Skąd się biorą krzywdzące stereotypy o Romach?

(fot. shutterstock.com)
Jarosław Charchuła SJ / slo

Obchodzimy dziś Dzień Pamięci o Zagładzie Romów. Kim są nasi "bracia koczownicy", jak lubił ich nazywać św. Jan Paweł?

Rom - w języku romani (cygańskim), oznacza Cygana, mężczyznę, człowieka. Jednak geneza tego słowa nie jest do końca jasna, w tej sprawie opinie badaczy są podzielone. Podobnie podzielone są w społeczeństwie opinie na temat samych Romów - począwszy od wielkiej sympatii i podziwu, poprzez akceptację, obojętność, aż - niestety - do braku zaufania i wrogości. Te ostatnie postawy bazują jednak w większości na stereotypach i obiegowych opiniach, które są krzywdzące dla społeczności romskiej.

>>>73. lata temu Niemcy zlikwidowali tzw. Zigeunerlager w Birkenau

DEON.PL POLECA

W tym artykule postaram się krótko przybliżyć historię Romów, a także przedstawić swoje doświadczenia ze współpracy i spotkań z osobami z tego środowiska. Liczę, że przyczyni się to choć trochę do przełamania negatywnych stereotypów i pomoże w większym otwarciu na tę ciągle tak mało znaną, ale jakże interesującą kulturę.

Słów kilka o historii

Przodkowie Romów, którzy zamieszkiwali Indie, głównie północno-zachodnie, około IX-X wieku rozpoczęli wędrówkę na zachód. Przyczyny, które ich do tego skłoniły, są ciągle nieznane i trudne do ustalenia. Faktem jest jednak to, że pojawili się w Persji, Armenii i części Bizancjum, następnie dotarli na Bałkany, a w XV wieku byli już niemal w całej Europie. Na przestrzeni wieków Romowie żyjący w różnych, często bardzo odmiennych, środowiskach i kulturach, zmienili swoje obyczaje, sposób życia i język. Różnice są tak wielkie, że Romowie żyjący w różnych częściach świata mogą mieć trudności w porozumieniu się.

Pierwsze udokumentowane ślady obecności Romów na terenach Polski pochodzą z Krakowa i są datowane na początek XV wieku. Wszystko wskazuje na to, że Romowie byli wówczas zamożnymi ludźmi zajmującymi się najprawdopodobniej kupiectwem. Żyli także w bardzo dobrych stosunkach z okoliczną ludnością na terenie, na którym się osiedlali. W wieku XVI sytuacja Romów znacznie się pogorszyła, w krajach niemieckich zaczęli być prześladowani i zmuszani do opuszczania granic. Wielu z nich znalazło schronienie w Polsce. Druga duża fala emigracyjna Romów na terytorium Polski przypada na drugą połowę XIX wieku, wówczas przywędrowali oni głównie z Siedmiogrodu i Wołoszczyzny. Liczne prześladowania, konfiskaty mienia i wędrowny styl życia spowodowały znaczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej Romów. Niemniej jednak najgorsze miało dopiero nastąpić. II Wojna Światowa zdziesiątkowała populację Romów, porozbijała rodziny i zmusiła żyjących do ciągłego ukrywania się.

Nie da się stwierdzić dokładnie, jak duża część populacji Romów przeżyła wojnę, szacuje się, że po jej zakończeniu na terytorium Polski mogło się ich znajdować około 20 tysięcy. Ci, którzy przeżyli, powrócili do wędrownego trybu życia, podróżując z miejsca na miejsce i imając się różnych zajęć, chcąc pozostać wiernymi tradycji swoich ojców. Władze PRL-u postanowiły jednak osiedlić Romów i zmusić ich do zamieszkania w konkretnym miejscu. Pierwsze zmierzające do tego działania podjęto w 1952 r., a ostateczny zakaz wędrowania zaczął obowiązywać na wiosnę 1964 r. Wszyscy musieli pozostać tam, gdzie ich zastała zima. Była to zmiana, którą bardzo trudno było zaakceptować Romom przyzwyczajonym do wędrowania i wolności. Obecnie w Polsce mieszkają 4 duże grupy romskie: Cyganie Karpaccy - żyjący głównie na południu kraju; Polska Roma - zamieszkująca głównie małe miasteczka i żyjąca w niewielkich grupach oraz Kalderari i Lovari - mieszkająca z reguły w dużych miastach. Romowie różnych grup zamieszkujący Warszawę określani są też Bareforytka Roma (Wielkomiejscy Cyganie). Oczywiście w tych kilku słowach nie sposób przedstawić w całości bogatej i fascynującej historii Romów.

