Jesienne liczenie kozic w Tatrach. Wyniki jesiennego spisu pod koniec października
W Tatrach we wtorek o świcie rozpoczęło się jesienne liczenie kozic. Akcja odbywa się dwa razy w roku równocześnie po obu stronach Tatr. Wiosną naliczono 793 kozice, z czego po polskiej stronie 204. Wyniki jesiennego liczenie poznamy za kilka dni.
Przyrodnicy z Tatrzańskiego Parku Narodowego i jego odpowiednika na Słowacji korzystając ze słonecznej pogody już o świcie wyruszyli w kierunku szczytów, by policzyć kozice. W akcję jest zaangażowanych blisko 270 osób. Zespoły przyrodników są wyposażone w urządzenia mobilne ze specjalną aplikacją, gdzie wpisują zaobserwowane kozice. System posiada lokalizację GPS, dlatego precyzyjnie można nanieść na mapę napotkane zwierzęta. Wszystkie dane są automatycznie zapisywane i następuje ich weryfikacja po obu stronach granicy, tak aby kozice przebywające w okolicach grani granicznej nie zostały zarachowane podwójnie. Dane poznamy za kilka dni, po spotkaniu przyrodników z obu parków.
Wspólne polsko-słowackie akcje liczenia kozic są prowadzone od 1957 r. Jest to najstarszy monitoring przyrodniczy prowadzony przez dwa państwa równocześnie.
Liczenie kozic w Tarach jest organizowane wiosną i jesienią. Dzięki spisowi wiosennemu dowiadujemy się m.in., ile młodych kozic przyszło na świat i ile przetrwało zimę. Natomiast jesienne liczenie określa stan całej populacji tych zwierząt.
Kozica jest w Tatrach gatunkiem endemicznym i ściśle chronionym. Zwierzęta te żyją w niewielkich stadach, a na ich czele stoi doświadczona samica z młodym, tzw. licówka. Samce zwane capami żyją najczęściej samotnie lub tworzą grupy kawalerskie, dołączając do stad jesienią, na czas godów. Wiosną, zazwyczaj na przełomie kwietnia i maja, na świat przychodzą młode kozice, tzw. koźlęta.
W Polsce, poza Tatrami, kozice żyją w Sudetach, jednak jest to gatunek alpejski sprowadzony w te góry przez Czechów na początku XX wieku. Niewielki kierdel kozic przeszedł przez granicę do Polski w latach 70. i zadomowił się na zboczach Śnieżnika.
PAP/dm
Skomentuj artykuł