Polscy księża pielgrzymowali szlakiem św. Olafa w Norwegii. "Trudno spotkać na nim ludzi"

Polscy księża na szlaku św. Olafa w Norwegii. Fot. Archiwum ks. Pawła Kłysa

- Gdy dotarliśmy do Trondheim kolega zdradził, że jesteśmy księżmi. Pani była bardzo zaskoczona tym, że trzech młodych księży przyszło tu pieszo z Stiklestad. Był to dla niej naprawdę ogromny szok - mówi ks. Paweł Kłys, który wspólnie z dwoma kolegami - ks. Tomaszem Liszewskim i ks. Przemysławem Kansym, pielgrzymował szlakiem św. Olafa w Norwegii.

Piotr Kosiarski: O Camino de Santiago, słynnej drodze św. Jakuba, słyszeli chyba wszyscy. Mało kto jednak wie, że w Norwegii - wśród skandynawskich krajobrazów - znajduje się mało znany ale równie ciekawy szlak św. Olafa.

Ks. Paweł Kłys: O szlaku św. Olafa dowiedziałem się z dwóch źródeł. Najpierw usłyszałem o nim od mojej siostry, która w przeszłości kilka razy pielgrzymowała do Santiago de Compostela i Asyżu. Właśnie ona powiedziała mi, że w Norwegii znajduje się bardzo ciekawy szlak pielgrzymkowy. Ona z kolei dowiedziała się o nim z książki Lucyny Szomburg "Którędy do Ciebie, Olafie", jedynej publikacji o tym szlaku, która jest jednocześnie dziennikiem pielgrzyma.

Jeśli chcesz zobaczyć wlogi z pielgrzymki szlakiem św. Olafa w Norwegii, kliknij w link!

Drugim źródłem wiedzy o szlaku św. Olafa był mój kursowy kolega - ks. Tomasz Liszewski, który pokonał go w zeszłym roku i chciał przeżyć to jeszcze raz. Powiedział mi o swoim pomyśle i wspólnie z trzecim kolegą ks. Przemysławem Kansym wyruszyliśmy w drogę.

Fot. Archiwum ks. Pawła Kłysa

Szlak św. Olafa - podobnie jak Camino de Santiago - ma wiele odnóg, które ostatecznie łączą się w Trondheim, miejscu pochówku św. Olafa. Niektóre trasy prowadzą nawet z Danii i Szwecji.

- Pielgrzymowanie do grobu św. Olafa zaczęło się bardzo wcześnie, tuż po jego śmierci w 1030 roku i trwało aż do reformacji. Katedra katolicka przeszła wtedy w ręce protestantów, a kult św. Olafa został wygaszony, podobnie jak pielgrzymowanie do jego grobu. Dopiero w roku 1993 władze Norwegii doszły do wniosku, że można ten szlak odnowić. Właśnie wtedy zostały wytyczone drogi, które tworzą współczesny szlak św. Olafa.

My pielgrzymowaliśmy ze Stiklestad, w którym zginął św. Olaf.

W czasie pielgrzymki inspirowała Was postać św. Olafa?

- Każdego dnia celebrowaliśmy Eucharystię, przyzywając jego wstawiennictwa.

Olaf II Haraldsson jest nie tylko świętym Kościoła katolickiego ale również patronem Norwegii. Był jej królem w czasach, w których częściowo była jeszcze pogańska. Św. Olaf oddał życie, bo jego wielkim pragnieniem była chrystianizacja Norwegii oraz jej zjednoczenie. Można więc powiedzieć, że św. Olaf dla Norwegów jest tym, kim dla nas Mieszko. Chociaż Olaf II Haraldsson jest świętym Kościoła katolickiego, bracia protestanci, którzy świętych nie uznają, mają do niego wielki szacunek i estymę.

Fot. Archiwum ks. Pawła Kłysa

Pielgrzymując szlakiem św. Olafa, nie spotyka się zbyt wielu osób.

