Najtrudniejsze trzy kroki w życiu. Od ołtarza do ławki

Najtrudniejsze trzy kroki w życiu. Od ołtarza do ławki
(fot. shutterstock.com)

Dziecko z niepełnosprawnością nie wykuje katechizmowych pytań, nie uklęknie na czas i nie wytrzyma w bezruchu ze śpiewem: "Panie Jezu, zabierzemy Cię do domu". Rodzice od księży słyszą różne słowa.

Czasem: "nie ma mowy, nie da się", innym razem: "Jezus jest chlebem na drogę, nie nagrodą za sprawność".

*

DEON.PL POLECA

Ksiądz zgadza się na rozmowę z Kubą, bo jego mama nie daje za wygraną. Chce, żeby syn, który ma zespół Downa, mógł przyjmować Ciało Jezusa tak jak każde dziecko w jego wieku. Na spotkanie "sprawdzające świadomość" umawiają się w kościele.

- Gdzie jest Jezus? - pyta proboszcz.

- Tutaj jest, ale Go nie ma - chłopiec pokazuje na krzyż. - A tam Go nie ma, ale jest naprawdę - patrzy w stronę tabernakulum.

Ksiądz nie ma wątpliwości, pozwala na komunię. Historia dzieje się w Poznaniu.

- Ma zespół Downa, nie mówi, ale wszystko, naprawdę wszystko rozumie - opowiada o Jarku mama. Chłopiec przystępuje do sakramentu w szkolnej parafii. Tydzień później kobieta cieszy się, że syn przyjmie Ciało Jezusa na Eucharystii w swojej rodzinnej wspólnocie, razem ze znajomymi i sąsiadami. Jest dumna, a nawet podekscytowana.

W czasie Mszy ksiądz nie udziela chłopcu komunii. Prosi o dokumenty, które potwierdzą, że Jarek może.

- Od ołtarza do ławki. To były trzy najtrduniejsze trzy kroki w moim życiu - mówi mama. Historia dzieje się w małej wiosce.

Chleb na drogę, nie nagroda

W posynodalnej adhortacji o Eucharystii Benedykt XVI pisze:

Szczególną uwagę należy poświęcić ludziom niepełnosprawnym. Jeśli ich kondycja na to pozwala, wspólnota chrześcijańska winna umożliwić im uczestnictwo w celebracji sprawowanej w miejscach kultu. W związku z tym należy zadbać, by w budynkach sakralnych zostały usunięte wszelkie architektoniczne przeszkody, uniemożliwiające dostęp niepełnosprawnym. W końcu, należy również zapewnić Komunię eucharystyczną na tyle, na ile to jest możliwe, osobom upośledzonym umysłowo, ochrzczonym i bierzmowanym: otrzymują one Eucharystię w wierze, również w wierze ich rodziny lub wspólnoty, która im towarzyszy.

Jarek Mikuczewski SJ przygotowywał do komunii niepełnosprawne dzieci: - Pierwsza Komunia takich dzieci to moment, w którym możemy pokazać, że sakramenty nie są nagrodą za dobre zachowanie, opanowanie katechizmowych pytań i odpowiednią kondycję fizyczną, ale niesamowitym darem Jezusa. Chlebem na drogę.

Rodzice potrzebowali to usłyszeć, bo sami mieli wątpliwości. Chcieli, żeby ich dzieci mogły przyjmować Ciało Jezusa, a jednocześnie wiedzieli, że nie wykują katechizmu, nie staną na baczność ze śpiewem "Chwalcie łąki umajone", nie uklękną wtedy, kiedy trzeba, i nie wytrzymają na ani jednej próbie.


Takie dzieci tylko w Częstochowie

Ela prowadzi katechezy przedkomunijne dla dzieci z niepełnosprawnością i ich rodziców.

- Mówię rodzicom, żeby poszli do kancelarii parafialnej i powiedzieli księdzu, że zaczęliśmy przygotowania. Czasem kapłani przez brak doświadczenia nie poświęcają im należytej uwagi w tym wyjątkowym czasie. Proponuję wtedy, by taka rozmowa odbyła się w domu, np. w czasie kolędy albo zapraszam na wspólne spotkanie.

- Takie dzieci do Komunii przygotowuje się tylko w Częstochowie - usłyszała raz od proboszcza mama chorej dziewczynki.

Zdarzają się księża, którym towarzyszą strach, niewiedza i brak empatii. Są też tacy, którzy robią wszystko, żeby pomóc.

