Byłem w seminarium, potem pojawiła się ona [WIDEO]

(fot. Grzegorz Żelazny)

Do seminarium poszedłem zaraz po maturze, to było moje wielkie marzenie. Ale nie dałem rady - po 6 miesiącach spakowałem walizki i musiałem zaczynać wszystko od nowa. Wtedy pojawiła się ONA i całkowicie odmieniła moje życie. Teraz jestem po prostu szczęśliwy.

Już wszyscy w miasteczku wiedzieli, że Markowski będzie księdzem. Babcia płacze ze szczęścia, proboszcz rodzinnej parafii pęka z dumy, a ty nagle mówisz: "Sorry, pomyliłem się. To nie moje powołanie". Opuszczasz mury seminarium z walizką w ręce i brakiem pomysłu na to, co dalej.

Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że życie mi się załamało. Bo przecież nie podejmuje się decyzji o pójściu do seminarium, ot tak. Tym bardziej nie tak łatwo rezygnuje się z sutanny. Trafiłem tam zaraz po maturze, zrezygnowałem po kilku miesiącach.

Tak było w lutym 2015 roku. Minął rok, a ja jestem po prostu szczęśliwy. Studiuję psychologię na renomowanej uczelni, pracuję jako project manager w filmie IT, choć jeszcze niedawno moje pojęcia o technologii kończyło się na obsłużeniu smartfona. Moja praca daje mi wolność - pracuję zdalnie, gdzie i kiedy chcę. Mam czas na naukę, spotkanie z przyjaciółmi i wędrówki po moich ukochanych górach. Niemożliwe? Też bym sobie to powiedział rok temu.

DEON.PL POLECA

Zobacz, jak rola Lidera Paczki zmieniła życie Damiana:

Wielozadaniowy jak pralka z wirowaniem

Na początku w ogóle nie wiedziałem, w co się pakuję. Słyszałem coś w telewizji o księdzu Stryczku i dawaniu paczek na święta. Był czerwiec 2015 roku. Koleżanka zapytała mnie, czy nie chciałbym zostać Liderem. Nie miałem wtedy nic innego do roboty, więc pomyślałem: czemu nie.

Na spotkanie rekrutacyjne miałem przynieść rzecz, do której mógłbym się porównać. Znajomi podpowiedzieli mi pralkę. Bo ma różne programy i tempa wirowania, które można zmieniać w zależności od potrzeb. "I ty jesteś właśnie taką osobą, Damian - że jak sobie ustawisz 1000 pomysłów na minutę, to właśnie tyle będziesz ich miał". Pralkę trudno byłoby wziąć ze sobą, dlatego ostatecznie wziąłem ze sobą baterię. Jej energią można zasilać różnorodne urządzenia, moją - różnorodne projekty. Jestem wielozadaniowy.

Ja nie dam rady?

W Muszynie, z której pochodzę, nigdy wcześniej nie było rejonu Paczki. Mało kto wiedział tam o tym projekcie. Ten niezbadany ląd jako Lider miałem podbić ja - 20-letni niedoszły ksiądz i student pierwszego roku psychologii, który w dodatku nawet nie był wcześniej wolontariuszem Paczki.

Postanowiłem działać szybko i efektywnie - przygotować cały plan i zrealizować go w ciągu wakacji, żeby wszystko było już ogarnięte, kiedy 1 października pojadę do Krakowa na studia. Okazało się, że byłem jednym z pierwszych Liderów, który skompletował drużynę wolontariuszy i wszystkich przeszkolił. Kiedy w październiku jechałem do Krakowa, w Muszynie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wolontariusze mogli już ruszać do rodzin w odwiedziny, a ja ze spokojem mogłem rozpoczynać swoją przygodę ze studiowaniem psychologii.

Straciłem pół zespołu

Był 1 października. Uroczysta inauguracja roku akademickiego. Siedzę w garniturze w Audytorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nagle w kieszeni marynarki wibruje telefon. Sms. Po chwili kolejny. I jeszcze jeden. Ktoś się dobija. Przepycham się przez siedzących obok i wychodzę z auli. Patrzę na ekran telefonu - nieodebrane połączenia od kilku wolontariuszek. Zaczynam oddzwaniać. Rozmowa z jedną, drugą… każda mówi mi to samo - że rezygnuje z paczki, bo ma maturę. Gdyby to jeszcze było jakoś rozłożone w czasie, ale w ciągu tych 30 minut, usłyszałem cztery rezygnacje, straciłem pół zespołu. Jak my teraz wykonamy całą pracę? Zwłaszcza, jak mnie nie ma już na miejscu, bo jestem w Krakowie?! - panikowałem.

