Co zrobić z wrogami Kościoła?

(fot. matthewvenn/flickr.com)

Popis Nergala to godne pożałowania efekciarstwo, przekroczenie granic elementarnej kultury i co tu dużo mówić, walka z chrześcijaństwem. Werdykt sędziego okazał się taki, a nie inny, ponieważ na taką niepewność i dowolność skazało go nieprecyzyjne prawo, ale i pewnie skrywane uprzedzenie wobec Kościoła.

Adam Darski - Nergal został uniewinniony przez Sąd Rejonowy w Gdyni za publiczne podarcie i nazwanie Pisma św. "księgą kłamstw" podczas koncertu grupy Behemoth w 2007 roku. Przypomnijmy, że doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożyła grupa posłów PiSu wespół z Romanem Nowakiem, przewodniczącym Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, po obejrzeniu fragmentu koncertu w Internecie.

W uzasadnieniu werdyktu sędzia Krzysztof Więckowski stwierdził, że Nergal nikogo nie zamierzał obrażać, a rozrywanie Biblii na strzępy to po prostu "forma sztuki wpisanej w stylistykę grupy Behemoth". Ponadto dodał, że "podczas koncertu był zakaz jego rejestracji i upubliczniania. Warto przypomnieć, że bezpośredni uczestnicy koncertu, którzy zeznawali w procesie, jako świadkowie, deklarujący wiarę chrześcijańską, przyznawali, że zachowanie oskarżonego nie obraziło wówczas ich uczuć".

Artykuł 196 Kodeksu Karnego stwierdza, że "kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Wszystko jednak rozbija się o interpretację słów i faktów. Jeśli dochodzi do takich przestępstw jak zabójstwo, kradzież, oszustwo stosunkowo łatwo znaleźć dowody, bo są namacalne, obiektywne. Nieco trudniej, chociaż wciąż jest to możliwe, zasądzić komuś karę, jeśli żyjąca osoba zostanie publicznie nazwana świnią i poczuje się urażona. Tutaj w grę wchodzi czynnik subiektywny. Najtrudniej jednak znaleźć miarodajne kryterium w kwestii obrazy uczuć religijnych, skoro z punktu widzenia prawa cywilnego Bóg należy do sfery osobistych przekonań, a religijne oburzenie pośród ludzi wierzących też nie rozkłada się równomiernie. Jedni poczują się danym aktem znieważenia dotknięci, a drudzy nie.

Słowem, im mniej obiektywizmu, tym, według prawa, gorzej dla sprawy. Co najwyżej można mówić o pośrednim naruszeniu dóbr osobistych obywateli, jeśli takim dobrem jest wiara w Boga i przynależące do niej symbole religijne. Osądzenie tego typu wykroczeń zawsze towarzyszyć będzie pewna arbitralność, dopóki art. 196 pozostawi się w obecnym, podatnym na szeroką wykładnię, brzmieniu. Nie istnieje bowiem w aktualnym polskim prawie spójna definicja religii, uczuć religijnych, nie mówiąc już o znieważeniu tych uczuć, co należy przypisać legislacyjnemu niechlujstwu i braku spójności systemu prawa. Wygląda więc na to, że interpretacja art. 196, leży wyłącznie w gestii sędziego i jego światopoglądu. Niemal wszystko zależy więc od tego, kto rozpatruje sprawę.

Między innymi z tego powodu uzasadnienie wyroku w sprawie Nergala okazuje się niezwykle pokrętne. Najpierw definicja słowa "znieważenie" Do takowego, zdaniem sędziego, nie doszło, bo to koncert, czyli sztuka, więc można mówić i robić, co się chce. Nie wiadomo więc, gdzie przebiega granica między znieważeniem a szacunkiem. A po drugie, słuchacze koncertu nie poczuli się obrażeni (argument subiektywny). W końcu, zdaniem sędziego, nie był to akt publiczny, ponieważ musiałyby na nim być również osoby postronne, (którzy poczuliby się zranieni takim ekscesem), a Nergal skierował swój do "określonej i hermetycznej publiczności". Czyli to, co dzieje się w obrębie publiczności, która podziela te same poglądy i idee, nie jest aktem publicznym, lecz jedną z form zachowań prywatnych tak jakbyśmy podarli sobie Biblię w domu.

Na tym lista niejasności się nie kończy. Sąd z jednej strony argumentuje, że w tym “artystycznym" wyczynie w ogóle nie chodzi o wiarę, lecz o sztukę. Z drugiej strony powołuje się jednak na rzekomą wiarę chrześcijańską pewnych uczestników koncertu, których zniszczenie Pisma św i obelgi pod adresem tej księgi i Kościoła w ogóle nie wzruszyły. A więc de facto jest to sprawa o podłożu religijnym.

Jak zdefiniować obrażanie uczuć religijnych? Skąd biorą się takie uczucia? Według mnie, są one owocem relacji z Bogiem (jakkolwiek by Go w tym momencie nie rozumieć), zupełnie podobnie jak w relacjach międzyludzkich. Jeśli ktoś jest mi bliski, więzi uczuciowe są czymś naturalnym. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Jego radość, będzie moją radością. Jego smutek i ból, wywoła we mnie smutek i współczucie. Jeśliby więc ktoś podarł zdjęcie mojej mamy, ojca lub przyjaciela, wylewając przy tym na nich przysłowiowy kubeł pomyj, na pewno nie pozostałbym niewzruszony. Przede wszystkim ogarnąłby mnie gniew, bo jednak moi bliscy nie są żadnymi przedmiotami czy śmieciami.

Wprawdzie Pismo św. to w świetle prawa nie to samo co zdjęcie bliskiej mi osoby, ale dla ludzi wierzących jest szczególnym znakiem obecności Boga, który do nas przemówił. Znieważenie tego Słowa w jakiejkolwiek formie musi wywołać w nich przynajmniej smutek, bo Bóg nie powinien być dla nich abstrakcyjną ideą lub wymysłem, lecz osobą, z którą łączy ich bliska więź.

Niektóre osoby niewierzące w Boga nie potrafią sobie wyobrazić, że można być w relacji z kimś, kogo się nie widzi i nie sposób udowodnić Jego istnienie. Dla nich Bóg jest niebytem. Uważam jednak, że osoba niewierząca, nawet jeśli odrzuca nadprzyrodzony charakter tej księgi, w imię elementarnej kultury powinna uszanować fakt, że ktoś może myśleć inaczej, nawet jeśli z jej punktu widzenia wierzący pozostaje pod wpływem “fałszywej świadomości".

W internecie Nergal z radością powiadomił swoich fanów, że "szatan znowu wygrał". Ta wypowiedź utwierdza mnie w przekonaniu, że piosenkarz działał, wbrew temu co stwierdził sędzia, w "bezpośrednim, a nie ewentualnym zamiarze" obrażenia wierzących, chociaż ich tam nie było. Dla mnie popis Nergala to godne pożałowania efekciarstwo, przekroczenie granic elementarnej kultury i co tu dużo mówić, walka z chrześcijaństwem. Werdykt sędziego po części okazał się taki a nie inny, ponieważ na taką niepewność i dowolność skazało go nieprecyzyjne prawo. Ale również nie zabrakło mu mętnego krętactwa i skrywanego uprzedzenia wobec Kościoła. Jeśli chcemy, żeby było inaczej, należy dążyć do zmiany zapisu paragrafu 196.

W dyskusjach internetowych pojawia się argument, że Nergal nie zniszczyłby publicznie Koranu, ponieważ mogłoby się to dla niego skończyć tragicznie. Być może. Nie powinniśmy jednak jako chrześcijanie nad tym zanadto ubolewać, że my nie uciekamy się już do takich sposobów radzenia sobie z inaczej myślącymi. Co to bowiem za rycerz, który uderza w “słabszych", bo wie, że nic mu się za to nie stanie. Nie jest to przejaw odwagi, lecz lęku.

Ponadto, Chrystus nie kazał oddawać nieprzyjaciołom pięknym za nadobne. Przeciwnie, nawoływał do miłości nieprzyjaciół. Z punktu widzenia Boga jest to akt heroizmu. A dla szatana, słabość i głupota. Jeśli więc wierzymy w działanie sił złego w tym świecie, nie dziwmy się, że szczególnie dostaje się Kościołowi Katolickiemu i chrześcijaństwu.

Pozostaje jeszcze zapytać, jak wobec tego, my chrześcijanie powinniśmy w takich sytuacjach reagować? Czy nagłaśnianie tego typu spraw rzeczywiście służy dobru chrześcijaństwa? Rozumiem, że oskarżyciele kierowali się dobrymi chęciami i pragnęli zapobiec podobnym incydentom w przyszłości. Czy jednak, realistycznie rzecz biorąc, jest to możliwe do osiągnięcia? Czy bezpośrednia próba zwalczenia wrogiego antyreligijnego zachowania nie grzeszy dzisiaj pewną nieroztropnością?

Skutek całego przedsięwzięcia okazał się bowiem odwrotny do zamierzonego. Po pierwsze, zamieszanie wokół Nergala przydało mu "niechlubnej" chwały i posłuchu. Jeszcze dwa tygodnie temu nawet o nim nie słyszałem. A o to właśnie chodzi takim prowokatorom. Po drugie, nie łudźmy się, w obecnym systemie prawnym i ustroju państwowym wyrokami sądów nie zamknie się ust osobom pokroju Adama Darskiego. Nie wyeliminujemy również, chyba że przemocą, tych, którzy są wrodzy chrześcijaństwu czy w ogóle religii.

Po trzecie, w historii Kościoła zawsze pojawiali się na jego drodze zagorzali krytycy, co zwykle wychodzi mu na dobre. Weźmy choćby takiego Karola Marksa. Nikt chyba nie powie, że filozof obraża uczucia religijne wierzących twierdząc, że religia jest “opium ludu" , a następnie pisze na ten temat opasły tom. Ale można z tą tezą i jej założeniami dyskutować, spierać się, wykazywać jej nieprawdziwość. Różnica między Marksem a Nergalem polega na tym, że ten pierwszy krytykuje religię jako taką, podając pewne argumenty, z którymi można się zgadzać lub nie. Natomiast lider zespołu Behemoth zwalcza chrześcijaństwo, ograniczając się tylko do agresji i pogardy, więc z czym tu dyskutować, skoro mamy do czynienia jedynie z jawną wrogością, prowokacją i cynizmem. Na przyszłość, warto pamiętać, że najskuteczniejszą bronią w tego typu przypadkach jest po prostu lekceważenie i niezwracanie uwagi.

