Naukowcy: Całun Turyński jest prawdziwy

Całun turyński (fot. wikipedia.pl)
PAP / wm

Nowe badania sugerują, że Całun Turyński nie jest średniowiecznym falsyfikatem i rzeczywiście mógł okrywać ciało Chrystusa - informuje "Daily Telegraph".

Przechowywany w katedrze w Turynie Całun Turyński to jedna z najbardziej znanych relikwii na świecie. Uchodzi za tkaninę, w którą po ukrzyżowaniu owinięto ciało Chrystusa i co roku oglądają go miliony zwiedzających.

Włoscy naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów, które ich zdaniem udowodniły, że ślady na Całunie - jakoby pozostawione przez ciało Jezusa - nie mogły zostać sfałszowane przy użyciu technologii dostępnej w okresie Średniowiecza.

DEON.PL POLECA

Sceptycy od dawna uważali czterometrową płachtę za fałszerstwo. Datowanie metodą węglową przeprowadzone w laboratoriach w Oxfordzie, Zurychu i Arizonie w roku 1988 wydawało się potwierdzać ich stanowisko, dając wynik odpowiadający okresowi pomiędzy rokiem 1260 a 1390, a więc ponad 1000 lat po ukrzyżowaniu Jezusa. Jednak inni specjaliści przypisali tę niezgodność zanieczyszczeniu próbki pochodzącemu z tkaniny zastosowanej podczas średniowiecznej rekonstrukcji po uszkodzeniu całunu przez ogień.

Jak wynika z obecnych badań, obraz o takim jak Całun odcieniu, teksturze i głębokości można by otrzymać tylko używając emitujących promieniowanie ultrafioletowe laserów emitujących niezwykle krótkie impulsy promieniowania. Wizerunek brodatego mężczyzny musiał powstać pod wpływem jakiejś formy energii elektromagnetycznej (na przykład błysku światła o małej długości fali).

