"Molestował mnie ksiądz Jankowski. Wierzę w Boga, chcę podnieść rękę na pedofilię w Kościele"
Barbara Borowiecka jako mała dziewczynka mieszkała w Gdańsku, w bloku sąsiadującym z kościołem Św. Barbary, gdzie wikarym był Henryk Jankowski. Kobieta twierdzi, że ksiądz budził powszechny strach wśród dzieci. - W momencie, kiedy widzieliśmy, że ks. Jankowski wychodzi z kościoła, ktoś krzyczał: "Jankowski idzie!".
Wtedy dzieci rozbiegały się w różnych kierunkach, jednak nie wszystkim udawało się uciec. Pani Barbara razem ze swoim bratem-Bogusiem chowała się w piwnicy, Boguś był młodszy, starała się go ochronić, więc jak mówi, wpychała chłopca do kotłowni, w której miał być bezpieczny.
Dopuścił się wielokrotnego molestowania mnie
"Zgłaszam oficjalnie molestowanie mnie przez księdza Henryka Jankowskiego. Będąc wikarym w kościele św. Barbary w Gdańsku dopuścił się wielokrotnego molestowania mnie. Zgłaszam do kurii, że były to zdarzenia prawdziwe i miały miejsce w latach 60-tych. Wnioskuję o zbadanie tej sprawy" - napisała 25 stycznia do gdańskiej kurii Barbara Borowiecka.
- Gdy mnie zaciągnął po raz pierwszy, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wykorzystał mnie seksualnie. Wtedy nawet nie wiedziałam, że to się tak nazywa. Starał się doprowadzić do stosunku, obleśnie się ocierał, obmacywał, próbował całować. Bywało, że zakradał się na klatkę przed moim wyjściem do szkoły. Wystarczyło mu, że będzie miał wytrysk na moje ubranie. Potem wychodziłam do szkoły brudna, wściekła i przerażona - opowiada Borowiecka swoje przeżycia z dzieciństwa.
Nigdy nie chciałam podnieść ręki na Kościół
- Wierzę w Boga. Nigdy nie chciałam podnieść ręki na Kościół. To nie było moim zamiarem. Natomiast tym, co robię w tej chwili to chcę podnieść rękę na pedofilię w Kościele i na zamiatanie pod dywan. Bo gdyby to był nauczyciel, lekarz, przeciętny pan Kowalski, to by siedział w więzieniu... - mówi pani Barbara.
Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa odcisnęły piętno na całym jej życiu. Jako dziecko czuła wstyd, obrzydzenie i poczucie winy. Wspomina, że raz czy dwa próbowała opowiedzieć o tym, co ją spotkało swojej mamie, jednak, kiedy ta nie drążyła tematu, pani Barbara wycofała się. Zastanawiała się, czy sama, mogła zrobić coś więcej, by uniknąć molestowania.
Od tej pory kuria milczy
- Dostałam pismo, że mam się stawić z dokumentami 15 kwietnia o godz. 12.00. Nie powiedziano, w jakiej formie - czy jako świadek, czy wręcz oskarżona czy mogę być z prawnikiem, osobą towarzyszącą - opowiada Barbara Borowiecka w TVN24. - 12 kwietnia wysłaliśmy mejla, że to nie możliwe. Od tej pory kuria milczy i nie mogę się z nią skontaktować - dodaje.
Tutaj >> wysłuchacie całości rozmowy z "Dzień dobry TVN".
Zdaniem pani Borowieckiej, żadna specjalnie powołana komisja ani zespół prokuratorów nie zdziała nic, dopóki nastawienie Kościoła się nie zmieni.
- Chodzi o chęć i otwartość dialogu z ofiarami. Na razie jest zamykanie drzwi, nieodpowiadanie na pisma - stwierdziła. Zaprzeczyła, że w ten sposób atakuje Kościół. Jak mówi, pedofilia jest też w innych grupach zawodowych, ale w Kościele jest "najbardziej ukrywana i robią to zwierzchnicy księży pedofili".
Ks. Kaczkowski pomógł ofierze prałata Jankowskiego. To dzięki niemu doznała uzdrowienia >>
Skomentuj artykuł