W końcu, cała ta sprawa po raz kolejny uświadamia mi, że łatwo jest oburzać się na otwartych wrogów chrześcijaństwa. Czasem należy to czynić. Ale trzeba sobie również zdawać sprawę, że Jezus mówił o zgorszeniu dawanym światu przez samych chrześcijan. Ilu ludzi odwróciło się od Boga lub podjęło krytykę religii, chrześcijaństwa i Kościoła, bo w różny sposób zostali zranieni lub zgorszeni przez ich wyznawców? Nadmierne lokalizowanie i eliminowanie wrogów zewnętrznych może stępić uwagę na o wiele poważniejszych wrogów wewnętrznych, do których zaliczyć można chociażby obojętność, płytkość wiary, oddzielanie religii od sfery publicznej, brak miłości bliźniego i przebaczenia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić z wrogami Kościoła?
Komentarze (134)
24 sierpnia 2011, 09:50
@XLeszek, oczywiście :-)
AC
Anna Cepeniuk
24 sierpnia 2011, 09:49
~Jacek - odpowiedź w tekście "Trudna sztuka miłowania" - dzisiaj opublikowanym.... Polecam... i dobrego czytania
LS
le sz
24 sierpnia 2011, 09:41
Ale w ogólnym podsumowaniu już bardziej można zrozumieć, o co każdemu z nas chodzi i chociaż ja uważam, że należało w tym wypadku wejść na drogę sądową, to potrafię zrozumieć, z czego wynika Twoje zdanie i uszanować je mimo, że się nie zgadzam. Nie toczę z Tobą sporu :-) @theONA, a może należałoby to tak ująć: Jako ogólną zasadę uznajemy oboje konieczność rozeznawania czy w danym konkretnym przypadku należałoby wchodzić na drogę sądową czy lepiej byłoby tego nie robić. Różnimy się natomiast rozeznaniem co do tego konkretnego przypadku podarcia Biblii przez Nergala. Różnimy, ale wzajemnie szanujemy swoje odmienne stanowiska. Można tak to ująć?
J
Jacek
23 sierpnia 2011, 23:00
Jak to co zrobić? Mateusz 5,43-48. Na ludzką głupotę tylko Bóg może znaleźć lekarstwo :)
LS
le sz
23 sierpnia 2011, 17:38
Ale w takim azie dziwię się, bo @Słaba napisała praktycznie to samo co ja pisałem. Tyle tylko, że uzupelniła to o konieczność rozeznawania na modlitwie. Ale przecież skutkiem tego rozeznawania na modlitwie może być decyzja aby iść do sądu albo aby nie iść do sądu! I tego właśnie, XLeszku nie napisałeś. Jak dla mnie wpis Słabej dosyć intensywnie różni się od Twojego. Ale w ogólnym podsumowaniu już bardziej można zrozumieć, o co każdemu z nas chodzi i chociaż ja uważam, że należało w tym wypadku wejść na drogę sądową, to potrafię zrozumieć, z czego wynika Twoje zdanie i uszanować je mimo, że się nie zgadzam. Nie toczę z Tobą sporu :-) No weź zobacz. Wg @Słabej należy rozeznawać na modlitwie czy iść do sądu czy nie, a więc wcale nie jest powiedziane że zawsze trzeba iść do sądu, bo czasem lepiej jest do sądu nie iść, i nie pójście do sądu wcale nie będzie żadnym oportunizmem. Tak czy nie? Ja nie pisałem o rozeznawaniu na modlitwie. I TYLKO tym się różnił mój wpis. Ale tak samo twierdziłem, że wcale nie jest powiedziane że zawsze trzeba iść do sądu, bo czasem lepiej będzie nie iść do sądu, a nie pójście do sądu wcale nie będzie żadnym oportunizmem. Ja twierdziłem że trzeba rozumnie rozważyć, a Ty że nie ma co rozważać, trzeba koniecznie iść do sądu. Jak więc możesz zgadzać się ze @Słabą a nie zgadzać się ze mną?
LS
le sz
23 sierpnia 2011, 17:31
Hm... Masz rację, różnice w przekładach są źródłem nieporozumień i sporów. Ale byłbym ostrożnieszy w orzekaniu nierzetelności przekładów. W tym przypadku problem wynikł z przełożenia greckiego eklezja na zgromadzenie, a nie na kościół. Ale rzecz w tym że greckie eklezja oznacza właśnie zgromadzenie. Więc tłumacz dobrze przetłumaczył. Chodziło mi o zupełnie inny tekst :-) A św. Hieronim niechcący dokonał tłumaczenia w sposób, który wywołał wielowiekowe spory o interpretację. W końcu nie na darmo mówi się, że tłumacz niejako raz jeszcze pisze dzieło. Jeśli ponownie dokopię się do tego na DEONie, to Ci podeślę. Tak, wiem. Jeśli masz na myśli słynnego rogatego Mojżesza to nie męcz się szukaniem. Ale w rewanżu za przypomnienie ciekawostki, zwrócę Ci uwagę na pasztet jaki sprawił tłumacz Biblii Tysiąclecia przekładając Mgnificat Maryji z Łk 1,48. W greckim oryginale jest: οτι επεβλεψεν επι την ταπεινωσιν της δουλης αυτου ιδου γαρ απο του νυν μακαριουσιν με πασαι αι γενεαι w transliteracji dla łatwiejszego czytania: oti epeblepsen epi tēn tapeinōsin tēs doulēs autou idou gar apo tou nyn makariousin me pasai ai geneai co przy dosłownym tłumaczeniu daje: Oto bowiem od teraz [szczęśliwą/błogosławioną] zwać będą mnie wszystkie pokolenia. I rzecz jest w tym greckim słowie makariousin, które oznacza będącą szczęśliwą lub będącą błogosławioną. Więc różne przekłady mają: Biblia Brzeska: oto od tego czasu błogosławioną mię powiedać będą wszytki wieki Biblia Gdańska z 1881 r: oto odtąd błogosławioną mię zwać będą wszystkie narody Biblia Jakuba Wujka: oto bowiem odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie narody NT ks. Kowalskiego: Odtąd bowiem zwać mnie będą błogosławioną wszystkie narody Biblia Poznańska: I odtąd nazywać mnie będą szczęśliwą wszystkie narody Biblia bpa Romaniuka: Oto teraz będą mnie nazywać błogosławioną wszystkie narody Biblia w edycji Św. Pawła: Odtąd wszystkie pokolenia będą mnie nazywać szczęśliwą I tylko Biblia Tysiąclecia ciągle ma: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia Ale spróbuj teraz powiedzieć jakiemuś nawiedzonemu Maryjnemu, że wszystkie pokolenia nie będą błogosławić ale nazywać błogosławioną/szczęśliwą.
LS
le sz
23 sierpnia 2011, 16:59
Pomieszanie prawdy i nieprawdy! Owszem, Paweł żył w konkretnej epoce i realiach kulturowych, i należy to uwzględnić starając się zrozumieć jego nauczanie. Ale czy chcesz twierdzić, że wszystkie listy św. Pawła, cała ich treść, to wyłącznie jego własne opinie a nie nauczanie Ewangelii?!? Toż to herezja! WSZYSTKIE listy św. Pawła, i to W CAŁOŚCI zostały przez Kościół uznane za natchnione słowo Boże i zaliczone do kanonu ksiąg świętych! Trochę zwolnij, XLeszku, zanim zaczniesz zarzucać mi herezję. Nie ja wymyśliłam sposób czytania Biblii, który nie traktuje jej dosłownie, nauczono mnie również tgo w Kościele - a przecież nie sądzę byś uważał np. Księgę Rodzaju za dosłowną lub nienatchnioną. I nie uważam, że opinia św. Pawła na temat roli kobiet w zgromadzeniu jest czymś, czego mam obowiązek ślepo się trzymać i nie myśleć. [...] Natomiast słowo "herezja" zachowaj sobie, proszę, na inne okazje. @theONA, to Ty pisałaś, że ponieważ słowa św. Pawła nie były cytowaniem Chrystusa ani nauczaniem Ewangelii, tylko własną opinią w wyżej omawianej kwestii to w związku z tym są poważne podstawy do tego, żeby nie traktować każdego z jego słów jako prawdy objawionej. Dałaś mi w ten sposób poważne powody by obawiać się, że również i wszelkie inne teksty św. Pawła nie będące cytowaniem Chrystusa są wg Ciebie wyłącznie jego własnymi prywatnymi opiniami, a nie nauczaniem Ewangelii. A to jest negowaniem nachnienia oraz kanonu, dlatego napisałem o herezji. Nie miałem zamiaru Ciebie urazić czy obrazić.
K
katolik
23 sierpnia 2011, 14:18
Jeżeli ta Biblia była Biblią Tysiąclecia to bardzo słusznie postąpił. Ważniejszy od Biblii jest katolicki katechizm kard. Gasparriego.
1
1344
23 sierpnia 2011, 13:45
Natomiast słowo "herezja" zachowaj sobie, proszę, na inne okazje. Zarzucanie komuś herezji brzmi po wiekach nagonki na heretyków jak komplement. Jezusa okrzyknięto bluźniercą-heretykiem i uznano, że zasłużył na śmierć. Powtórzono w KRK wszystkie błędy, które zarzucał "pobożnym". Stąd takie wybryki, jakich dopuszcza się A. Darski. Nie wszyscy czuję MOC BOGA, którą niosą duchowe praktyki KRK. Kolega mój po latach regularnego uczestnictwa we mszy powiedział, że nie znajduje Boga w kościele. Miał twardy kontakt z proboszczem i RM, do którego "koła przyjaciół" należał przed laty jako młodzieniec (twierdził nawet, że należy dla zagrorzałych i eks- słuchaczy tworzyć kliniki psychiatryczne). Oddalił się od KRK. Puszczał mi muzykę rozpruwacza Biblii: to mroczne energie chaosu, antypody Piękna i Ładu obecnego w muzyce klasycznej.
23 sierpnia 2011, 10:40
Pomieszanie prawdy i nieprawdy! Owszem, Paweł żył w konkretnej epoce i realiach kulturowych, i należy to uwzględnić starając się zrozumieć jego nauczanie. Ale czy chcesz twierdzić, że wszystkie listy św. Pawła, cała ich treść, to wyłącznie jego własne opinie a nie nauczanie Ewangelii?!? Toż to herezja! WSZYSTKIE listy św. Pawła, i to W CAŁOŚCI zostały przez Kościół uznane za natchnione słowo Boże i zaliczone do kanonu ksiąg świętych! Trochę zwolnij, XLeszku, zanim zaczniesz zarzucać mi herezję. Nie ja wymyśliłam sposób czytania Biblii, który nie traktuje jej dosłownie, nauczono mnie również tgo w Kościele - a przecież nie sądzę byś uważał np. Księgę Rodzaju za dosłowną lub nienatchnioną. I nie uważam, że opinia św. Pawła na temat roli kobiet w zgromadzeniu jest czymś, czego mam obowiązek ślepo się trzymać i nie myśleć. Owszem, stąd m.in. wzięła się tradycja i nie podważam opinii ani decyzji Kościoła w tej sprawie, bo chociaż powoływanie się na opinię Jezusa niby pośrednio wyrażoną obecnością samych mężczyzn na Ostatniej Wieczerzy uważam za nieuzasadnione szukanie na siłę argumentów, to Kościół nie potrzebuje zmian w swojej tradycji nie wiadomo po co. Przetrwał m.in. dzięki stałości i współczesne żądania części wiernych oraz samej hierarchii, by dopuścić kobiety do sprawowania liturgii, moim zdaniem niczemu nie służą. Po tylu wiekach nie ma sensu zawracać kijem wisły, ale nie trafiają do mnie argumenty ani jednej, ani drugiej strony. Warto może jedynie bardziej wykorzystywać potencjał np. sióstr zakonnych, bo wiele z nich ma głowy nie od parady, a to również jest cenne. Natomiast słowo "herezja" zachowaj sobie, proszę, na inne okazje.
23 sierpnia 2011, 10:35
 Uważam że nadanie zbytniej rangi takim wyczynom jest robieniem reklamy takim pseudoartystom i trzeba się liczyć z tym że zawsze będą beztalencia gotowe na wszystko dla rozgłosu.No bo gdy brak talenu a ambicje rozpierają.....
BD
Bóg daje szansą
23 sierpnia 2011, 10:30
W Ewangelii jest napisane, że upomnieć należy do trzech razy, a potem gościa ignorować. ignorować zastąpiłbym modlitwą za grzesznika... O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia! Przez zasługi Twoich Świętych Ran !
23 sierpnia 2011, 09:17
Hm... Masz rację, różnice w przekładach są źródłem nieporozumień i sporów. Ale byłbym ostrożnieszy w orzekaniu nierzetelności przekładów. W tym przypadku problem wynikł z przełożenia greckiego eklezja na zgromadzenie, a nie na kościół. Ale rzecz w tym że greckie eklezja oznacza właśnie zgromadzenie. Więc tłumacz dobrze przetłumaczył. Chodziło mi o zupełnie inny tekst :-) A św. Hieronim niechcący dokonał tłumaczenia w sposób, który wywołał wielowiekowe spory o interpretację. W końcu nie na darmo mówi się, że tłumacz niejako raz jeszcze pisze dzieło. Jeśli ponownie dokopię się do tego na DEONie, to Ci podeślę.
23 sierpnia 2011, 09:13
Ale z późniejszej dyskusji mogę wywnioskować, że nie chodzi Ci o procesowanie się w ogóle, tylko o procesowanie się w tym przypadku. Niemniej jednak, nie zgodzimy się w tej kwestii. Przede wszystkim, z tego co piszesz, skoro wyrażasz poglądy których nie mam, to cały czas nie rozumiesz tego co piszę, więc trudno się wówczas porozumieć. Nie prezentowałem nigdzie postawy negującej sens wchodzenia na drogę sądową w przypadku naruszenia jakichkolwiek dóbr. Ale wyrażając swoje zdanie nie pisałem wyłącznie o procesowaniu się w tym przypadku. XLeszku, sam cytujesz moje słowa, w których piszę, że wywnioskowałam już, że chodziło Ci o ten przypadek, po czym odpowiadasz tak, jakbyś miał co do tego wątpliwości. Czytajmy się dokładniej. Ale w takim azie dziwię się, bo @Słaba napisała praktycznie to samo co ja pisałem. Tyle tylko, że uzupelniła to o konieczność rozeznawania na modlitwie. Ale przecież skutkiem tego rozeznawania na modlitwie może być decyzja aby iść do sądu albo aby nie iść do sądu! I tego właśnie, XLeszku nie napisałeś. Jak dla mnie wpis Słabej dosyć intensywnie różni się od Twojego. Ale w ogólnym podsumowaniu już bardziej można zrozumieć, o co każdemu z nas chodzi i chociaż ja uważam, że należało w tym wypadku wejść na drogę sądową, to potrafię zrozumieć, z czego wynika Twoje zdanie i uszanować je mimo, że się nie zgadzam. Nie toczę z Tobą sporu :-)
S
Szymon
23 sierpnia 2011, 09:04
Godne pożałowania, a mówią że sądy są niezawisłe. Właśnie widzimy to tutaj (ironia).  
Jadwiga Krywult
23 sierpnia 2011, 08:26
Ci wszyscy wykładowcy "od miłości bliźniego" zdaje się zapomnieli, że wśród uczynków miłosiernych pierwszym jest "Grzeszących napominać". W Ewangelii jest napisane, że upomnieć należy do trzech razy, a potem gościa ignorować.
GW
gdzie wtedy iść po śmierci ?
22 sierpnia 2011, 23:14
"Człowiek, który wyrugował ze swego życia wszelkie odniesienia do Boga, który wszystko sprowadził do ciasno pojmowanego materializmu, ulega zbydlęceniu i zaczyna żyć jak bydlę"
WT
ważne to co wieczne
22 sierpnia 2011, 23:06
Nie wyeliminujemy również, chyba że przemocą, tych, którzy są wrodzy chrześcijaństwu czy w ogóle religii. Gdyby wszyscy skandaliści, ateiści i przeciwnicy Kościoła wiedzieli, jakie to ogromne, niewysłowione szczęście: żyć z Chrystusem, jaka to wspaniała przygoda, nie wahaliby się zapewne ani chwili. Zapragnęliby uwierzyć, a łaska wiary zostałaby im udzielona.
S
skandale
22 sierpnia 2011, 23:01
