Uchodźcy. Jak jest naprawdę? [WYWIAD]
Słowo "uchodźca" przywołuje w naszych głowach rozmaite obrazy. Jedni ze łzami w oczach wspominają martwego chłopca, 3-letniego Syryjczyka Aylana Kurdiego, wyrzuconego na brzeg Morza Śródziemnego. Inni widzą grupy młodych mężczyzn, którzy zamiast walczyć na froncie w obronie swojego kraju, wyjeżdżają, by zburzyć spokój europejskich miast. Jak jest naprawdę?
O tym, kim są uchodźcy w Grecji, jak na ich los reagują polscy biskupi - z ks. Maciejem Szmucem, dyrektorem Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej, rozmawia Monika Burczaniuk.
Monika Burczaniuk, Caritas Polska: Pewnego poranka odebrał Ksiądz dość zaskakujący telefon.
Ks. Maciej Szmuc: Tak, zadzwonił arcybiskup Andrzej Dzięga, przejęty sytuacją uchodźców w Grecji i zapytał, czy możemy im pomóc w konkretny sposób, na miejscu. Kościół Polski wielokrotnie ustami Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, a także Prymasa Polski oraz w innych oficjalnych wypowiedziach zwracał uwagę na pilną konieczność udzielenia pomocy uchodźcom. Nasz arcybiskup już we wrześniu apelował do swoich diecezjan o odwagę i otwartość na przybyszów potrzebujących pomocy.
W Caritas Szczecińsko-Kamieńskiej zastanawialiśmy się, jak możemy pomóc w tej skomplikowanej sytuacji. Potrzebny był nam jednak bezpośredni impuls księdza arcybiskupa i to był właśnie ten moment, kiedy niespodziewanie zadzwonił do mnie i powiedział: "Musimy wreszcie coś zrobić. Nie możemy dłużej czekać".
W związku z tym pojechał Ksiądz na greckie wyspy u wybrzeży Turcji, by rozeznać sytuację uchodźców. Co Ksiądz zobaczył?
Na prośbę arcybiskupa Dzięgi na początku maja udałem się do Grecji, aby na miejscu zapoznać się z sytuacją uchodźców i z możliwymi sposobami udzielenia im jak najlepszej pomocy. Kiedy przybyłem na Samos, spodziewałem się ujrzeć dziesiątki, setki, czy nawet tysiące osób wędrujących przez Grecję - znałem ten obraz z przekazów medialnych. Tymczasem okazało się, że w kwietniu i maju napływ uchodźców zdecydowanie się zmniejszył.
Po wejściu w życie w marcu tego roku porozumienia między Unią Europejską a Turcją, imigranci nie mogą już wędrować dalej, do innych krajów Unii Europejskiej, ale muszą pozostać w Grecji i tam ubiegać się o status uchodźcy. Od 21 marca 2016 ci, którzy przez morze docierają na wyspy Lesbos, Samos czy Chios, trafiają do obozów internowania. Ci, którzy wcześniej znaleźli się w Grecji, mają ogromne problemy z wydostaniem się do innego kraju, gdyż granice lądowe Grecji są pilnie strzeżone przez sąsiadów.
Ilu uchodźców wciąż przebywa w Grecji?
Od kwietnia ubiegłego roku przez Grecję przewędrowało około miliona osób, z których połowę stanowili Syryjczycy. W roku 2015 na samą tylko wyspę Lesbos przybywało około 3 tys. osób dziennie. Aktualnie w Grecji pozostaje wciąż około 50 tys. uchodźców, a nowych przybywa maksymalnie 2 tys. miesięcznie.
Kiedy byłem na Samos, grecka Straż Graniczna przyprowadziła 8 osób. Maksymalnie zmieniła się możliwość dalszego funkcjonowania. Napływ uchodźców powstrzymał przede wszystkim brak możliwości wędrowania legalnie dalej na zachód Europy, konieczność przebywania w zamknięciu w oczekiwaniu na decyzję o dalszym losie oraz perspektywa odesłania z powrotem do Turcji.
W jakich warunkach żyją ci, którzy zostali?
Najtrudniejsze warunki, przede wszystkim z powodu ogromnego przeludnienia, panują w zamkniętych obozach, kontrolowanych przez armię grecką. Miałem okazję bliżej zobaczyć taki obóz na wyspie Samos. Sytuacja jest tam bardzo ciężka, brakuje miejsca w kontenerach i wielu ludzi - także starszych - musi mieszkać w małych turystycznych namiotach. W maju w obozie przeznaczonym dla około 300 osób zgromadzono już ponad 800 uchodźców.
