Ile jest kibica w kibicu?

(fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)

Wydaje się to proste: "nasi" grają, więc im kibicujemy. Piłko-szał, a właściwie kibico-szał ogarnął nasz kraj, co możemy stwierdzić choćby po dziesiątkach flag łopoczących na naszych balkonach, samochodach, masztach, umieszczonych w różnych miejscach. Niejeden stwierdzi, że jest to gest iście patriotyczny. Czy aby na pewno?

Czy na 11 listopada albo 3 maja wywieszamy tak ochoczo flagi i nosimy biało czerwone barwy? Czy jesteśmy tak samo dumni z tego, że jesteśmy Polakami, kiedy wspominamy ważne dla naszego narodu wydarzenia? Czy tak jak strzelców bramek i reprezentantów naszych drużyn narodowych, jednym tchem moglibyśmy wymienić nazwiska tych, dzięki którym możemy mieszkać w wolnej Polsce? O stadionach mówi się - świątynie futbolu. Czy znaczy to, że kibic jest wyznawcą?

DEON.PL POLECA


atrząc na uczestników wydarzeń stadionowych, można odnieść wrażenie, że biorą na poważnie swoje zadanie. Są odpowiednio przebrani, wymalowani, śpiewający, ale są też tacy, którzy wprawdzie przywdziewają barwy, ale jednak nie wrzeszczą co sił. Nie można jednak powiedzieć, żeby nie śledzili z emocjami przebiegu spotkania. Ale co z tymi, którzy przychodzą - można by rzec - po cywilnemu? Czy to już nie kibice? A co z tymi, którzy uważają się za jedynych prawdziwych kibiców, tzw. ultrasi i hoolsi?

Ci pierwsi przygotowują oprawy stadionowe, wszelkiego rodzaju race, flagi etc., a ci drudzy, nazywani także kibolami, czy po prostu "chuliganką", dbają o to, by zrobić "porządek" z kibicami przyjezdnej drużyny. Ci nie uznają pozostałych, nazywając ich "piknikami". Co wreszcie z takimi, którzy nie są ultrasami czy hoolsami, ale jednocześnie pogardliwie wypowiadają się o tzw. "piknikach"? Sam byłem świadkiem dyskusji, w której moi uczniowie wyśmiewali się i odnosili się wręcz z pogardą do kibiców z pomalowanymi twarzami. Jakie są więc kryteria bycia kibicem? Czy można komuś odmówić tego miana? A co z tymi, którzy wolą zacisze swojego domu, gdzie w wygodnym fotelu mogą śledzić poczynania swoich ulubieńców? Są przy tym specjalistami w swojej dziedzinie, znają składy drużyn, zagadnienia taktyczne itp. Czy taki kibic to nie kibic? Okazuje się, że wcale niełatwo jest zdefiniować, kto jest kibicem.

Inna rzecz to kult, jaki niosą ze sobą rozgrywki sportowe. Dotyczy to chyba każdej dziedziny sportów drużynowych. Kiedy w mieście odbywa sie mecz, na autach pojawiają się szale, tłumy ciągną na stadion, wszyscy obowiązkowo w barwach. Jednak barwy i herby już dawno są obecne w naszej rzeczywistości: koszulki, auto-szale, bransoletki, biżuteria, tatuaże, naklejki, graffiti, bannery, oklejone samochody. Brak zewnętrznej identyfikacji z klubem nie jest dobrze widziany. Barwy klubowe są świętością, za skalanie której grozi kara. Klub i jego barwy urastają współcześnie do czegoś na miarę obiektów kultu. Jeden z moich uczniów starał się wytłumaczyć swojej babci, że tak, jak są ludzie, którzy daliby się "pokroić" za swoją wiarę, tak on dałby się "pokroić" za swój klub.