 - Wy, demony nie czujecie potrzeby spania, codziennego odżywiania się, a poza tym nie odczuwacie zmęczenia. Jak wykonujecie swoje zadania? - „Nienawidząc Boga i gryząc się ze złości i zazdrości wobec ludzi. Wylewając nienawiść na Boga, powinniśmy odczuwać przyjemność, a tymczasem to potęguje tylko nasze cierpienie”.  - Które z grzechów przynoszą ci najwięcej zadowolenia: osobiste, które nie mają większego wpływu na innych, czy może te które są powodem skandalu i popychają innych do zła? - „Pewnie, że wolę grzechy rozsiewające skandale, bo wraz z nimi pojawiają się następne. Świat pełen jest skandali, a ja i moi towarzysze trzymamy się blisko tych którzy ich dostarczają. Ci ludzie są naszymi najlepszymi pomocnikami”. Nietypowy wywiad przeprowadzony przez, ks. Giuseppe Tomaselli’ego włoskiego egzorcysty, z jego doświadczenia bycia egzorcystą.  
V
veritas
22 sierpnia 2011, 22:57
"Niewinny! Moi drodzy. Jestem szczęśliwy, że mogę ogłosić, że Szatan znowu wygrał” – napisał Darski na facebooku. No to może czas aby przeprowadzić kolejną - jak zwykle subtelną - (do tradycyjnych już granic absurdu) wykładnię miłości bliźniego. Czekam niecierpliwie na komentarze specjalistów wyznania łagiewnicko-katolickiego od KKK Ci wszyscy wykładowcy "od miłości bliźniego" zdaje się zapomnieli, że wśród uczynków miłosiernych pierwszym jest "Grzeszących napominać".  Kto by próbował - natychmiast usłyszy, żeby pilnował belki we własnym oku.
ŚM
Św.Michale módli się za nim
22 sierpnia 2011, 22:20
"Niewinny! Moi drodzy. Jestem szczęśliwy, że mogę ogłosić, że Szatan znowu wygrał” – napisał Darski na facebooku. biedny naiwniak, narzędzie w ręku zła, szatan nigdy nie zaprzyjaźnił sie z żadnym człowiekiem, zużyte swe narzędzie zniszczy Nergala nawet nie pochwali...
NP
no proszę...
22 sierpnia 2011, 22:11
"Niewinny! Moi drodzy. Jestem szczęśliwy, że mogę ogłosić, że Szatan znowu wygrał” – napisał Darski na facebooku. No to może czas aby przeprowadzić kolejną - jak zwykle subtelną - (do tradycyjnych już granic absurdu) wykładnię miłości bliźniego. Czekam niecierpliwie na komentarze specjalistów wyznania łagiewnicko-katolickiego od KKK 
L&
ludzkie "prawo"
22 sierpnia 2011, 21:37
mamy ustrój demokracji a prawo dla dekoracji
L&
ludzkie "prawo"
22 sierpnia 2011, 21:34
władztwo kto i kiedy odsłoni prawdę  przed narodem że to książę ciemności włada  jasnogrodem?
L&
ludzkie "prawo"
22 sierpnia 2011, 21:33
głoszą że to postęp tudzież wielka chluba zamiast Pana Boga wielbić Belzebuba
22 sierpnia 2011, 20:58
 uff...wszystko już powiedziane...
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 19:02
theONA i XLeszek Ja bym była za poważnym rozeznaniem na modlitwie (np. takim jakie proponuje św. Ignacy), czy w danym przypadku zwracać się do sądu, czy nie. Warto rozważyć różne aspekty dobra i zła wynikającego z procesu i wyroku sądowego, dotyczące konkretnego przypadku. Nigdy też do końca nie wiemy, jakie skutki będą miały nasze działania (nawet jeśli z naszego punktu widzenia okażą się nieskuteczne), dla stron w sprawie i dla innych ludzi. Wiele działań pozornie przegranych przyniosło dobre owoce. Dlatego, że świat jest dosyć skomplikowany i dlatego, że Bóg również działa. Więc wszelkie działania (lub wybrane świadomie zaniechania działań) należy łączyć z modlitwą... @Słaba, z w/w zgadzam się w 1000% procentach :-) XLeszek Dziękuję za wyjaśnienie nazwy Behemoth! Jakoś zupełnie bym tego nie skojarzyła z "hipopotamem" z Księgi Hioba... Szczerze mówiąc to ten "hipopotam" zawsze budził gdzieś wewnątrz mnie uśmiech. Tyle nieszczęścia, a tu nagle hipek. :-) Za błąd w nazwisku Bułhakowa przepraszam! OK :-) Ten Behemot to rzadko kto wie. Chyba najlepiej byłoby pozostawić go bez tłumaczenia i w przypisach dodać informację. A tak, jak podstawiono żydowską interpretację to wyszło to co wyszło. A za błąd w nazwisku nie musisz przepraszać, każdy ma prawo nie wiedzieć lub pomylić się. Dzięki, że trochę skróciłeś komentarze - łatwiej się czyta. Nie zmieniaj się proszę już dalej w XXXLeszka! :-) Trochę skróciłem, ale nie potrafię skracać. Albo się pisze zrozumiale albo krótko. Ja wolę zrozumiale ;-)
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 18:53
W takim razie nie możesz nie podawania do sądu uznawać za oportunizm, zwłąszcza że wówczas, za oportunistki musiałabyś uznać również wszystkie zgwałcone kobiety, które nie chcą bo nie mają siły, aby po raz kolejny (i to poblicznie) przeżywać swojego nieszczęścia. Może jedynie rozwieję wątpliwość, sytuacja zgwałconej kobiety nie jest sytuacją wiernego wobec zniważonej Biblii. Jeśli tę pierwszą wcześniej przytoczyłam to jedynie po to, by zakwestionować postawę, która neguje sens wchodzenia na drogę sądową w przypadku naruszenia jakichkolwiek dóbr. Ale z późniejszej dyskusji mogę wywnioskować, że nie chodzi Ci o procesowanie się w ogóle, tylko o procesowanie się w tym przypadku. Niemniej jednak, nie zgodzimy się w tej kwestii. Przede wszystkim, z tego co piszesz, skoro wyrażasz poglądy których nie mam, to cały czas nie rozumiesz tego co piszę, więc trudno się wówczas porozumieć. Nie prezentowałem nigdzie postawy negującej sens wchodzenia na drogę sądową w przypadku naruszenia jakichkolwiek dóbr. Ale wyrażając swoje zdanie nie pisałem wyłącznie o procesowaniu się w tym przypadku. Cały czas chodzi mi o to samo. Upieranie się że zawsze należy iść do sądu uważam za błędne i szkodliwe ponieważ nie zawsze pójście do sądu będzie sensowne. Czasem lepiej może być nie iść do sądu. quote]Dalszym ciągiem komentarza jest dla mnie wypowiedź @Słabej, za którą przy okazji dziękuję, @Słaba. Miałem taką nadzieję... Ale w takim azie dziwię się, bo @Słaba napisała praktycznie to samo co ja pisałem. Tyle tylko, że uzupelniła to o konieczność rozeznawania na modlitwie. Ale przecież skutkiem tego rozeznawania na modlitwie może być decyzja aby iść do sądu albo aby nie iść do sądu!
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 17:32
Rozmowa co prawda schodzi w kierunku dygresji, ale może warto napomknąć, że św. Paweł żył w konkretnej epoce i realiach kulturowych i czy się ma ochotę to lekceważyć, czy nie, jego słowa nie były cytowaniem Chrystusa ani nauczaniem Ewangelii, tylko własną opinią w wyżej omawianej kwestii. Pomieszanie prawdy i nieprawdy! Owszem, Paweł żył w konkretnej epoce i realiach kulturowych, i należy to uwzględnić starając się zrozumieć jego nauczanie. Ale czy chcesz twierdzić, że wszystkie listy św. Pawła, cała ich treść, to wyłącznie jego własne opinie a nie nauczanie Ewangelii?!? Toż to herezja! WSZYSTKIE listy św. Pawła, i to W CAŁOŚCI zostały przez Kościół uznane za natchnione słowo Boże i zaliczone do kanonu ksiąg świętych! Podobnie jak miało to miejsce w przypadku św. Augustyna, który wątpił w to, czy kobieta ma duszę. Nieprawda. Jest to szkalowanie św. Augustyna. Niby gdzie coś takiego wyraził?!? Tak więc, pomimo niewątpliwej świętości obu, są poważne podstawy do tego, żeby nie traktować każdego z ich słów jako prawdy objawionej. Znowuż pomieszanie prawdy i nieprawdy. Prawdą objawioną jest słowo Boże zawarte w Biblii. A nie twórczość św. Augustyna. Pozdrawiam, XLeszku. Również pozdrawiam @theONA :-)
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 17:22
sorry, za długo pisałem w/w i wylogowało mnie
G
Groszek
22 sierpnia 2011, 15:18
I pomyśleć, że Pan Jezus wzywal do miłości nieprzyjaciół. Widać, jak niewiele z Ewangelii przesiąknęło do katolicyzmu. Stary Testament pełną gębą. ???
P
piotr
22 sierpnia 2011, 15:04
I pomyśleć, że Pan Jezus wzywal do miłości nieprzyjaciół. Widać, jak niewiele z Ewangelii przesiąknęło do katolicyzmu. Stary Testament pełną gębą.
G
Groszek
22 sierpnia 2011, 14:26
Co zrobić z wrogami Kościoła? Walczyć na argumenty, tak jak Pan Jezus w rozmowie z faryzeuszami. Członkowie Kościoła mają prawo do obrony swojej wiary, swoich świętości i miejsc świętych. I nie chodzi tu o "swoje ego" i "satysfakcję". Brak reakcji na takie wybryki spowoduje, że ponownie zejdziemy do katakumb. Prawo w państwach demokratycznych stoi chyba na straży wszystkich obywateli? Nie mamy prawa szkalować wiernych innych wyznań, ale też inni nie mają prawa bezcześcić naszych świętości. Chowanie głowy w piasek jak niektórzy proponują przypomina mi postawę Poncjusza Piłata, tylko że on nie był Chrześcijaninem. Od ludzi sztuki, artystów, którzy twierdzą że należą do Kościoła oczekiwałbym w takich przypadkach coś więcej jak tylko milczenia.
22 sierpnia 2011, 14:03
Co robić z wrogami? Najlepiej nawracać ogniem i mieczem. Na pewno zrozumieją i uszanują. Tłumacząc to na dzisiejsze, tzw. cywilizowane czasy: pozywać do sądu i bronić wiary (nie tej, o której mówił Jezus, ale wiary we własną dumę, własne ego, które rozmiarami przekonań sięga czynów A. Darskiego). W razie wygranej sądowej egotyczna satysfakcja gwarantowana. Do boju zatem o wymuszone przeprosiny karmiące własną próżność! Moim zdaniem to spłycenie sprawy i z góry uznanie za bufona kogoś, kto oczekiwał innego wyroku sądowego. Jak już napisałam wcześniej, nie chodzi o uczucia moje, Twoje czy czyjekolwiek, ale o źle sformułowany przepis prawny, który doprowadza m.in. do tego, że i Ty i wielu innych uważa procesowanie się w tej sprawie za niedojrzałość. Swoją drogą to takie wygodne - nicnierobienie ubrane w hasła "dojrzałość", "miłość bliźniego" (źle pojęta) itp. Może więc zaznaczę kilka kwestii w swoim imieniu, bo nie jestem upoważniona do wypowiadania się w imieniu innych: 1. "Co zrobić z wrogami Kościoła?" jest tytułem nadanym artykułowi przez autora - według mnie prowokacyjnie, żeby pobudzić do myślenia i rozmowy. Nie jest pytaniem, które sobie zadaję. 2. Uważam, że nazywanie Darskiego wrogiem niczemu nie służy, to jest człowiek, postąpił w sposób karygodny, ale nie ma powodu, by go nienawidzieć lub nawracać ogniem i mieczem, jak to przedmówca sugeruje. 3. Wybaczenie jest konieczne, konsekwencje również. W tym wypadku było to publiczne, karygodne znieważenie symbolu i przedmiotu kultu religijnego. Pozdrawiam i żegnam, odchodząc w siną dal :-)
;
;->
22 sierpnia 2011, 13:56
Co robić z wrogami? Najlepiej nawracać ogniem i mieczem. Na pewno zrozumieją i uszanują. Tłumacząc to na dzisiejsze, tzw. cywilizowane czasy: pozywać do sądu i bronić wiary (nie tej, o której mówił Jezus, ale wiary we własną dumę, własne ego, które rozmiarami przekonań sięga czynów A. Darskiego). W razie wygranej sądowej egotyczna satysfakcja gwarantowana. Do boju zatem o wymuszone przeprosiny karmiące własną próżność!
22 sierpnia 2011, 13:46
W takim razie nie możesz nie podawania do sądu uznawać za oportunizm, zwłąszcza że wówczas, za oportunistki musiałabyś uznać również wszystkie zgwałcone kobiety, które nie chcą bo nie mają siły, aby po raz kolejny (i to poblicznie) przeżywać swojego nieszczęścia. Może jedynie rozwieję wątpliwość, sytuacja zgwałconej kobiety nie jest sytuacją wiernego wobec zniważonej Biblii. Jeśli tę pierwszą wcześniej przytoczyłam to jedynie po to, by zakwestionować postawę, która neguje sens wchodzenia na drogę sądową w przypadku naruszenia jakichkolwiek dóbr. Ale z późniejszej dyskusji mogę wywnioskować, że nie chodzi Ci o procesowanie się w ogóle, tylko o procesowanie się w tym przypadku. Niemniej jednak, nie zgodzimy się w tej kwestii. Dalszym ciągiem komentarza jest dla mnie wypowiedź @Słabej, za którą przy okazji dziękuję, @Słaba.
22 sierpnia 2011, 13:41
Jak się odniosę? Stwierdzam że wyrywasz słowa św. Pawła z kontekstu i interpretujesz niezgodnie z tym co mówił św. Paweł. Bo Apostoł mówił o zachowywaniu się na zgromadzeniach, o zasadach korzystania z charyzmatów. O zachowaniu na zgromadzeniach! Ale nie na wiecach itp. lecz na zgromadzeniach liturgicznych! W oryginale jest: 'εν εκκλησια'/'en ekklēsia', co Jakub Wujek oddał jasno jako: 'w kościele'. A więc nie mówił nic o tym że kobiecie nie wolno nauczać, lecz o tym że kobiecie nie wolno przemawiać na zgromadzeniu liturgicznym w kościele, że nie wypada kobiecie odzywać się w kościele. I zauważ że te wytyczne św. Pawła ciągle są aktualne, kobiety nie przewodniczą liturgiom i nie głoszą żadnych nauk. Dziękuję za przytoczenie tłumaczeń, jest to nie tylko cenne, ale i udowadnia po raz kolejny, że właśnie z powodu nierzetelnych tłumaczeń wynika wiele nieporozumień i odwiecznych wręcz sporów. Na forum DEONu już O_Stanisław (jeśli mnie pamięć nie myli) wypowiadał się na temat innego błędu w przekładzie, tym razem popełnionego przez św. Hieronima z greki na łacinę. Co do zgromadzeń liturgicznych, pozostaje mi więc żyć w niezrozumieniu, wobec kilkukrotnych sytuacji, gdy uczestniczyłam w Mszy Św. (jak by nie było - jest to zgromadzenie liturgiczne), na której kobieta owszem, przemawiała, i to z miejsca, w którym odczytuje się Ewangelię. Rozmowa co prawda schodzi w kierunku dygresji, ale może warto napomknąć, że św. Paweł żył w konkretnej epoce i realiach kulturowych i czy się ma ochotę to lekceważyć, czy nie, jego słowa nie były cytowaniem Chrystusa ani nauczaniem Ewangelii, tylko własną opinią w wyżej omawianej kwestii. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku św. Augustyna, który wątpił w to, czy kobieta ma duszę. Tak więc, pomimo niewątpliwej świętości obu, są poważne podstawy do tego, żeby nie traktować każdego z ich słów jako prawdy objawionej. Pozdrawiam, XLeszku.
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 13:29