- Zgadza się. To bardzo rzadko uczęszczany szlak i trudno spotkać na nim ludzi. Nawet jeśli ktoś nim pielgrzymuje, znajduje się od nas w takiej odległości, że prawdopodobnie na niego nie trafimy.

Nam udało się spotkać tylko dwie kobiety, które szły w przeciwną stronę - zaczęły w Trondheim i kierowały się na północ. W czasie krótkiej rozmowy zapytałem, czy są katoliczkami. Ponieważ zaprzeczyły, dopytałem, dlaczego pielgrzymują. Wtedy jedna z nich odpowiedziała, że jej wędrówka ma charakter wyłącznie turystyczny. Wcześniej w podobny sposób "pielgrzymowała" również do Santiago de Compostela. Było to dla mnie zaskakujące.

Trzeba jednak przyznać, że protestanci są otwarci. Nasza pielgrzymka miała dzięki temu wymiar ekumeniczny - jeden z noclegów, w Markabygda - spędziliśmy w sali zborowej, znajdującej się blisko kościoła, po przeciwnej stronie ulicy.

Przyznaliście się komuś, że jesteście polskimi księżmi?

- Na szlaku św. Olafa, podobnie jak w przypadku drogi św. Jakuba, pielgrzymi mają paszporty, do których po drodze wbijają pieczątki. Gdy dotarliśmy do Trondheim i oddaliśmy nasze paszporty do weryfikacji, kolega zdradził, że jesteśmy księżmi. Pani była bardzo zaskoczona tym, że trzech młodych księży przyszło tu pieszo z Stiklestad. Był to dla niej naprawdę ogromny szok.

Jak wygląda infrastruktura szlaku św. Olafa?

- Infrastruktura szlaku św. Olafa to głównie domki lub pokoje znajdujące się w obejściach lub domach gospodarzy. Do dyspozycji pielgrzymów jest zwykle łazienka, mała kuchenka i łóżka, z których można korzystać po wcześniejszym umówieniu. Nocleg w takim miejscu ma zawsze konkretną cenę, której wysokość zależy na przykład od tego, czy jest w nią wliczone śniadanie, pościel, łózko czy tylko podłoga.

W Norwegii można pielgrzymować budżetowo?

- Po drodze spotkaliśmy pielgrzyma, chyba z Niemiec, który szedł o wiele dłuższą trasą niż my i który spał w namiocie. Autorka wspomnianej książki "Którędy do Ciebie, Olafie", też pielgrzymowała z namiotem, około 30 dni. Niskobudżetowa pielgrzymka jest więc możliwa. Wiadomo natomiast, że kiedy człowiek jest zmęczony po całodziennej wędrówce, marzy o tym, żeby się umyć i wyspać.

Norwegia jest niestety drogim krajem. Można oczywiście zabrać ze sobą niepsujące się jedzenie z Polski, ale trzeba pamiętać, że jest to dodatkowe obciążenie i miejsce w bagażu.

Fot. Archiwum ks. Pawła Kłysa

A na pielgrzymkę lepiej spakować się minimalistycznie.

- Zdecydowanie tak. Po dojściu na nocleg rozpoczynaliśmy pranie, by ubrania zdążyły wyschnąć do następnego dnia. Norwegia jest krajem dość chłodnym. Zdarzały się oczywiście dni, w których szedłem w krótkim rękawku i krótkich spodenkach, ale temperatury generalnie nie były wysokie. Dlatego, oprócz bielizny na zmianę, szybkoschnącej koszulki i spodni, warto zabrać ze sobą softshell.

Pielgrzymując szlakiem św. Olafa, przechodzi się przez góry i mokradła, często pokonuje się teren o dużym nachyleniu. Potrzebne są więc dobre buty trekkingowe - wysokie lub niskie ale na pewno ze specjalna podeszwą. Trzeba być przygotowanym na trudny teren.

Ile zajęła Wasza pielgrzymka?