Klerycy w seminarium mają pedagogikę specjalną. To przedmiot, który przygotowuje do pracy duszpasterskiej z ludźmi niepełnosprawnymi. Tylko czy to wystarcza?

Ela mówi, że trzeba przyjść na taką Pierwsza Komunię, żeby zrozumieć, że wtedy dzieją się cuda.

- Dzieci niemówiące prowadzą modlitwę wiernych, dzięki specjalnym komunikatorom, są przejęte i podekscytowane, księża i dorośli płaczą. W czasie podniesienia hostii natychmiast zapada cisza. Słychać tylko szept do katechetki: pani, to teraz! Prezenty i stroje nie są ważne.

Liczy się moment bliskości z Jezusem i fakt, że stał się możliwy.

Jesteś pyszny, Jezu

Ela prowadziła zajęcia z Anią, która w czasie ich trwania zajmowała się układaniem klocków i dopytywaniem: kiedy obiadek. Aż pewnego dnia dziewczynka wstała i zapytała: "zrobimy «w imię Ojca»?".

- Dzieci są świadome, a my często o tym zwyczajnie  nie wiemy. Sytuacja z Anią od klocków nieźle dała mi do myślenia! Nie wolno nam oceniać, nie wolno wątpić, nie wolno dawać sobie prawa do prostej i za szybkiej diagnozy, kto może przyjąć Boga, a kto naszym zdaniem nie.

Ela pamięta chłopca, który w czasie prób komunijnych nie chciał połknąć opłatka, choć samodzielnie jadł stałe pokarmy, dlatego poprosiła o pomoc jego mamę. Miała podać mu Ciało Jezusa do ust w czasie Pierwszej Komunii, ale kobieta czuła się niegodna.

Wymyśliły więc, że syn przyjmie Jezusa na łyżeczce i tego się uczył. W czasie pierwszokomunijnej Eucharystii otworzył usta, wystawił język i dwa razy krzyknął: amen. A jego kolega, który znał smak opłatka, po przyjęciu Ciała Chrystusa, powiedział na cały głos: Jezu, jaki Ty jesteś pyszny!

- Przyjmują Go sercem, nie intelektem - podsumowuje Elżbieta.


Ludzie są dobrzy

Przygotowanie dzieci z niepełnosprawnościami trwa około trzech lat. Ela, rodzice, księża i inne osoby zaangażowane w ten proces przyglądają się indywidualnym potrzebom każdego kandydata i kandydatki do komunii.

Bywa, że ci z kłopotami z przełykaniem mogą przyjąć Jezusa pod postacią wina na specjalnej łyżeczce. Jeśli ktoś nie jest w stanie sam wziąć hostii, podaje ją rodzic. Na próbach Ela przygotowuje opłatki i sprawdza, jakie możliwości mają dzieci.

Pamięta historię dziewczynki z podkrakowskiej wioski, miała dziecięce porażenie mózgowe. Z pierwszego spotkania wspomina mały ganek, łzy babci i dwóch cioć, poruszenie, że przyjechał ktoś z Krakowa, połączone z niedowierzaniem, że mogłoby się udać.

- W dzień komunii wzruszyłam się już na sam widok ozdobionego wózka, wytapicerowanego na biało, łącznie z białymi poduszkami pod nogi - wspomina.

W ramach przyjęcia rodzice zamówili katering, którego koszt był dla nich sporym wydatkiem. Kiedy pan dostawca poznał historię dziewczynki, obniżył cenę o połowę. Kiedy spotkał się z rodziną i poczuł atmosferę wzruszenia panującą w ich domu, przywiózł czekoladki i kopertę z pieniędzmi, które wcześniej wpłacili.

 

*

Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga (1 Kor 1, 27-29).

Imiona niektórych dzieci zostały zmienione. Jeśli jesteś rodzicem dziecka z niepełnosprawnością i chcesz skontaktować się z panią Elżbietą, która wypowiada się w tym artykule, napisz na: ed@deon.pl 

Edyta Drozdowska - readktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie

Najtrudniejsze trzy kroki w życiu. Od ołtarza do ławki - zdjęcie w treści artykułu

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Szymon Żyśko

Zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, dlatego najbliżej Niego jesteśmy, będąc sobą.

Byli ludźmi takimi jak ty. Żyli intensywnie i kochali to, co robili. Ich historie to dowód na to, że niebo można odnaleźć tu i...

Skomentuj artykuł

Najtrudniejsze trzy kroki w życiu. Od ołtarza do ławki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.