I dymi mgłą katyński las...

(fot. PAP/Radek Pietruszka)

Po raz kolejny jednoczymy się. Nie ma prawicy, nie ma lewicy… Ale co właściwie nas jednoczy? Podstawowe ludzkie przeżycia i wartości. Nieszczęście, nadzieja, doświadczenie tajemnicy ludzkiego, narodowego losu - pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ

Wielu przypomniało sobie ten fragment wiersza Zbigniewa Herberta:

przeleciał ptak przepływa obłok

upada liść kiełkuje ślaz

i cisza jest na wysokościach

i dymi mgłą katyński las...

Pierwsze reakcje to niedowierzanie, szok, milczenie. Potem patrzymy w telewizor, słuchamy radia, przeglądamy portale i wielokrotnie czytamy te same informacje. Dzwonimy do przyjaciół. Nie po to, aby razem „trawić” sensację: „Słyszałeś, co się stało, ale historia…”. Nie! To jest zupełnie coś innego niż kolejna sensacyjna wiadomość. Chcemy dzielić nie tylko z najbliższymi, ale ze wszystkimi rodakami to, co niewypowiedziane, jak wtedy, 5 lat temu, gdy żegnaliśmy Jana Pawła II. I wtedy i teraz w sobotę po Niedzieli Zmartwychwstania, a przed Niedzielą Bożego Miłosierdzia.

Po raz kolejny jednoczymy się. Nie ma prawicy, nie ma lewicy… Ale co właściwie nas jednoczy? Podstawowe ludzkie przeżycia i wartości. Nieszczęście, nadzieja, doświadczenie tajemnicy ludzkiego, narodowego losu. Polityczno-społeczne spory, które budziły w nas emocje, teraz wydają się miałkie. Lecz i dziś niektórym nerwy nie wytrzymują, dają upust swoim negatywnym uczuciom i myślom. „Był mały wzrostem, ale wielki duchem” – pisze internauta nawiązując do złośliwości, którymi obsypywano zmarłego prezydenta.

Ktoś wypomina nienawiść, jaką niektórzy żywili do Lecha Kaczyńskiego. Ktoś inny, z drugiej strony, sugeruje, że to pewno prezydent naciskał na pilota, aby za wszelką cenę wylądował. Boże! Obyśmy po opadnięciu pierwszego szoku, nie zaczęli jeszcze bardziej nienawidzić politycznych oponentów, tyle że tym razem nad trumnami. Niech nie gaśnie nadzieja i dobre pragnienia, aby po tej tragedii nasze życie społeczne było choć trochę lepsze.

Czas, miejsce i okoliczności katastrofy nasuwają różne skojarzenia. Czy nie prowadzą nas one za daleko? Z drugiej strony, trudno od nich uciec. 70 lat temu wymordowano w Katyniu elitę naszego narodu. Dziś ci, którzy chcieli uczcić pamięć tamtych pomordowanych, giną w absurdalnej katastrofie. Słychać głosy o przeklętej ziemi. Tak jakby jakieś demony tamtych okolic domagały się jeszcze polskiej krwi. „Polacy, przebaczcie!” – woła komentator moskiewskiego radia. Inni przywołują do racjonalnego myślenia. Żadna przeklęta ziemia! Przecież to prawdopodobnie błąd załogi. Mogli zawrócić, wylądować w Mińsku. Uroczystości zostałyby o kilka godzin przesunięte, ale wszyscy by żyli.

Czy to wszystko to jedynie przypadek, poza którym nie ma nic, żadnego głębszego sensu? Ot! Tragiczny splot różnych wypadkowych, warunków atmosferycznych, ludzkich decyzji… Czy jednak katastrofa pod Smoleńskiem jest jakimś znakiem dla nas, znakiem na przykład od Boga? Jeśli jest, a sądzę, że jest, to nie w tym sensie, że Bóg spowodował tę katastrofę, aby nas czegoś nauczyć. Bóg nie powoduje lotniczych katastrof.

Ale skoro już tragedia się wydarzyła, to Bóg ma nam poprzez nią coś do powiedzenia. Co takiego? Niech każdy odnajdzie ten głos w swoim sercu. Kiedy umierał Jan Paweł II, to wielu czuło się tak, jakby stali nad łożem umierającego ojca, któremu obiecują, że ten patrząc z nieba będzie nich dumny. Patrzyliśmy na umieranie i śmierć, i rozumieliśmy jak nigdy przedtem, że życie jest za krótkie, aby je źle przeżywać. Zaczynaliśmy rozumieć, co naprawdę jest ważne.

Patrząc na wraki Tupolewa obiecujemy być może, że nasze zaangażowanie w życie społeczne będzie dojrzalsze, mądrzejsze, że troska o dobro wspólne, o dziedzictwo, które nazywamy Polską, nie będzie dla nas pustym hasłem. Czy dotrzymamy tych i innych obietnic?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

