Białoruś: w Mińsku zamknięte restauracje i strach przed wyjściem na ulicę

Białoruś: w Mińsku zamknięte restauracje i strach przed wyjściem na ulicę
(fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH)
PAP / ml

Restauracje i kawiarnie w centrum Mińska skracają godziny pracy ze względu na protesty po wyborach prezydenckich na Białorusi i obawy przed zatrzymaniami. Ludzie odkładają spotkania i inne sprawy, by nie wychodzić wieczorem do centrum miasta.

„Nie chodzi nawet o to, że nie ma klientów, bo wszyscy się boją” – mówi Alaksandra, pracownica kawiarni. „Nasi szefowie rozwożą wszystkich pracowników do domu samochodami, bo na ulicy są chapuny (łapanki), ale auto też mogą uszkodzić. Nikt nie chce dostać w głowę za nic” – dodaje.

Alaksandr prosi korespondentkę PAP, byśmy umówili się w ciągu dnia, chociaż spotkać się mamy nie w centrum, a dość daleko, w dzielnicy Uschod. „Miałem wczoraj nieprzyjemną sytuację, ale nie chcę mówić przez telefon” – zastrzega. „Opowiem przy okazji” – dodaje.

„Tamta burgerownia w ogóle się zamknęła, a my dzisiaj tylko do (godz.) 19” – powiedzieli PAP pracownicy jednej z restauracji.

DEON.PL POLECA

W środę – podobnie jak w poprzednich dniach – milicja już o godz. 18 zamyka wyjścia ze stacji metra – dla dobra pasażerów. Znowu zablokowany zostanie dojazd do centrum. Na ulice wyjechały już samochody milicyjne.

Po wtorkowym brutalnym stłumieniu niezbyt licznych protestów, wydawało się, że sprawa umrze śmiercią naturalną. Tym bardziej, że rano włączono internet, co wielu komentatorów uznało za sygnał – władze nie widzą już ryzyka demonstracji i potrzeby blokowania komunikatorów.

W powietrzu czuć jednak napięcie i nerwowość, a w mieście panują nietypowe korki. Nie wiadomo, czy to przypadek, czy efekt wezwań opozycyjnie nastawionych blogerów.

W ciągu dnia na ulice odważyły się wyjść kobiety – trzymając w rękach kwiaty, w różnych częściach miasta stały w milczącym proteście przeciwko przemocy. Stoją w niewielkich grupach - po kilkadziesiąt, sto, dwieście osób.

W ciągu ostatnich trzech dni na Białorusi zatrzymano ponad sześć tysięcy osób w związku z protestami przeciwko sfałszowaniu wyborów. Wiele osób brutalnie pobito, potwierdzono śmierć jednego demonstranta. Siły bezpieczeństwa używają do rozpędzania demonstracji granatów hukowych, gazu łzawiącego i strzelają gumowymi kulami. Do aresztów trafiło wiele przypadkowo zatrzymanych osób. Z setkami z nich nie ma kontaktu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Białoruś: w Mińsku zamknięte restauracje i strach przed wyjściem na ulicę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.