Święty Mikołaj. Historia prawdziwa
Nadchodzi czas, kiedy rozświetlone choinki w supermarketach i ograna melodia "Jingle bells" przypomną o tym, że wkrótce Boże Narodzenie. A jak święta, to również prezenty, które w saniach ciągniętych przez zaprzęg reniferów przywiezie nam św. Mikołaj. Czy aby na pewno?
Początek grudnia to dobry czas na refleksję. Jak to się stało, że z nobliwego biskupa Myry, drugiego obok Matki Bożej, najbardziej czczonego w średniowieczu świętego Kościoła św. Mikołaj stał się grubym krasnalem w czerwonym kubraku, który przynosi prezenty dzieciom na całym świecie, porusza się po niebie w saniach ciągniętych przez renifery z czerwonymi nosami i mieszka pod biegunem północnym w Laponii.
Zadziwiające, jak odpowiedni marketing oraz reklama Coca-Coli wypromowały postać, która "zajęła miejsce" popularnego świętego. Kariera czerwonego przerośniętego skrzata rozpoczęła się w 1927 roku, kiedy fiński dziennikarz Markus Rautio w programie radiowym dla dzieci ogłosił, że kwatera Joulupukkiego, czyli fińskiego odpowiednika Mikołaja (Joulupukki znaczy "kozioł bożonarodzeniowy"), znajduje się właśnie w Laponii na górze Korvatunturi (dosł. "góra-ucho") na granicy Finlandii i Rosji. Magiczna moc góry pozwalała Mikołajowi słyszeć o wszystkich dobrych i złych uczynkach dzieci na całym świecie. Co ciekawe, w czasie wojny zimowej w 1940 roku, granica kilkakrotnie była przesuwana. Mikołaja "ewakuowano" więc do Rovaniemi, gdzie do dziś mieści się jego wioska - wielka atrakcja turystyczna.
Sądzę jednak, że mimo wpływu popkultury na nasze postrzeganie świata, zdajemy sobie sprawę z tego, że św. Mikołaj nie pochodzi z Laponii, ale był biskupem dawnej Myry i jednym z najbardziej czczonych przez Kościół katolicki i prawosławny świętych. Jaka jest prawdziwa historia św. Mikołaja? Zapraszam do jej odkrycia.
Naszą podróż zaczniemy w miejscu urodzenia Mikołaja, czyli w krainie nazywanej przez starożytnych Licją w Azji Mniejszej. Współcześnie stanowi ona część Turcji. To piękne miejsce, gdzie strome zbocza gór Taurus opadają wprost ku lazurowym wodom Morza Śródziemnego, tworząc malownicze zatoki i laguny, z najbardziej znaną Olu Deniz, czyli "Martwym Morzem". Piaszczyste plaże regionu są miejscem lęgowym majestatycznych żółwi Karetta.
Już w starożytności Licja uważana była za niezdobytą, tajemniczą i pełną legend krainę, nad którą opiekę sprawowała bogini Leto, matka boskich bliźniaków Apollina i Artemidy. Miejscowa tradycja likijska wskazuje Patarę (a nie Delos) jako miejsce, gdzie Leto szczęśliwie powiła boskie bliźnięta.
Patara, miejsce urodzenia św. Mikołaja
Współczesna Patara przyciąga turystów głównie piaszczystą plażą, którą muszą dzielić ze wspomnianymi żółwiami Karetta (to jedno z ich miejsc lęgowych). Tymczasem obok znaleźć można również rozległe ruiny starożytnego miasta. Według legendy jego nazwa pochodzi od Patarosa, syna Apollina. W epoce klasycznej i później istniała tu ciesząca się sławą w świecie greckim świątynia i wyrocznia Apollina. W tym właśnie portowym likijskim mieście w III wieku n.e. urodził się Mikołaj.
Było to około roku 270. Pewne zamożne chrześcijańskie małżeństwo bardzo cierpiało z powodu braku potomka. Wreszcie modlący się żarliwie małżonkowie zostali wysłuchani i obdarzeni synem, któremu dali na imię Mikołaj. Od dzieciństwa towarzyszyły mu cudowne wydarzenia. Wychowany przez rodziców w tradycji chrześcijańskiej był młodzieńcem skromnym i głębokiej wiary. Dorastając, wyrzekł się uciech doczesnego świata i poświęcił pobożności.