Dotkliwy jest także brak możliwości wychodzenia na zewnątrz oraz ogromne przemieszanie ludzi z różnych krajów oraz niepewność, co robić dalej. Podobnie ciężko jest w największym obozie - Moria na wyspie Lesbos. Zdecydowanie lepiej jest w obozach otwartych i miejscach schronienia prowadzonych przez władze wysp, a także przez Caritas Grecja i inne organizacje charytatywne.
W jaki sposób Caritas pomaga uchodźcom w Grecji?
Na wyspie Lesbos odwiedziłem hotel prowadzony przez Caritas, w którym znalazło schronienie 200 osób - samotne matki z dziećmi, kobiety oczekujące na narodziny dziecka, osoby niepełnosprawne i rodziny z małymi dziećmi.
Pierwotnie był to dla nich tylko przystanek w celu krótkiego odpoczynku i nabrania sił przed dalszą podróżą do Niemiec i innych krajów, a od kwietnia jest to miejsce ich stałego pobytu.
Podobny hotel, w którym schroniło się 100 osób, odwiedziłem w centrum Aten. Miałem też możliwość spędzić kilka godzin w obozie Kara Tepe na Lesbos - miasteczku namiotowym, gdzie mieszka ponad 1500 osób. We wszystkich tych miejscach uchodźcy maja zapewnione schronienie i posiłki, otrzymują także pomoc medyczną, psychologiczną i rzeczową. Wielką niewiadomą jest natomiast ich przyszłość i to jest najważniejsze pytanie, które stawiamy sobie w Caritas: co robić dalej?
Jak z Księdza perspektywy wyglądała kwestia bezpieczeństwa, czy osoby napływające przez Morze Śródziemne do Grecji są kontrolowane przez unijne służby?
Na pewno wcześniej, gdy dziesiątki tysięcy migrantów wędrowały przez wyspy, problem bezpieczeństwa był jednym z najbardziej palących. Obecnie nie odczuwa się żadnego zagrożenia. Każda osoba przybywająca nielegalnie do Grecji jest rejestrowana przez agencję unijną FRONTEX. Pobierane są także odciski palców.
Co dla Księdza osobiście oznaczała ta wizyta?
Najważniejsze było dla mnie spotkanie twarzą w twarz z konkretnymi ludźmi potrzebującymi pomocy - rodzicami, dziećmi i staruszkami. Mogłem lepiej zrozumieć, jak bardzo potrzebują oni teraz wsparcia i życzliwych osób, które dodadzą im otuchy i nadziei. Przestałem się ich bać! Zrozumiałem też, jak wiele możemy i musimy zrobić, jako chrześcijanie i jako ludzie, dla naszych bliźnich w potrzebie. Uwierzyłem, że bez zbędnych obaw i uprzedzeń można zorganizować konieczną pomoc.
Chciałbym bardzo, aby każdy dekanat archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej wziął pod opiekę jedną rodzinę uchodźców, której pomaga w tej chwili Caritas Grecja, i wspierał finansowo tych ludzi przynajmniej do czasu, aż będą mogli wrócić do swej ojczyzny lub rozpoczną nowe życie gdzieś w Europie. Poznałem również wspaniałych pracowników i wolontariuszy Caritas w Grecji. Jestem pewien, że pomogą nam oni zbudować most solidarności i przyjaźni między Polską a uchodźcami.
A jest jakaś historia, która najbardziej Księdza poruszyła?
Było wiele takich spotkań, między innymi z chrześcijańską, syryjską rodziną, w której zostały 3 kobiety - babcia, mama i córka. Jednak najbardziej wzruszyła mnie dosłownie "cukierkowa" historia, kiedy do hotelu prowadzonego przez Caritas, przyjechał japoński pisarz. Chciał się rozejrzeć i porozmawiać z uchodźcami. Przywiózł ze sobą torbę cukierków, które wolontariusze rozdawali dzieciom. W pewnym momencie kiedy rozmawialiśmy o książce i jego planach, ktoś nagle pociągnął mnie za rękę.
Była to taka mała, może 4-letnia dziewczynka, która chciała mi oddać swojego cukierka. To była historia, która dotknęła mnie najbardziej. Nie wiem, czy jest to kwestia wprowadzonych tam zasad, ale nikt tam nie żebrze, nie prosi o 5 czy 10 euro. Temat żebrania nie istnieje. Ludzie wiedzą, że Caritas się nimi opiekuje najlepiej jak może.
* * *
Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.
Skomentuj artykuł