[...] Czy o św. Pawle też napiszesz: 'co za argumentacja...'? Nie, nie napiszę. Napomknę jedynie o innych słowach św. Pawła, w których stanowczo jest przeciw nauczaniu przez kobietę. Bardzo ciekawi mnie, jak odniesiesz się w tym kontekście do kobiet "nauczających" a to w szkołach, a to na uczelniach wyższych. Żeby zawęzić krąg nauczających i zapobiec pokrętnej argumentacji, ograniczę to do sióstr zakonnych i świeckich katechetek nauczających religii. Jak się odniosę? Stwierdzam że wyrywasz słowa św. Pawła z kontekstu i interpretujesz niezgodnie z tym co mówił św. Paweł. Bo Apostoł mówił o zachowywaniu się na zgromadzeniach, o zasadach korzystania z charyzmatów. O zachowaniu na zgromadzeniach! Ale nie na wiecach itp. lecz na zgromadzeniach liturgicznych! W oryginale jest: 'εν εκκλησια'/'en ekklēsia', co Jakub Wujek oddał jasno jako: 'w kościele'. A więc nie mówił nic o tym że kobiecie nie wolno nauczać, lecz o tym że kobiecie nie wolno przemawiać na zgromadzeniu liturgicznym w kościele, że nie wypada kobiecie odzywać się w kościele. I zauważ że te wytyczne św. Pawła ciągle są aktualne, kobiety nie przewodniczą liturgiom i nie głoszą żadnych nauk. I jak? @theONA? Czy uważasz że odpowiedziałem pokrętnie, czy że wyjaśniłem coś co niewłaściwie interpretowałaś? A to że Ty nazywasz to oportunizmem wcale nie powoduje że to staje się oportunizmem. Podobnie jak to, że Ty nie uważasz tego za oportunizm, nie powoduje, że przestało to nim być :-) Zawiodłaś mnie. To jest ewidentna ucieczka w ping-ponga a nie merytoryczna odpowiedź. A zauważ, że ja nie oznajmiałem Tobie autorytatywnie że to nie jest oportunizmem, lecz napisałem co to jest oportunizm i dlaczego w takim razie to nie jest oportunizm. W Twojej wersji rozumienia oportunizmu oportunistą byłby każdy kto tylko usiłuje prowadzić jakąkolwiek świadomą i celową działalność. Nie, zapewniam Cię, że nie. W takim razie nie możesz nie podawania do sądu uznawać za oportunizm, zwłąszcza że wówczas, za oportunistki musiałabyś uznać również wszystkie zgwałcone kobiety, które nie chcą bo nie mają siły, aby po raz kolejny (i to poblicznie) przeżywać swojego nieszczęścia.
S
Słaba
22 sierpnia 2011, 13:20
Beniamin Ja uważam, że dyskusja theONY i XLeszka porusza bardzo ważny problem i czytałam ją z zainteresowaniem. theONA i XLeszek Ja bym była za poważnym rozeznaniem na modlitwie (np. takim jakie proponuje św. Ignacy), czy w danym przypadku zwracać się do sądu, czy nie. Warto rozważyć różne aspekty dobra i zła wynikającego z procesu i wyroku sądowego, dotyczące konkretnego przypadku. Nigdy też do końca nie wiemy, jakie skutki będą miały nasze działania (nawet jeśli z naszego punktu widzenia okażą się nieskuteczne), dla stron w sprawie i dla innych ludzi. Wiele działań pozornie przegranych przyniosło dobre owoce. Dlatego, że świat jest dosyć skomplikowany i dlatego, że Bóg również działa. Więc wszelkie działania (lub wybrane świadomie zaniechania działań) należy łączyć z modlitwą... Np. mi ta przegrana sprawa sądowa nie tyle zareklamowała darcie Biblii, ile zwróciła uwagę na potrzebę modlitwy w kilku sprawach - tym za pana Darskiego, który jest od pewnego czasu ciężko chory. XLeszek Dziękuję za wyjaśnienie nazwy Behemoth! Jakoś zupełnie bym tego nie skojarzyła z "hipopotamem" z Księgi Hioba... Szczerze mówiąc to ten "hipopotam" zawsze budził gdzieś wewnątrz mnie uśmiech. Tyle nieszczęścia, a tu nagle hipek. :-) Za błąd w nazwisku Bułhakowa przepraszam! Dzięki, że trochę skróciłeś komentarze - łatwiej się czyta. Nie zmieniaj się proszę już dalej w XXXLeszka! :-)
22 sierpnia 2011, 11:00
@Effa, również pozdrawiam.
AC
Anna Cepeniuk
22 sierpnia 2011, 09:54
~theOna - bardzo mi się podoba Twoje stanowisko zawarte we wczorajszym wpisie, podobnie uważam.... Dziękuję Ci za głos w dyskusji. Pozdrawiam
22 sierpnia 2011, 08:54
do przemyśleniaDo XLeszka i the ONA Czy nie prościej było by wam toczyć te spory na priv bo myślenie że innych może to interesować zalatuje nieco megalomanią Beniaminie, dziękuję za bezcenną poradę, ale nie skorzystam. Skoro Cię te "spory" nie interesują, nie musisz ich czytać, podobnie jak komentować.
!
!!!!
22 sierpnia 2011, 08:51
2011-08-21 15:54:39 | Cytuj | Zgłoś Dariusz Piórkowski SJ Drogi XLeszku, bardzo proszę, aby nie wypisywać tych długich tyrad, okraszonych cytatami, bo nie o to chodzi w komentarzach. Zachęcam do zwięzłości i zaprzestania nawracania komentatorów na siłę.
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 08:50
A skąd pomysł, że ten fragment Twojego wpisu uznałem za odniesiony do siebie? ;-) Stąd:-) : Znieważona zostala Biblia, czyli treść, którą ten egzemplarz Biblii w sobie zawierał. I możemy spierać się w związku z tym o to, czy znieważono przedmiot, czy symbol kultu religijnego. Ale go znieważono. Więc nieco martwi mnie postawa, która do fanatyzmu i pieniactwa sądowego sprowadza fakt, że niektórzy domagają się krytycznej oceny ze strony sądu. Rację mają, moim zdaniem, ci z przedmówców, którzy zwracają uwagę nie na wysokość i ciężar kary, co na fakt, że jej zasądzenie potwierdziłoby karygodność czynu pana Darskiego. I śmieszy mnie mówienie o takim oczekiwaniu w kontekście nienawiści, bo nie ma za co go nienawidzieć. Popełnił błąd. Ale i inni, którzy ponosili odpowiedzialność karną popełniali błędy. Wybaczenie i zrozumienie nie zwolniło ich od tego.@theONA, nie odnosiłem wrażenia aby domaganie się wyroku sądowego sprowadzane było do fanatyzmu i pieniactwa. @theONA, ponieważ Ty napisałaś enigmatycznie że martwi Ciebie postawa  sprowadzająca do fanatyzmu i pieniactwa domaganie się krytycznej oceny ze strony sądu, to odpisałem Ci że ja nie odnosiłem wrażenia iż domaganie się wyroku sądowego było sprowadzane do fanatyzmu i pieniactwa. Więc nadal nie rozumiem na jakiej podstawie uznałaś że odniosłem to do siebie! Nieprawda. Należy jednak stwierdzić, że błąd popełniają wszyscy, więc również zgwałcone kobiety, które obiektywnie nie mają żadnych szans na wygranie sprawy, a ze swoim dramatem idą do sądu. Za każdym razem należy rozważyć swoje szanse wygrania oraz koszty (również psychiczne) oddawania sprawy do sądu. Bo cena jaką będzie musiała za to zgwałcona kobieta zapłacić może być zbyt wielka. Dążenie do ukarania gwałciciela za wszelką cenę, łącznie ze zdrowiem psychicznym swoim i najbliższych, jest głupotą. Zwłaszcza gdy nie ma na to najmniejszych szans. O tak!, gwałciciele powinni pozostawać na wolności, bo jeśli przypadkiem zdarzy się im więzienie, tylko zachęci ich to do kolejnego gwałtu. Znowuż wmawiasz mi poglądy których nie mam. Gwałciciele nie powinni pozostawać na wolności. Tyle że dążenia do tego, aby za wszelką cenę usiłować zamknąć gwałciciela, nawet gdy nie ma na to żadnych szans, i nawet gdy osoba zgwałcona miałaby za to zapłacić zdrowiem psychicznym swoim i swoich bliskich, uważam za zwyczajnie chorą nienawiść.
22 sierpnia 2011, 08:45
do przemyśleniaDo XLeszka i the ONA Czy nie prościej było by wam toczyć te spory na priv bo myślenie że innych może to interesować zalatuje nieco megalomanią 
22 sierpnia 2011, 08:40
Ja tak nie pisałem. Wkładasz mi w usta nie moje stwierdzenia. Ale skoro już tak napisałaś, to pozwól że zacytuję Ci słowa św. Pawła (1 Kor 6,7): Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Czy o św. Pawle też napiszesz: 'co za argumentacja...'? Nie, nie napiszę. Napomknę jedynie o innych słowach św. Pawła, w których stanowczo jest przeciw nauczaniu przez kobietę. Bardzo ciekawi mnie, jak odniesiesz się w tym kontekście do kobiet "nauczających" a to w szkołach, a to na uczelniach wyższych. Żeby zawęzić krąg nauczających i zapobiec pokrętnej argumentacji, ograniczę to do sióstr zakonnych i świeckich katechetek nauczających religii. A to że Ty nazywasz to oportunizmem wcale nie powoduje że to staje się oportunizmem. Podobnie jak to, że Ty nie uważasz tego za oportunizm, nie powoduje, że przestało to nim być :-) W Twojej wersji rozumienia oportunizmu oportunistą byłby każdy kto tylko usiłuje prowadzić jakąkolwiek świadomą i celową działalność. Nie, zapewniam Cię, że nie.
22 sierpnia 2011, 08:38
A skąd pomysł, że ten fragment Twojego wpisu uznałem za odniesiony do siebie? ;-) Stąd:-) : Znieważona zostala Biblia, czyli treść, którą ten egzemplarz Biblii w sobie zawierał. I możemy spierać się w związku z tym o to, czy znieważono przedmiot, czy symbol kultu religijnego. Ale go znieważono. Więc nieco martwi mnie postawa, która do fanatyzmu i pieniactwa sądowego sprowadza fakt, że niektórzy domagają się krytycznej oceny ze strony sądu. Rację mają, moim zdaniem, ci z przedmówców, którzy zwracają uwagę nie na wysokość i ciężar kary, co na fakt, że jej zasądzenie potwierdziłoby karygodność czynu pana Darskiego. I śmieszy mnie mówienie o takim oczekiwaniu w kontekście nienawiści, bo nie ma za co go nienawidzieć. Popełnił błąd. Ale i inni, którzy ponosili odpowiedzialność karną popełniali błędy. Wybaczenie i zrozumienie nie zwolniło ich od tego.@theONA, nie odnosiłem wrażenia aby domaganie się wyroku sądowego sprowadzane było do fanatyzmu i pieniactwa. (22/08/2011, 03:51:42 ;)) Nieprawda. Należy jednak stwierdzić, że błąd popełniają wszyscy, więc również zgwałcone kobiety, które obiektywnie nie mają żadnych szans na wygranie sprawy, a ze swoim dramatem idą do sądu. Za każdym razem należy rozważyć swoje szanse wygrania oraz koszty (również psychiczne) oddawania sprawy do sądu. Bo cena jaką będzie musiała za to zgwałcona kobieta zapłacić może być zbyt wielka. Dążenie do ukarania gwałciciela za wszelką cenę, łącznie ze zdrowiem psychicznym swoim i najbliższych, jest głupotą. Zwłaszcza gdy nie ma na to najmniejszych szans. O tak!, gwałciciele powinni pozostawać na wolności, bo jeśli przypadkiem zdarzy się im więzienie, tylko zachęci ich to do kolejnego gwałtu.
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 08:02
@theONA, nie odnosiłem wrażenia aby domaganie się wyroku sądowego sprowadzane było do fanatyzmu i pieniactwa. Skąd pomysł, że ten fragment mojego wpisu odniosłam do Ciebie? A skąd pomysł, że ten fragment Twojego wpisu uznałem za odniesiony do siebie? ;-) Zauważ jednak że po pierwsze, aby była zasądzona kara to wyrok musiałby być skazujący, a skoro nie stwierdzono karygodności, to lepiej byłoby wcale z tym do sądu nie iść, aby nie rozdmuchiwać sprawy i nie uzyskać orzeczenia że podarcie Biblii nie jest jej profanacją i obrazą uczuć. A po drugie, nawet gdyby zasądzono symboliczną karę, to znikoma wysokość kary mogłaby być odbierana jako kolejna obraza, wprost prowokująca do tego aby organizować publiczne niszczenie Biblii połączone ze zbiórką środków na opłacenie kary. Należy więc stwierdzić, że błąd popełniają zgwałcone kobiety, udając się ze swoim dramatem do sądu. Wygrać takie sprawy jest niezmiernie trudno, a i nie mają racji, jeśli sąd orzeknie na ich niekorzyść. Nie wspominając o tym, że pojęcie gwałtu jest tak bardzo subiektywne, że aż się to przeważnie usiluje podwazyć. Nieprawda. Należy jednak stwierdzić, że błąd popełniają wszyscy, więc również zgwałcone kobiety, które obiektywnie nie mają żadnych szans na wygranie sprawy, a ze swoim dramatem idą do sądu. Za każdym razem należy rozważyć swoje szanse wygrania oraz koszty (również psychiczne) oddawania sprawy do sądu. Bo cena jaką będzie musiała za to zgwałcona kobieta zapłacić może być zbyt wielka. Dążenie do ukarania gwałciciela za wszelką cenę, łącznie ze zdrowiem psychicznym swoim i najbliższych, jest głupotą. Zwłaszcza gdy nie ma na to najmniejszych szans. Prawdziwi chrześcijanie, nie chodźcie do sądów, bo jeśli przegracie, okaże się, że nie macie racji. Nie mówiąc o tym, że wprost zachęcicie do powielania takich czynów. Co za argumentacja... Ja tak nie pisałem. Wkładasz mi w usta nie moje stwierdzenia. Ale skoro już tak napisałaś, to pozwól że zacytuję Ci słowa św. Pawła (1 Kor 6,7): Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sądowe sprawy. Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody? Czy o św. Pawle też napiszesz: 'co za argumentacja...'? Dodam, XLeszku, że Darski zaistniał dużo wcześniej. Behemoth jest jedną z najpopularniejszych grup metalowych na świecie. No i co z tego. Był popularny w środowisku metalowców. A teraz również poza. A jeśli chodzi o postawę udawania, że nic się nie stało, bo tylko się mu narobiło reklamy - to właśnie to nazywam oportunizmem. Tyle że tu nie chodzi wcale o postawę udawania, że nic się nie stało. Twierdząc w ten sposób przeinaczasz intencje. Chodzi natomiast o nie dodawanie do jednego zła kolejnego zła. A to że Ty nazywasz to oportunizmem wcale nie powoduje że to staje się oportunizmem. W Twojej wersji rozumienia oportunizmu oportunistą byłby każdy kto tylko usiłuje prowadzić jakąkolwiek świadomą i celową działalność. Bo nie podawanie do sądu, w tym przypadku wcale nie byłoby postępowaniem bez żadnych zasad moralnych byle tylko mieć z tego zysk. Wręcz przeciwnie. Byłoby postępowaniem zgodnie z naczelną zasadą moralną: aby nie czynić zła.
22 sierpnia 2011, 07:05
