Ile jest kibica w kibicu?
Wydaje się to proste: "nasi" grają, więc im kibicujemy. Piłko-szał, a właściwie kibico-szał ogarnął nasz kraj, co możemy stwierdzić choćby po dziesiątkach flag łopoczących na naszych balkonach, samochodach, masztach, umieszczonych w różnych miejscach. Niejeden stwierdzi, że jest to gest iście patriotyczny. Czy aby na pewno?
Czy na 11 listopada albo 3 maja wywieszamy tak ochoczo flagi i nosimy biało czerwone barwy? Czy jesteśmy tak samo dumni z tego, że jesteśmy Polakami, kiedy wspominamy ważne dla naszego narodu wydarzenia? Czy tak jak strzelców bramek i reprezentantów naszych drużyn narodowych, jednym tchem moglibyśmy wymienić nazwiska tych, dzięki którym możemy mieszkać w wolnej Polsce? O stadionach mówi się - świątynie futbolu. Czy znaczy to, że kibic jest wyznawcą?
atrząc na uczestników wydarzeń stadionowych, można odnieść wrażenie, że biorą na poważnie swoje zadanie. Są odpowiednio przebrani, wymalowani, śpiewający, ale są też tacy, którzy wprawdzie przywdziewają barwy, ale jednak nie wrzeszczą co sił. Nie można jednak powiedzieć, żeby nie śledzili z emocjami przebiegu spotkania. Ale co z tymi, którzy przychodzą - można by rzec - po cywilnemu? Czy to już nie kibice? A co z tymi, którzy uważają się za jedynych prawdziwych kibiców, tzw. ultrasi i hoolsi?
Ci pierwsi przygotowują oprawy stadionowe, wszelkiego rodzaju race, flagi etc., a ci drudzy, nazywani także kibolami, czy po prostu "chuliganką", dbają o to, by zrobić "porządek" z kibicami przyjezdnej drużyny. Ci nie uznają pozostałych, nazywając ich "piknikami". Co wreszcie z takimi, którzy nie są ultrasami czy hoolsami, ale jednocześnie pogardliwie wypowiadają się o tzw. "piknikach"? Sam byłem świadkiem dyskusji, w której moi uczniowie wyśmiewali się i odnosili się wręcz z pogardą do kibiców z pomalowanymi twarzami. Jakie są więc kryteria bycia kibicem? Czy można komuś odmówić tego miana? A co z tymi, którzy wolą zacisze swojego domu, gdzie w wygodnym fotelu mogą śledzić poczynania swoich ulubieńców? Są przy tym specjalistami w swojej dziedzinie, znają składy drużyn, zagadnienia taktyczne itp. Czy taki kibic to nie kibic? Okazuje się, że wcale niełatwo jest zdefiniować, kto jest kibicem.
Inna rzecz to kult, jaki niosą ze sobą rozgrywki sportowe. Dotyczy to chyba każdej dziedziny sportów drużynowych. Kiedy w mieście odbywa sie mecz, na autach pojawiają się szale, tłumy ciągną na stadion, wszyscy obowiązkowo w barwach. Jednak barwy i herby już dawno są obecne w naszej rzeczywistości: koszulki, auto-szale, bransoletki, biżuteria, tatuaże, naklejki, graffiti, bannery, oklejone samochody. Brak zewnętrznej identyfikacji z klubem nie jest dobrze widziany. Barwy klubowe są świętością, za skalanie której grozi kara. Klub i jego barwy urastają współcześnie do czegoś na miarę obiektów kultu. Jeden z moich uczniów starał się wytłumaczyć swojej babci, że tak, jak są ludzie, którzy daliby się "pokroić" za swoją wiarę, tak on dałby się "pokroić" za swój klub.
Osobiście nie dałbym się pokroić za żaden klub. Nie maluję na murach i na klatkach schodowych barw klubowych, jednak na mecze klubowe zdarza mi się chodzić. Nie pomalowałbym też pewnie całej twarzy na biało-czerwono przed meczem polskiej drużyny, bo małe flagi na policzkach to chyba się nie liczą. Nie wykrzykiwałbym pogardliwych haseł i nie gwizdałbym na rywali. Pomimo tak - zapewne w przekonaniu niektórych - karygodnie pasywnego zachowania, chyba nie czułbym się mniej kibicem od tych, którzy zachowują się tak, jak na "prawdziwego" kibica przystało. Powiedzmy, że mecz oglądałbym przed TV, wysłuchałbym Mazurka Dąbrowskiego na stojąco i w biało-czerwonej koszulce. Mimo że nawet na miano "piknika" bym się nie załapał, to chyba dalej czułbym się kibicem.
Na meczu otwarcia Euro 2012 nie zauważyłem nikogo, kto aspirowałby do miana "prawdziwego kibica" według wszelkich klubowych kanonów. Nie było ultrasów ani hoolsów. Kto więc w takim razie był owym dwunastym zawodnikiem podczas tego meczu, jeśli nie kibice? Polsko - ukraiński czerwiec to dla wielu wspaniały czas, w którym sport staje się tym czym naprawdę jest: zabawą a nie igrzyskami, na stadionach swoje reprezentacje wspierają prawdziwi kibice a nie kibole, ludzie, dla których hasło UEFA Respect to nie tylko slogan.
Skomentuj artykuł