Najtrudniejsze trzy kroki w życiu. Od ołtarza do ławki
Dziecko z niepełnosprawnością nie wykuje katechizmowych pytań, nie uklęknie na czas i nie wytrzyma w bezruchu ze śpiewem: "Panie Jezu, zabierzemy Cię do domu". Rodzice od księży słyszą różne słowa.
Czasem: "nie ma mowy, nie da się", innym razem: "Jezus jest chlebem na drogę, nie nagrodą za sprawność".
*
Ksiądz zgadza się na rozmowę z Kubą, bo jego mama nie daje za wygraną. Chce, żeby syn, który ma zespół Downa, mógł przyjmować Ciało Jezusa tak jak każde dziecko w jego wieku. Na spotkanie "sprawdzające świadomość" umawiają się w kościele.
- Gdzie jest Jezus? - pyta proboszcz.
- Tutaj jest, ale Go nie ma - chłopiec pokazuje na krzyż. - A tam Go nie ma, ale jest naprawdę - patrzy w stronę tabernakulum.
Ksiądz nie ma wątpliwości, pozwala na komunię. Historia dzieje się w Poznaniu.
- Ma zespół Downa, nie mówi, ale wszystko, naprawdę wszystko rozumie - opowiada o Jarku mama. Chłopiec przystępuje do sakramentu w szkolnej parafii. Tydzień później kobieta cieszy się, że syn przyjmie Ciało Jezusa na Eucharystii w swojej rodzinnej wspólnocie, razem ze znajomymi i sąsiadami. Jest dumna, a nawet podekscytowana.
W czasie Mszy ksiądz nie udziela chłopcu komunii. Prosi o dokumenty, które potwierdzą, że Jarek może.
- Od ołtarza do ławki. To były trzy najtrduniejsze trzy kroki w moim życiu - mówi mama. Historia dzieje się w małej wiosce.
Chleb na drogę, nie nagroda
W posynodalnej adhortacji o Eucharystii Benedykt XVI pisze:
Szczególną uwagę należy poświęcić ludziom niepełnosprawnym. Jeśli ich kondycja na to pozwala, wspólnota chrześcijańska winna umożliwić im uczestnictwo w celebracji sprawowanej w miejscach kultu. W związku z tym należy zadbać, by w budynkach sakralnych zostały usunięte wszelkie architektoniczne przeszkody, uniemożliwiające dostęp niepełnosprawnym. W końcu, należy również zapewnić Komunię eucharystyczną na tyle, na ile to jest możliwe, osobom upośledzonym umysłowo, ochrzczonym i bierzmowanym: otrzymują one Eucharystię w wierze, również w wierze ich rodziny lub wspólnoty, która im towarzyszy.
Jarek Mikuczewski SJ przygotowywał do komunii niepełnosprawne dzieci: - Pierwsza Komunia takich dzieci to moment, w którym możemy pokazać, że sakramenty nie są nagrodą za dobre zachowanie, opanowanie katechizmowych pytań i odpowiednią kondycję fizyczną, ale niesamowitym darem Jezusa. Chlebem na drogę.
Rodzice potrzebowali to usłyszeć, bo sami mieli wątpliwości. Chcieli, żeby ich dzieci mogły przyjmować Ciało Jezusa, a jednocześnie wiedzieli, że nie wykują katechizmu, nie staną na baczność ze śpiewem "Chwalcie łąki umajone", nie uklękną wtedy, kiedy trzeba, i nie wytrzymają na ani jednej próbie.
Takie dzieci tylko w Częstochowie
Ela prowadzi katechezy przedkomunijne dla dzieci z niepełnosprawnością i ich rodziców.
- Mówię rodzicom, żeby poszli do kancelarii parafialnej i powiedzieli księdzu, że zaczęliśmy przygotowania. Czasem kapłani przez brak doświadczenia nie poświęcają im należytej uwagi w tym wyjątkowym czasie. Proponuję wtedy, by taka rozmowa odbyła się w domu, np. w czasie kolędy albo zapraszam na wspólne spotkanie.
- Takie dzieci do Komunii przygotowuje się tylko w Częstochowie - usłyszała raz od proboszcza mama chorej dziewczynki.
