Gdy służby chcą ich deportować, Kościół daje schronienie [WYWIAD]
Setki kościołów w Niemczech korzysta z biblijnej i średniowiecznej tradycji, by chronić i gościć migrantów. "To podstawowe kryterium wiary, jak traktujesz obcego" - mówi Dieter Müller SJ.
Osoba, która ma zostać deportowana do miejsca, w którym grozi jej niebezpieczeństwo, otrzymuje - po dokładnym badaniu - miejsce w jednej z parafii lub klasztorów w Niemczech. Według regulacji dublińskiej przebywa tam maksymalnie sześć miesięcy. Po tym czasie jej konto jest "czyste" i może ponownie złożyć wniosek o azyl w urzędzie do spraw migracji. Wtedy jej sprawa rozpatrywana jest ponownie.
Parafie i klasztory zapewniają podstawowe środki utrzymania - pokój, dostęp do łazienki oraz pożywienie i ubranie, a także pokrywają koszty opieki medycznej w razie potrzeby. Wokół kościołów tworzy się też grupa osób wspierających i towarzyszącej osobie korzystającej z azylu. W niektórych przypadkach wolontariusze z parafii pomagają azylantom dzięki zapewnieniu zajęć w wolnym czasie.
W czasie zajęć z Afgańczykiem, który wraz z rodziną otrzymał schronienie w ramach azylu kościelnego w Monachium
(fot. (c) SJ-Bild/L. Stübner SJ)
Jak azyl kościelny wygląda w praktyce? Rozmawiamy z Dieterem Müllerem SJ, jednym z koordynatorów ruchu azylu kościelnego, odpowiedzialnym m.in. za finanse, które jezuici przekazują na rzecz tego dzieła.
Tekst wywiadu:
Karol Wilczyński, DEON.pl: dlaczego angażujesz się w pomoc uchodźcom?
Dieter Müller SJ, koordynator Kirchen Asylum: Podstawowym kryterium wiary chrześcijan jest to, czy pracują dla siebie czy dla innych, jak traktują swojego sąsiada, jak traktują obcego. Czy działają tylko dla własnej wspólnoty, czy też otwierają się na innych?
Ale dlaczego mamy otwierać się na obcych właśnie w taki sposób?
Historia azylu kościelnego jest bardzo długa, ma swoje źródła w Starym Testamencie (por. np. Joz 20, 6). Potem w średniowieczu tworzenie azylów w kościołach było elementem prawa kanonicznego. Mimo że w czasie oświecenia opiekę nad systemem prawnym przejęło państwo, tradycja schronienia w kościele przetrwała. Dlatego też kościelny azyl jest ruchem obecnym w całych Niemczech, szczególnie odżyła w Bawarii. To pomysł bardzo "chrześcijański", choć w wielu religiach był obecny motyw świątyni-sanktuarium, gdzie mógł się schronić każdy, nawet zbrodniarz.
Kiedy azyl kościelny zrodził się jako instytucja w Niemczech?
Program rozpoczął się jeszcze w latach 80. XX wieku jako inicjatywa kilku Kościołów. Idea przyszła zza oceanu - w tamtym okresie bardzo dobrze funkcjonowała amerykańska kampania po nazwą "Ruch Sanktuarium" (ang. Sanctuary Movement - przyp. red.). Kościoły w Niemczech wzorowały się na nim, gdy pomagaliśmy uchodźcom z Libanu oraz Turcji, którzy byli zmuszeni, by wrócić do kraju, w którym toczyła się wojna lub prześladowanie. Gdy skończyły się środki prawne, by mogli oni zostać w Niemczech, zaczęto projekt kościelnego azylu w niektórych parafiach. W tamtym okresie pomagaliśmy rocznie nie więcej niż setce osób w skali całego kraju.
Czy policja lub władze nie robią wam problemów?
Bywa różnie. W 2014 roku mieliśmy taki przypadek, że policja weszła do jednej z parafii, który udzielał azylu kościelnego, siłą wyprowadziła matkę i czwórkę dzieci z Czeczenii, po czym deportowała rodzinę. Do Polski zresztą. Był to wielki skandal. Biskup był przeciwny działaniom policji i protestował, ale władze się tym nie przejęły. Sprawa trafiła do mediów, które wówczas bardzo zainteresowały się tematem azylu kościelnego. To był moment, w którym o azylu kościelnym zrobiło się głośno. Liczba osób, które schroniły się dzięki temu w kościołach wzrosła wielokrotnie, z ok. 80 osób w 2013 do ponad 400 osób w 2014 roku.
Obecnie władze państwowe nie są zbyt zadowolone z działalności Kościołów. Podkreślają, że "to państwo prawa, nie wolno tak robić". Niektórzy politycy porównują nawet naszą działalność do budowania pewnego rodzaju "szariatu", równoległego prawa. Więc Kościoły muszą negocjować, starać się działać we współpracy z niemieckim urzędem ds. migracji (BAMF).