@theONA, nie odnosiłem wrażenia aby domaganie się wyroku sądowego sprowadzane było do fanatyzmu i pieniactwa. Skąd pomysł, że ten fragment mojego wpisu odniosłam do Ciebie? Zauważ jednak że po pierwsze, aby była zasądzona kara to wyrok musiałby być skazujący, a skoro nie stwierdzono karygodności, to lepiej byłoby wcale z tym do sądu nie iść, aby nie rozdmuchiwać sprawy i nie uzyskać orzeczenia że podarcie Biblii nie jest jej profanacją i obrazą uczuć. A po drugie, nawet gdyby zasądzono symboliczną karę, to znikoma wysokość kary mogłaby być odbierana jako kolejna obraza, wprost prowokująca do tego aby organizować publiczne niszczenie Biblii połączone ze zbiórką środków na opłacenie kary. Należy więc stwierdzić, że błąd popełniają zgwałcone kobiety, udając się ze swoim dramatem do sądu. Wygrać takie sprawy jest niezmiernie trudno, a i nie mają racji, jeśli sąd orzeknie na ich niekorzyść. Nie wspominając o tym, że pojęcie gwałtu jest tak bardzo subiektywne, że aż się to przeważnie usiluje podwazyć. Prawdziwi chrześcijanie, nie chodźcie do sądów, bo jeśli przegracie, okaże się, że nie macie racji. Nie mówiąc o tym, że wprost zachęcicie do powielania takich czynów. Co za argumentacja... Dodam, XLeszku, że Darski zaistniał dużo wcześniej. Behemoth jest jedną z najpopularniejszych grup metalowych na świecie. A jeśli chodzi o postawę udawania, że nic się nie stało, bo tylko się mu narobiło reklamy - to właśnie to nazywam oportunizmem.
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 03:51
Znieważona zostala Biblia, czyli treść, którą ten egzemplarz Biblii w sobie zawierał. I możemy spierać się w związku z tym o to, czy znieważono przedmiot, czy symbol kultu religijnego. Ale go znieważono. Więc nieco martwi mnie postawa, która do fanatyzmu i pieniactwa sądowego sprowadza fakt, że niektórzy domagają się krytycznej oceny ze strony sądu. Rację mają, moim zdaniem, ci z przedmówców, którzy zwracają uwagę nie na wysokość i ciężar kary, co na fakt, że jej zasądzenie potwierdziłoby karygodność czynu pana Darskiego. I śmieszy mnie mówienie o takim oczekiwaniu w kontekście nienawiści, bo nie ma za co go nienawidzieć. Popełnił błąd. Ale i inni, którzy ponosili odpowiedzialność karną popełniali błędy. Wybaczenie i zrozumienie nie zwolniło ich od tego. @theONA, nie odnosiłem wrażenia aby domaganie się wyroku sądowego sprowadzane było do fanatyzmu i pieniactwa. Stwierdzasz że nieważna wysokość kary, ważne że jej zasądzenie potwierdziłoby karygodność czynu. I oczywiście w tym się z Tobą zgadzam. Zauważ jednak że po pierwsze, aby była zasądzona kara to wyrok musiałby być skazujący, a skoro nie stwierdzono karygodności, to lepiej byłoby wcale z tym do sądu nie iść, aby nie rozdmuchiwać sprawy i nie uzyskać orzeczenia że podarcie Biblii nie jest jej profanacją i obrazą uczuć. A po drugie, nawet gdyby zasądzono symboliczną karę, to znikoma wysokość kary mogłaby być odbierana jako kolejna obraza, wprost prowokująca do tego aby organizować publiczne niszczenie Biblii połączone ze zbiórką środków na opłacenie kary. Nie sądzę jednek aby Darski popełnił błąd. Jestem przekonany że zrobił to świadomie i celowo. I cel swój osiągnął. Zaistniał.
21 sierpnia 2011, 22:01
Z drugiej strony tłumaczanie sądu, że akt destrukcji to "forma sztuki" przypomniał mi historię dwóch Niemców uczesniczących w tłumieniu Powstania Warszawskiego. Jeden, saper, pokutował i zadośćuczyniał Polakom przez dziesięciolecia (a w domu swoim modlił się przed Czarną Madonną). Drugi ubolewał, ale była w tym - takie odniosłem wrażenie - jakaś buta. Człowiek wykształcony, kulturalny. Był artylerzystą. O bombardowaniu Warszawy wypowiadał się jak o wydarzeniu artystycznym... I są to postawy nie pozostawiające według mnie żadnych wątpliwości. Nie przypominam sobie, żeby pan Darski publicznie przeprosił za publiczne znieważenie Biblii wraz z przyznaniem, że postąpił karygodnie.
T
Trzeba
21 sierpnia 2011, 21:46
wybaczyć - zrozumieć człowieka. Spójrzymy na historię KRK. Mało w niej kłamst, zbrodni, bożków - fałszywego postrzegania Najwyższego? On to wszystko darł, a nie to, co bezcenne i dobre. Do tego może dochodzić ciężka, buntownicza przekora, nieumiejętność czy niechęć alegorycznego rozumienia Biblii (czy w ogóle ją przeczytał?), zwykła ignorancja i arogancja. Z drugiej strony tłumaczanie sądu, że akt destrukcji to "forma sztuki" przypomniał mi historię dwóch Niemców uczesniczących w tłumieniu Powstania Warszawskiego. Jeden, saper, pokutował i zadośćuczyniał Polakom przez dziesięciolecia (a w domu swoim modlił się przed Czarną Madonną). Drugi ubolewał, ale była w tym - takie odniosłem wrażenie - jakaś buta. Człowiek wykształcony, kulturalny. Był artylerzystą. O bombardowaniu Warszawy wypowiadał się jak o wydarzeniu artystycznym...
21 sierpnia 2011, 21:33
W gruncie rzeczy cenna jest ta dyskusja i te zdania, często skrajnie odmienne. Wyciągając z tego wnioski jestem w stanie przyznać, że moje uczucia nie mają tu znaczenia - moje, czyjeś, ogólne czy indywidualne, mniej czy bardziej "naruszone" czy "nienaruszone". Rzeczywiście, niezręczny jest przepis prawny jedyny, na jaki w takej sytuacji można się powołać, bo odwołuje się do uczuć. A w związku z tym, że Bibilia nie jest uczuciem, emocją czy czymkolwiek relatywnym, czyn pana Darskiego był karygodny poprzez znieważenie. No właśnie, czego ? Nie przedmiotu nawet, bo książka, czyli zbiór kartek w oprawie jest tylko przedmiotem. Znieważona zostala Biblia, czyli treść, którą ten egzemplarz Biblii w sobie zawierał. I możemy spierać się w związku z tym o to, czy znieważono przedmiot, czy symbol kultu religijnego. Ale go znieważono. Więc nieco martwi mnie postawa, która do fanatyzmu i pieniactwa sądowego sprowadza fakt, że niektórzy domagają się krytycznej oceny ze strony sądu. Rację mają, moim zdaniem, ci z przedmówców, którzy zwracają uwagę nie na wysokość i ciężar kary, co na fakt, że jej zasądzenie potwierdziłoby karygodność czynu pana Darskiego. I śmieszy mnie mówienie o takim oczekiwaniu w kontekście nienawiści, bo nie ma za co go nienawidzieć. Popełnił błąd. Ale i inni, którzy ponosili odpowiedzialność karną popełniali błędy. Wybaczenie i zrozumienie nie zwolniło ich od tego.
21 sierpnia 2011, 20:38
 Skąd biorą się takie zachowania ? Czy ma to związek z psychiką człowieka ? Co mogło powodować Nergalem że targnął się na Książkę która dla ludzi wierzących w Boga jest Głosem Boga do człowieka? Co się stało z psychiką dzisiejszego człowieka że się tak męczy?
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 20:15
A ja uważam, ze Moderator bardzo dobrze wie co robi i oby robił to dalej.... Dlatego jeszcze raz bardzo dziękuję za DEON wogóle i za tych, którzy go obsługują. Pozdrawiam wszystkich i błogosławionego wieczoru życzę.
M
maria
21 sierpnia 2011, 19:49
Uderz w stół a nożyce się odezwą. Cóż tu więcej komentować...
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 19:48
XLeszku, zdaje się, że dla Ciebie każdy, kto zwróci Ci najmniejszą uwagę traci autorytet. Nie dziwię się temu. Masz rację. Zdaje Ci się. Natomiast ciekawe, że Ty sam nie przebierasz w słowach i emocjonalnie oceniasz komentatorów, bo wiesz lepiej... Już pisałem. Ja nie jestem moderatorem.
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 19:46
~XLeszku - nie wiem co z tego wpisu Twojego jest do mnie skierowane....... Twoje wpisy to jak ulał "tyrady"..... więc nie rozumiem Twojego oburzenia. Gdybyś chciał mi odpowiedzieć swoim długim wywodem, to z góry Ci dziękuję - możesz się nie trudzić. @Effa, nie rozumiem dlaczego twierdzisz że jestem oburzony.  Zwyczajnie wyraziłem swoje zdanie. I tylko dlatego uważasz że jestem oburzony? A co do 'tyrady'. Określenie to zostało użyte w charakterze zwyczajnego emocjonalnego epitetu. Jako użytkownik masz prawo tak uważać. Ale takie emocjonalne angażowanie się dyskwalifikuje moderatora jako moderatora.
M
marek
21 sierpnia 2011, 19:39
XLeszku, zdaje się, że dla Ciebie każdy, kto zwróci Ci najmniejszą uwagę traci autorytet. Nie dziwię się temu. Natomiast ciekawe, że Ty sam nie przebierasz w słowach i emocjonalnie oceniasz komentatorów, bo wiesz lepiej...
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 19:33
Do Effy, klary, i nie chcących się podpisywać. Upomnienie to wysyła się na priv, a nie forum publiczne. I nie używa się w nim epitetów typu: 'aby nie wypisywać', 'długich tyrad', 'okraszonych cytatami' zdradzających zaangażowanie emocjonalne jako strona. A to tylko ty masz patent na wpisy zdradzające zaangażowanie emocjonalne? Nie, nie tylko ja. Tyle że ja nie zajmuję pozycji moderatora upominającego uczestników. A emocjonalne wypowiedzi oraz angażowanie się jako strona są dopuszczalne wyłącznie dla uczestników. I kompromitujące dla moderatorów jako moderatorów. Nie są w stanie pełnić funkcji obiektywnych arbitrów oraz przestają być autorytetami.
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 19:31
~XLeszku - nie wiem co z tego wpisu Twojego jest do mnie skierowane....... Twoje wpisy to jak ulał "tyrady"..... więc nie rozumiem Twojego oburzenia. Gdybyś chciał mi odpowiedzieć swoim długim wywodem, to z góry Ci dziękuję - możesz się nie trudzić.
K
klara
21 sierpnia 2011, 19:22
Do Effy, klary, i nie chcących się podpisywać. Upomnienie to wysyła się na priv, a nie forum publiczne. I nie używa się w nim epitetów typu: 'aby nie wypisywać', 'długich tyrad', 'okraszonych cytatami' zdradzających zaangażowanie emocjonalne jako strona. A to tylko ty masz patent na wpisy zdradzające zaangażowanie emocjonalne?
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 19:20
Do Effy, klary, i nie chcących się podpisywać. Upomnienie to wysyła się na priv, a nie forum publiczne. I nie używa się w nim epitetów typu: 'aby nie wypisywać', 'długich tyrad', 'okraszonych cytatami' zdradzających zaangażowanie emocjonalne jako strona.
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 19:09
Też dziękuję Ojcu Dariuszowi za upomnienie Xleszka i zgadzam sie z Tobą ~Klaro.
K
klara
21 sierpnia 2011, 18:36
Długość komentarzy nie przeszkadza w dialogu, chodzi o... darcie w strzępy wypowiedzi "nieprawomyślnych", postawę "moja racja jest najmojsza". A mnie długość komentarzy bardzo przeszkadza w dialogu. Zbyt długie absorbowanie cudzego czasu i uwagi świadczy o braku pokory. Zwięzłe formułowanie myśli odbieram jako wyraz szacunku dla rozmówców.
K
klara
21 sierpnia 2011, 18:25
Myślę ~Klaro, że się jednak nie rozumiemy i niech tak zostanie.......... Pozdrawiam Zadałam ci trzy pytania właśnie dlatego,  że nie zrozumiałam twojej wypowiedzi. Ale skoro tak ma zostać, to więcej nie pytam.
C
Czy
21 sierpnia 2011, 18:17
weźmie na poważnie upomnienie nie-anonima? (Choć nigdy nie wiadomo, kto po drugiej stronie!) Długość komentarzy nie przeszkadza w dialogu, chodzi o... darcie w strzępy wypowiedzi "nieprawomyślnych", postawę "moja racja jest najmojsza".
C
Czytelniczka
21 sierpnia 2011, 18:04
Drogi XLeszku, bardzo proszę, aby nie wypisywać tych długich tyrad, okraszonych cytatami, bo nie o to chodzi w komentarzach. Zachęcam do zwięzłości i zaprzestania nawracania komentatorów na siłę.  Ojcze Dariuszu, wielkie dzięki  za upomnienie niejakiego Leszka. :)
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 17:26
Myślę ~Klaro, że się jednak nie rozumiemy i niech tak zostanie.......... Pozdrawiam
Dariusz Piórkowski SJ
21 sierpnia 2011, 15:54
Drogi XLeszku, bardzo proszę, aby nie wypisywać tych długich tyrad, okraszonych cytatami, bo nie o to chodzi w komentarzach. Zachęcam do zwięzłości i zaprzestania nawracania komentatorów na siłę.
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 15:49
Można zajmować się wrogiem zewnętrzynym - tylko po co? Jakich owoców się spodziewamy....... Można natomiast zająć się tym co bardziej boli, bo dotyczy współbrata, który rani tak, że nie każdy to wytrzymuje. Chodzi mi o tych, którzy zostali zraniei i zgorszeni przez współwyznawców. A jakich owoców się spodziewasz, zajmując się  grzechami współwyznawców? W jaki sposób radzisz się nimi zajmować? I dlaczego to ma być stosowniejsze, niż przeciwstawianie się wrogom zewnętrznym? @klaro, nie mąć. Nie było mowy o tym by się nie przeciwstawiać wrogom zewnętrznym, ale o tym by się nie zajmować wrogiem zewnętrznym. Naprawdę nie widzisz różnicy? A jak tam idą Twoje uzgodnienia słowa Bożego z Panem Jezusem? Słowo Boże kłamie czy jednak tylko tak się Tobie wydaje? Przypominam: Rz 3,19-28: 19 A wiemy, że wszystko, co mówi Prawo, mówi do tych, którzy podlegają Prawu. I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, 20 jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu. 21 Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. 22 Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: 23 wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, 24 a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. 25 Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej – za dni cierpliwości Bożej – wyrażała się 26 w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość, i [aby pokazać], że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa. 27 Gdzież więc podstawa do chlubienia się? Została uchylona! Przez jakie prawo? Czy przez prawo uczynków? Nie, przez prawo wiary. 28 Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa. Rz 10,9-13: 9 Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. 10 Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia. 11 Wszak mówi Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. 12 Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. 13 Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Ga 2,15-21: 16 A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. 17 A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe. 18 A przecież wykazuję, że sam przestępuję [Prawo], gdy na nowo stawiam to, co uprzednio zburzyłem. 19 Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. 20 Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. 21 Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo. Ga 3,10-11: 10 Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa. 11 A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie.
K
klara
21 sierpnia 2011, 14:23
