Monastery Pustyni Judzkiej

Monaster św. Jerzego (fot. Jan Gać)
Jan Gać / "Posłaniec"

Z inspiracji bizantyńskiego mnicha Cyryla ze Scytopolis, który nadmienił w swej historii o istnieniu setek wspólnot monastycznych na samej tylko Pustyni Judzkiej, postanowiłem jedną z podróży do Ziemi Świętej w całości poświęcić na spenetrowanie tego niewymownie pięknego zakątka ziemskiej ojczyzny Jezusa, właśnie pod kątem znajdujących się tam starożytnych monasterów i ich ruin. Była to niezwykła przygoda, pozwalająca mi w samym sercu Izraela – wtedy wstrząsanego krwawymi konfliktami powstania palestyńskiego – doznać i doświadczyć czegoś, co jest niezmiennością, co jest trwaniem pod prąd biegu historii.

Na pustyni nie wszędzie można dojechać autem, nawet gdyby miało napęd na cztery koła, zostawiałem zatem mój lekki pojazd o niskim zawieszeniu w pobliżu przygodnie spotkanych obozów wojska izraelskiego – oczywiście za pozwoleniem żołnierzy – i pieszo penetrowałem pustynię. Tak dotarłem do Hirkanii, twierdzy Heroda Wielkiego, gdzie tyran zwykł przetrzymywać więźniów stanu, a gdzie wieki później osiedlili się mężowie pustyni. Odnalazłem Khan el-Ahmar – dziś prawie pośrodku żydowskiego osiedla na Zachodnim Brzegu – dawny monaster, obecnie w ruinie, zapoczątkowany przez wielkiego pustelnika, św. Eutymiusza z Armenii. W poszukiwaniu śladów starożytnych monasterów podjąłem wędrówkę skrajem płynącego w głębokim wąwozie całorocznego potoku Wadi Qelt, który spod samej Jerozolimy Wschodniej bieży do Jordanu obok Jerycha. Ileż na jego dnie samych tylko urządzeń irygacyjnych, kanałów, tam, zapór, cystern, basenów, wycinanych na stromiznach poletek, bo mnisi sami musieli się wyżywić, a były ich setki, jeśli nie tysiące! Właśnie tam, w przecudnej oazie zieleni, na samym dnie głębokiego wąwozu natknąłem się na okazałe ruiny pierwszej laury św. Charitona – Ain Fara – częściowo pomieszczonej w naturalnych grotach, częściowo podmurowanych. Jedynym funkcjonującym do dziś klasztorem w Wadi Qelt jest zawieszony nad przepaścią bajecznie kolorowy monaster św. Jerzego, też pochodzący z V stulecia. Chociaż w 614 r. Persowie zniszczyli go i wymordowali prawie wszystkich mnichów, to jednak podźwignął się i przeżył nawet inwazję arabską, podobnie jak wszystkie późniejsze zawieruchy historii. Potrafiły się im również przeciwstawić aż dwa klasztory leżące na otwartej równinie pomiędzy Jerychem a uchodzącym do Morza Martwego Jordanem, w pobliżu miejsca, gdzie udzielał chrztu Jan Chrzciciel. Właśnie jeden z nich, dedykowany Chrzcicielowi, wznosi się niczym twierdza tuż przy biblijnej rzece. Towarzyszy mu w bliskiej odległości monaster św. Gerasimosa.

Wydobyty z niepamięci i rozsławiony po świecie przez Ewangelistów potok Cedron, po opuszczeniu Jerozolimy, gdzie ma źródła u stóp Góry Oliwnej, przebija się w głębokich, poszarpanych wąwozach skalistej pustyni, by znaleźć ujście w gęstych, jakby oleistych i gorzkich wodach Morza Martwego. Zapuściłem się także w tamtym kierunku. Wąska, wylana asfaltem pustynna droga doprowadziła mnie pod sam klasztor, sławną laurę św. Saby. Zaparkowałem pod murami i z plecakiem zszedłem w otchłań wąwozu Cedronu. Wszędzie skały i przepaści. Pionowych klifów, niczym jaskółcze gniazda, czepiają się tu i ówdzie jakieś wyłomy pradawnych murów, pozostałości po pustelniach. Jedynym śladem życia w tej spalonej przez słońce skalnej zapadni są kępy trzcin, których zygzakowaty obrys znaczy bieg potoku. No i sam monaster, Mar Saba, potężna twierdza obwiedziona podwójnymi murami, świadek stuleci, który tu trwa nieprzerwanie od V wieku, opierając się przemiennościom czasu. Zakołatałem do bramy. Pozwolono mi wejść do kościoła, który w tym przypadku nie jest obiektem zwiedzania. Ogarnęła mnie cisza i opanowało doznanie sacrum. W zgodzie z duchowością greckiego prawosławia wnętrze świątyni pogrążone jest w półmroku. Wszędzie bardzo stare ikony, cudowny, drewniany, wyzłocony ikonostas, malowidła na ścianach, tuziny lampek tlących się w szlachetnej oliwie, słodko-kadzidlany aromat…