- Dokładnie tydzień. Między Stiklestad a Trondheim jest dokładnie 140 kilometrów. To jednak wartość szacunkowa, bo kiedy dochodzi się do znacznika i teoretycznie już powinien być nocleg, nagle okazuje się, że do przejścia jest jeszcze kilka kilometrów. Jeśli więc powiem, że przeszliśmy ponad 160 km, nie skłamię.

Na szlak wybraliśmy się na przełomie czerwca i lipca. W Skandynawii panują wtedy "białe noce" i nie robi się ciemno. Dlatego, wyruszając w trasę za dnia, na pewno za dnia dotrzemy na nocleg (śmiech).

Po drodze mija się oszałamiający krajobraz.

- Tak ale jest on zupełnie inny od tego, który znamy z Polski. Na odcinku od Stiklestad do Trondheim nie spotkaliśmy żadnej przydrożnej kapliczki. Jeśli był jakiś kościół to najczęściej ewangelicki, na wieży którego nie było krzyża. Była drabina, było koło… ale nie krzyż. Brakowało mi polskiej przestrzeni sakralnej - przydrożnych krzyży, bicia dzwonów.

Natomiast skandynawska przyroda rzeczywiście jest oszałamiająca. Po drodze mija się zapierające dech w piersiach krajobrazy. Idzie się głównie pustkowiem. Nie ma zbyt wielu sklepów i domostw. A te, które widzieliśmy, były schludne i zadbane, trawniki - przystrzyżone. Na każdym kroku było czysto i sterylnie.

Fot. Archiwum ks. Pawła Kłysa

Po dotarciu do Trondheim spotkało Księdza rozczarowanie a zaraz po nim - pozytywne zaskoczenie.

Gdy już doszliśmy do katedry św. Olafa - przepięknej, wykonanej z kamienia budowli - okazało się, że za ołtarzem znajduje się tylko symboliczny grób patrona Norwegii i tak naprawdę nie wiadomo, gdzie został on pochowany. Pierwotnie jego ciało rzeczywiście znajdowało się w katedrze, w srebrnej trumnie. Ale w czasie wojny zostało ono gdzieś przeniesione. Na szczęście okazało się, że po przeciwnej stronie ulicy, w katolickiej katedrze, znajdują się relikwie patrona Norwegii. W istocie pielgrzymuje się więc do św. Olafa, który fizycznie jest obecny w bocznym ołtarzu katolickiej świątyni. Myślę, że to ważne dla katolików. Dla mnie była to ogromna radość po dużym rozczarowaniu. Wiadomo oczywiście, że trud pątniczy ofiarujemy Panu Jezusowi, natomiast św. Olaf nam towarzyszy, idziemy do niego, aby oddać pokłon jego relikwiom, a przez to Panu Bogu.

Ks. Paweł Kłys - duchowny Archidiecezji Łódzkiej.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polscy księża pielgrzymowali szlakiem św. Olafa w Norwegii. "Trudno spotkać na nim ludzi"
Komentarze (4)
DC
~Dagmara chrześcijanka
11 sierpnia 2023, 08:59
Zamiast oddawać się turystyce powinniście nieść pomoc i wsparcie duchowe dotkniętym katastrofalnymi powodziami Skandynawom. Wielu z nich świadectwo waszego zaangażowania mogłoby zbliżyć do Boga, który z przyczyn kulturowych był dla nich do tej pory bajką i abstrakcją.
CC
~Cień Co
10 sierpnia 2023, 14:35
Piękny artykuł. Dużo o wędrowaniu, warunkach. A ja się pytam czy mlodzi księża spotkali Jezusa tam w Norwegii. Ups. Chyba że nie taki był cel
JN
~Jan Nowak
10 sierpnia 2023, 21:41
Ma Pan rację, dowalmy tym młodym księżom. Dlaczego mają być radośni i szczęśliwi
PK
Piotr Kosiarski
11 sierpnia 2023, 09:20
Ktoś chyba nie przeczytał do końca wywiadu. Pozdrawiam, autor