"Liczyła się przede wszystkim dobra impreza i kasa"[WYWIAD]

Już ponad osiem i pół roku nie pije. Obecnie dzięki swoim doświadczeniom pomaga ludziom, którzy - podobnie jak kiedyś ona - mają problem z alkoholem.

Poprosiła o zachowanie anonimowości. Na potrzeby tego wywiadu umawiamy się, że ma na imię Jadwiga. We wspólnocie Anonimowych Alkoholików odbiera telefony od osób, które potrzebują pomocy w walce z nałogiem.

Zawsze szukałam sobie towarzystwa do picia

Kamil Babuśka: Alkoholizm to dla ciebie trudny temat?

- Kiedyś tak uważałam. Unikałam tematu alkoholizmu, bo był on dla mnie wstydliwy. Unikałam poważnych rozmów na ten temat. Dzisiaj jednak potrafię się z tym zmierzyć, szczególnie jeżeli moje doświadczenie może komuś pomóc.

DEON.PL POLECA

Polacy to „pijacy”, przez lata krążyło takie hasło. Czy coś w tym jest czy to tylko takie puste gadanie?

- Nie wiem. Przez długi okres mieszkałam w Stanach Zjednoczonych. Wyjechałam tam, jak miałam 18 lat. Tam także dużo ludzi piło, mnóstwo zażywało narkotyki. Nie zauważyłam jakiejś ogromnej różnicy, że jako Polacy pijemy dużo więcej niż choćby Amerykanie.

Jest to problem społeczny. W wielu kręgach obowiązuje "kultura picia". Czy środowisko np. polskie determinuje szczególnie do alkoholowych zachowań?

- Powiem to, czego nauczyłam się na terapii - alkoholizm jest chorobą. Nie wiem, czy wywodzi się z naszej kultury. Osobiście zawsze szukałam sobie towarzystwa do picia. Byłam po prostu taką alkoholiczką. Znam jednak mnóstwo ludzi, którzy pili tylko i wyłącznie w samotności, w zamknięciu, domach. Jednak ja miałam takich znajomych, spośród których wszyscy pili i takich sobie także szukałam.

Zaczęłam pić, jak miałam 13 lat

Hipotetycznie, gdyby znajomi, których miałaś, nie pili, to nie miałabyś tego problemu, czy to jednak było nieuniknione?

- Miałabym, to było nieuniknione. Jest to choroba. Znałam mnóstwo różnych ludzi. Zaczęłam pić, jak miałam 13 lat. Już od szkoły podstawowej wchodziłam w "szemrane" towarzystwo. Później wyjechałam do Stanów, gdzie pracowałam z niepijącymi. Zawsze jednak ciągnęło mnie do tych drugich. Potem, po ośmiu latach wróciłam do Polski. Założyłam rodzinę, firmę. Mój mąż np. w ogóle nie pije. Dla niego alkohol może nie istnieć. Ewidentnie te skłonności tkwiły we mnie. To nie była wina ludzi mnie otaczających.

Wśród młodzieży, do której nadal się zaliczam, panuje często podejście "fajnie się upić, pomelanżować". Czy to może w przyszłości powodować poważny problem?

- Myślę, że nie. Alkohol jest dla ludzi, którzy umieją pić. Nie każdy, kto dużo pije, jest alkoholikiem. Nie każdy, kto w młodości się upijał, do zgonu staje się alkoholikiem. We wspólnocie AA jest takie powiedzenie, że jest to choroba: ciała, umysłu i duszy. Nazywamy to chorobą "cud". Ciało - mamy pewien rodzaj alergii na alkohol, umysł - obsesja "chce się napić, chcę się napić", duchowość - nasze życie jest przewartościowane.

Mąż mi zagroził, że mnie wyrzuci z domu i zabierze mi dzieci

Kiedy poczułaś, że faktycznie sprawa wymyka się spod kontroli?

