Historia, która nie może się powtórzyć

Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

Wojna i polityka, szczególnie opisywane z perspektywy czasu, zawsze mają w sobie coś schizofrenicznego. Subtelny język traktatów i ich brutalna egzekucja, powaga międzynarodowych sojuszy i bezwstydne umywanie rąk, humanitarne konwencje i rzeź - czyniona odwiecznym "prawem zwycięzcy". Wszystkie te rzeczy, jak w soczewce, skupiły się na ziemiach polskich w feralnych dniach 1939 roku. I jeśli zdrada może mieć jakąś datę graniczną, był to bez wątpienia 17 września.

Dziwna wojna

Do tamtego czasu Rosja Sowiecka jeszcze przyglądała się z boku na rozwój wypadków. A te, nie bez powodu już przez współczesnych nazywane były "drôle de guerre", czyli dziwną, albo dosłownie - udawaną wojną. Zwycięska Francja, która zgodnie z traktatem sojuszniczym powinna otworzyć drugi front i zalać piechotą ziemie nieprzyjaciela, chimerycznie rozmieszczały wojska na granicy z III Rzeszą. Imperialna Anglia natomiast, zamiast wysłać eskadry bombowców roznoszących w pył fabryki zbrojeniowe, rozrzucała po niemieckich miastach propagandowe świstki. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia tłumu warszawiaków wiwatujących na cześć aliantów, który wypowiedzieli Hitlerowi wojnę, aby zrozumieć skale wiązanych z tym nadziei i późniejszą, absolutną frustrację.

DEON.PL POLECA

Jak krótkowzroczne było myślenie państw zachodnich, pokazał następny rok. Schowani za Linia Maginota, która okazała się linią pozorów, Francja skapitulowała, broniąc się jedynie kilka dni dłużej od walczącej na dwa fronty Polski. Wtedy jednak na refleksje było już za późno.

"Przyjacielskie porozumienie"

W jakimś sensie trudno się dziwić, że, obserwując nieudolność zachodu, ZSRR postanowiło podzielić łupy. Bez ostrzeżenia, łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji Armia Czerwona wkroczyła na teren RP, realizując postanowienia podpisanego 23 sierpnia paktu Ribbentrop-Mołotow. Jego tajny, dodatkowy protokół głosił: "Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia".

Dla wykrwawiającej się wtedy polskiej armii, to "przyjazne porozumienie" dwóch totalitaryzmów było ciosem w plecy, który przesądził o losach kampanii wrześniowej. Przez cały okres PRL nie można było o tym fakcie nawet wspomnieć. Dzisiaj, kiedy w stolicy toczy się ideologiczny spór o miejsce pomnika Czterech Śpiących, wracają dawne pytania. Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Sojusznicy, którzy z karabinem u nogi obserwują bieg wypadków i armia, która dokonując rozbioru Rzeczypospolitej, dwa lata później będzie już dla nas "bratnia" i od zawsze antyfaszystowska. Jest coś przerażającego w fakcie, że nadal znajdują się w naszym państwie wysoko postawieni politycy, którzy gotowi są tego wymuszonego braterstwa bronić.

II wojna a mama Madzi

Im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dzisiejsza rocznica powinna być dla nas najdroższą lekcją historii, o której nigdy nie wolno nam zapomnieć. Tym bardziej, że im dalej od 1939 roku, tym czas ten zdaje się coraz bardziej rozmywać. Kiedy w Faktach TVN pierwszego września poświęcono półtorej minuty na relacjonowanie procesu "mamy Madzi", wspomnienie o rocznicy II wojny światowej zmieściło się w kilkunastu sekundach. Ot tak, pobocznie. Choć zdanie to zakrawa na truizm, faktycznie historia lubi się powtarzać. Naszym zdaniem natomiast jest zrobić wszystko, aby nigdy się nie powtórzyła. Niestety dziś beztrosko popełniamy te same błędy. Relatywizujemy przeszłość i opieramy nasze nadzieje na sojusznikach. Staramy się "nie zaogniać stosunków", obcinając jednocześnie wydatki na armię.

Choć 1 i 17 września 1939 roku jest dla Polaków datą symboliczną, dla wielu narodów stanowi ona tylko preludium do wojny. W Wielkiej Brytanii, "rozpoczęła" się ona w 1940, w USA i Rosji, w 1941 roku.