Moje spotkanie z Romami

Po tej dawce historii - moim zdaniem ważnej - czas na kilka osobistych refleksje. Moja przygoda z Romami - jeżeli mogę tak powiedzieć - rozpoczęła się pięć lat temu. Idąc na pierwsze spotkanie w ramach Duszpasterstwa Romów, nie przypuszczałem, że ten czas tak szybko minie i przyniesie tak wiele dobrych doświadczeń. Pierwsze spotkania z rodzinami romskimi w Krakowie (głównie w Nowej Hucie), były dla mnie dużym zaskoczeniem - urzekła mnie ich życzliwość i gościnność. Wprowadzali mnie tam co prawda starsi współbracia, którzy kończyli już tę posługę, ale jednak wchodziłem do obcego domu i obcych ludzi, a zupełnie tego nie czułem. Spotkałem się natomiast z dużą otwartością i przychylnością.

Romowie często postrzegani są jako grupa szczelnie zamknięta i nie dopuszczająca do siebie obcych. Moje doświadczenia, po tych kilku latach wśród nich spędzonych, są jednak zupełnie inne. Uważam, że po prostu potrzebny jest czas, aby zdobyć ich zaufanie i zostać dopuszczonym bliżej. Jezuici w Krakowie współpracują ze społecznością romską, w różnej formie, już ponad 20 lat. Dlatego też to obopólne zaufanie jest już dobrze ugruntowane i posiada solidne podstawy. Pomimo że nastąpiła już wymiana pokolenia, to jednak współpraca trwa i rozwija się. Piszę o współpracy, ponieważ uważam, że pożytek odnoszą tu obie strony. My, jako jezuici, staramy się poprzez swoją posługę być świadkami Dobrej Nowiny i pomóc - także przez przygotowanie do sakramentów - jeszcze bardziej się na Nią otworzyć. Romowie natomiast rewanżują się swoim świadectwem życia i przeżywania wiary, które jest pełne uczucia, spontaniczności i oddania. Pożytek odnoszą tu niewątpliwie obie strony.

Nasza współpraca ma jednak także bardziej namacalne - czy inaczej mówiąc - bardziej materialne owoce. Staramy się pomagać - w miarę możliwości - także poprzez przygotowywanie świątecznych paczek dla dzieci, organizowanie korepetycji. Byliśmy również inicjatorami powstania świetlicy, w której dzieci i młodzież mogą spędzać czas wolny po zajęciach szkolnych. Dzięki porozumieniu władz lokalnych i naszej uczelni (czyli Akademii "Ignatianum" w Krakowie) w pracę w świetlicy mogą się włączyć również studenci Wydziału Pedagogicznego, którzy w ten sposób zdobywają cenne doświadczenie zawodowe.

W corocznym kalendarzu wydarzeń Duszpasterstwa Romów poczesne miejsce zajmuje Ogólnopolska Autokarowa Pielgrzymka Romów do Limanowej (woj. małopolskie). Jej termin przypada zazwyczaj na drugą połowę września, w tym roku odbyła się już po raz 24. Przybywają na nią Romowie z całej Polski, a w ostatnich latach także z zagranicy - głownie ze Słowacji, Mołdawii i Czech. Pielgrzymka to przede wszystkim czas modlitwy i wspólnych spotkań. Wszystko to oczywiście odbywa się w klimacie radości z dużą dawką muzyki i śpiewu.

Romowie nie byliby sobą, gdyby ich pielgrzymowaniu nie towarzyszył śpiew przy wtórze gitar, akordeonów i skrzypiec. Każdemu bowiem ważnemu wydarzeniu musi towarzyszyć muzyka, przez którą Romowie wyrażają siebie. Nie jest ona jednak dla nich dodatkiem, czymś drugorzędnym, co ma znaczenie dekoracyjne. Muzyka tak mocno bowiem wrosła w ich kulturę i historię, że stanowi dla nich formę wyrazu i ekspresji tego wszystkiego, co przeżywają. Dlatego czymś normalnym jest, że muzykują całe rodziny, począwszy od najstarszych, aż po tych najmłodszych, czasem zaledwie kilkuletnich. Można zaryzykować stwierdzenie, że muzyka to dla nich samo życie - przy niej się bawią, świętują i nią się modlą.

Jeżeli miałbym określić Roma w dwóch słowach, to oprócz słowa muzyka powiedziałbym również gościnność. Wynika to z faktu, że ich gościnność nie ustępuje w niczym ich pasji muzykowania. Dla Romów odpowiednie przyjęcie gościa jest sprawą honoru. Jeżeli przychodzisz nawet na chwilę, to musisz czegoś się napić i coś zjeść, w przeciwnym razie obraziłbyś gospodarzy. Do rodziny romskiej nie da się wejść i wyjść od razu, trzeba choć na krótką chwilę usiąść i porozmawiać. Jest to związane z szacunkiem, jakim Romowie darzą swoich gości. Wielokrotnie mogłem się o tym przekonać, odwiedzając romskie rodziny w trakcie tych pięciu lat moich spotkań z nimi. Pięciu lat, które były niewątpliwie dużym wyzwaniem, ale również wyjątkowym czasem poznawania nowych ludzi i odkrywania ich kultury.