A zatem, jak się okazuje, wielkie laury, jak ta, Mar Saba, nie były miejscem całkowitej izolacji od świata. Owszem chroniły od zgiełku świata, od styczności z ludźmi, ale były też swego rodzaju pracowniami, w których poprzez pisma żywo reagowano na to, co się dzieje w świecie, w Kościele, w ówczesnych społeczeństwach. Tak pojmował swoje powołanie założyciel monasteru, pochodzący z Kapadocji Saba (439-532), który nie tylko stał się ojcem duchowym palestyńskiego pustelnictwa i budowniczym wielu klasztorów na pustyni, ale z misją wyprawiał się nawet, i to dwukrotnie, na dwór cesarski do Konstantynopola. Jeszcze większą rolę odegrał Jan z Damaszku (675-749), wielki doktor Kościoła, który w tym właśnie klasztorze na Pustyni Judzkiej mieszkał, pisał, reagował na problemy swoich czasów, między innymi występując w obronie kultu obrazów. I tu zmarł w roku 749. Poszedłem pokłonić się świętemu przed marmurowym sarkofagiem. Złożyłem też uszanowanie kościom św. Saby, które od czasu wypraw krzyżowych aż do 1965 r. przechowywali Wenecjanie w kościele św. Antolina.

Pustynia ma coś z tajemnicy. Coś z doznania wieczności. Pociąga i intryguje. Odpycha i przeraża. A już najpełniej odsłania swe dostojeństwo nocą, przy krystalicznie czystym powietrzu, kiedy po upalnym dniu nadchodzi orzeźwiający chłód, a na firmamencie zabłysną miriady gwiazd. Wtedy świat cały przenika cisza. I wydaje się, że przemawia Bóg. Za dnia bowiem pustynia odstrasza swą jałowością, niedościgłym horyzontem i lejącym się żarem. Pustynia w takiej postaci mogła kojarzyć się z siedliskiem złego ducha. I takiej to właśnie pustyni – groźnej i nieprzewidywalnej – rzucili mnisi wyzwanie śladem swojego Mistrza, który pościł na pustyni przez czterdzieści dni. Po okresie prześladowań, kiedy w Cesarstwie Rzymskim w końcu uznano chrześcijaństwo, wielu ludzi uchodziło właśnie na pustynię, by tam dostąpić chwały męczeństwa, ale już nie krwawego, lecz męczeństwa ofiary rozłożonej na całe lata w wyrzeczeniu, postach, modłach i w zmaganiu z samym sobą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Monastery Pustyni Judzkiej
Komentarze (3)
F
ff
2 września 2010, 17:30
Pare linkow do tekstow o pustyni w Izraelu: http://piotr.blogger.de/stories/1289672/ http://piotr.blogger.de/stories/1272885/ http://piotr.blogger.de/stories/1496159/ http://piotr.blogger.de/stories/1364242/ http://piotr.blogger.de/stories/1591199/ Polecam.
N
nikt
1 września 2010, 16:03
niestety w Mar Saba nie za bardzo chcą wpuszczać katolików :( ale warto się tam wybrać żeby zobaczyć klasztor z zewnątrz
A
arli
17 stycznia 2010, 10:56
dzięki temu artykułowi narasta we mnie coraz bardziej chęć by samej zobaczyć te miejsca, zwłaszcza, że właśnie przygotowując się do egzaminu z "wprowadzenia do chrześcijaństwa", dopełniłam informację z zakresu tej wiedzy :)