Naukowcy nie twierdzą, że wizerunek powstał w nadprzyrodzony sposób w chwili zmartwychwstania Jezusa, ale teoria taka ma wielu zwolenników. Jednak Watykan oficjalnie nie uznaje Całunu Turyńskiego za całun Jezusa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Naukowcy: Całun Turyński jest prawdziwy
Komentarze (10)
K
katolik
25 grudnia 2011, 10:56
Całun Turyński to cud. W jaki sposób powstał objawił Bóg Annie Katarzynie Emmerich.  Szkoda, że nie ma już wiary. Czy wiesz po co żyjesz? http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
Andrzej Binkowski
25 grudnia 2011, 09:17
Gwoli poprawności: "vera eikon" czyli "prawdziwy wizerunek" - stąd się wzięła legenda o chuście św. Weroniki. Takiej świętej nigdy nie było. Vera eikon - Weronika. Mamy na świecie cztery obrazy "nierękąludzkąmalowane" - Całun, Chusta z Manopello (prawdopodobnie Mandylion), Chusta z Oviedo (chusta która nakrywała twarz Jezusa po złożeniu do grobu) oraz Wizerunek Matki Bożej z Guadelupy. Jedynie Chusta z Oviedo powstała w naturalny sposób, tzn, są na niej ślady krwi z ran na głowie Chrystusa. Pozostale trzy wizerunki nie poddają się jednoznacznym opiniom w jaki sposób powstały. Dzisiejsza nauka jest w zasadzie w tych przypadkach bezsilna, co jest najprostszym dowodem na istnienie Boga. CHRYSTUS ZWYCIĘŻA!!!
M
Magister
25 grudnia 2011, 01:19
To, że okopcenie mogło mieć wpływ na zawrtość węgla C-14, jak sugerują znajomi, świadczy np. zczernienie obrazu Jasnogórskiego, który przyciemniał właśnie z powodu klikusetletniego palenia świec przed Nim. Zresztą jakby zrobić od tyłu obrazu bardzo niewielką sondę mikrometrowym wiertłem gdzieś w środku obrazu to stosując metodę węgla C-14 mielibyśmy jakieś bardziej wiarygodne oszacowanie wieku obrazu, po odjęciu  wkładu węgla C-14 pochodzącego od dyfuzji z węgla śweic i kadzideł, przemalowań i naturalnych klejów służących do sklejenia obrazu po jego rozbiciu.
M
Magister
25 grudnia 2011, 00:58
Może się zdarzyć tak, że oba wkłady tzn. od okopcenia i promieniowania jądrowego trzeba będzie uwzględnić, jeśli okopcenie da niewystarczający wkład do obserwowanej zawartości węgla C-14, np. 200-300 lat. Wtedy mielibyśmy apokaliptyczne jeden dzień jak tysiąc lat a tysiąc lat jak jeden dzień Zmartwychwstania. Ale dopiero wiarygodne badania połączone z symulacjami komputerowymi mogą dać wiarygodne rozstrzygnięcia.
M
Magister
25 grudnia 2011, 00:33
Jak słusznie znajomi (Wigilia) zauważają byłby to taki cud jak z odbiciem twarzy na chuście, którą św. Weronika otarła twarz Chrystusa Pana.
M
Magister
25 grudnia 2011, 00:27
Można jeszcze dodać dla ścisłości, że francuskiemu badaczowi proponowałem 10 lat jak czas eksperymentu, jednakże mając na uwadze tempo dyfuzji w lustrach można chyba przyjąć 3 lata za dosyć wiarygodny czas pokazujący odmłodzenie płótna. W razie czego eksperyment można przedłużyć gdyby dane nie odróżniały się od tła. Dopiero w przypadku wyników negatywnych można dyskutować inne przyczyny, które mogłyby spowodować odmłodzenie płótna jak np. impuls promieniowania jądrowego (alfa) oprócz promieniowania elektromagnetycznego, które mogłoby zmodyfikować wiek płótna. Cóż, Chrystus się odmłodził, więc najbliższe stowrzenie obecne przy Zmartwychwstaniu miałoby w tym udział, jako zapowiedź ogólnej przemiany po Paruzji. Taki znak teologiczny mogłoby to zdarzenie mieć. Zresztą promieniowanie o mocy 34 GW powinno płótno spalić co się nie stało, więc tym bardziej jest to cud, będący jednocześnie teologicznym znakiem Zmartwychwstania.
M
Magister
24 grudnia 2011, 22:53
Pan Strzałkowski publicznie mnie wtedy obraził niech teraz publicznie znosi szyderstwa ze swojej głupoty i beczelności pod swoim adresem z mojej strony. Deon to dobre miejsce. Nalezy się tym ludziom takie traktowanie. W pełni na to zasługują.
M
Magister
24 grudnia 2011, 22:46
Można tylko dodać, że na UJ jest bardzo niski poziom nauki skoro taki pan Strzałkowski potrafi bezczelnie wyciągać wnioski z pojedynczego eksperymentu bez ujęcia innych faktów takich jak hologram i historia całunu, co było przedmiotem naszej dyskusji 23 lata temu na ujocie. I można dodać nic się od tego czasu nie zmieniło. Jak głupi i bezczelni ci ludzie byli tak są nadal.
M
Magister
24 grudnia 2011, 22:08
To, że zajwisko dyfuzji zachodzi a ciałach stałych pokazują bardzo znane eksperymety z wypolerowanymi lustrami, które położone obok siebie zespalają się w całość po paru latach, wskutek  właśnie dyfuzji między nimi. Tak też mogą dyfyndować cząsteczki węgla C-14 do wnętrza włókna, które po paru katach naśladują tam naturalną zawartość nie możliwą do bezpośredniego stwierdzenia żadnymi metodami, bo izotopy są identyczne, jakiś sprzed dwóch tysięcy lat nie różni się niczym od takiego ze średniowiecza.
M
Magister
24 grudnia 2011, 21:54
Można dodać, że przyczyną dla której całun jest datowany na średniowiecze metodą węgla C-14 jest ta, że całun stał długo przy świecach, były okresy nawet 10-cio letnie. Świeca zbudowana jest z parafiny, która jest węglowodorem, węgiel mógł się osadzać, a na całunie i podnosić pierwotną zawrtość węgla C-14 w całunie, co powodowało jego odmłodzenie. Wiele pierwiastków w przyrodzie, w tym i węgiel, jest mieszaniną swoich izotopów, więc nic dziwnego, że parafina również. Przez setki lat węgiel z powierzcgni mógł na zasadzie dyfuzji wniknąć do wnętrza nici naśladując naturalną zawartość sprzed 2000 lat. Tego metodami spektroskopowymi nie da się stwierdzić, a takie były używane do badania zawartości węgla C-14, w niciach całunu. Zresztą jakieś 12 lat temu proponowałem eksperyment pewnemu Francuzowi, badaczowi całunu, aby materiał o znanym wieku postawić na rok, trzy lata przy świecach, które będą go okapcać. Jest to wystarczający czas, aby węgiel z powierzchni wniknął do wnętrza nici i ją odmłodził. Metoda spektroskopowa powinna wykazać odmłodzenie materiału. Gdyby tak było, metody oksfordzkie nie byłby żadnym argumentem na nic. Świadczyłaby tylko o braku uwzględnieniu tego efektu przy tłumaczeniu wieku całunu.