Prawda niestety nie jest krzykliwa, ale jako Rzeczpospolita mamy moralny obowiązek głosić ją donośnie i bez zawahania. 74 lata temu Niemcy (III Rzesza), a później Rosja (ZSRR) przy biernej postawie zachodnich sojuszników najechały i rozgrabiły nasz kraj. Nikt na wojnie nie poniósł takich strat jak Polska i nic dziwnego, że w interesie Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec nie leży opowiadanie o historii tak, jak ona naprawdę się potoczyła. Wojnę można było zakończyć w 1939 roku. Kampanii wrześniowej nie przegraliśmy tylko z powodu niewystarczającego przygotowania militarnego, ale poprzez brak solidarności i zaborcze instynkty sąsiadów. Chwała bohaterom września.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Historia, która nie może się powtórzyć
Komentarze (14)
A
Andrzej
19 września 2013, 14:33
Zgadzam się z redaktorem Makowskim, nie chodzi tutaj o zmienianie przeszlosci ale o taka politykę historyczną, która pokarze naszym sąsiadom i sojusznikom, jakie były prawdziwe losy Polski na II wojnie światowej. Waleczna, zdradzona i ostatecznie sprzedana ZSRR. I nie my byliśmy katami, jak to się teraz pokazuje w różnych zagranicznych filmach i pisze w książkach, ale ofiarami. Nie należy się teraz zagrzebywać w historii, ale np na wzór Amerykanów być z niej dumnym. I budowac na niej silną wizję państwa, które nie ma powodów do wstydu. Taka jest moja opinia.
A
a
19 września 2013, 11:56
i jeszcze jedno w glowach mamy tepych ulanow biegnacych na czolgi z szablami. Wajda prl-ski ulubieniec, ktorego osobiscie nawet artystycznie nie cenie (prosze zobaczyc jak trywialnie wygladaja ujecia z Brzeziny - jakie sa odtworcze - nieudolne nasladowanie Malczewskiego), podobnie jak Gombrowicz lubowal sie w szukaniu podlosci u Polakow wyrzadzil wiele zlego. To nie tak drodzy Panstwo to nie tak.
A
a
19 września 2013, 11:49
Panie Marcinie, b. dobry artykul, chociaz trudno jest w krotki sposob odklamac historie. I to nie jest zadna alternatywna historia. My o tym okresie malo wiemy, w powszechnej swiadomosci Polakow brak nawet obrazu munduru i helmu zolnierza polskiego bo sowiecki prl zamazal ten obraz. Z podrecznikow oplacanych z naszych podatkow tego sie nie dowiemy -  zatrzymalismy sie na Czterech Pancernych oraz Popiol i Diament. Stawiam te filmy na rowni tyle, ze skierowane do odpowiednio mlodszej widowni oraz starszej. Ubeckie pomioty ciagna klamstwa za soba jak smrod (moge wkleic tutaj kilka twarzy chocby w naszej tv, a przeciez w kazdej wiosce znalezc mozna zomowca nie mowiac o miastach bo tu do dzis funkcjonuja nawet osiedla ormowskie).  Pilsudski mial niezwykla intuicje juz w 33 roku kiedy Polska byla stosunkowo mocna szukal konfrontacji militarnej - wizyta okretu niemieckiego w Gdyni. Niemcy byli slabi bali sie tego, dlatego szukali porozumienia. W 39 roku Beck sie pomylil, ale nie Pilsudski chociaz mozna mowic o pewnej ciaglosci. Beck otoczony byl szpiegami rosyjskimi, ktorzy go uspili wiedzial ze powinien odeprzec niemiecki atak, liczyl na otworzenie drugiego zachodniego frontu -   usprawiedliwic Anglie i Francje- nie ma takiej mozliwosci, zaznaczam ze uwazany byl za wybitnego europejskiego dyplomate - prawda byla inna. Rosja zdradziecko uderzyla w plecy. Zyjemy w mylnym przeswiadczeniu, ze Polacy w 39 roku to jakas banda niedojdow z pelnymi gaciami. To podtrzymywane przez ostatnie 60 lat prl-skie obrazy. Z bagna ubeckiego jeszcze nie zdazylismy sie podniesc, nawet gospodarczo.
L
leszek
17 września 2013, 19:10