Dziecko z afgańskiej rodziny, która otrzymała schronienie w ramach azylu kościelnego w Monachium
(fot. (c) SJ-Bild/L. Stübner SJ)
Zgadzają się na waszą działalność?
Tak, choć pod wieloma warunkami. Stworzono w BAMF-ie komisję, która zajmuje się tylko przypadkami osób otrzymujących schronienie w kościelnym azylu. Komisja rozpatruje przypadki zgłoszone przez przedstawicieli Kościołów. BAMF był początkowo zadowolony, większość osób, które schroniły się w ramach azylu, otrzymywały jakąś formę ochrony w Niemczech, tj. nie musiały wracać do innych krajów w Europie, w których zarejestrowali się za pierwszym razem.
Ale...?
...sytuacja się zmienia, komisja jest coraz bardziej surowa. Według niej azyl kościelny jest wykorzystywany zbyt często.
Czyli jednak tworzycie chrześcijański szariat?
Oczywiście, że nie. Poddajemy się prawu państwowemu w pełni. Ale chcemy, by państwo rozważyło lepiej niektóre decyzje, gdyż mogą się one wiązać z bezpośrednim zagrożeniem życia konkretnych osób. Azyl kościelny jest po to, by zyskać trochę czasu i podjąć lepszą decyzję. Tu nie chodzi o łamanie prawa.
Jakimi kryteriami kieruje się BAMF, gdy wydaje ponowną decyzję o deportacji?
W sumie nie znamy do końca uzasadnienia. Urzędnicy próbują stwierdzić, czy sytuacja w danym kraju jest na tyle trudna, że nie będzie do zniesienia po deportacji. Czasami osoby deportuje się do krajów względnie bezpiecznych, jak Algieria czy Tunezja, ale w przypadku procedury związanej z regulacjami dublińskimi, osoba ubiegająca się o azyl deportowana jest do pierwszego kraju Unii Europejskiej, w którym złożyła wniosek - np. Włochy, Hiszpania czy Polska. Problem w tym, że w tych państwach ochrona podstawowych praw człowieka nie jest zagwarantowana. Np. we Włoszech wiele deportowanych kobiet trafia na ulice i w ręce handlarzy ludźmi, którzy zmuszają je do prostytucji. Mimo to komisja BAMF-u może stwierdzić, że taka sytuacja (tj. bezdomność) nie jest wystarczającym kryterium i taką osobę się deportuje. Bo przecież wszyscy inni deportowani też się z tym zmagają, to nie jest to wyjątkowa sytuacja.
Kto decyduje o tym, by pomóc danej osobie w ramach azylu kościelnego?
Każda parafia, klasztor decyduje samodzielnie, my udzielamy niezbędnych wskazówek. Oczywiście, muszą istnieć pewne kryteria. Przede wszystkim sprawdzamy historię i pochodzenie danej osoby, która chce skorzystać z kościelnego azylu. Badamy, czy rzeczywiście te sześć miesięcy i ponowna szansa na złożenie wniosku o ochronę w Niemczech da pozytywne rezultaty. Dlatego musimy często odmawiać osobom pochodzącym np. z Nigerii, gdyż z doświadczenia wiemy, że mają one małe szanse na uzyskanie statusu uchodźcy lub innej formy ochrony w Niemczech. Ale każda historia jest indywidualna i każdą w ten sposób rozpatrujemy. Kryterium nie jest też po prostu pragnienie osoby, by zostać w Niemczech. Ale jeśli chodzi już o Włochy, gdzie szczególnie kobietom grozi bycie ofiarą handlu ludźmi czy Węgry, gdzie migrantom grozi pobyt w więzieniu, to staramy się pomagać.
Rodzina z Afganistanu otrzymała schronienie w ramach azylu kościelnego w Monachium
(fot. (c) SJ-Bild/L. Stübner SJ)
Więc tak naprawdę rozważacie każdy przypadek indywidualnie?
Tak, oczywiście. Ponieważ azyl kościelny jest jednak obecnie dużym ruchem, osobiście nie jestem w stanie poznawać każdej osoby. Ale pomoc nie może być bezdusznym systemem, nie o to chodzi.
Jak wygląda proces wyboru miejsca, do którego zostanie skierowany uchodźca?
Tutaj też nie mamy systemu - zazwyczaj korzystam z porad wspierających nas instytucji i osób, które przyjmują uchodźców w ramach azylu i dzwonię. Niektóre kościoły robią to regularnie, niektóre po jednym lub kilku próbach rezygnują.
Kto finansuje pobyt?
Instytucje kościelne. Tym właśnie się zajmuję - znajdowaniem finansowania. Sporą część wydatków pokrywają jezuici, czasami koszty biorą na siebie lokalne wspólnoty przyjmujące uchodźcę.