Można zajmować się wrogiem zewnętrzynym - tylko po co? Jakich owoców się spodziewamy....... Można natomiast zająć się tym co bardziej boli, bo dotyczy współbrata, który rani tak, że nie każdy to wytrzymuje. Chodzi mi o tych, którzy zostali zraniei i zgorszeni przez współwyznawców. A jakich owoców się spodziewasz, zajmując się  grzechami współwyznawców? W jaki sposób radzisz się nimi zajmować? I dlaczego to ma być stosowniejsze, niż przeciwstawianie się wrogom zewnętrznym?
;
;->
21 sierpnia 2011, 13:00
Przy okazji mogliby zaprzestać rozdzierania w słowach na kawałki żywych ludzi: mogliby podać owi obrażeni posłowie PiSu do sądu swoich stronników za szarganie godnością przeciwników politycznych. Czy też byli oburzeni, gdy mieszano z fekaliami, rzucano młotkiem w prezydenta na sławetnej, "satyrycznej" stronie netowej? Przecież żywy człowiek więcej znaczy niż przedmiot (A. Darski musiał kupić egzemplarz, a więc wsparł finansowo wydawnictwo chrześcijańskie!) Sama nazwa największej partii opozycyjnej może obrażać uczucia religijne, bo jest wyrażeniem biblijnym, co ociera się o złamanie II przykazania Dekalogu. Znamienne, że w zeszłym roku liturgia zagrała na nosie "prawym i sprawiedliwym", bo w dzień zaprzysiężenia prezydenta wybrzmiał psalm: Pan wywyższony króluje nad ziemią. Pan króluje, wesel się, ziemio, radujcie się, liczne wyspy! Obłok i ciemność wokół Niego, prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu. Pan wywyższony króluje nad ziemią. Góry jak wosk topnieją przed obliczem Pana, przed obliczem władcy całej ziemi. Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa, a wszystkie ludy widzą Jego chwałę. Pan wywyższony króluje nad ziemią. Ponad całą ziemię Tyś bowiem wywyższony i nieskończenie wyższy ponad wszystkich bogów. Pan wywyższony króluje nad ziemią.
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 12:34
~Klara - nie stawiam sprawy albo - albo....... Raczej przychylam się do tego, o czym O. Dariusz napisał w artykule.... Można zajmować się wrogiem zewnętrzynym - tylko po co? Jakich owoców się spodziewamy....... Można natomiast zająć się tym co bardziej boli, bo dotyczy współbrata, który rani tak, że nie każdy to wytrzymuje. Chodzi mi o tych, którzy zostali zraniei i zgorszeni przez współwyznawców. I tylko tyle, albo aż tyle. O wszystkich sprawach nie zamierzam się wypowiadać, bo skupiam się na komentarzu pod tym a nie innym artykułem. Gdyby oskarżać miał ten, który jest bez winy, to tylko Bóg mógłby to czynić...... Pozdrawiam
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 12:31
1) Pytanie - co robię w obliczu "wrogów zewnętrznych" i "wrogów wewnętrznych", to dwa pytania i dobrze jest zadawać sobie oba przy rachunku sumienia. Troska o jedno nie powinna wykluczać troski o drugie. Zdecydowanie nie odpowiada mi mówienie o wrogach, nawet zewnętrznych, a zwłaszcza wewnętrznych. 2) W przypadku doznania poważnego braku szacunku poszkodowany ma prawo zwrócić się do sądu. Prawo to jest też ochroną przed "załatwianiem spraw na własną rękę", czyli wzajemnym obrażaniem się, a w gorszych przypadkach przed samosądami. 3) Dochodzenie swoich praw w sądzie jest także wyrazem zaufania do władzy sądowniczej. W państwach totalitarnych raczej nikt tego nie robi. 4) Z dochodzenia swoich słusznych praw można zrezygnować w imię wartości wyższych, niż te które zostały naruszone. Owszem, każdy doznający braku szacunku, czy wręcz obrażony, ma prawo zwracać się o obronę, np. do sądu. Tyle, że jednak, należy rozważyć czy to ma sens, choćby ze względu na jakieś wartości wyższe, ale i również ze względu na obowiązujący system prawny. Bo może się okazać, że lepiej jest zamilczeć i z pokorą przyjąć brak szacunku czy obrazę, gdyż wnoszenie skargi tylko pogorszy sytuację np. rozdmuchując wydarzenie albo dowodząc że można to robić bezkarnie. Tak było w przypadku tego podarcia Biblii. Informacja o tym była niewątpliwie zasmucająca. Ale niewielu o tym wiedziało. A z chwilą gdy ktoś poczuł się w obowiązku by w imieniu całej ludzkości podać Nergala do sądu, to sprawa została rozdmuchana i prawie cała Polska już wie o tym że ktoś sobie na koncercie robił jaja i podarł Biblię. I teraz to nawet wiadomo, że przynajmniej czasami można to robić bezkarnie. A już wolałbym aby Nergal pozostał bez kary od razu, a nie dopiero po nagłośnieniu tego że podarł Biblię, i po tym jak okazało się że Biblię można drzeć bezkarnie. 5) Porównania do sytuacji z podarciem Koranu, robione przez niektórych komentujących są, jak mi się wydaje, przede wszystkim wyrazem ubolewania, że ludzie nie znieważają ze strachu i że strach może też wpływać na wyroki sądowe. Porównania robione przez niektórych do sytuacji z podarciem Koranu są robione nie z żadnego wyrazu ubolewania, a ze zwyczajnej niewiedzy. Ludziom się wydaje że jak oni czegoś nie wiedzą to znaczy że to coś nie istnieje. A tymczasem Koran był i palony, i podarny, a nawet używany zamiast papieru toaletowego. Jak ktoś nie wierzy to może sobie poczytać o tym choćby tutaj: <a href="http://www.newstelegraf.pl/content/kijem-w-gniazdo-pszczol">http://www.newstelegraf.pl/content/kijem-w-gniazdo-pszczol</a> <a href="http://wiadomosci.onet.pl/swiat/koran-jednak-splonal-w-nowym-jorku,1,3658638,wiadomosc.html">http://wiadomosci.onet.pl/swiat/koran-jednak-splonal-w-nowym-jorku,1,3658638,wiadomosc.html</a> 6) Nazwa zespołu - Behemoth, to imię własne jednego z demonów. Ja osobiście kojarzę tego demona z "Mistrza i Małgorzaty" Bułchakowa, ale Bułchakow zapewne wziął to imię z jakiegoś źródła. Nieprawda. Behemot to nie jest imię własne jednego z demonów. Behemot to imię własne jednego z mitycznych dla Żydów ziemskich potworów, podobnie jak Lewiatan miał być potworem morskim. W Biblii jego opis występuje w Księdze Hioba (Hi 40, 15-24). Z tym że to nieprzetłumaczalne hebrajskie 'bhmwt' (behemowt) bywają różnie oddawane, na ogół jako hipopotam, ale było też i jako słoń, a czasem po prostu Behemot. A w 'Mistrzu i Małgorzacie' Bułhakowa (a nie Bułchakowa) Behemot też nie jest żadnym demonem lecz czarnym kotem czasem zmieniającym się w człowieka.
HH
ha ha ha
21 sierpnia 2011, 12:24
mija się z celem bo może zostac odczytane jako zachęta do kolejnych incydentów. Bezkarność rozzuchwala takich ludzi. to krzycz i reklamuj! więcej pozwów!
S
Słaba
21 sierpnia 2011, 11:32
Moim zdaniem jest tu kilka spraw: 1) Pytanie - co robię w obliczu "wrogów zewnętrznych" i "wrogów wewnętrznych", to dwa pytania i dobrze jest zadawać sobie oba przy rachunku sumienia. Troska o jedno nie powinna wykluczać troski o drugie. 2) W przypadku doznania poważnego braku szacunku poszkodowany ma prawo zwrócić się do sądu. Prawo to jest też ochroną przed "załatwianiem spraw na własną rękę", czyli wzajemnym obrażaniem się, a w gorszych przypadkach przed samosądami. 3) Dochodzenie swoich praw w sądzie jest także wyrazem zaufania do władzy sądowniczej. W państwach totalitarnych raczej nikt tego nie robi. 4) Z dochodzenia swoich słusznych praw można zrezygnować w imię wartości wyższych, niż te które zostały naruszone. 5) Porównania do sytuacji z podarciem Koranu, robione przez niektórych komentujących są, jak mi się wydaje, przede wszystkim wyrazem ubolewania, że ludzie nie znieważają ze strachu i że strach może też wpływać na wyroki sądowe. 6) Nazwa zespołu - Behemoth, to imię własne jednego z demonów. Ja osobiście kojarzę tego demona z "Mistrza i Małgorzaty" Bułchakowa, ale Bułchakow zapewne wziął to imię z jakiegoś źródła. 7) Bardzo dobrze byłoby modlić się za pana Darskiego. Zwłaszcza, że od pewnego czasu jest ciężko chory, co w połączeniu z jego sytuacją duchową jest sprawą bardzo poważną,
K
klara
21 sierpnia 2011, 11:23
Jestem jednak za tym, by spojrzeć na nas samych i przyjrzeć się o wiele poważniejszym wrogom - tym wewnętrznym. A tym, którzy koniecznie potrzebują sądu nad czynem karygodnym, przypominam słowa Jezusa: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień"...... Pozdrawiam i dobrej błogosławionej niedzieli życzę wszystkim...... Ale dlaczego stawiasz sprawę albo-albo. Czuwanie nad sobą nie wyklucza reagowania na  szyderstwa. Czy we wszystkich sprawach sądowych zastosowałabyś zasadę, że oskarżać innego może tylko ten, kto sam jest bez winy?
AC
Anna Cepeniuk
21 sierpnia 2011, 11:04
Jestem jednak za tym, by spojrzeć na nas samych i przyjrzeć się o wiele poważniejszym wrogom  - tym wewnętrznym. A tym, którzy koniecznie potrzebują sądu nad czynem karygodnym, przypominam słowa Jezusa: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień"...... Pozdrawiam i dobrej błogosławionej niedzieli życzę wszystkim......
S
semantyk
21 sierpnia 2011, 07:48
A nawet jeśli sąd by go skazał, to ile by dostał? 5 tys grzywny? Nie takie rzeczy ludzie robią bezkarnie. Nie chodzi o wysokość kary, tylko o uznanie, że czyn był karygodny.
M
marek
21 sierpnia 2011, 07:31
A nawet jeśli sąd by go skazał, to ile by dostał? 5 tys grzywny? Nie takie rzeczy ludzie robią bezkarnie.
PI
przemilczanie, ignorowanie
21 sierpnia 2011, 02:53
mija się z celem bo może zostac odczytane jako zachęta do kolejnych incydentów. Bezkarność rozzuchwala takich ludzi.
OL
Ola Lewanderska
21 sierpnia 2011, 02:40
Absolutnie nie zgodze się z tym zdaniem. Chrystus milczał jak Go znieważano, ale gdy zniewazono Świątynię kupiectwem, zrobił rozrubę. Ojca zniewazać nie dał i MiejscaŚwiętego. Ponadto to Jego Słowa, że kto się przyzna do Niego przed ludxmi, On przyzna się przed Ojcem Swoim. To chowanie glowy w piasek powoduje, że tylko naszego-Jedynego i Prawdziwego Boga-mozna znieważac. Taka według mnie była reakcja uczestników konceru nie chcących się narażać.Juz mam dość zniewazania Boga, Krzyża i Oblicza Chrystusa w teledyskach i filmach. Nie nienawidzę ich, współczuję ich twórcom. Ale jak mają mieć do nas szacunek. My milczymy na to. Nie chodzi o to, by ich zwymyślać czy nienawidzić, ale tchórzostwa i konformizmu nie nazywac miłościa do bliźnich. A reagować na podobieństwo Chrystusa, który nie bał się sprzeciwiać i reagować. Pytanie czy będziemy kochac ich dalej, gdy zniewazą nas, bo gdy Chrystusa-to potrafimy. Ale czy nasza pycha przetrwa próbę znieważania, wyśmiewania  nas? Ja jestem urażona, ze obraza się Mojego Boga, a my milczymy. Fakt-to papierek lakmusowy naszych wewnętrznych problemów w Kościele. Może i gorszych niż problemy z bracmi obrazajacych Kogos, Kogo jeszcze nie znają. I przez nas chyba nie poznają, skoro chowamy glowy w piasek 
C
Co
21 sierpnia 2011, 00:00
robić w takich sytuacjach. To bardzo proste. Zignorować. Przemilczeć. Najskuteczniejsze. Ale niektórzy muszą się... podrzeć... powojować, pohisteryzować.
R
reporter
20 sierpnia 2011, 20:20
On chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, bo jednak wyraźnie zwracał się przeciwko Kościołowi. W sumie nie ma się co biedakiem zajmować, ale warto przemyśleć, co robić w takich sytuacjach.
E
Ejże,
20 sierpnia 2011, 20:05
przecież drąc Biblię "w analogiczny sposób potraktował Żydów", nawet gorzej, bo Stary Testament jest kilkakrotnie grubszy od Nowego.
C
ciekawy
20 sierpnia 2011, 18:58
 Taaaak... Ciekawe co by się działo, gdyby ten gostek "Nergal" w analogiczny sposób potraktował np. Żydów ? I czy tzw. "sędzia" Krzysztof Więckowski wówczas także powiedziałby, że działanie oskarżonego było "swoistą formą sztuki", zgodną z "metalową poetyką grupy Behemoth" oraz kierowaną do "określonej i hermetycznej publiczności". 
WS
Więcej sprytu!
20 sierpnia 2011, 15:59
Trochę z innej beczki: przypomina to sprawę Michnik-Rymkiewicz. Pozew wz. "z naruszeniem dóbr osobistych" zbiegł się czasowo z wydaniem najnowszej książki sprytnego pisarza. Czy mógł się spodziewać wojowniczy starzec lepszej reklamy - burzy medialnej? Choćby sprawę przegrał, to na polu promocyjnym wygrał. Gdzie nauczka? Czy p. Darskiego i kogokolwiek można nawrócić poprzez wyrok skazujący? Tu raczej nie chodzi o metanoję, ale o postawienie na swoim - jeśli tak, to muzykant obnażył egotyczne tendnecje części katolików i bałwochwalczą część wobec przedmiotów. On nie rozumie Biblii (wykluczam świadomy satanizm). Potrzeba mu spotkania z katolikami pokroju Marty Robin, która pokorą (nie-obrażalstwem), pogodą ducha i poczuciem humoru potrafiła zmienić szyderców w osoby duchowne.
WS
Więcej sprytu!
20 sierpnia 2011, 15:59
Pewien sceptyk, gotów do kłótni, powiedział: - Wymień jeden praktyczny, przyziemny rezultat duchowości - Bardzo proszę - odparł Mistrz. - Gdy ktoś cię obraża, możesz wznieść swojego ducha tam, gdzie obelgi nie docierają. Przepis o obrazie uczuć religijnych jest tragikomiczny. Owa obraza jest sprzeczna z rozwojem duchowym, a więc religią . Odczuwanie bólu, niesmaku z powody wybryku to jedna sprawa, ale podejmowanie w związku z tym prawnych, przeciwskutecznych działań to... dopiero obraza! Notabene nie-wypieranie, nie-tłumienie emocji, świadomość własnych uczuć to umiejętność bezcenna, fundamentalna, kojąca i równoważąca. W tym kierunku iść, a nie do sądu. Podawanie do sądu za obrazoburcze działania to reklama dla prowokatora. Jeśli ktoś zasługuje na krytykę, to głównie obrażalscy, za darmową reklamę kontrowersyjnego artysty. Czy doszło do zniszczenia mienia "poszkodowanych"? Jeśli nie, to gdzie problem poza zranionym ego? Powinni raczej wykorzystać czas na modlitwę za "nieprzyjaciół Kościoła Świętego", a nie na rozdrapywanie emocjonalnych ran, bo drący Biblię nie czynią im krzywdy, ale sobie ważą niesmaczne piwo szargając świętościami. "Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią."
