Bronisław Wildstein: Chlebowski kontratakuje
Dotąd wiedzieliśmy, że komisja „Przyjazne państwo” kierowana przez Janusza Palikota była przykładem brakoróbstwa. Z wywiadów Zbigniewa Chlebowskiego dowiadujemy się, że jest także rozsadnikiem korupcji - pisze Bronisław Wildstein.
"Nie wyobrażam sobie, abym mógł reprezentować czyjeś interesy i przedkładać je nad dobro państwa”. Człowiek zasad, który wypowiedział te słowa, twierdzi, że walczył przeciwko liberalizacji hazardu w Polsce. Utrzymuje, że to on pierwszy – jeszcze przed Donaldem Tuskiem – zmierzał do częściowej likwidacji hazardu w Polsce.
Kto to jest? Nie wiedzą państwo? Ano, Zbigniew Chlebowski. Taki w każdym razie wyłania się z wywiadów w weekendowym wydaniu „Polski. The Times” i najnowszym „Newsweeku”.
Zająłem się nimi jednak nie dla pustej zabawy. Chlebowski mówi rzeczy interesujące, a w każdym razie symptomatyczne. Donosi na swoich partyjnych kolegów. „Jest rzeczą niemoralną, żeby ktoś, kto nie potrafi się rozliczyć ze swojej kampanii wyborczej, z gigantycznego majątku, i nie potrafi wyjaśnić swoich powiązań finansowych, nagle zażądał ode mnie odejścia z partii”.
Chodzi oczywiście o Janusza Palikota, który awansował ostatnio na stanowisko wiceszefa klubu rządzącej partii (ale skandalem nie jest żądanie tego polityka skierowane do Chlebowskiego, lecz sam fakt, że – mimo swoich błazeńskich popisów – Palikot pełni tak wysokie stanowiska; wszystko to kompromituje polską politykę, a odpowiedzialność za to ponosi PO i jej lider).
Zbigniew Chlebowski nie poprzestaje na tym. Twierdzi, że zablokował kilka przepisów przygotowanych przez komisję „Przyjazne państwo”, a „przygotowanych przez lobbystów”. Podaje przykład jednego, zgodnie z którym kierowcy nie musieliby wozić dowodów ubezpieczenia samochodu, jeśli potrafiliby telefonicznie udowodnić, że je posiadają. A to faworyzowałoby jedynego w Polsce ubezpieczyciela, z którym umowę można zawrzeć przez telefon.
Dotąd wiedzieliśmy, że komisja kierowana przez Palikota jest przykładem brakoróbstwa. Chlebowski mówi nam, że jest także rozsadnikiem korupcji.
Najciekawsza jednak jest strategia obronna demonstrowana przez Chlebowskiego, która została już przejęta przez PO i sojusznicze media. Po pierwsze więc komisja śledcza w sprawie afery hazardowej ma zbadać dzieje hazardu w całym okresie III Rzeczypospolitej. Chlebowski już wskazuje, na czym powinna się skoncentrować: „Zyta Gilowska przygotowała ustawę, która zakładała podwyższenie ryczałtu i opłaty. A do Sejmu trafił projekt bez dopłat. (...) ówczesny wicepremier Przemysław Gosiewski uległ jakimś wpływom”.
Okazuje się więc, że nie mamy afery PO, tylko aferę PiS. Nie ma znaczenia, że jakoś wtedy nikt o tym nie mówił. Ważne, aby dać sygnał komisji i mediom. I mamy pewność, że niektórzy to podchwycą, tak jak robi się to już dziś, przedstawiając sprawę tak, jakby aferę spowodował ten, kto ją wykrył – czyli CBA. Chlebowski zresztą – który o nic do premiera nie ma pretensji (czy można mieć do premiera pretensje?) – ma żal, że Tusk tolerował Mariusza Kamińskiego i CBA.
Z perspektywy swojej i kolegów – słusznie. Gdyby nie CBA, Chlebowski byłby nadal nieskazitelnym szefem Klubu PO, a branża hazardowa by kwitła.
Były szef Klubu PO mówi: „To była gigantyczna prowokacja, żeby dobrać się do liderów PO. Błędem premiera było pozostawienie Kamińskiego na stanowisku szefa CBA. Ta instytucja przez dwa lata zajmowała się szukaniem haków na PO. W Polsce trzeba walczyć z korupcją, a nie z obywatelami. Tak było za PRL”.
Gdzie indziej stwierdza: „Ale tak działały służby w PRL. Wtedy też nie można było swobodnie rozmawiać nawet prywatnie, bo każdy bał się podsłuchów. CBA wróciło do takich metod. Oni wytwarzają zjawiska korupcyjne, a potem perfidnie wpuszczają w nie przyzwoitych ludzi. Każdego człowieka można do czegoś złego namówić, sprowokować i zmanipulować”. Pamiętajmy: mówi to przyzwoity człowiek, Chlebowski.
Wydawałoby się: bełkot. Tak się składa, że w korupcji uczestniczą obywatele, a nie kosmici. Policja w demokratycznych krajach stosuje podsłuchy. W Polsce ostatnio podsłuchiwało dziennikarzy ABW i wiceszef tej agencji za zgodą prokuratury posługiwał się nimi w swojej prywatnej sprawie.
Problem w tym, że podobne nonsensy powtarzane są w Polsce tak często, że stały się obiegowymi opiniami. Walka z korupcją przedstawiana była jako zamach na prawa człowieka. Skorumpowany do cna lekarz stał się bohaterem pozytywnym polskich mediów, tak jak i zapłakana posłanka PO, która – przypomnijmy – swojemu „uwodzicielowi” czyniła następujące wyznania: „jeżeli tylko za friko, to to pieprzę (...) Ja zaczynam ten drugi wątek, bo jest coś do wzięcia (...) K... mać, tyle mam układów wypracowanych i to wszystko w łeb weźmie, bo nie problem byłby, gdybyśmy my wzięli władzę (...) No, dojście zawsze jest (...) i kręcimy lód (...) żeby robić biznes z polityką trzeba w ukryciu i tak dalej trzymać (...) w politykę się nie musicie mieszać, tylko kasę dajcie”.
Nie zdziwmy się teraz, jeśli czytając teksty w niektórych gazetach, odnosić będziemy wrażenie, że pisze je Chlebowski.
Skomentuj artykuł