Rodzice Mikołaja zmarli podczas zarazy, zostawiając dorastającemu synowi pokaźny majątek. Mikołaj mógł więc do końca swoich dni wieść dostatnie, beztroskie życie, jednak wrażliwy na ludzką biedę chciał pomagać ubogim. Nie oczekiwał podziękowań, przeciwnie - często po kryjomu podrzucał biednym rodzinom podarki i cieszył się, patrząc na ich radość. W końcu rozdał cały majątek i postanowił resztę życia spędzić w klasztorze. Jednak wewnętrzny głos nakazał mu opuścić klasztor i udać się do stolicy Licji - Myry.
Właśnie opłakiwano tam zmarłego biskupa i próbowano wybrać godnego następcę. Pewnej nocy jednemu z dostojników kościelnych Bóg polecił we śnie wybrać człowieka, który jako pierwszy przyjdzie rano do kościoła. Człowiekiem tym okazał się nieznany nikomu Mikołaj. Ten - zaskoczony - wzbraniał się przed objęciem wysokiej funkcji, ale wkrótce poddał się woli Bożej.
Niestety, był to czas prześladowania chrześcijan. Biskupa Mikołaja więziono za czasów cesarzy Dioklecjana i Maksymiana. Ze względu na cierpienia świętego w więzieniu nadano mu tytuł bezkrwawego męczennika. Po latach spędzonych w lochu Mikołaj został uwolniony przez Konstantyna Wielkiego. Wkrótce miał się stać powiernikiem i przyjacielem cesarza. Wrócił do pełnienia posługi biskupiej. Głosił Słowo Boże wśród pogan z tak wielką gorliwością, iż pewnego dnia swoim ognistym kazaniem doprowadził lud do zburzenia słynnej świątyni Artemidy Eleuthera w Myrze.
Biskup Mikołaj żył ponad 70 lat. Nie wiemy dokładnie, kiedy zmarł, prawdopodobnie między 345 a 352 rokiem. Tradycja zachowała dokładnie tylko dzień i miesiąc tego zdarzenia - 6 grudnia. Podobno w chwili śmierci świętego biskupa ukazały się anioły, rozbrzmiały chóry anielskie, a jego ciało otoczył cudowny, słodki zapach. Mikołaj został uroczyście pochowany w krypcie kościoła w Myrze.
Cuda za wstawiennictwem św. Mikołaja
Już za życia biskupa opowiadano o jego niezwykłej pobożności, dobroci i licznych cudach, które działy się za jego wstawiennictwem. Średniowieczni autorzy żywotów świętych przez stulecia wypełnili dodatkowo jego życiorys licznymi legendami.
Według jednej z nich Mikołaj miał już w niemowlęctwie objawić swoją świętość, bo w dni postne ssał pierś matki tylko raz dziennie. Potem w cudowny sposób wydostał się z więzienia, pojawiał się nad wzburzonym morzem, by uśmierzać sztormy i ratować żeglarzy, mnożył zboże dla głodnych, wstrząsał sumieniem złodziei, nawracał pogan, wskrzeszał i oddawał rodzicom tragicznie zmarłe dzieci.
Najbardziej znane cudowne zdarzenie przypisywane św. Mikołajowi Cudotwórcy wyjaśnia, dlaczego 6 grudnia dajemy sobie prezenty. Młody Mikołaj, jeszcze przed wyborem na biskupa, cierpiał z powodu chciwego i bogatego sąsiada - poganina, który drwił z jego pobożności. I oto zdarzyło się, że sąsiad utracił majątek i popadł w skrajną biedę. Gdy nie miał już z czego utrzymać rodziny, postanowił sprzedać swoje trzy córki do domu publicznego, ponieważ nikt nie chciał ich poślubić bez stosownego posagu. Mikołaj postanowił uratować niewinne dziewczęta. Trzykrotnie, pod osłoną nocy, wrzucał przez okno pieniądze (lub jak pokazują niektóre przedstawienia złote jabłka) przeznaczone na posag dla każdej córki. Sąsiad, gdy dowiedział się, kto mu pomógł, zawstydził się swoją podłością i pod wpływem Mikołaja nawrócił się wraz z całą rodziną.