Co koncepcji "cofnięcia się za linię Wisły" to wkraca Pan w sferę political science-fiction. Gdyby Rydz-Śmigły się cofnął do linii Wisły, to Hitler by zajał kraj do linii Wisły bez jednego wystrzału i rozpoczął "negocjacje pokojowe" na temat pozostałej części. Oczywiście, w tych "negocjacjach" istotną rolę by odegrał sojusznik Hitler ze wschodu, wiadomo jaki. W ten sposób by się powtórzył wariant czechosłowacki i Hilter by osiągnął dokładnie co chciał, ale bez oddawania jednego strzału i bez wypowiadania wojny. Wszyscy by podziwiali (i bardzo słusznie) polityczny geniusz Hitlera. 
L
leszek
17 września 2013, 19:04
Drogi Panie Łukaszu.  Jest Pan całkowicie w błędzie. Budowa silnego kraju, który ma liczyć tylko na siebie i zręcznie lawirować między zaborczymi sąsiadami to była dokładnie polityka Piłsudskiego i jego następców. Czym się ta polityka zakończyła wszyscy świetnie wiedzą. Nie dlatego, że Piłsudski się mylił, ale dlatego, ze wtedy innej opcji nie było, Ale dzisiaj są na szczęscie inne opcje. Można dalej "samodzielnie lawirować" - w sumie czemu nie - ale może jednak bardziej skuteczne metody to działanie na systemów zbiorowego bezpieczeństwa, czyli NATO, a także UE, które też jest takim bezpiecznikiem. I oczywiście - mieć i budować silną armię proprocjonalną do możliwości - tak aby być producentem, a nie tylko konsumentem zbiorowego bezpieczeństwa. Ze słabym sojusznikiem nikt się nie liczy.
Marcin Makowski
17 września 2013, 18:21
Panie Tomaszu, w linkach ma Pan trochę więcej na temat mojego rozumienia alternatywnych wizji historii. Nie jestem zwolennikiem zmieniania przeszłości i w swoim eseju nie sugeruję, że powinniśmy postąpić wtedy inaczej. Jedyne o co mógłbym się pokusić, to o zmianę koncepcji wojny obronnej - z rozmieszczenia amrii na całej linii granicznej, do cofnięcia jej na linię Wisły i walkę dużymi zgrupowaniami. Wiadomo jednak, że koncepcja obrony granic byla podyktowana zapisami w sojuszu z Anglią i Francją, które swoją interwencję uzależniały od zdecydowanych działań wojskowych RP. Rzydz-Śmigły postanowił od razu rozdrobnić armię i tak ją rozlokować, aby alianci nie mieli wątpliwości, że zaczęła się wojna. Jak pokazały późniejsze wypadki, zbytnie liczenie na aliantów okazało się zgubne. I to uważam, jest lekcja na przyszłość. Budować silny kraj, który przede wszystkim może liczyć na siebie. Wbrew pozorom, nie jest to dzisiaj takie oczywiste.  http://tygodnik.onet.pl/35,0,78586,wojna__ktorej_nie_bylo,artykul.html http://tygodnik.onet.pl/35,0,78328,szanuj_historie_swoja,artykul.html
7
7
17 września 2013, 17:24
@ M. Ł. Makowski Ale czy np. biologia i fizyka nie są traktowane po macoszemu? Natomiast zainteresowanie społeczeństwa historią jest bardzo duże. Wystarczy popatrzeć na półki w księgarniach - nie było tylu materiałów dawniej! Nie wydawano tylu popularnonaukowych magazynów historycznych co dzisiaj! Z przełomu tysiącleci przypominam sobie tylko "Mówią Wieki". @ leszek Niemcy też nie były przygotowane całkowicie. Gdyby sojusznicy ruszyli dupska, mogłoby zabraknąć hakenkrojcom amunicji, nie mówiąc o dywizjach... Gdyby Czechosłowacja stawiła stanowczy opór, nie wiadomo jaka byłaby rekacja... Raczej otrzeźwiłoby to państwa zachodnie. A i Polska byłaby przygotowana lepiej... Pytanie - czy pokonanie hitlerowskich Niemiec zapobiegłoby konfliktowi zbrojnemu w Europie? Wszak Sowiety czekały, aż burżuje się osłabią...
TR
Tomek Romaniuk
17 września 2013, 17:06
Wszystko to bardzo trafne, ale na tak dużym poziomie ogólności każda myśl wydaje się słuszna. Czy ktoś nie zgodziłby się, że armia powinna być elitarna, stosunki partnerskie, a Polska samodzielna? Czy mógłby Pan rozwinąć motyw uczenia się na błędach? Co właściwie Polska powinna zrobić przed 1939 r., gdybyśmy mogli cofnąć czas?
Marcin Makowski
17 września 2013, 16:33