P
pytacz
20 sierpnia 2011, 15:01
Patrząc na nie tak znowu nieliczne komentarze pytam: Czy nie obrażają one uczuć religijnych kogoś poprzez niechrześcijańskie traktowanie? Czy nie obrażono buddystów? Czy buddyści są obrażalscy?
20 sierpnia 2011, 14:45
Czytając artykuł odniosłem wrażenie, że chrześcijanie w naszym kraju dzielą się na fanatyków rodem z dżihadu i oportunistów pozwalających się łajać byle komu ze względu na fałszywie rozumianą miłość bliźniego. Kochać człowieka - nienawidzieć grzechu nie znaczy: zgadzać się na wszelkie plugawienie świętości. Przypuszczam, że oskarżyciele pana Darskiego nie mieli zamiaru skrócić go o głowę. Autor proponuje, żebyśmy udawali, że pada deszcz ilekroć ktoś zechce nam napluć w twarz. Komentatorzy, szczególnie duchowni, powołują się na liczne cytaty z Biblii, której publiczne podarcie najwyraźniej im nie przeszkadza. Uważam, że należy mówić panu Darskiemu o miłości Boga do niego i wszystkich ludzi, przyjąć go z otwartymi ramionami, jeśli zapragnie wrócić na łono Kościoła. Jednak obojętność wobec jego ekscesu jest BRAKIEM MIŁOŚCI BLIŹNIEGO i jej wynaturzeniem. O ile oprawcy Jezusa nie wiedzieli, kogo przybijają do krzyża, to pan Darski wiedział doskonale, że księga, którą drze nie jest książką kucharską. Oportunizm niektórych duchownych naprawdę powala. W sumie bardzo dobrze powiedziane. Ale odnośnie do "podziału" chrześcijan w Polsce na fanatyków i oportunistów jest jeszcze wiele odcieni pośrednich, w tym szeroka rzesza z cyklu "Nie Mam Zdania" - w której sporo powinno się nazywać "Nie Mam Zdania, Bo Mi Tak Wygodniej". 
LS
le sz
20 sierpnia 2011, 12:41
@XLeszek  NIC w zamian nie masz oczekiwać za swoje dobre uczynki! Masz dobre uczynki wypełniać z miłości! Masz być miłosierna tak jak i Bóg jest miłosierny, masz darmo dawać każdemu potrzebującemu który Cię o to poprosi, i to nie tylko tym których kochasz, a nawet nieprzyjaciołom! To pożycz mi 50 tys. Wysyłam na priva numer konta. Być może kiedyś oddam, ale wspomnij na słowa Jezusa: Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? do osoby używającej m.in. nicku @kumpel_lumpa: Jesteś zwyczajnym kłamcą. Nie przesłałeś żadnego numeru konta. W dodatku, zamiast starać się zrozumieć słowo Boże i żyć nim, używasz go do walenia na oślep jak cepem. Cytat który podałeś wyrwałeś z treści w której Jezus nie wzywa do rozdawania pieniędzy czy dawania pożyczek, lecz mówi o miłości nieprzyjaciół. Wzywa aby miłować nieprzyjaciół i dobrze im czynić. O pożyczkach nie mówi, że jest obowiązek je dawać, ale że JEŻELI się je daje to nie należy tego uzależniać od spodziewanych korzyści. Pożyczek udzielałem nie raz, nie licząc na profity, a nawet licząc się z tym że nie otrzymam zwrotu, niektórych rzeczywiście do dziś mi nie zwrócono. A Tobie nie pożyczę.
KL
kumpel lumpa
20 sierpnia 2011, 12:22
@XLeszek  NIC w zamian nie masz oczekiwać za swoje dobre uczynki! Masz dobre uczynki wypełniać z miłości! Masz być miłosierna tak jak i Bóg jest miłosierny, masz darmo dawać każdemu potrzebującemu który Cię o to poprosi, i to nie tylko tym których kochasz, a nawet nieprzyjaciołom! To pożycz mi 50 tys. Wysyłam na priva numer konta. Być może kiedyś oddam, ale wspomnij na słowa Jezusa: Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność?
LS
le sz
20 sierpnia 2011, 11:52
Ale jest pewien problem, bo Jezus powiedział: "Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka" @klaro, jesteś wyjątkowo nieprzemakalna. Po raz kolejny już kompletnie ignorujesz podawane przeze mnie cytaty z Biblii dowodzące że ewidentnie nie masz racji, i ze stoickim spokojem, jak gdyby nic, wyrywasz z kontekstu kolejny cytat usiłując dowodzić słuszności swoich fałszywych ideii. Wydaje Ci się, że jak nie podasz skąd przepisałaś dany cytat to nie będzie wiadomo o co w nim chodzi? Cytat który akurat podajesz pochodzi z perykopy na temat właśnie miłości nieprzyjaciół - tyle że z Ewangelii wg. św. Łukasza. Nie będę jednak cytował całości o miłości nieprzyjaciół, a wezmę tylko zdania wcześniejsze i późniejsze do cytatu (Łk 6,31-36): 31 Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! 32 Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. 33 I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. 34 Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. 35 Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. 36 Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. A więc @klaro, po raz kolejny kłania się Tobie nie czytanie ze zrozumieniem treści. Pan Jezus, mówi aby dobrze czynić niczego się za to nie spodziewając, a Ty cytujesz tę Jego wypowiedź aby dowodzić słuszności swojej fałszywej ideii że za dobre uczynki należy się spodziewać zbawienia. Tymczasem ty głosisz, że nie powinno się spełniać dobrych uczynków w nadziei na wiekuistą nagrodę, bo niebo jest za darmo, a dobre uczynki to paskudna interesowność.  Musisz to jakoś z Jezusem uzgodnić. Nieprawda. Ja nigdy nie głosiłem że nie należy spełniać dobrych uczynków (w nadziei na wiekuistą nagrodę). Jedynie cały czas, konsekwentnie usiłuję Ci uzmysłowić, że nie należy łudzić się że spełnianiem dobrych uczynków zasłużysz na zbawienie! Jak najbardziej masz spełniać dobre uczynki! Ale nie masz oczekiwać za nie zbawienia! NIC w zamian nie masz oczekiwać za swoje dobre uczynki! Masz dobre uczynki wypełniać z miłości! Masz być miłosierna tak jak i Bóg jest miłosierny, masz darmo dawać każdemu potrzebującemu który Cię o to poprosi, i to nie tylko tym których kochasz, a nawet nieprzyjaciołom! I w cytacie który podajesz Jezus sam to wprost mówi! Sama więc sobie uzgodnij swoje fałszywe rozumienie z tym co jednoznacznie mówi Jezus. Przypominam Ci również inne wypowiedzi biblijne. Pouzgadniaj też z Jezusem w których miejscach Biblia - słowo Boże rzekomo kłamie: Rz 3,19-28: 19 A wiemy, że wszystko, co mówi Prawo, mówi do tych, którzy podlegają Prawu. I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, 20 jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu. 21 Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. 22 Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: 23 wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, 24 a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. 25 Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej – za dni cierpliwości Bożej – wyrażała się 26 w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość, i [aby pokazać], że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa. 27 Gdzież więc podstawa do chlubienia się? Została uchylona! Przez jakie prawo? Czy przez prawo uczynków? Nie, przez prawo wiary. 28 Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa. Rz 10,9-13: 9 Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. 10 Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia. 11 Wszak mówi Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. 12 Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. 13 Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Ga 2,15-21: 16 A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. 17 A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe. 18 A przecież wykazuję, że sam przestępuję [Prawo], gdy na nowo stawiam to, co uprzednio zburzyłem. 19 Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. 20 Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. 21 Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo. Ga 3,10-11: 10 Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa. 11 A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie.
K
klara
20 sierpnia 2011, 10:51
To co, @XLeszku - miłujesz mnie? Powiedz! Wyznaj to nareszcie! Ale jest pewien problem, bo Jezus powiedział: "Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka" Tymczasem ty głosisz, że nie powinno się spełniać dobrych uczynków w nadziei na wiekuistą nagrodę, bo niebo jest za darmo, a dobre uczynki to paskudna interesowność.  Musisz to jakoś z Jezusem uzgodnić.
LS
le sz
20 sierpnia 2011, 10:36
Ja nie głoszę absurdalnych teorii, że trzeba "miłować" wszystko co sie rusza. Pierwszym nieprzyjacielem człowieka jest szatan, i nie uważam, że ktoś ma obowiązek darzyć go miłością. do osoby używającej m.in. nicku @kumpel_lumpa: A kto głosi takie teorie, że trzeba miłować wszystko co się rusza?!?To właśnie Ty głosisz absurdane teorie że ktoś nakazuje miłować wszystko co się rusza. I to właśnie Ty na przypomnienie słów Pana Jezusa że należy miłować nieprzyjaciół z drwiną piszesz o orędownikach miłości.
LS
le sz
20 sierpnia 2011, 10:29
@XLeszek A więc jak Ci się to nie podoba to skieruj pretensje do Pana Jezusa. Ale Pan Jezus JEDNOZNACZNIE powiedział co zrobić z nieprzyjaciółmi. Mamy ich KOCHAĆ! Więc kochanie nieprzyjaciół nie jest żadną przesadą lecz realizacją polecenia Pana Jezusa! I kto to mówi? Słynny @XLeszek, który nawet nie nieprzyjaciól, ale nawet oponentów na forum darzy zapienioną furią. Orędownik miłości się znalazł :))) To akurat Twój tekst jest przykładem zapienionej furii. A jak Ci się nie podoba że Pan Jezus polecił miłować nieprzyjaciół to to Jemu nawymyślaj
V
veritas
20 sierpnia 2011, 10:26
Nadmierne lokalizowanie i eliminowanie wrogów zewnętrznych może stępić uwagę na o wiele poważniejszych wrogów wewnętrznych A co to za terminologia? Lokalizowanie i eliminowanie? Takich słów mozna używać w wojsku albo w grach komputerowych, ale nie w sytuacji gdy honor (zapomniane pojęcie) każe stanąć w obronie czci własnej lub cudzej, albo w obronie cennych wartości.
KL
kumpel lumpa
20 sierpnia 2011, 09:36
@XLeszek I kto to mówi? Słynny @XLeszek, który nawet nie nieprzyjaciól, ale nawet oponentów na forum darzy zapienioną furią. Orędownik miłości się znalazł :))) A ty oczywiście w tym względzie masz o sobie jak najlepsze zdanie? Ja nie głoszę absurdalnych teorii, że trzeba "miłować" wszystko co sie rusza. Pierwszym nieprzyjacielem człowieka jest szatan, i nie uważam, że ktoś ma obowiązek darzyć go miłością.
Krzysztof Mierzejewski
20 sierpnia 2011, 09:33
Czytając artykuł odniosłem wrażenie, że chrześcijanie w naszym kraju dzielą się na fanatyków rodem z dżihadu i oportunistów pozwalających się łajać byle komu ze względu na fałszywie rozumianą miłość bliźniego. Kochać człowieka - nienawidzieć grzechu nie znaczy: zgadzać się na wszelkie plugawienie świętości. Przypuszczam, że oskarżyciele pana Darskiego nie mieli zamiaru skrócić go o głowę. Autor proponuje, żebyśmy udawali, że pada deszcz ilekroć ktoś zechce nam napluć w twarz. Komentatorzy, szczególnie duchowni, powołują się na liczne cytaty z Biblii, której publiczne podarcie najwyraźniej im nie przeszkadza. Uważam, że należy mówić panu Darskiemu o miłości Boga do niego i wszystkich ludzi, przyjąć go z otwartymi ramionami, jeśli zapragnie wrócić na łono Kościoła. Jednak obojętność wobec jego ekscesu jest BRAKIEM MIŁOŚCI BLIŹNIEGO i jej wynaturzeniem. O ile oprawcy Jezusa nie wiedzieli, kogo przybijają do krzyża, to pan Darski wiedział doskonale, że księga, którą drze nie jest książką kucharską. Oportunizm niektórych duchownych naprawdę powala.
20 sierpnia 2011, 09:29
@XLeszek I kto to mówi? Słynny @XLeszek, który nawet nie nieprzyjaciól, ale nawet oponentów na forum darzy zapienioną furią. Orędownik miłości się znalazł :))) A ty oczywiście w tym względzie masz o sobie  jak najlepsze zdanie?
KL
kumpel lumpa
20 sierpnia 2011, 09:21
@XLeszek A więc jak Ci się to nie podoba to skieruj pretensje do Pana Jezusa. Ale Pan Jezus JEDNOZNACZNIE powiedział co zrobić z nieprzyjaciółmi. Mamy ich KOCHAĆ! Więc kochanie nieprzyjaciół nie jest żadną przesadą lecz realizacją polecenia Pana Jezusa! I kto to mówi? Słynny @XLeszek, który nawet nie nieprzyjaciól, ale nawet oponentów na forum darzy zapienioną furią. Orędownik miłości się znalazł :)))
G
GM
20 sierpnia 2011, 09:05
 Nergal powiedział, że "szatan znowu wygrał". Też mu sie tak zdawało, gdy Jezusa krzyżowano, no cóż ale był poranek zmartwychwstania. Jezus zawsze zwycięża. Amn.Alleluja.
LS
le sz
20 sierpnia 2011, 07:54
Kościół nie ma wrogów, lecz nieprzyjaciół! Co powiedział Chrystus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół..." (Mt 5, 44) I to jest zarazem odpowiedź na pytanie w tytule: Co zrobić z "nieprzyjaciółmi" Kościoła? Mamy ich KOCHAĆ! Nie przesadzajmy! Czy Jezus kazał też kochać owe "bramy piekelne", które będą usiłowały zniszczyć Kościół? @klaro, po raz kolejny okazuje się, że najwyraźniej nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Nikt nie twierdził, że Pan Jezus kazał kochać bramy piekielne. Podano natomiast JEDNOZNACZNY cytat wypowiedzi Jezusa nakazującego kochać nieprzyjaciół! Zobacz sobie w Ewangelii wg. św. Mateusza w Kazaniu na Górze (Mt 5, 43-48): 43 Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. 44 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; 45 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. 46 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 47 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? 48 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. A więc jak Ci się to nie podoba to skieruj pretensje do Pana Jezusa. Ale Pan Jezus JEDNOZNACZNIE powiedział co zrobić z nieprzyjaciółmi. Mamy ich KOCHAĆ! Więc kochanie nieprzyjaciół nie jest żadną przesadą lecz realizacją polecenia Pana Jezusa! Poza tym Jezus kazał się naśladować. Jesli On sam "położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy", to chyba nie z miłości? @klaro, Tobie chyba rozum odebrało! Nie z miłości?!? A z czego?!? Chcesz może twierdzić, że Pan Jezus żywi  nienawiść do nieprzyjaciół?!? A czy Niewiasta z nadmiaru miłości zmiażdży głowę nieprzyjaciela? @klaro dosłowne odczytywanie tego tekstu Rdz 3,15: 15 Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę jest absurdalne. Jak np. wyobrażasz sobie aby wąż komuś zmiażdżył piętę? Tekst nie informuje o miażdżeniu głów węży i pięt potomstwa niewiasty! Ten tekst to pierwsza zapowiedź zwycięzkiego przyjścia Mesjasza! Ten tekst mówi o tym, że Jezus Chrystus pokona szatana! To jest tekst tzw. proto-ewangelii.