Kryzys. Cały plan, który sobie założyłem i konsekwentnie realizowałem przez kilka miesięcy, runął w gruzach w 30 minut. To był taki moment, kiedy pomyślałem sobie, że chyba nie dam rady. Rezygnuję. To jest za trudne. Ale wtedy zaczęły mi się przypominać historie rodzin.

Na przykład historia pani Ani, której największym marzeniem jest to, żeby jej dzieci po prostu skończyły szkołę, bo ona nie miała takiej możliwości. Albo 83-letniej samotnej pani Krysi, która powiedziała, że już na nic w życiu nie czeka, a jedyne, czego potrzebuje to, żeby ktoś ją czasem po prostu odwiedził.

Wiedziałem, że nie mogę się wycofać, bo są ludzie, którzy na mnie liczą: rodziny, które czekają na pomoc i wolontariusze, którzy poświęcili swój czas. Nie mogłem tych ludzi tak po prostu zostawić.

Nie uciekaj przed tym, czego się boisz

Lider to taki project manager. Dostajesz rejon - na przykład takie miasteczko jak Muszyna - i musisz poprowadzić projekt o kryptonimie SZLACHETNA PACZKA.

Cel? Pomóc rodzinom potrzebującym w twoim rejonie. Jak to zrobić? Zrekrutuj wolontariuszy. Zorganizuj magazyn i salę na szkolenia. Przeprowadź szkolenie dla swoich wolontariuszy.

Te zadania trochę mnie przerażały, ale Paczka nauczyła mnie jednego: "Jeżeli czegoś się boisz, to nie uciekaj przed tym. Stań w obliczu wyzwania, zmierz się z nim, a później przyjdzie satysfakcja".

Wcześniej w Muszynie nikt nie słyszał o SZLACHETNEJ PACZCE, dlatego swoje liderowanie zacząłem od serii spotkań w różnorodnych instytucjach, aby znaleźć partnerów do współpracy.

Na pierwszych spotkaniach byłem takim trochę przestraszonym studenciakiem. Ale z czasem nabrałem wprawy, wiedziałem, co trzeba mówić, jakie pytania mogą się pojawić i w końcu pozbyłem się kompleksów. Na powitanie zdecydowanie ściskałem dłoń prezesa czy innego dyrektora i patrzyłem mu prosto w oczy, mówiąc: "Dzień dobry! Jestem Damian Markowski. Jestem liderem SZLACHETNEJ PACZKI, czy chce pan z nami współpracować?".
Przełamałem w sobie postawę "żebrzącą" na rzecz partnerskiej relacji. Nie prosiłem o pomoc, tylko zapraszałem do współpracy. I tak z nieśmiałego studenciaka bez doświadczenia zmieniłem się w Lidera, który wie, czego chce i to osiąga.

Wiek to stan umysłu

Po jednym z takich spotkań na wolontariuszki zgłosiły się pracownice MOPS-u. Umówiliśmy się na rozmowę. Byłem chyba bardziej zestresowany niż one. To dorosłe osoby z kilkunastoletnim doświadczeniem w pracy. I ja mam przeprowadzić z nimi rozmowę rekrutacyjną?! Ale właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że wiek to tylko stan umysłu. To bariera, którą sami sobie montujemy w głowie. Bo dlaczego miałbym się do czegoś nie nadawać tylko dlatego, że mam 20 lat? Bo nie mam doświadczenia? No to właśnie je zdobywam.

Będąc liderem SZLACHETNEJ PACZKI, robisz dokładnie to samo, co project manager w każdej firmie. Owszem, bez doświadczenia, to jest jak skok na głęboką wodę. Kiedy ja zostawałem Liderem, miałem w swoim CV tylko zdaną maturę i półroczny pobyt w seminarium duchownym. Niewiele, prawda?

Lider = project manager

Po finale Paczki spotkałem się z moim znajomym z Muszyny na kawę. Zapytał, co u mnie słychać, a ponieważ byłem jeszcze pełen emocji, to zacząłem opowiadać o pracy w SZLACHETNEJ PACZCE. Słuchał z ogromnym zainteresowaniem, dopytywał mnie, czym zajmowałem się jako Lider, jakie były moje obowiązki.

Po jakiś 3 tygodniach dzwoni telefon.