Nie jest oczywiście możliwe, aby w tych kilku słowach oddać w pełni doświadczenie spotkania ze społecznością Romów, nie taki zresztą był cel tego artykułu. Chciałem tutaj, dzieląc się moimi doświadczeniami, choć trochę zmienić krzywdzący stereotyp w myśleniu na temat Romów. Są oni bowiem w większości bardzo życzliwymi osobami - wystarczy trochę lepiej ich poznać i bardziej się na nich otworzyć. A wówczas możemy być mile zaskoczeni i będziemy mieć szansę zweryfikować nasze wyobrażenia na ich temat. Tylko wtedy bowiem, kiedy będziemy opierać się na prawdziwych doświadczeniach, a nie obiegowych opiniach, nasze wzajemne stosunki będą układać się pomyślnie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skąd się biorą krzywdzące stereotypy o Romach?
Komentarze (5)
W
Wrocławianka
14 sierpnia 2012, 21:20
Uważam że należy odróżnić Romów żyjących od lat w Polsce, którzy są naszymi sąsiadami od Romów rumuńskich którzy po pryjeździe do Polski nie chca sie zasymilować. Jako obywatele UE nie mogą być deportowani a ich styl życia  odbiega daleko od naszej rzeczywistości. Wiem co piszę mieszkam we Wrocławiu i to co ostatnio wyrabiają ci ludzie w moim mieście jest wielką jedną masakrą. Zaczepiają turystów, jeśli w ogródku gastronomicznym klient nie da im pieniedy potrafia napluć do talerza,  zwymyślać człowieka, oblać go wodą itp.  Na żebry wysyłają swoje dzieci lub kobiety w ciąży niejednokrotnie zmusząjąc je biciem do żebractwa. Więc chyba nie należy się dziwić że taka postawa budzi niechęć i dezaprobatę dla tej grupy społecznej.
A
aga
14 sierpnia 2012, 18:18
Mam odmienne zdanie o Romach. Chodziłam z nimi do szkoły, do kościoła, bawiłam się na podwórku i jakoś nic mi nie zginęło, ani nie musiałam bronić się przed agresją z ich strony. Teeraz mieszkam w wielkim mieście i nie spotykam ich tak często. Sporadycznie widuję ich na ulicy i czasem zamię z nimi parę słów. Tacy ludzie, jak wszyscy, tylko z odmienną, fascynującą kulturą i mentalnością.
T
Tomek
14 sierpnia 2012, 16:59
 Dołączam się do opinni przedmówców, też mam negatywne doświadczenia i zalecałbym ostrożność. Zaznaczam to nie są stereotypy, a doświadczenia zycia, w których nastąpiła szkoda. Jak najbardziej popieram duszpasterstwo wśród Romów, pracę wychowawczą wśród młodzieży romskiej. Lecz proszę bardzo mocno się trzymać za portfel, byc czujnym i unikać zagrożeń.
S
sądeczanin
14 sierpnia 2012, 15:18
Ciekawe gdzie autor spotkał tych Romów? Moje doświadczenie, podobnie jak "ociec" sa nagatywne. Na ulicach Nowego Sącza spotkanie z cyganami w większości kończy się negatywnie. Sam musiałem uciekać przed nimi, gdyż chcieli "przejąć" telefon i portfel. Udało mi się uciec, a było to na dość ruchliwej ulicy. Moja koleżanka też miała podobną przygodę. Uciekła, bo wbiegła na ulicę przy czerwonym świetle. Wszystko widzieli policjanci, którzy postanowili gorliwie wystawić jej mandat, za przejście na czerwonym świetle. Cyganie czują się bezkarni, ponieważ wszyscy, włączenie z policją się ich boją. Nikt ich nie skaże, bo trzeba ich namierzyć, trzeba aresztować, a tego, w ich społeczności nie da się zrobić. Tam kazdy kryje każdego, a jak ktoś coś przeskrobie poważniejszego, to skutecznie go ukryją. Nie wpuszczają nikogo z zewnątrz i pewnie nie wpuszczą nigdy. 
O
ociec
14 sierpnia 2012, 14:32
Coś co autor nazywa obiegową opinią i krzywdzącym stereotypem jest doświadczeniem wielu z nas, w tym i moim. Kontakty z Cyganami niestety stawiają ich w negatywnym świetle, np. moje spotkania z nimi to z ich strony wymuszenia, brak kultury, agresja. Nie można mieć klapek na oczach - jak autor artykułu - i nie zauważać skąd się biorą stereotypy. Co oczywiście tym bardziej czyni wartościowym duszpasterstwo wśród nich, czego autorowi gratuluję.