Nie na takiego Króla czekali Żydzi

(fot. shutterstock.com)
Tomasz Leszkowicz / pk

Wiara w przyjście Mesjasza to ważny element tradycji biblijnej. Skąd wzięło się to wyobrażenie? Historię idei mesjańskiej i fenomenu Jezusa Chrystusa przybliża dr Łukasz Niesiołowski-Spano, historyk starożytnej Palestyny.

Tomasz Leszkowicz: Panie Doktorze - skąd w judaizmie wiara w przyjście Mesjasza?

Łukasz Niesiołowski-Spano: Idea mesjanizmu narodziła się prawdopodobnie w czasach niewoli babilońskiej, gdy mieszkańcy Judy wywiezieni do Mezopotamii żyli bez swojego państwa i króla. Oczekiwali wówczas, że pojawi się monarcha z dynastii Dawidowej (według "mitologii" biblijnej Dawida uznawano za jej założyciela), który ich wybawi, czyli wyprowadzi z niewoli. Tak naprawdę istotą tego początkowego mesjanizmu, rodzącego się w VI w. p.n.e. i mającego kontynuację w następnym stuleciu, jest idea przyjścia nie Boga, ale fizycznego króla, który odtworzy państwo żydowskie.

Kto w tym okresie mógł być uznany za "kandydata" na Mesjasza?

DEON.PL POLECA

Pierwsze ślady historyczne, które mówią o postaci mogącej być ucieleśnieniem mesjanistycznej idei, wskazują na Zorobabela, potomka ostatniego króla Judy. Pod koniec VI w. p.n.e. Persowie nominowali go na przywódcę, który miał odbudować wspólnotę żydowską w Jerozolimie. Wiemy o nim trochę dzięki księdze Zachariasza i tzw. trzeciej księdze Ezdrasza, później w nieznany nam sposób znika on z dziejów. Nie wiemy, co się stało, ale bez wątpienia mógł on być utożsamiany z Mesjaszem: królem, który odbudowuje wspólnotę. Później, w proroctwach Izajasza, taką postacią staje się Cyrus, który jako przywódca polityczny ma zapewnić odrodzenie żydowskie.

Czy w świecie starożytnym można znaleźć analogie do podobnego sposobu myślenia? A może jest to specyficzne dla judaizmu?

Wyjątkowa pozycja króla jest na Bliskim Wschodzie bardzo upowszechniona. Widzimy to na przykład w mieście Ugarit z późnej epoki brązu, gdzie pomyślność władcy jest utożsamiana z pomyślnością wspólnoty. Bardzo popularna jest wizja króla jako przywódcy, który jest jednocześnie pośrednikiem między ludźmi a Bogiem. Władca jest potrzebny właśnie po to, by ten świat funkcjonował, jest potrzebny do utrzymania normalnych kosmicznych relacji między Bogiem a ludźmi. Na Bliskim Wschodzie jest to myślenie powszechne.

Kiedy doszło do zmiany tego wyobrażenia o Mesjaszu?

Zapewne dość późno. Nie widzimy, w którym momencie następuje przemiana mesjanizmu politycznego w eschatologiczny. Możemy domyślać się, że ten pierwszy dominuje bardzo długo, ponieważ jeszcze w Nowym Testamencie widzimy Żydów wyśmiewających Jezusa właśnie dlatego, ze nie spełnia kryteriów, które są dla nich naturalne - nie jest tym królem, który wybawi ich politycznie. Dla ludzi współczesnych Jezusowi oczekiwanym Mesjaszem był król, a nie Bóg. Wydaje się, że pojawienie się tego boskiego wyobrażenia jest zjawiskiem dość późnym, zapewne z przełomu er.

Czy często w świecie żydowskim zdarzali się "samozwańczy" Mesjasze?

Dla czasów wcześniejszych nie mamy żadnych przykładów tego typu postaci, zwłaszcza że trzeba było mieć w sobie krew dynastii królewskiej lub, jak w wypadku Cyrusa czy Dariusza, być wielką postacią z zewnątrz. W takich warunkach trudno o samozwańczego Mesjasza. Wydaje się jednak, że w czasach Jezusa (jak i nieco później), mogły pojawiać się osoby powołujące się na tradycje mesjańską i mówiące o sobie jako o przywódcach wspólnoty żydowskiej. O niektórych z nich znaleźć możemy różne wzmianki źródłowe, żadna z tych postaci nie zrobiła jednak oszałamiającej kariery.

Pamiętajmy, że jest to czas tuż przed powstaniem antyrzymskim z 66 r., następne wybuchnie zaś na początku II w. n.e. Ten polityczny aspekt mesjanizmu samozwańczego był więc ciągle aktualny. O ile można wnioskować ze źródeł, przełom er to czas prawdziwego kotłowiska politycznego i religijnego. Widzimy, że w czasie wczesnej dominacji rzymskiej w Palestynie zjawisko to wynika zarówno z presji zewnętrznej, jak i niezrealizowania postulatu znajdującego się w Biblii (wówczas już będącej tekstem normatywnym): Bóg obiecał nam jako narodowi wybranemu, że będziemy wielkim narodem i będziemy mieć wielkie państwo. To się nie spełniło, a każdy rok był coraz gorszy. W tych okolicznościach zaczęły pojawiać się osoby mówiące o potrzebie rewolucji i zmiany. Na takiej fali zjawia się i Jezus, który znajduje zwolenników podzielających pogląd, że zmiana ta powinna być "nie z tego świata". To jest wizja królestwa, które będzie budowane nie tutaj i nie teraz.

