Papież napisał wstęp do książki ofiary zakonnika-pedofila
Papież Franciszek napisał wstęp do książki ofiary pedofilii. - Jak kapłan może wyrządzić tyle zła? - zapytał. Tekst publikuje w poniedziałek "La Repubblica".
Franciszek przeprosił za księży-pedofilów, a ich czyny nazwał "znakiem diabła". - Będziemy bardzo surowi - zapewnił papież.
Liczący 57 lat autor książki opowiada w niej o wielokrotnych gwałtach, jakich dopuszczał się na nim szwajcarski kapucyn, liczący dziś 76 lat Joel Allaz oraz procesie dochodzenia sprawiedliwości. Pittet pracuje obecnie w bibliotece we Fryburgu Szwajcarskim, ożenił się i jest ojcem sześciorga dzieci. Przed dwoma laty spotkał się z Ojcem Świętym, któremu opowiedział swoją historię. To tłumaczy, dlaczego papież zgodził się napisać wstęp do jego książki.
Po raz pierwszy zdarzyło się, aby papież napisał wstęp do książki poruszającej ten temat. Franciszek podkreślił : - Komuś, kto był ofiarą pedofila, trudno jest opowiedzieć to, czego doświadczył, opisać traumę, która pozostała po latach. Z tego powodu świadectwo Daniela Pitteta jest konieczne, cenne i odważne - ocenił papież.
Wyjaśnił następnie, że poznał Pitteta w 2015 roku, gdy Kościół obchodził rok życia konsekrowanego.
- Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że ten pełen entuzjazmu człowiek, zafascynowany Chrystusem jest ofiarą wykorzystywania ze strony księdza - dodał Franciszek.
Wyraził przekonanie, że takie świadectwa, jak to "rzucają światło na straszliwe mroki Kościoła".
Włoski portal "Il Sismografo" wyjaśnił, że szwajcarski zakonnik - sprawca czynów pedofilii, który wykorzystywał Pitteta, był przenoszony z jednej diecezji do drugiej. Obecnie ma 76 lat. Nigdy nie został wydalony ze stanu duchownego. Sąd skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Mieszka we wspólnocie w Szwajcarii.
Oto tekst przedmowy Ojca Świętego w tłumaczeniu na język polski:
Osobom, które padły ofiarą pedofila trudno jest opowiedzieć to, czego doznały, po wielu latach opisać nadał trwające urazy. Z tego powodu świadectwo Daniela Pittet jest konieczne, cenne i odważne. Poznałem Daniela w Watykanie w 2015 roku, z okazji Roku Życia Konsekrowanego. Chciał upowszechnić na dużą skalę książkę pod tytułem "Amare è dare tutto" (Kochać to dać z siebie wszystko), zbierającą świadectwa zakonników i zakonnic, księży i osób konsekrowanych. Nie mogłem sobie wyobrazić, że ten człowiek, entuzjasta rozmiłowany w Chrystusie był ofiarą molestowania przez księdza. Jednak właśnie o tym mi opowiedział, a jego cierpienie wywarło na mnie wielkie wrażenie.
Po raz kolejny widziałem straszliwe szkody wyrządzone przez wykorzystywanie seksualne oraz długą i bolesną drogę czekającą ofiary. Cieszę się, że inni mogą dziś czytać jego świadectwo i zobaczyć do jakiego stopnia zło może wejść w serce sługi Kościoła. Jak może kapłan, służący Chrystusowi i Jego Kościołowi dojść do spowodowania tak wielu szkód? Jak można poświęcając swoje życie na doprowadzenie dzieci do Boga dojść do tego, aby zamiast tego, pożreć je w tym, co nazwałem "ofiarą diaboliczną", niszczącą zarówno ofiarę jak i życie Kościoła?
Niektóre ofiary popełniły samobójstwo. Ci zmarli ciążą mi na sercu, na sumieniu a także sumieniu całego Kościoła. Ich rodzinom przekazuję moje uczucia miłości i bólu, prosząc z pokorą o przebaczenie. Jest to absolutny koszmar, straszliwy grzech, radykalnie sprzeczny z tym wszystkim, czego uczy nas Chrystus. Jezus używa bardzo surowych słów wobec tych, którzy szkodzą dzieciom, "Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza" (Mt 18, 6).
Nasz Kościół, jak przypomniałem w Liście Apostolskim "Come una madre amorevole" z 4 czerwca 2016 roku, ma ze szczególną miłością dbać i chronić słabych i bezbronnych. Stwierdziliśmy, że naszym obowiązkiem jest udowodnienie, że niezwykle surowo traktujemy kapłanów, którzy zdradzają swoją misję, a razem z nimi hierarchów, biskupów lub kardynałów, którzy by ich chronili, jak to miało miejsce w przeszłości. W nieszczęściu Daniel Pittet spotkał również inne oblicze Kościoła, a to pozwoliło jemu nie utracić nadziei w ludzi i w Boga. Mówi nam także o mocy modlitwy, której nigdy nie porzucił, i która była dla niego pocieszeniem w najciemniejszych godzinach. Postanowił spotkać się ze swoim prześladowcą czterdzieści cztery lata później i spojrzeć w oczy człowiekowi, który go zranił w głębi duszy. Potem wyciągnął rękę. Zranione dziecko jest obecnie mężczyzną stojącym na obydwu nogach, kruchym, ale stojącym. Jestem pod wielkim wrażeniem jego słowa: "Wiele ludzi nie rozumie, że ja go nie znienawidziłem. Wybaczyłem mu i zbudowałem moje życie na tym przebaczeniu". Dziękuję Danielowi, bo świadectwa takie, jak jego burzą mur milczenia, który tłumił skandale i cierpienia, rzucają światło na straszną strefę cienia w życiu Kościoła. Otwierają drogę do słusznego odszkodowania i na łaskę pojednania. Pomagają także pedofilom w uświadomienia sobie strasznych konsekwencji swoich działań. Modlę się za Daniela i za tych wszystkich, którzy tak jak on, zostali zranieni w swojej niewinności, aby Bóg ich pocieszył i uleczył oraz obdarzył nas wszystkich swoim przebaczeniem i miłosierdziem.
Skomentuj artykuł