Nie wstydzę się Agnieszki Radwańskiej

Nie wstydzę się Agnieszki Radwańskiej
Piotr Żyłka

"Nasza Agnieszka, kochana Isia, dzielna Radwańska, katolicka bohaterka". Tak było jeszcze niedawno. Było, ale się skończyło. Teraz lecą gromy. A wszystko przez ten straszny negliż.

Kilka dni temu było tak: - Cześć! Nazywam się Agnieszka Radwańska. Wspieram akcję "Nie wstydzę się Jezusa". Namawiam do noszenia breloków. Nie wstydźcie się wierzyć. Dziś jest tak: - Krucjata Młodych odcina się od niemoralnego postępowania pani Agnieszki Radwańskiej i tym samym wyklucza ją z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa". Pragniemy podkreślić, że w akcji wzięło udział ponad milion osób - wśród nich liczni sportowcy i artyści. Jesteśmy przekonani, że przytłaczająca większość z nich poważnie traktuje własną deklarację o przywiązaniu do Wiary Katolickiej i jej zasad. Skądinąd smutny jest osobisty upadek pani Radwańskiej, która przekreśliła swoim postępowaniem własne słowa.

Tak więc sytuacja zmieniła się diametralnie. Była Isia bohaterka, teraz jest zimno - "pani Radwańska". Sąd już się odbył. Agnieszka traktuje niepoważnie wiarę katolicką (przepraszam w oryginale jest z wielkich liter - Wiarę Katolicką), upadła i przekreśliła swoją wcześniejszą deklarację. Chyba nie ma odwrotu. Radwańska została skreślona.

O co w tym wszystkim chodzi? Skąd taki atak? Rozumiem, że wzięła udział w roznegliżowanej sesji. Rozumiem, że nie jest to do końca OK. Ma rację ks. Marek Dziewiecki, który wyraża swoją nadzieję, że "p. Agnieszka Radwańska powie kiedyś, że tego typu sesja zdjęciowa była błędem".

Tak. To był błąd, ale jeszcze większym błędem jest reakcja Krucjaty Młodych. Gdy czytam ich oświadczenie, wykluczające Radwańską z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa", to w sercu dziękuję Bogu, że to On decyduje o losie człowieka, a nie jakieś organizacje religijne. Ja nie wiem, co te słowa mają wspólnego z chrześcijaństwem. Kopanie leżącego? Chyba nie do tego wzywa nas Jezus.

Myślę, że zamiast publicznie potępiać, ogłaszać upadek i skreślać Radwańską, lepiej by było do niej się odezwać - prywatnie albo publicznie - i zapytać, dlaczego to zrobiła i jak to się ma do jej wcześniejszej deklaracji. Nie atakować. Nie oceniać, nie znając całego obrazu sytuacji. Co w ten sposób osiągniemy, poza podkreśleniem, że publiczne pokazywanie nagiego ciała jest czymś niewłaściwym? I tak większość ludzi o tym wie. Nie lepiej wykorzystać to zajście do spokojnej rozmowy o znaczeniu intymności, nagości, cielesności i seksu w relacji miłości między mężczyzną a kobietą?

Gdy widzę taką reakcję, przychodzą mi do głowy dwie myśli. Po pierwsze - mam wrażenie, że gdyby zastosować ją konsekwentnie do nas wszystkich, to w Kościele trzeba by szukać ludzi ze świeczką. Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Po drugie - jakbym spotkał teraz Agnieszkę Radwańską, to bym jej powiedział, żeby przeczytała i zapamiętała sobie fragment z księgi Izajasza 49,15. "Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie". Tak mówi Bóg do każdego człowieka. Nawet do tego (a może w szczególności), który popełnia błąd i jest napiętnowany przez współbraci w wierze.

Katolicyzm nie jest potępieniem. Katolicyzm to miłosierdzie.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wstydzę się Agnieszki Radwańskiej
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.