- Był to proces. Przychodząc do wspólnoty uważałam, że nie mam problemu. Zrobiłam to jednak, gdyż mój mąż mi zagroził, że mnie wyrzuci z domu i zabierze mi dzieci. Uważałam, że jeżeli mam firmę, dom, dwa samochody, to ja nie jestem alkoholiczką. Alkoholik to jest ten spod sklepu - tak myślałam. Mówiłam - "piję bo lubię" i że wszyscy piją (bo takie miałam towarzystwo).

Jak często piłaś?

- Na pewno co sobotę. Przeważnie niedziele miałam wolne, więc często się to kończyło zgonem. Impreza zawsze jakaś była, a jak nie było, to się organizowało. Wszystko zależało od pracy. Jak jechałam na wakacje, to np. piłam codziennie. Co weekend piłam praktycznie od 13 roku życia.

Jak nie będę trzeźwa, wszystko stracę

W dzieciństwie napatrzyłaś się także na ojca alkoholika. Może to doprowadziło cię do nałogu?

- Kiedyś tak myślałam, że wszystko to wina mojego taty, a ja to na pewno w genach przeniosłam. W trakcie terapii dowiedziałam się jednak, że nie jest to możliwe, bo alkoholizm nie jest chorobą genetyczną. Moja siostra, mając tego samego ojca, nigdy nie miała pociągu do alkoholu. Paradoks jest też taki, że zawsze mówiłam, że nie będę taka jak on. Pewien wzorzec może i wyniosłam. Mój ojciec pił bardzo szarmancko, dom był pełen ludzi.

Odkąd żyjesz w abstynencji, twoje życie się zmieniło.

- Żyłam bardzo szybko, moje wartości życiowe były zaburzone. Liczyła się przede wszystkim dobra impreza i kasa, choć łudziłam się, że to wszystko dla rodziny, bo ją kocham. Dzięki programowi 12 kroków moje wartości się pozmieniały. Teraz trzeźwość jest najważniejsza, nawet ponad rodziną, bo jak nie będę trzeźwa, to ją stracę. Zaczęłam także rozwój duchowy, nie mylić z religijnym.

Jesteś wierząca?

- Jestem.

Uważasz, że Pan Bóg czy wiara pomogły wyjść ci z nałogu?

- Myślę, że bardzo. Mówi o tym także program 12 kroków, który zachęca do uwierzenia w siłę wyższą, która nas uwolni z alkoholizmu.

Nie pijesz już ponad osiem i pół roku. Jesteś szczęśliwa bez alkoholu?

- Jestem bardzo szczęśliwa. Choć czasami jest trudno, bo życie jest trudne. Dzięki wspólnocie, całemu procesowi, który przeszłam, dzisiaj jestem szczęśliwa. Muszę jednak cały czas nad sobą pracować, całe życie.

Każdy ma w sobie pustkę do wypełnienia, tylko chodzi o to, by nie wypełniać jej alkoholem.

- Super to nazwałeś. Alkoholicy mają pewną "dziurę" w sobie, we wspólnocie nazywamy ją "na Boga" czy "na szczęście". Każdy jednak też ją ma, tylko inaczej chce ją wypełniać. Gdy odstawiłam alkohol, nadal miałam tę "dziurę". Najpierw ćwiczyłam pięć razy w tygodniu. Potem miałam etap zdrowego żywienia; robiłam np. wędliny. Był też zakupoholizm. Ta dziura musi być jednak wypełniona miłością, w takim zdrowym słowa znaczeniu, aby człowiek nie stał się znowu naszym uzależnieniem.

Dziennikarz i redaktor Deon.pl, student Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Uwielbia rozmawiać i poznawać świat z innych perspektyw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Liczyła się przede wszystkim dobra impreza i kasa"[WYWIAD]
Komentarze (1)
KS
Konrad Schneider
16 kwietnia 2021, 12:07
Gdy przeczytalem tytul to pomyslalem: No nie, kolejny artykul o abpie Glodziu! Przepraszam!