Osobiście nie dałbym się pokroić za żaden klub. Nie maluję na murach i na klatkach schodowych barw klubowych, jednak na mecze klubowe zdarza mi się chodzić. Nie pomalowałbym też pewnie całej twarzy na biało-czerwono przed meczem polskiej drużyny, bo małe flagi na policzkach to chyba się nie liczą. Nie wykrzykiwałbym pogardliwych haseł i nie gwizdałbym na rywali. Pomimo tak - zapewne w przekonaniu niektórych - karygodnie pasywnego zachowania, chyba nie czułbym się mniej kibicem od tych, którzy zachowują się tak, jak na "prawdziwego" kibica przystało. Powiedzmy, że mecz oglądałbym przed TV, wysłuchałbym Mazurka Dąbrowskiego na stojąco i w biało-czerwonej koszulce. Mimo że nawet na miano "piknika" bym się nie załapał, to chyba dalej czułbym się kibicem.

Na meczu otwarcia Euro 2012 nie zauważyłem nikogo, kto aspirowałby do miana "prawdziwego kibica" według wszelkich klubowych kanonów. Nie było ultrasów ani hoolsów. Kto więc w takim razie był owym dwunastym zawodnikiem podczas tego meczu, jeśli nie kibice? Polsko - ukraiński czerwiec to dla wielu wspaniały czas, w którym sport staje się tym czym naprawdę jest: zabawą a nie igrzyskami, na stadionach swoje reprezentacje wspierają prawdziwi kibice a nie kibole, ludzie, dla których hasło UEFA Respect to nie tylko slogan.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ile jest kibica w kibicu?
Komentarze (6)
A
Ann
17 czerwca 2012, 16:49
Eeee jak dla mnie zbyt skrajne to wszystko. Cóż złego w narodowej "euforii"? Cóż złego w obwieszaniu się z góry na dół biało czerwonymi kolorami? Tak samo jak, cóż złego w kibicowaniu z takim samym zaangażowaniem na kanapie przed telewizorem? Kto mówi że Ci ostatni są kibicami drugiej kategorii?
JL
Julia Lilla
15 czerwca 2012, 22:58
Ile jest kibica w kibicu? Pewnie tyle, ile cukru w cukrze;) Jeśli miarą prawdziwego kibicowania ma być przede wszystkim jego zaangażowanie w organizację tego swoistego " rynsztunku" to w czasie Euro zdecydowanie wzrasta nam poziom dopingujących naszym- te flagi, koszulki, czapeczki w różnych wzorach i dwóch kolorach- stały się prawie obowiązkowe. Ma te gadżety co drugie dziecko, a nawet niemowlęta- ot taki szał! Tylko czy to nasze Euro to tylko takie rozdmuchane igrzyska gadżetów, okazja do wielu spotkań towarzyskich i pretekst do wypicia piwa, czy prawdziwe święto piłki nożnej? Na to pytanie potrafią odpowiedzieć chyba tylko " prawdziwi kibice".
Z
zuz
15 czerwca 2012, 21:37
Wielki EURO szał. czy na pewno to właśnie można nazwać patriozyzmem?  Szczerze mówiąc, trudno teraz już o porządnego kibica piłki nożnej, jeszcze siatkówka albo piłka ręczna nas ratuje, gorzej niestety z kibicami obecnych mistrzostw.  Dobry i parwdziwy kibic to tak, który wspiera swoją drużynę cały czas.  Czy jeśli nie identyfikuję się z euro publicznie to znaczy, ze nie jestem dobrym kibicem?  Zdecydowanie bardziej preferuję w domowym zaciszu z rodziną lub przyjaciółmi dodać naszym wsparcia, aniżeli publicznie machać flagami i nagle udawać patriotę.  'Dumni po zwycięstwie, wierni przy porażce'-tak powinno brzmieć motto każdego prawdziwego kibica. 
E
earendil
15 czerwca 2012, 20:29
