.

"A kiedy zwożą młody las
Gałęzi rośnie gęsty stos
Za którymś ze strąconych gniazd
W rozpaczy ptak gdzieś krzyczy w głos
[...]
A kiedy palą młody las
To słychać jęk i pisk i huk
I dym przesłania słońca blask
A żar ogromny zwala z nóg".

Poeta pozostawia jednak nadzieję na odnowę energii zdegradowanego społeczeństwa. To na przyszłych gruzach odrodzą się nowe, silniejsze pokolenia, które poszanują wartość wolnego państwa.

"Po karczowisku błądzi wiatr
Popiół rozwiany ogień zgasł
Odeszli drwale do swych chat
I rośnie młody las".

Kaczmarski formułuje więc myśl, że nic nie jest w stanie zabić ducha normalności we wszystkich ludziach. Nic nie "przerobi" ich umysłów na jednostajną papkę. Zawsze dojdzie bowiem do odnowy - niemoc jednego pokolenia może stać się podstawą do stworzenia wielkości drugiego.

Życie po 13 grudnia

Tak oto przeprowadza nas Jacek Kaczmarski po stanie wojennym - jednej z kolein najnowszej historii Polski. Podkreśla raz poważnie, raz z humorem jego znaczenie. W czasie trwania stanu wojennego dawał nadzieję uciśnionym ludziom, a dzisiaj nam - kolejnym pokoleniom po spalonym już "młodym lesie" - daje możliwość zapamiętania tamtych wydarzeń poprzez zagłębienie się we wspaniałe poetyckie obrazy, które wykreował. Wszak, jak śpiewał w swojej późniejszej "Nadziei śmiełowskiej":

"Trzeba wciąż żywić nadzieję jakąś
Wbrew sobie - sobą żywić ją trzeba".

Niech te słowa pozostaną w naszej świadomości, a twórczość Kaczmarskiego towarzyszy w poznawaniu zawiłych meandrów historii. Warto bowiem spojrzeć na nią razem z poetą - z perspektywy niesamowitości.

Artykuł pierwotnie opublikowano na łamach portalu historycznego Histmag


Kamil Dźwinel - student filologii polskiej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pasjonat twórczości Jacka Kaczmarskiego, Zbigniewa Herberta i Stanisława Barańczaka, od czasu do czasu wykonawca poezji śpiewanej.

Wolna licencja - ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Stan wojenny trwa przez całe życie"
Komentarze (1)
KS
~Konrad Schneider
3 stycznia 2020, 07:37
Dziekuje Panu za ten artykul. Spotkalem kiedys ludzi z Radia Wolna Europa z Monachium, ktorzy cztery lata pracowali z Kaczmarskim w jednym budynku. Powiedzieli mi, ze jest dwoch Kaczmarskich - jeden z nich to poeta na miare Mickiewicza czy Norwida, a drugi to pijak i wieczny chlopiec z syndromem Piotrusia Pana. Nasz swiat jest zlozony, nieprawda? ;-)