Zdarzają się księża, którym towarzyszą strach, niewiedza i brak empatii. Są też tacy, którzy robią wszystko, żeby pomóc.
Klerycy w seminarium mają pedagogikę specjalną. To przedmiot, który przygotowuje do pracy duszpasterskiej z ludźmi niepełnosprawnymi. Tylko czy to wystarcza?
Ela mówi, że trzeba przyjść na taką Pierwsza Komunię, żeby zrozumieć, że wtedy dzieją się cuda.
- Dzieci niemówiące prowadzą modlitwę wiernych, dzięki specjalnym komunikatorom, są przejęte i podekscytowane, księża i dorośli płaczą. W czasie podniesienia hostii natychmiast zapada cisza. Słychać tylko szept do katechetki: pani, to teraz! Prezenty i stroje nie są ważne.
Liczy się moment bliskości z Jezusem i fakt, że stał się możliwy.
Jesteś pyszny, Jezu
Ela prowadziła zajęcia z Anią, która w czasie ich trwania zajmowała się układaniem klocków i dopytywaniem: kiedy obiadek. Aż pewnego dnia dziewczynka wstała i zapytała: "zrobimy «w imię Ojca»?".
- Dzieci są świadome, a my często o tym zwyczajnie nie wiemy. Sytuacja z Anią od klocków nieźle dała mi do myślenia! Nie wolno nam oceniać, nie wolno wątpić, nie wolno dawać sobie prawa do prostej i za szybkiej diagnozy, kto może przyjąć Boga, a kto naszym zdaniem nie.
Ela pamięta chłopca, który w czasie prób komunijnych nie chciał połknąć opłatka, choć samodzielnie jadł stałe pokarmy, dlatego poprosiła o pomoc jego mamę. Miała podać mu Ciało Jezusa do ust w czasie Pierwszej Komunii, ale kobieta czuła się niegodna.
Wymyśliły więc, że syn przyjmie Jezusa na łyżeczce i tego się uczył. W czasie pierwszokomunijnej Eucharystii otworzył usta, wystawił język i dwa razy krzyknął: amen. A jego kolega, który znał smak opłatka, po przyjęciu Ciała Chrystusa, powiedział na cały głos: Jezu, jaki Ty jesteś pyszny!
- Przyjmują Go sercem, nie intelektem - podsumowuje Elżbieta.
Ludzie są dobrzy
Przygotowanie dzieci z niepełnosprawnościami trwa około trzech lat. Ela, rodzice, księża i inne osoby zaangażowane w ten proces przyglądają się indywidualnym potrzebom każdego kandydata i kandydatki do komunii.
Bywa, że ci z kłopotami z przełykaniem mogą przyjąć Jezusa pod postacią wina na specjalnej łyżeczce. Jeśli ktoś nie jest w stanie sam wziąć hostii, podaje ją rodzic. Na próbach Ela przygotowuje opłatki i sprawdza, jakie możliwości mają dzieci.
Pamięta historię dziewczynki z podkrakowskiej wioski, miała dziecięce porażenie mózgowe. Z pierwszego spotkania wspomina mały ganek, łzy babci i dwóch cioć, poruszenie, że przyjechał ktoś z Krakowa, połączone z niedowierzaniem, że mogłoby się udać.
- W dzień komunii wzruszyłam się już na sam widok ozdobionego wózka, wytapicerowanego na biało, łącznie z białymi poduszkami pod nogi - wspomina.
W ramach przyjęcia rodzice zamówili katering, którego koszt był dla nich sporym wydatkiem. Kiedy pan dostawca poznał historię dziewczynki, obniżył cenę o połowę. Kiedy spotkał się z rodziną i poczuł atmosferę wzruszenia panującą w ich domu, przywiózł czekoladki i kopertę z pieniędzmi, które wcześniej wpłacili.
*
Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga (1 Kor 1, 27-29).
Imiona niektórych dzieci zostały zmienione. Jeśli jesteś rodzicem dziecka z niepełnosprawnością i chcesz skontaktować się z panią Elżbietą, która wypowiada się w tym artykule, napisz na: ed@deon.pl
Edyta Drozdowska - readktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie
Skomentuj artykuł