Jednak jak się patrzy na miasto, które zbiera się na mecz, idą rodziny z dziećmi, wszyscy przebrani itp to jednak wychodzi na to,że większa część tych, którzy płacą za bilety to pikniki. To znaczy,że oni są kibicami podrzędnej kategorii, albo nie kibicami? Myślę że kibol to także kibic ale jednak fanatyk- to tak w odniesieniu do religii (sportu?). A jak się odnieść do tzw. Januszy którzy mają pomalowane gęby, peruki i to wszystko w barwach narodowych a oni włąśnie przygotowują fany, które idą na sektory? Ultrasi z nich kpią, a oni spełniają zadanie ultrasów...A i słyszałem że prawdziwi kibice protestują przeciwko euro i dla tego ich niema na stadionach, nawet gdzieś na FB zauważyłem profil protestowy przeciwko euro
M
magda
15 czerwca 2012, 19:16
Myślę, że czasami odróżnienie "prawdziwych kibiców" od tych "niekibiców" jest bardzo trudne. Dla jednych będzie to tylko kwestia stylu kibicowania, przygotowań, ilości flag wywieszonych w oknie czy farbek na twarzy, dla innych jeszcze fakt czy kibic jest tylko w trakcie euro a potem gdzieś znika i zapomina o tym kibicowaniu, które wg mnie jest synonimem słowa "wspieranie" bez względu na miejsce drużyny w tabeli i ilości porażek. Tak więc konia z rzędem temu, kto sprecyzuje kim jest kibic :) Ale mimo wszystko euro pokazuje, że póki co, to wsparcie jest i moim zdaniem niezależnie od tego jak długo będzie trwało (i wsparcie i samo euro dla polskiej drużyny) to i tak pokazało, że Polacy potrafią chociaż w tej jednej kwestii być w miarę jednomyślni. Jeśli chodzi o kibicowanie w domu - to też jest pewien styl, który wcale nie musi oznaczać braku wiary w zwycięstwo :)
I
ickema
15 czerwca 2012, 16:40
Chyba miarą kibicowania,jest co to przynosi drużynie której się kibicuje. Jak drużyna czy też ogólnie sport nie ma z tego profitów, to co za kibicowanie. Oczywiście nie wchodzi o wkład pieniężny, tylko po prostu o wykorzystanie swoich talentów w tej materii. Natomiast straszną głupotą jest to co pan napisał o tym że na stadionach w trakcie euro nie działają ultrasi, to że ktoś nie ma kominiarki i nie jest łysy, nie znaczy że nie jest ultrasem ;> To kibol nie jest kibicem ??  jak się bije to zajmuje  promil czasu który spędził na stadionie- i mówienie że kibole jadą na mecz się tylko bić to, to co że wszyscy księża to pedofile(takie ma zasady ta subkultura że "burdy" są ważne, ale kochają te drużyny- nie wszyscy ale raczej większość), a w wszystkich niższych ligach bez "kiboli" nie wiem jakby to miało działać, i co byśmy mieli ekstraklasę i tyle ? wątpliwe czy bez niższych lig mogłaby utrzymać się i ona. Chyba tym się różni "kibol" od kibica że nie pojawił się na euro, i teraz nie krzyczy że on zrobi lepsze oblicze polskiego sportu(która potrwa góra do ćwierćfinałów), tylko był wcześniej i po euro też będzie.To że wszyscy mogą najeżdżać na kiboli, jest owocem tego że oni są. A dlaczego tak ciężko pokazać że polska ma też innych kibiców?, bo chyba nie bardzo są. Poza wielkimi imprezami. Gdzie nawet Kościół ma już swoich ulubionych piłkarzy, wystarczy powiedzieć że wierzy się w Jezusa i być w kadrze. I na ogłoszeniach można usłyszeć że w Niedzieli jest rozpiska meczów. Tylko jak euro się skończy to ultrasi i kibole będą dalej. I takie ma oblicze polska piłka, jak inicjatywę.  Jeżeli zaś chodzi o ludzi którzy się znają na piłce ale kibicują w domu przed telewizorem, to z moich kontaktów wynika jakiś taki właśnie brak wiary w swoją drużynę. Bardziej liczy się żeby dużo wiedzieć dobrze typować, liczy się chyba nawet bardziej żeby mieć rację niż zwycięstwo swojej drużyny.