I dymi mgłą katyński las...
Komentarze (10)
W
warszawiak
12 kwietnia 2010, 10:13
złączył ich los i powinni byc razem pochowani- na wojskowych Powązkach
E
essy
12 kwietnia 2010, 09:50
Nie sądzę, aby było uzasadnione spodziewanie się jakichś długofalowych zmian. A ja jednak mam nadzieję, że coś się zmieni. Nie dają swoich złotych komentarzy tacy jak: Palikot, czy też polski "ułan" Sikorski. Gdzieś poznikali po śmierci prezydenta. Może ten wstyd, jaki ich teraz trawi, zachowają na dłużej i wtedy coś się zmieni... WIERZE, CHCE WIERZYC I DO TAKIEJ WIARY NAMAWIAM... Wierzący, ja nie wierzę w zmiany własnie z powodu takich jak Ty, którzy problem widzą (chcą widzieć) tylko po stronie swoich antypatii politycznych. Jeżeli nie widzisz zła tam, gdzie ono jest, a tylko u tych, z czyimi poglądami politycznymi się nie zgadzasz, to nie będzie na pewno lepiej.
D
drażliwy
12 kwietnia 2010, 06:35
Małe k, to literówka, przepraszam. Jeśli chodzi o "PREZYDENTA"  zawsze przed nazwiskiem, to nie znam tego zwyczaju, chyba że w Mongolii. Wysil się na zrozumienie tekstu, a pouczenia zostaw dla swych dzieci jeśli je będziesz mieć. Tylko radzę najpierw uzupełnić wykształcenie, bo z tym chyba nie zbyt tęgo.
O
Onn
12 kwietnia 2010, 04:25
Wczorajsi opluwacze, zamienili się w dzisiejszych moralistów, przypomnieli sobie nagle o wielkim patriotyzmie kaczyńskiego, a nawet zaczęli tytuować go profesorem. Ale teraz można, już nie jest groźny dla ich posad i karier. Wysil się na PREZYDENTA Kaczyńskiego jeśli już. Zrozumiałem, że go szanowałeś a kolegą twoim chyba nie był. Nawet jeśli, to dobry obyczaj karze pisać nazwisko z dużej litery.
W
wierzący
12 kwietnia 2010, 00:21
Nie sądzę, aby było uzasadnione spodziewanie się jakichś długofalowych zmian. A ja jednak mam nadzieję, że coś się zmieni. Nie dają swoich złotych komentarzy tacy jak: Palikot, czy też polski "ułan" Sikorski. Gdzieś poznikali po śmierci prezydenta. Może ten wstyd, jaki ich teraz trawi, zachowają na dłużej i wtedy coś się zmieni... WIERZE, CHCE WIERZYC I DO TAKIEJ WIARY NAMAWIAM...
E
essy
11 kwietnia 2010, 23:16
Ojciec napisał: "Niech nie gaśnie nadzieja i dobre pragnienia, aby po tej tragedii nasze życie społeczne było choć trochę lepsze." Niestety, do tego, aby ludzie byli lepsi nie wystarczą takie wydarzenia. Potrzebna jest ciężka praca na co dzień- również praca kapłanów, aby ludzie w katolickim społeczeństwie mniej nienawidzili bliźniego. Pyta Ojciec, co nas jednoczy? To, co zawsze po takich tragicznych wydarzeniach, w każdym społeczeństwie,  w każdym innym kraju, wszędzie jest podobnie: współczucie, na pewno z prawdziwego żalu i wrażliwości ludzkiej, ale i trochę dlatego, że pomimo przykrych, dramatycznych okoliczności ludzie chętnie poddają się takim podniosłym chwilom, lubią wspólne przeżywanie i wzruszenia. Nie sądzę, aby było uzasadnione spodziewanie się jakichś długofalowych zmian.
D
drażliwy
11 kwietnia 2010, 23:15
Mnie tu pasuje do dzisiejszego dnia fragment innego wiersza Herberta: "dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys" (Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito) Wczorajsi opluwacze, zamienili się w dzisiejszych moralistów, przypomnieli sobie nagle o wielkim patriotyzmie kaczyńskiego, a nawet zaczęli tytuować go profesorem. Ale teraz można, już nie jest groźny dla ich posad i karier.
11 kwietnia 2010, 21:59
Wydaje mi się, że mówimy o tych wszystkich ludziach dobrze dopiero teraz, gdyż w końcu nie patrzymy na nich jako na polityków, ich poglądy przestały nas interesować. Widzimy w nich ludzi, którzy służac państwu najlepiej jak potrafili, zgineli. Widzimy zwykłych ludzi, rodziny...
D
Drapichrust
11 kwietnia 2010, 18:51
Nie wierzę w przypadek tej tragedii. Teraz niekórzy mają całkowicie wolną rękę a sprawa  Katynia, całej prawdy jak równierz tej katastrofy nie ujrzy światła dziennego. Nagle wszystkie komercyjne stacje zaczęły przedstawiać naszego ŚP Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w innym, lepszym świetle. Dlaczego dopiero teraz? Jestem załamany bo coraz bardziej widzę w jakim świecie żyjemy. Zakłamanym, złym i niesprawiedliwym. Czy będzie jeszcze kiedyś lepiej? Dożyjemy takich dni?
SA
Stanisław Andrzej Gumny
11 kwietnia 2010, 17:46
Nie dotrzymamy. Szatan siedzi na naszej ziemi okrakiem i nie pozwoli aby życie ludzkie było całkowicie zgodne z przykazaniami Pana Boga. Jeszcze ciało Prezydenta było w drodze do pałacu, a już wieści rozchodziły się lotem błyskawicy o urzędnikach przeszukujących biurka swoich zmarłych przełożonych. Szukali jak sądzę dowodów swojej "małości" bo takie jest życie. O przyszłości więc trzeba jednak myśleć raczej bez entuzjazmu.