Krzysztof Pałys OP: otrzymywałem więcej niż byłem w stanie przyjąć, a Bóg stawał się bardziej realny niż wszystko inne
Dominikanin podzielił się historią swoich przyjaciół, którzy pieszo całą Amerykę, niosą jedną intencję. "Kiedy ludzie orientowali się, że idąc samotnie po 5000 tysięcy kilometrów, nie uprawiają ekstremalnej turystyki, nie biją kolejnego rekordu, nie zbierają materiałów do artykułów, tylko się modlą, to w nich samych rodziło się pragnienie, aby im pomóc".
Na swoim profilu facebookowym Krzysztof Pałys OP opisał historię Pielgrzymów Miłosierdzia. Dominikanin wspomina w niej również swoje własnie pielgrzymowanie, które nauczyło go wielu rzeczy:
Z opowieści Pielgrzymów Miłosierdzia.
Ameryka to wielki kraj, gdzie wszędzie jeździ się samochodem. A oni, zamiast samochodów, mają swoje wózki, na których ciągną dwadzieścia litrów wody. Przemierzali pustynie, wioski, miasta, niekończące się pola kukurydzy. Sudan, Kuba, Abchazja, Rwanda, Rosja, Ukraina, Liban... i teraz Ameryka.
Ludzie, którzy ich spotykali, najczęściej zadawali to samo pytanie: "Why?".
Odpowiedź padała ta sama: "Pray".- Ale o co się modlisz?
- Za Amerykę.
- Jak to za Amerykę?
- Za Wall Street, Hollywood, Krzemową Dolinę...
- Ale o co?
- O wolność. Bo tylko w wolności podejmujemy wolne decyzje.Wiemy jak działają zniewolenia. Najgroźniejsze to te, które nam wydają się wolnością.
I kiedy ci ludzie orientowali się, że Wojciech z Romanem, idąc samotnie po 5000 tysięcy kilometrów, nie uprawiają jakiejś ekstremalnej turystyki, nie biją kolejnego rekordu, nie zbierają materiałów do kolejnych artykułów, tylko się modlą, to w nich samych rodziło się pragnienie, aby im pomóc. Co więcej, chcieli się stać częścią tej pielgrzymki, powierzając swoje najbardziej intymne historie.
***
Miałem w swoim życiu epizod, że sporo podróżowałem autostopem. 23 kraje, ponad 40 tysięcy kilometrów. Najczęściej ze współbratem, bez wcześniejszych zabezpieczeń. Na początku był tylko cel - spotkanie z Matką Teresą, Ojcem Dominikiem, Piotrem Frassatim, Maryją w Ostrej Bramie. Cała reszta wolna od oczekiwań.
Za każdym razem były to dla mnie najcenniejsze osobiste rekolekcje. Szkoła dziękowania za butelkę wody, kawałek suchej podłogi, bułkę z melonem, a przede wszystkim uzdrawiający ból wyzwalania się z pokładów własnej pychy, braku wdzięczności, pretensji, niekończącej się roszczeniowości "należy mi się". Droga uczy, że tylko w ten sposób można pozwolić
Opatrzności działać.
Za każdym razem było tak samo: otrzymywałem więcej niż byłem w stanie przyjąć. A Bóg stawał się bardziej realny niż wszystko inne.
***
Z Romanem znam się bodajże od 7 lat, to wszystko o czym mówi jest mi bardzo bliskie. Pielgrzymi Miłosierdzia od 2010 roku "modlą się nogami" prosząc o pokój i Boże działanie, wszędzie tam, gdzie tak bardzo tego brakuje.
Sposób niezrozumiały dla świata, ale znaczący dla Boga.
Jak każda cicha ofiara.
Polecam wysłuchać poniższe świadectwo. Zrozumie je każdy, kto czuje się pielgrzymem na tym świecie.
Skomentuj artykuł