"Jack Strong": naiwnie i bez trzęsienia ziemi

Kadr z filmu

Wypada się zachwycać filmem "Jack Strong", bo opowiada o pułkowniku Kuklińskim. Kłopot w tym, że na podstawie pasjonującej, rzeczywistej historii Władysław Pasikowski zrobił film mało zajmujący i mało dynamiczny, chwilami dość naiwny.

Nie wiem, czy to wina dość miałkiego scenariusza, czy warsztatu reżyserskiego Pasikowskiego, ale z jednej najbardziej głośnych historii szpiegowskich czasów Zimnej Wojny udało się wykuć jedynie taki sobie film.

Najbardziej uderza komiksowy styl opowieści o samym Kuklińskim i bardzo uproszczone przedstawienie samej gry szpiegowskiej. Choćby gdy Kukliński (Marcin Dorociński) ze swojego samochodu, w mundurze, nadaje niemal spod bramy amerykańskiej ambasady komunikaty na supernowoczesnym urządzeniu cyfrowym. Albo gdy wynosi z biura dokumenty "ściśle tajne i specjalnego znaczenia", uderza się w głowę o filar, łamie sobie nos i wszystkie ściśle tajne papiery lądują na podłodze Ministerstwa Obrony PRL na oczach kadry i sekretarek.

Nie trzeba większej bystrości, by wiedzieć, że graniczy to ze złamaniem wszelkiej ostrożności i konspiracji, gwarantującej rzeczywisty sukces współpracy Kuklińskiego z Amerykanami. Momentami rzecz sprawia wrażenie kręconej wedle klucza znanego z "Siedemnastu mgnień wiosny": "Stirlitz wiedział, że Müller wie, że Stirlitz wie"... Tyle że zamiast Stirlitza i Müllera mamy Kuklińskiego i szefa kontrwywiadu LWP, Putka (Mirosław Baka).

DEON.PL POLECA

Najwyraźniej twórcy filmu uznali, że uniesieni patriotycznymi zachwytami widzowie nie zwrócą uwagi na takie szczegóły. Rzeczywiście, w przypadku tej produkcji wielu widzów po prostu zachwyconych jest faktem, że może oglądać tę historię, czy raczej wariację na jej temat, przeniesioną na ekrany kin.

Dodatkowym problemem jest to, że filmowi zabrano całą dynamikę: za pomocą wprowadzonych retrospekcji, które zabierają filmowi kolejne minuty, opowiedziano historię na poły wojskową i (geo)polityczną, na poły sensacyjną i szpiegowską, a do tego obyczajowo-rodzinną. W efekcie "Jack Strong" sprawia wrażenie produkcji o wszystkim i niczym, mozaiki wielu elementów, utrudniających wartkie przeprowadzenie akcji: wątki sensacyjne, szpiegowskie, dotyczące bardzo przecież skomplikowanej gry operacyjnej jaką musiał w rzeczywistości przeprowadzić Kukliński, żeby nie zostać z miejsca rozszyfrowanym są nakreślone bardzo sztampowo. Ograniczają się choćby do rysowania na murze obok domu kredą uśmiechniętej buzi. Amerykańscy agenci, którzy odbierają komunikaty, są wciąż ci sami, co zapewne ma stanowić ułatwienie dla widza, ale znów - odbiera wiarygodność fabule. Inna rzecz, że Kukliński odmalowany przez Pasikowskiego w pewnych momentach jest psychologicznie postacią niezbyt wiarygodną. Jest w filmie scena, gdy na naradzie z przełożonymi (tak, tak!) przyznaje się do bycia szpiegiem, ale oni tego nie zauważają. Gdybym oglądał kiepski film sensacyjny klasy B, mógłbym w to uwierzyć. Ale tego typu wstawki w filmie, który miał przecież opowiadać prawdziwą historię są naciągane i psują efekt.

W dodatku jest to rzecz z dziwnie łzawą nutą: stąd licznie hamletyzujący oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, poruszeni głęboko choćby masakrą na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Bardzo przepraszam, ale kto ma w to uwierzyć? I te rozmowy w szerokim gronie i w obecności oficerów LWP o tym, jacy źli są Sowieci. Takie sceny po prostu ośmieszają realia, są mocno dydaktyczne, ale mało wiarygodne. Nie wiem, skąd scenarzyści filmu Pasikowskiego wpadli na pomysł, by najbardziej wierne kadry ówczesnego systemu przedstawić momentami jako sentymentalnych wojaków, raz po raz przypominających sobie, że "mieli ojców w AK" i użalających się nad zabijanymi na Wybrzeżu robotnikami. Dodajmy do tego scenę, gdy Kukliński przegląda listę osób do internowania i zwraca uwagę właśnie na takie, nie inne nazwiska: Bujak, Kuroń, Michnik, Wałęsa, Wujec. Sztampowo i zgodnie z "jedynie słuszną" w III RP wersją pierwszej "Solidarności". Zabrakło Henryki Krzywonos...