Jak elity żydowskie reagowały na tych samozwańców? Czy reakcja na Jezusa była nadzwyczajna?

Myślę, że z kilku powodów reakcja elit żydowskich wobec Jezusa musiała być taka jaka była, czyli niechętna. Jeśli przyjmować mesjanizm jako program realistyczny, to nie spodziewano się jakiegoś biednego Galilejczyka, tylko Judejczyka, który mógł poszczycić się jakimś znaczącym, prestiżowym pochodzeniem i wysoką pozycją społeczną. Mesjaszem-królem mógłby zostać ktoś spośród tej elity, nie zaś Galilejczyk (jest to pejoratywne określenie oznaczające prowincjusza). Wizja Jezusa jako przywódcy była zatem paradoksalna. Elita musiała go odrzucać.

Z drugiej strony, z punktu widzenia religii, widać, że Jezus neguje w dużym stopniu nauczanie Starego Testamentu. Mówi: oto się spełniło, już nie macie na co czekać, teraz będzie nowe otwarcie. Dla osób chcących kultywować religię przodków jest to gigantyczna zmiana. Chrześcijanie są w pierwszym pokoleniu tymi Żydami, którzy robią rewolucję. Jak mówi św. Paweł, oni odrzucają stare przymierze i budują nowe. Elementy tradycji, przejęte ze Starego Testamentu, wywołają później spór między św. Piotrem a św. Pawłem o to, ile z niej zachować, ile zaś odrzucić. Wybór ten jest ograniczony rzeczywistością intelektualną i pewną myślą teologiczną.

Za Jezusem poszła grupa, która wybrała owo "królestwo nie z tego świata". Na czym polegał ten sukces?

Myślę, że wiele znaczyła charyzma samego Jezusa. Źródła ewangeliczne jasno nam mówią, że była to postać nietuzinkowa, oddziałująca nawet na osoby niewierzące w cuda przez niego dokonane. Była to bez wątpienia osoba wyjątkowa, która mogła pociągnąć za sobą masy. Oczywiście, nie myślmy, że były to miliony - Jezus jest jednak wydarzeniem na skalę lokalną.

Jednak to, co jest naprawdę atrakcyjne i stanowi nową propozycję, znajdowało się w sferze intelektualnej. Judaizm w czasach rzymskich popada w dramatyczny kryzys, ponieważ jego oferta intelektualna nie sprawdza się. Widzimy to w późniejszym judaizmie rabinicznym, który staje się bardzo kazuistyczny, nie oferuje wielkich nadziei na przyszłość, mówiąc, że należy żyć zgodnie z prawem. I tyle. Brakuje w nim pozytywnego wzorca. Jezus wymyśla, a może wykorzystuje pewne istniejące w judaizmie nauczanie, które ten wzorzec wskazuje. Mówi: nastąpi zbawienie, ale nie jest ono warunkowane przyjściem Mesjasza, tylko pojawieniem się innych, dominujących wartości. Paweł, jako żydowski rabin, doprecyzowuje tę istotę chrześcijaństwa, mówiąc, że najważniejsza jest miłość. Takie jest oczekiwanie ówczesnych Żydów.

Przy tej okazji pojawia się pytanie o historyczne dowody na istnienie Jezusa. Jak one wyglądają?

Mamy ich rzeczywiście mało. Passus u Józefa Flawiusza, będący zapewne interpolacją, jest słabym źródłem, gdyż wydaje się być nieoryginalny. Wzmianka u Tacyta o istnieniu chrześcijan dowodzi jedynie istnienia chrześcijan, ale nie samego Jezusa. W związku z tym musimy - i ja stoję na takim stanowisku - oprzeć się na tradycji chrześcijańskiej, która ma ewangelie i teksty apokryficzne. To jest wystarczająca liczba źródeł, aby powiedzieć, że Jezus jest postacią historyczną. Nie widzę żadnego argumentu, który negowałby ten fakt. Oczywiście, można pytać o szczegóły życia Jezusa. Czy wszystkie opowieści, które zawarte są w ewangelii są wydarzeniami historycznymi? Tego pewnie nie umiemy dowieść, natomiast samo jego istnienie i nauczanie w tym okresie wydaje mi się bezsporne.

Jak Żydzi teraz wyobrażają sobie przyjście Mesjasza?

Judaizm od starożytności jest bardzo zróżnicowany - nie ma jednego wzorca, są tylko różne wątki wewnątrz tej religii. W związku z tym istnieją takie jej odłamy, które oczekują Mesjasza zgodnego z wyobrażeniem Izajasza: króla, który przychodzi i odbudowuje wielkie państwo. Mam jednak wrażenie, że większość religijnych Żydów przyzwyczaiła się do religii wiecznego oczekiwania. Spodziewają się Mesjasza, wiedząc, że on nigdy nie przyjdzie. Istotą judaizmu nie jest bowiem moment, w którym proroctwa się spełnią. Istotą jest samo czekanie - ze świadomością, że to na co się czeka, może nigdy nie nastąpić.

Artykuł pierwotnie opublikowano na łamach portalu historycznego Histmag.org.


Tomasz Leszkowicz - redaktor naczelny Histmag.org, członek redakcji merytorycznej portalu od października 2006 roku. Doktorant w Instytucie Historii im. Tadeusza Manteuffla Polskiej Akademii Nauk. Absolwent Instytutu Historycznego i Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

Wolna licencja - ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie na takiego Króla czekali Żydzi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.