Panie Tomaszu, oczywiście, że wnioski za proste, bo nie takie moim zdaniem przesłanie felietonu. Uważam, że korzystając z błędów przyszłości, Polska powinna rozważniej dobierać swoich sojuszników, a przede wszystkim - więcej liczyć na siebie, niż na nich. Do tego potrzebna jest m.in. nowoczesna armia. Nie liczba i konwencjonalna, ale elitarna i nowoczesna. Gdyby nie nasze zapatrzenie np. na sojuz z USA, to dzisiaj nie latlibyśmy psującymi się F-16 i Herkulesami, tylko nowoczesnymi Gripenami albo Eurofighterami.  Stosunki z Niemcami i Rosją powinny być natomiast partnerskie. Jesteśmy na tyle dużym państwem i rynkiem zbytu, że stać nas na niezależna politykę zagraniczną - a nie taką, która będzie w interesach najbogatszych państw UE. Nie zawsze są one tożsame z naszymi interesami. 
TR
Tomek Romaniuk
17 września 2013, 15:02
Ja wyłapałem z artykuły trzy wnioski, co należy zrobić, żeby historia się nie powtórzyła: - zwiększyć wydatki na armię - nie szukać sojuszników w państwach zachodnich - nie przesadzać z "niezaognianiem stosunków" z Niemcami i Rosją. I do tego odważna konkluzja, że wojna zakończyłaby się w 1939 r. (tylko nie wiem czyim zwycięstwem). Chyba to wszystko trochę za proste.
L
leszek
17 września 2013, 14:30
W roku 1939 Francja i Anglia były kompletnie nieprzygotowane do wojny. Wojnę można było zakończyć w 1938 roku. Czechosłowacja miał lepszą broń niż Niemcy, a czeskie umocnienia obronne na granicy z Niemcami były praktycznie niemożliwe do pokonania. Ale w oczywisty sposób było niemożnością aby Czechosłowacja sama walczyła z Niemcami. Ale polskie władze zamiast stanowczo się sprzeciwiać zniszczeniu Czechosłowacji wykorzystały szansę aby uregulować dawny konflikt graniczny. A dla Polski możliwości wsparcia Czechosłowacji z wojskowego punktu widzenia były dużo bardziej realne niż Francji i Angli w odniesieniu do Polski w 1939 roku. Ale zwyciężyło rozumowanie:  "czy mamy umierać za Pragę" i do tego za perfidnych Czechów którzy nam odebrali Śląsk Cieszyński. A w rok później trzeba było umierać za Warszawę. Autor ma absolutnie rację pisząc, ze znajomośći historii się przydaje, ale czasami lepiej zejść z tego narodowo nadętego balona.
T
T.L.J.
17 września 2013, 14:12
Jeśli chodzi o temat historii i częstego "zamiatania jej pod dywan" nie mógłbym się bardziej zgodzić. Jednak wydatki Polski na armię? Po co? Współczesna armia opiera się na technologii, której Polska nie ma i jej na nią nie stać. Kupowaliśmy stare F16 i Herculesy wyrzucając pieniądze, które mogłby być lepiej spożytkowane np. na transport publiczny, edukację, lub opiekę zdrowotną. Poza tym po Hiroszimie widmo III wojny oddaliło się na bezpieczną odległość. Jak mądrze Albert powiedział: "Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie." Nikomu III wojna nie byłaby na rękę. Konwencjonalna wojna zdaje się powoli stawać przeżytkiem. Działa, gdy są w nią zaangażowne państwa Trzeciego Świata i niektóre z Bliskiego Wschodu - które nie mają nowoczesnych armii i arsenału jądrowego. Polska takiego arsenału również nie posiada, przez co nie jest graczem o znaczeniu militarnym na arenie międzynarodowej.
M
mhpaw
17 września 2013, 14:05
...bo pozwala zrozumieć dzisiejszą rzeczywistość. Dobry artykuł. Pozdrawiam.
Marcin Makowski
17 września 2013, 13:33
Niech jeszcze w ogóle usuną lekcje historii z gimnazjów i liceów, to minie kilka lat i już nikt z młodych nię będzie pamiętał, co się wydarzyło w tamtych dniach. A niepamięć historyczna, to normalny krok do tego, aby ciągle powtarzać te same błędy. Ale jak tu wytłumaczyć tym praktycznym ludziom, dlaczego historia jest tak samo ważna, jak biologia czy matematyka?