Demre, czyli Myra
Pozostałości starożytnej Myry znajdują się około 1,5 km na północ od zabudowań współczesnego miasta Demre. Jej historia sięga co najmniej V wieku p.n.e., o czym świadczą odnalezione tu monety. Myra była jednym z najważniejszych miast Licji, tworząc tzw. Unię Licyjską, a w czasach rzymskich została stolicą prowincji. Święty Paweł zatrzymał się tutaj na krótko około 60 n.e. eskortowany do Rzymu. Już w czasach chrześcijańskich cesarz bizantyjski Teodozjusz II uczynił Myrę stolicą eparchii Licji.
Nad starożytnymi ruinami wznosi się strome skalne zbocze, które z daleka przypomina plaster miodu. To grobowce wykute w skale, z fasadami naśladującymi antyczne świątynie. Jedna z hipotez mówi, że starożytni Likijczycy wierzyli, iż po śmierci ich dusza jest przenoszona do świata pozaziemskiego przez demona w postaci ptaka. U podnóża akropolu zobaczymy imponujący rozmiarami teatr z okresu rzymskiego, uważany za największy w Licji.
Dzisiejsze Derme jest niewielkim, trochę sennym prowincjonalnym tureckim miasteczkiem, w którego panoramie dominują smukłe minarety meczetów, a wokół, na żyznych ziemiach, rozciągają się szklarnie. Derme wyróżnia to, że oprócz pomnika Ojca Narodu, Atatürka, jest tu druga, nie mniej ważna statua - chrześcijańskiego św. Mikołaja, zwanego przez Turków Noel Baba. W sezonie turystycznym, kiedy przybywają tu pielgrzymi, szczególnie licznie prawosławni, miasteczko ożywa, a muzułmańscy sprzedawcy oferują w swoich sklepikach przede wszystkim ikony świętego i inne chrześcijańskie dewocjonalia…
Tutejsza bazylika, która kryje grób świętego biskupa Myry, cel pielgrzymek wiernych od momentu jego śmierci, była wielokrotnie niszczona i wielokrotnie odbudowywana; ostatnio prace remontowe odbyły się w XIX wieku dzięki hojnym dotacjom cara Rosji Mikołaja I. Pod kościołem „carskim” odkryto mury świątyni z IV wieku z kryptą grobową.
Dzisiaj pozostałości bazyliki pod wezwaniem św. Mikołaja to muzeum, gdzie można podziwiać bizantyjskie freski na ścianach oraz mozaikowe posadzki. Wierni kierują się jednak przede wszystkim ku bocznej nawie, gdzie znajduje się uszkodzony średniowieczny sarkofag. Zgodnie z tradycją, to w nim pierwotnie spoczywały szczątki świętego.
Translacja, czyli wędrówka św. Mikołaja po śmierci
Kiedy w XI wieku fanatyczni Turcy Seldżuccy przybyli do Licji, św. Mikołaja już tu nie było. Jak przystało na cudotwórcę, opuścił swój grobowiec w Myrze, aby znaleźć kolejne miejsce wiecznego spoczynku we włoskim Bari, po drugiej stronie morza.
Tak naprawdę zuchwałej "furta sacra", czyli "świętej kradzieży" dokonali kupcy z Bari. Jak mówi legenda, miał w niej pomóc sam św. Mikołaj. Po 20 dniach morskiej podróży i wielu cudownych interwencjach Świętego, 9 maja 1087 roku, statki szczęśliwie dotarły do Bari.
Wkrótce rozpoczęto tam budowę wspaniałej bazyliki-relikwiarza, godnej skryć szczątki św. Mikołaja Cudotwórcy. Tam jego relikwie znajdują się do dziś, wydzielając niezwykłą substancję, zwaną "manną", i przyciągając wiernych z całego świata.
Skomentuj artykuł