W jaki sposób jako zwykły proboszcz mógłbym pomóc uchodźcom, którzy proszą o azyl?
Najlepiej skontaktować się bezpośrednio ze mną, a ja skieruje tę osobę do odpowiedniego prawnika, który będzie potrafił dokładnie ocenić sytuację.
Czy obecność uchodźcy w parafii coś zmienia? Wpływa na życie wspólnoty?
Oczywiście, przecież osoba przebywająca w azylu kościelnym nie powinna opuszczać terenu kościoła lub parafii. Jej relacja z członkami wspólnoty zaczyna być bliska, szczególnie że azyl trwa najczęściej ok. pół roku. Ale co innego słuchać papieża Franciszka i jego apelów o pomoc migrantom, a co innego mieć taką osobę u siebie. To jest zazwyczaj wspaniałe doświadczenie pomocy.
Ekumeniczna procesja w czasie Zesłania Ducha św. organizowana przez parafię katolicką, luterańską oraz "kościoły migrantów": katolików z Kosowa, prawosławnych z Serbii oraz koptów z Erytrei
(fot. Karol Wilczyński / DEON.pl)
A jak to jest z muzułmanami? Jak wygląda ich życie w parafii?
W ciągu 20 lat pracy z migrantami spotkałem mnóstwo muzułmanów. Z niektórymi się zaprzyjaźniłem. Nie ma różnicy, czy ktoś jest muzułmaninem, chrześcijaninem czy agnostykiem - wszystkich da się polubić.
Czyli nie obawiasz się, że "podbiją Europę"?
Nie, nie - to jest nieprawda. Możemy żyć razem i doświadczam tego codziennie, gdy spotykam się ze znajomymi czy współpracownikami muzułmanami. Są oczywiście między nami różnice, ale powinniśmy o nich mówić we właściwy sposób. Na przykład w taki, że mogę powiedzieć: "wybacz, ale według mnie Muhammad nie miał racji, gdy nakazał to lub tamto. Nie wierzę we wszystko, co napisano w Koranie". Lub taki, że wytrzymam, gdy usłyszę, że my chrześcijanie manipulujemy Ewangelią i Biblią, w co wierzą muzułmanie. Nie ma problemu, nie zgadzamy się i to jest zupełnie normalne. Rozmawiajmy o tym. Znam też tych, którzy przyjmują Chrystusa i chrzest. Wiem, że mieliby problem w domu, gdyby mówili o konwersji, np. w Iranie czy Afganistanie czekałaby ich kara śmierci. Widzę wyzwania i problemy, widzę różnice. Ale rozmawiajmy o tym, nie uciekajmy od tego. Dialog wymaga też jednak, by pamiętać o dobrych rzeczach - o pobożności, wierze, społecznym zaangażowaniu muzułmanów. Wierzę, że wielu z nich jest bliżej Boga niż wielu chrześcijan. Święty Augustyn powiedział to mniej więcej tak: "wielu tych, którzy są na zewnątrz, jest wewnątrz. Wielu tych, którzy są wewnątrz, jest na zewnątrz" (komentarz do Ewangelii wg św. Jana, traktat 45, p. 12).
Czy znasz niemieckiego biskupa lub księdza, którzy głośno krytykują podejście papieża Franciszka do migrantów?
Nie, w Niemczech nie słyszałem o biskupie lub księdzu, który krytykowałby papieża Franciszka w tej sprawie. Poparcie dla azylu kościelnego jest również powszechne, choć zdarzają się duchowni, których zaczyna niepokoić skala tego projektu.
Czy sytuacja imigrantów i uchodźców zmienia się w kontekście politycznym? Nie cierpi na tym Kościół?
Tak, w Bawarii rosną nastroje antyuchodźcze i politycy, którzy zaczynają głosić takie hasła muszą zmagać się z dylematem, gdyż w naszym landzie wiele osób wierzy Kościołom twardo stojącym za pomocą przybyszom oraz azylem kościelnym.
Dlaczego w innych krajach europejskich nie funkcjonuje ten program, np. w Polsce czy na Węgrzech? Tam Kościoły wydają się silniejsze.
Prawdopodobnie wynika to z wyjątkowego układu relacji państwo-kościół. W Niemczech właśnie przez ten układ państwo toleruje nasz program. Ale nie wyobrażam sobie takiej umowy np. we Francji, gdzie państwo ma ściśle świeckie podejście. We Włoszech Kościół angażuje się w pomoc uchodźcom i współpracuje z państwem, choć mają inne programy. Nie wiem, dlaczego nie macie takiego programu w Polsce.