P
pawelo
20 sierpnia 2011, 01:38
Mądry i potrzebny tekst. Dziękuję Autorowi.
20 sierpnia 2011, 00:06
 No dobrze. A co jeśli przyznam, że BYŁAM kiedyś na koncercie Behemotha?? Raz jeden w życiu wybrałam się na taki koncert, ponieważ szli na niego ludzie, których cenię, lubię i którzy mimo słuchania tej muzyki (którą osobiście uważam mimo to za potrzaskaną) są dobrzy i wartościowi. Miałam być kierowcą, stałam się i "pasażerem" koncertu. Pod względem oprawy scenicznej są nieprzeciętni, pod względem muzy - mroczni. Jednak na tym koncercie Nergal nie darł Biblii. "Darł ryja" - to nie ulega wątpliwości. Ale w związku z moim własnym doświadczeniem jestem pewna, że takie zachowanie "Nergala", jak to w Gdyni, NIE BYŁO elementem artystycznego występu. Darski pękł i ujawnił, co w jego duszy twki. A darcie Biblii i nazwaniem jej księgą kłamstw jest splugawieniem świętości. Przynajmniej w moich oczach.
J
Jozefek
19 sierpnia 2011, 23:38
Trzeba jak Jezus modlić się za takich ludzi którzy "nie wiedzą co czynią" nawet czyniąc to z premedytacją, pokazując cynizm i arogancję... A sędzia, cóż - może zasądzić co mu się podoba, co nie znaczy, że sprawiedliwości nie ma. Znajdziemy ja w Królestwie Niebieskim.
K
katol
19 sierpnia 2011, 23:19
Nie dziwcie się, że ostro krytykują i w sposób wypaczony postrzegają katolicyzm, skoro padają z ust katolików wypowiedzi dewaluujące inne religie, w tym przypadku buddyzm. Vide - komentarze pod zamieszczonym linkiem. Jak z rozgłośnią toruńską: krzyczą, że dzieje im się krzywda, że ataki, a sami to łagodnie traktują oponentów?
L
leszek
19 sierpnia 2011, 22:53
"Co zrobić z wrogami Kościoła ?". Może pytanie trzeba trochę odwrócić. "Co wrogowie mogą zrobić Kosciołowi ?". Mogą tylko wymachiwać rękami, podskakiwać wsród gawiedzi, zgrzytać zębami, wydawać nieartykułowane dźwięki i drzeć Biblię. Nie oni pierwsi i nie ostatni. A niech sobie podskakują.
J
joan
19 sierpnia 2011, 22:47
Nadmierne lokalizowanie i eliminowanie wrogów zewnętrznych może stępić uwagę na o wiele poważniejszych wrogów wewnętrznych, do których zaliczyć można chociażby obojętność, płytkość wiary, oddzielanie religii od sfery publicznej, brak miłości bliźniego i przebaczenia. Mądre słowa. Tylko ja tych wrogów wewnętrznych dopatrywałam się bardziej nie w tych płytkiej wiary, ale tych o głębokiej, czy też za takich uważających się, zaangazowanych- Ci potrafią swoja postawą dać antyświadectwo.  
J
joan
19 sierpnia 2011, 22:43
(...) Ale jestem także wrogiem walki z tego typu zjawiskami za pomocą prokuratury i Kodeksu Karnego, to bardzo śliska materia, polowanie za pomocą armaty na wróbla. (...) Podstawowym pytanie nie jest, czy darcie Biblii na tym koncerce bylo "dobre" czy "złe", tylko jaka szkoda z tego wynikła ? Moim zdaniem żadna. Wyrok sądu przecież nie oznacza zezwolnie na darcie Biblii, a tylko, że w tym specyfycznym i szczególnym kontekście można sie w tym od biedy dopatrzyć jakiejś, pożal się Panie Boże, "artystycznej" ekspesji. Tylko tyle i nic więcej. Zgadzam się z tą wypowiedzią Leszka. Lepiej być ponad tym i nie angażować poważnych autorytetów to takich spraw. W takich sytuacjach lepiej może "ukarać" publiczność, odbiorcy niż sąd. Jeżeli taka "twórczosć" nie będzie miała odbiorców, to jej po prostu nie będzie.
K
klara
19 sierpnia 2011, 22:18
Kościół nie ma wrogów, lecz nieprzyjaciół! Co powiedział Chrystus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół..." (Mt 5, 44) I to jest zarazem odpowiedź na pytanie w tytule: Co zrobić z "nieprzyjaciółmi" Kościoła? Mamy ich KOCHAĆ! Nie przesadzajmy! Czy Jezus kazał też kochać owe "bramy piekelne", które będą usiłowały zniszczyć Kościół? Poza tym Jezus kazał się naśladować. Jesli On sam "położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy", to chyba nie z miłości? A czy Niewiasta z nadmiaru miłości zmiażdży głowę nieprzyjaciela?
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 21:33
BUDDYZM NIE JEST GODNY PORÓWNANIA DO TYCH WIELKICH RELIGII MONOTEISTYCZNYCH .BUDDA TWIERDZIŁ,ŻE NIE MA BOGA. Ciekawe jest to, że takie stwierdzenie pada w kontekście zniszczenia Biblii. O. Jan Maria Bocheński zaproponował, żeby religią nazywać te grupy wyznaniowe, które mają swoje święte księgi. Wobec tego buddyzm zalicza się do czterech wielkich religii. Ale można oczywiście twierdzić, że istnieją jedynie religie monoteistyczne. Zaproponował wyraźnie, aby nazywać grupy wyznaniowe mające święte księgi, a nie wszelkie grupy mające święte księgi. Jak byś nie definował religii, zawsze będzie w jakiś sposób mowa o jakimś bóstwie czy bóstwach. Nie musi to być jedno bóstwo i monoteizm, może być wiele bóstw i politeizm. Ale aby można było mówić o religii MUSI być jakieś bóstwo. Więc buddyzm religią nie jest. Jest pewnym systemem światopoglądowym, systemem filozoficznym, ale nie religią. To że komuniści mają swoje święte księgi wcale nie oznacza że komunizm to taka religia.
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 21:25
Kościół nie ma wrogów, lecz nieprzyjaciół! Co powiedział Chrystus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół..." (Mt 5, 44) I to jest zarazem odpowiedź na pytanie w tytule: Co zrobić z "nieprzyjaciółmi" Kościoła? Mamy ich KOCHAĆ! "Kochać" nie oznacza pozwalać na wszystko! Czy ktoś, kto kocha swoje dziecko pozwoli mu bawić się z kobrą? Oczywiście że nie znaczy pozwalać na wszystko. A jak żeś to wymyślił? I oczywiście, ktoś kto kocha swoje dziecko nie pozwoli mu bawić się z kobrą. Ale co to ma do rzeczy? Czy ktoś twierdził że należy bawić się kobrą? Chcesz nie pozwalać na publiczne darcie Biblii? I co? Do więzienia będziesz wsadzał? A za publiczne podarcie Manifestu Komunistycznego też będziesz chciał wsadzać do więzienia?
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 21:21
Przykre, żaden Żyd czy muzułmanin nie pozwoliłby na takie potraktowanie Tory czy Koranu. A z Biblią można było coś takiego wyczyniać??? Stwierdzając, że żaden Żyd czy muzułmanin nie pozwoliłby na takie potraktowanie swoich świętych Ksiąg, a z Biblią można było, nadmiernie schlebiasz chrześcijanom. Ale niestety nie masz racji. Są również i tacy chrześcijanie którzy za takie potraktowanie Biblii gotowi byliby zrobić to samo co choćby muzułmanie.
ZK
zwykły Kowalski
19 sierpnia 2011, 20:57
BUDDYZM NIE JEST GODNY PORÓWNANIA DO TYCH WIELKICH RELIGII MONOTEISTYCZNYCH .BUDDA TWIERDZIŁ,ŻE NIE MA BOGA. Ciekawe jest to, że takie stwierdzenie pada w kontekście zniszczenia Biblii. O. Jan Maria Bocheński zaproponował, żeby religią nazywać te grupy wyznaniowe, które mają swoje święte księgi. Wobec tego buddyzm zalicza się do czterech wielkich religii. Ale można oczywiście twierdzić, że istnieją jedynie religie monoteistyczne.
S
SERCE
19 sierpnia 2011, 20:30
BUDDYZM NIE JEST GODNY PORÓWNANIA DO TYCH WIELKICH RELIGII MONOTEISTYCZNYCH .BUDDA TWIERDZIŁ,ŻE NIE MA BOGA. http://rebelya.pl/discussion/28464/cejrowski-o-buddyzmie/
&
<3
19 sierpnia 2011, 20:26
http://rebelya.pl/discussion/28464/cejrowski-o-buddyzmie/Nie na darmo powiedział ktoś mądry, że budystów kochają, islamistów się boją, a chrześcijan nienawidzą. [/quote "BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY CIERPIĄ PRZEŚLADOWANIA Z MOJEGO POWODU..."                                                                                              Jezus
L
leszek
19 sierpnia 2011, 19:44
Odbyło się to przecież na koncercie bardzo specyficznej grupy muzycznej i adresowanej do wiernych odbiorców takiej stylistyki i tego sposobu przekazu. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu występów. Ale jestem także wrogiem walki z tego typu zjawiskami za pomocą prokuratury i Kodeksu Karnego, to bardzo śliska materia, polowanie za pomocą armaty na wróbla. Osobiście bym wolał, żeby posłowie na Sejm zajmowali się uchwalaniem dobrej jakości ustaw, a nie donoszeniem do prokuratury na występy bardzo niszowej grupy muzycznej. Podstawowym pytanie nie jest, czy darcie Biblii na tym koncerce bylo "dobre" czy "złe", tylko jaka szkoda z tego wynikła ? Moim zdaniem żadna. Wyrok sądu przecież nie oznacza zezwolnie na darcie Biblii, a tylko, że w tym specyfycznym i szczególnym kontekście można sie w tym od biedy dopatrzyć jakiejś, pożal się Panie Boże, "artystycznej" ekspesji. Tylko tyle i nic więcej.
ZK
zwykły Kowalski
19 sierpnia 2011, 18:01
Palenie/niszczenie ksiąg, ktokolwiek by to robił, było zawsze zwiastunem wojny.
AC
Anna Cepeniuk
19 sierpnia 2011, 16:17
Dziekuje Ojcu za pokazanie i obszerne skomentowanie werdyktu sądowego. Po raz kolejny zgadzam się z Ojcem i bardzo dziękuje, szczególnie za ostatni akapit...... Pewnie dlatego, że jestem osobą bardzo dotkniętą i zranioną przez ludzi Kościoła. Choć proces uzdrawiania ran trwa oraz wymaga czasu i "fachowej" pomocy, to choć on jeszcze trwa, to pozwala mi na kilka zupełnie nowych zachowań: -  uczy mnie przede wszystkim tolerancji do innych, zrówno tych "zapieczonych i zgorzkniałych" katolików, dzieki którym odchodzą "słabi" z Kościoła......... - okazuje się pomocą dla tych, którzy doświadczają podobnych ran lub odrzucenia... I własnie dzisiaj będę miała spotkanie z kimś, kto bardzo był kiedyś zaangażowany w życie Kościoła, a dzisiaj jest poza nim....... Mam wiele współczucia dla niego i nie potępiam tego co zrobił..... Nie wiem jak to spotkanie przebiegnie i jakie będą jego owoce..... ale napisałam o tym po to, by powiedzieć, że wcześniej nie byłoby to możliwe. Pozdrawiam wszystkich w Panu
Joanna Glaczkowska
19 sierpnia 2011, 15:53
Bardziej efektywne bedzie do wora i kijami go!!! Ale czy kosciolowi to pomorze? Ale postawienie sprawy jasno - prosze nie ranic moich uczuc, bo ta wiara jest dla mnie warzna poniewaz...- no i modlitwa, moze pomoze.
G
gratrzu
19 sierpnia 2011, 15:51
 mowi glupi w sercu swoim: nie ma Boga. Oni sa zepsuci, ohydne rzeczy popelniaja, nikt nie czyni dobrze... itd. ps14 wiecej komentarza nie potrzeba niz psalm 14 zrobic dobre rozmyslanie byc niezachwianym w wierze i dalej dazyc droga do NIego..
Trzeźwym okiem
19 sierpnia 2011, 15:44
[quot]Co zrobić z wrogami Kościoła?[/quot] Pokazać im drogę do zbawienia. Pomodlić się za nich. Pokazać, że wiara to nie puste słowo.
Trzeźwym okiem
19 sierpnia 2011, 15:36
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami (wg Biblii Tysiąclecia, Mt 5).
MK
Marta Kałużna
19 sierpnia 2011, 15:33
 10 lat w 80 minut
P
przyjaciel
19 sierpnia 2011, 15:31
"Kochać" nieprzyjaciół to łatwo powiedzieć, zwłaszcza wobec tych, którzy mi bezpośrednio nie wyrządzili krzywdy. Inaczej sprawa wygląda, jeśli ktoś mnie zrani tak bardzo, że zaboli. Wtedy już nie mówi się tak łatwo: wystarczy kochać nieprzyjaciela. To raczej pewien dłuższy proces.
Bogusław Płoszajczak
19 sierpnia 2011, 15:21
Kościół nie ma wrogów, lecz nieprzyjaciół! Co powiedział Chrystus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół..." (Mt 5, 44) I to jest zarazem odpowiedź na pytanie w tytule: Co zrobić z "nieprzyjaciółmi" Kościoła? Mamy ich KOCHAĆ! "Kochać" nie oznacza pozwalać na wszystko! Czy ktoś, kto kocha swoje dziecko pozwoli mu bawić się z kobrą?
M
maciek
19 sierpnia 2011, 14:48
Kościół nie ma wrogów, lecz nieprzyjaciół! Co powiedział Chrystus: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół..." (Mt 5, 44) I to jest zarazem odpowiedź na pytanie w tytule: Co zrobić z "nieprzyjaciółmi" Kościoła? Mamy ich KOCHAĆ!
P
polak
19 sierpnia 2011, 14:44
Przykre, żaden Żyd czy muzułmanin nie pozwoliłby na takie potraktowanie Tory czy Koranu. A z Biblią można było coś takiego wyczyniać??? Negal, a któż to jest nergal?? Artysta??? Żenujący poziom, brak kultury. Wstyd!!!!!
AD
Anthony de Mello SJ
19 sierpnia 2011, 14:17
Pewien sceptyk, gotów do kłótni, powiedział: - Wymień jeden praktyczny, przyziemny rezultat duchowości - Bardzo proszę - odparł Mistrz. - Gdy ktoś cię obraża, możesz wznieść swojego ducha tam, gdzie obelgi nie docierają.
A8
Artur 85
19 sierpnia 2011, 14:10
Zawsze kiedy jestem świadkiem takich wydarzeń lub o nich słyszę jest mi przykro. Przykro mi ponieważ ktoś tak traktuje Boga oraz dlatego że człowiek który takie rzeczy czyni musi być bardzo poraniony. Zawsze takim sytuacją towarzyszą emocje; smutek, żal, złość, nienawiść. Nie uważam żeby taka reakcja była zła. Ważne żeby się tym emocją nie poddawać. Złemu właśnie o to chodzi. Skoro Miłość to decyzja to ja wybieram modlitwę za Pana Adama Darskiego i za siebie bym potrafił patrzeć na niego tak jak Bóg. Pamiętajmy że jego postawa zamyka mu drogę do zbawienia. Wiem że nie piszę nic nowego ale ile razy czytam komentarze po takich wydarzeniach tyle razy mam wrażenie ze poddajemy się emocją.
Bolesław Zawal
19 sierpnia 2011, 14:00
Nie na darmo powiedział ktoś mądry, że budystów kochają, islamistów się boją, a chrześcijan nienawidzą.
P
Prawnik
19 sierpnia 2011, 13:36
Po co pisać komentarz do wyroku, który nie jest prawomocny? Stanowisko Państwa Polskiego w tej sprawie poznamy po wyroku Sądu Okręgowego. Cierpliwości.