Jego mama była świetną hafciarką, ojciec przedwojennym wojskowym. W młodości pijał kawę w Klubach Międzynarodowej Prasy i Książki, zwanych "empikami" i rozmawiał ze znajomymi literatami. Już wtedy cieszyły go znaczki i pamiątki historyczne.
Tęsknię za smakiem przeszłości
Dziś do jego dwupokojowego mieszkania w jednej z krakowskich kamienic prowadzi przejście przez podwórze. Nie ma ogrzewania, w razie mrozów można włączyć piecyk elektryczny. Zniszczone meble, zabytkowe książki, puszczony na głos telewizor. I on - otoczony albumami.
- To jest Ilustrowany Przewodnik po Galicyi - pan Janusz pokazuje zabytkową książkę. - Ciekawią mnie wszelakiego rodzaju pocztówki, drobne pamiątki historyczne. - Mężczyzna pomagał m.in. w odtwarzaniu wnętrz i szukaniu rekwizytów do filmu Stevena Spielberga "Lista Schindlera". Z zamiłowania jest filatelistą, od dziecka zbiera znaczki - Cieszy mnie w tym poznawanie świata. Geografia, historia w znaczkach. Cały rozwój przemysłu jest oparty na poczcie! - opowiada.
Czy one lubią, jak tak dzwonię?
Teraz jest starszym, samotnym mężczyzną. Cztery lata temu przeszedł lewostronny udar mózgu. Był zupełnie sparaliżowany, ale nie smutny. W szpitalu odwiedzały go wolontariuszki SZLACHETNEJ PACZKI. To kontakt z młodymi ludźmi cieszy go najbardziej. - Nie ma Świąt, żeby nie było nagle niespodziewanego telefonu i tekstu: Panie Januuuszu, na pewno będziemy w Krakowie! - dodaje.
W telefonie pana Janusza jest kilka wyjątkowych numerów. To kontakty z "jego dziewczynami". Cieszy się z każdego telefonu, czasem zastanawia się, czy z wzajemnością - Ja wiem, czy one lubią, jak tak dzwonię i mówię? No… lubią - zauważa z radością.
Po udarze leżał i czekał na gości, dziś docenia każde samodzielne zakupy. Ostatnio złamał nogę i znów jest uzależniony od wózka, ale jeszcze niedawno chodził o jednej kuli. Chce szybko wrócić do formy, bo każdy spacer to przecież okazja do spotkań.
Mogę codziennie zmieniać skarpetki
- Ludzie ze SZLACHETNEJ PACZKI puścili mnie w świat. Takiego leżącego - opowiada pan Janusz. - Razem z pomocą przyszło do mnie czternaście osób. To była ogromna radość! - wspomina mężczyzna. Dziwił się, że ktoś chce mu pomóc. Przecież on tylko kocha Galicję i lubi opowiadać o wyczytanych w rodzinnych pamiętnikach historiach. Nie kryje jednak radości, bo przecież ma teraz wszystko, czego potrzebuje. I może codziennie zmieniać skarpetki - Ale nie muszę! - podkreśla, mrużąc oko.
TRWA WALKA Z BIEDĄ. SZLACHETNA PACZKA daje potrzebującym siłę do wygrywania życia. Twój 1% pomaga walczyć z biedą. Pobierz darmowy program lub wpisz KRS 00 00 05 09 05
Skomentuj artykuł