— Cześć Damian, tu Mateusz. Nie chciałbyś pracować u nas? Fajna firma z branży IT, młody zespół, praca praktycznie zdalna. Potrzebujemy kogoś, kto poprowadziłby projekty.
— O rany... Ale przecież ja się nie znam na IT. Nie ogarniam kodowania, ani programowania…
— Ale Ty nie musisz się na tym znać. Chodzi o spotkania z klientami, ustalanie szczegółów zamówienia. A potem o wydelegowanie zadań i pilnowanie każdego w zespole, żeby dotrzymał terminów. Przecież to jest dokładnie to samo, czym zajmowałeś się jako Lider Rejonu, prawda?

Wymarzona praca dla lidera

W Paczce odpowiadałem za poznanie potrzeb rodzin i zakwalifikowanie ich do akcji. W firmie spotykam się z klientem i ustalam, jak ma wyglądać jego strona internetowa.

W Paczce delegowałem wolontariuszom poszczególne zadania: spotkania z rodzinami, zorganizowanie wystroju magazynu na dzień finału czy znalezienie osób, które będą rozwoziły paczki. W firmie przekazuję ustalenia z klientem do poszczególnych osób w zespole - grafików, programistów. W Paczce pilnowałem terminu na wysyłkę wszystkich dokumentów do centrali, w firmie jestem odpowiedzialny za to, aby cały projekt był wykonany na czas.

To dla mnie wymarzona praca, bo pracuję na pół etatu i mogę bez przeszkód studiować dziennie psychologię. W dodatku większość pracy wykonuję zdalnie, gdziekolwiek chcę - w domu, w kawiarni, na ławce w parku podczas przerwy w zajęciach. Właściwie wszędzie, gdzie tylko mam Internet.

Co warto, a co się opłaca?

Kiedy zaczynałem studia, myślałem tak jak Ty: że może zacznę gdzieś dorabiać, ale raczej weekendami, bo w tygodniu trzeba się uczyć. Paczka pokazała mi, jak wiele rzeczy można ze sobą pogodzić i że warto jak najszybciej zacząć zdobywać doświadczenie. Już teraz jest czas, żeby zacząć coś robić ze swoim życiem. Że nie tylko studia i studia, a potem jak już będę miał dyplom, to wszyscy mają mnie sami prosić o pracę.

Władysław Bartoszewski powiedział kiedyś, że nie zawsze w życiu to, co się opłaca, warto robić i nie zawsze to, co warto, się opłaca. Dla mnie Paczka jest połączeniem tych dwóch wymiarów. Warto ją robić ze względu na ideę mądrej pomocy. A opłaca się dlatego, że można w niej zdobyć doświadczenie, które na pewno zaprocentuje w życiu zawodowym.

Jeśli wciąż czytasz moją historię to pewnie dlatego, że stoisz na podobnym rozdrożu, jak ja rok temu. Studiujesz dziennie i chciałbyś zdobyć doświadczenie, ale zastanawiasz się, skąd masz je wziąć, skoro wszystkie firmy wymagają dużej dyspozycyjności. To dlaczego nie spróbować właśnie od bycia liderem SZLACHETNEJ PACZKI? To praca tylko na kilka miesięcy. Sam decydujesz, kiedy będziesz wykonywał swoje zadania - możesz to robić w przerwie między zajęciami, rano albo wieczorem. Wyzwań nie zabraknie. Ile z nich wyciągniesz - to już zależy od Ciebie.

Najważniejsze to się nie zatrzymywać

W ciągu jednego roku przeszedłem drogę od niedoszłego księdza, studenta bez doświadczenia, przez lidera SZLACHETNEJ PACZKI, aż po project managera w firmie IT. Żeby coś osiągnąć, trzeba ciągle iść do przodu i się nie zatrzymywać. Aby zostać liderem, musiałem przezwyciężyć swój strach. Różnica polega na tym, że wcześniej się bałem i nic nie robiłem, a teraz dalej się boję, ale o tym nie myślę i po prostu działam.

To jest dokładnie tak, jak stoisz na rozstaju dróg gdzieś na górskim szlaku i musisz się zdecydować: iść w lewo, czy w prawo. Oczywiście możesz się zatrzymać, ale to nie sprawi, że Twoje życie też stanie w miejscu. Ono pójdzie dalej. Więc musisz podjąć decyzję: w lewo albo w prawo. Albo odniosę sukces, albo poniosę porażkę. Jak poniosę porażkę, to wstanę i pójdę dalej. Ale nie mogę stanąć w miejscu. Trzeba iść.

Właśnie trwa rekrutacja Liderów SZLACHETNEJ PACZKI i AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. Zgłoś się na www.superw.pl. Liczba miejsc ograniczona.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Byłem w seminarium, potem pojawiła się ona [WIDEO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.