Ekumeniczna procesja w czasie Zesłania Ducha św. organizowana przez parafię katolicką, luterańską oraz "kościoły migrantów": katolików z Kosowa, prawosławnych z Serbii oraz koptów z Erytrei
(fot. Karol Wilczyński / DEON.pl)
Dlaczego w Niemczech jest tak duże poparcie dla sprawy, tak dużo osób angażuje się w pomoc uchodźcom?
Należy pamiętać, że w Niemczech mieliśmy dosłownie społeczną euforię w 2015 roku - wszyscy entuzjastycznie angażowali się w pomoc i powitanie uchodźców. Czasami na dworcu w Monachium było dwa razy więcej witających niż przybyszów. Cały kraj, każde miasteczko i wieś miało swoich uchodźców. W takich warunkach ksenofobia nie miała przestrzeni, by się zrodzić. Większość ludzi widziała uchodźców na własne oczy i miała pozytywne doświadczenia. Odwiedzając niewielkie parafie w Alpach, widziałem konserwatywnych Bawarczyków, tradycyjnie katolików, którzy na wieść o deportacji cudzoziemca z ich wioski mówili "ta konwencja dublińska to po prostu straszne g***o", "Nasz Muhammad musi tutaj zostać!". Poznali ludzi, i choć na początku obawiali się nieznajomych przybyszów, to zyskali prawdziwy obraz.
Teraz jest inaczej?
Tak, na przełomie 2015 i 2016 roku ten entuzjazm trwał, ludzie czuli się jak w czasie mundialu, wszyscy w Bawarii kibicowali sprawie. "Jak to, nie pomagasz uchodźcom? Jak to możliwe?" - zdarzało mi się słyszeć takie rozmowy. Dziś jest inaczej, coraz częściej mówi się o terrorystach, ekstremizmie religijnym. Nastroje ze wschodnich Niemiec przenoszą się na Zachód. A we wschodnich Niemczech nie było tylu uchodźców, więc nie było takiego poparcia dla sprawy.
Ale na Węgrzech było sporo uchodźców, ale tam też nikt nie garnie się do pomagania. Głosuje się na polityków, którzy straszą przybyszami.
Tak, ale uchodźcy nigdy nie chcieli tam zostać i większość z nich wyjechała na Zachód. W studiowaniu migracji mówimy o "krajach tranzytowych". Dlatego też Węgrzy nie mieli szans się wykazać. Poza tym Viktor Orban użył wszystkich swoich sił, by ukazać migrantów i uchodźców w złym świetle.
Dieter Müller SJ (fot. Karol Wilczyński)
Czy Kościół katolicki jest w stanie zmienić stanowisko Europejczyków, którzy coraz bardziej skupiają się na tym, by żyć bezpiecznie, a nie na solidarności?
Kościół powinien walczyć o prawa człowieka, zawsze. Ale w tym przypadku powinien też pokazywać, że w przypadku migracji jest to naprawdę niewielkie wyzwanie - mówimy o kilkuset tysiącach, milionie osób w skali roku na całą Europę. Małe katolickie wspólnoty w Niemczech są w stanie pomóc jednej lub dwóm rodzinom, to nie jest ciężar nie do uniesienia. Kościół powinien też promować budowanie zdrowych systemów pomagających ofiarom wojen i wyzysku, ufundowanych na zasadach solidarności, która wypływa przecież z Ewangelii. Musimy też uważać przed retoryką mówiącą o "obronie zachodnich wartości chrześcijaństwa" - bardzo często taka retoryka idzie zupełnie w poprzek Ewangelii. Uważajmy na to, by nasze rządy nie określały siebie jako "chrześcijańskie", ale by po prostu realizowały to, co przykazał nam Jezus. To jest trudne wyzwanie.
Dieter Müller SJ - jezuita, mieszka w Monachium. Jest jednym z koordynatorów azylu kościelnego w Niemczech.
Karol Wilczyński - dziennikarz DEON.pl. Prowadzi dział "Przyjąć przybysza". Jest współtwórcą islamistablog.pl
Dodatkowe informacje: Według danych Stowarzyszenia Ekumenicznego i Rządowego "Azyl Kościelny" obecnie otwartych jest 544 azyli kościelnych, w których schronienie otrzymały 872 osoby, w tym 185 dzieci. 502 przypadki dotyczą tzw. przypadków dublińskich (dane z 9 lipca 2018 roku).
W 2010 roku zaczęła rosnąć liczba przypadków "dublińskich", czyli osób, które miały być odesłane do kraju pierwszego pobytu w Unii, np. Włoch czy Grecji. W odpowiedzi na potrzebę rozpoczęliśmy rozszerzać projekt azylu kościelnego o tego typu osoby. Obecnie stanowią one ok. 90% wszystkich beneficjentów - w porównaniu do ok. 25% w 2010 roku stanowi to duży wzrost.
Więcej informacji nt. azylu kościelnego w języku angielskim i niemieckim.
Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty.
Skomentuj artykuł