Ale są też rzeczy, które sprawiają, że film nie jest zupełną stratą czasu. Zakończenie, które zresztą napisała historia, zostaje w pamięci. Wrażenie robi także realistycznie oddana scena pościgu samochodowego po zaśnieżonej Warszawie, w której nie zabrakło roztrzaskiwanych dużych fiatów i charakterystycznej dla tamtej epoki, poczciwej "Syrenki", której produkcji zaprzestano co prawda w 1983 r., ale gościła na polskich drogach i w polskich garażach jeszcze na początku lat 90. XX wieku Co do ról aktorskich: bardzo dobra Maja Ostaszewska w roli żony Kuklińskiego (nie wiem tylko dlaczego w głębokich latach 80-tych nosi okulary z bardzo modnymi DZIŚ oprawkami). Znakomity Krzysztof Dracz jako Wojciech Jaruzelski, świetny w scenie, gdy z przerażeniem tłumaczy się przed marszałkiem sowieckim Kulikowem (Oleg Maslennikow): znakomita gra twarzą, oddanie sposobu mówienia Jaruzelskiego. Do tego niezbędni w polskich filmach sensacyjnych aktorzy "starej szkoły": wspomniany już Mirosław Baka i Zbigniew Zamachowski. A dialogi? Takie sobie, z niezbędną u Pasikowskiego liczbą mocnych przekleństw. Najlepszy tekst filmu to prowokacyjne pytanie rzucone przez czarnoskórego pracownika CIA do NRD-owskiego strażnika na przejściu granicznym oddzielającym Berlin Wschodni od Zachodniego: "To takie psy mieliście w Auschwitz?".

Alfred Hitchcock powiedział niegdyś, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Pasikowski faktycznie na początku swego najnowszego obrazu serwuje nam małe trzęsienie ziemi: rzecz zaczyna się naprawdę mocną sceną, uświadamiającą stawkę gry, jaką przyjdzie toczyć pułkownikowi Kuklińskiemu. Rzecz w tym, że czas między pierwszą a ostatnią sceną, chyba najlepszymi, można było zapełnić o wiele lepszą treścią. Wiem, że wiele osób wybierze się na tę produkcję, ponieważ osoba pułkownika Kuklińskiego jest jedną z ważniejszych postaci historycznych w ich życiu: o ile się orientuję, pokazy "Jacka Strong" zasila przede wszystkim starsza widownia. Z racji sentymentu niejeden widz będzie się zatem zachwycał tym filmem, bo zachwycać się wypada. Ale banalna prawda jest taka, że ta historia zasłużyła na coś znacznie, znacznie lepszego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Jack Strong": naiwnie i bez trzęsienia ziemi
Komentarze (42)
JM
Jerzy Malinowski
17 lutego 2014, 17:20
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!! ... A może odejdziesz w niepamięć, gnido, która jesteś autorem tego wpisu? ...Kazdy kto pracuję dla obcego wywiadu,jest zdrajcą.Niezależnie w jakim to jest czasie,czy okolicznościach.Gdyby wybuchła wojna w latach 80-tych,amerykanie zniszczyliby cały kraj,ludność cywilną także. ... ...
JM
Jerzy Malinowski
17 lutego 2014, 17:11
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!! ... A może odejdziesz w niepamięć, gnido, która jesteś autorem tego wpisu? Kazdy kto pracuję dla obcego wywiadu,jest zdrajcą.Niezależnie w jakim to jest czasie,czy okolicznościach.Gdyby wybuchła wojna w latach 80-tych,amerykanie zniszczyli by cały kraj,ludność cywilną także. ...
A
aga
17 lutego 2014, 13:44
Film super, dla ludzi interesujących się naszą narodową autentyczną historią. serdecznie polecam - dodam że podczas filmu na sali kinowej było cicho jak w grobowcu wszyscy widzowie w skupieniu oczekiwali kolejnej sceny ,mimo że każdy wiedział jak zakończy się ta historia .POLECAM.
M
małopolanka
16 lutego 2014, 18:05
szkoda pieniędzy na film.... mierny
B
BoldSnake
13 lutego 2014, 00:47
@theONA, możliwe po prostu, że zabieranie tajnych dokumentów do domów przez wyższych rangą oficerów (po to, żeby pracując nad nimi nie musieli siedzieć po nocach w ministerstwie) było powszechną praktyką, na którą przymykano oko.
13 lutego 2014, 00:10
Bo po prostu trudno mi jest przyjąć założenie, że byli tępi.
13 lutego 2014, 00:09
@BoldSnake Zaczynam mieć nadzieję, że ci, którzy dokumenty zebrali, zorientowali się, co zebrali. Ale udawali, że nie wiedzą.
B
BoldSnake
13 lutego 2014, 00:03
Problem nie leży w uznaniu przez twórców, że widzowie nie zwrócą uwagi na szczegóły, które zdaniem Autora są nierealistyczne, ale w tym, że Autor przed napisaniem recenzji nie zapoznał się z opisem działalności płk Kuklińskiego. Obydwie skrytykowane jako "komiksowe" sceny są oparte na faktach. Pułkownik faktycznie otrzymał od Amerykanów supernowoczesne - jak na owe czasy - urządzenie, za pomocą którego przekazywał im krótkie wiadomości tekstowe, przy czym aby wiadomość wysłać musiał znajdować się w niewielkiej odległości od urządzenia odbiorczego. Również incydent z uderzeniem w filar i wysypaniem się na podłogę holu MON ściśle tajnych dokumentów miał miejsce w rzeczywistości. Znajdujący się w pobliżu pracownicy Ministerstwa pomogli wówczas Pułkownikowi pozbierać te dokumenty, nie podejrzewając niczego niewłaściwego.
12 lutego 2014, 22:29
@super Ja właśnie tak myślę, że Pasikowskiemu należą się brawa za ten film, równie wielkie, jak wygwizdanie za "Pokłosie", na które grosza nie wydałam i nie wydam. Tamten film to hańba, a ten - to pewien rodzaj hołdu złożonego człowiekowi, który na niego zasłużył.
S
super
12 lutego 2014, 22:24
Dobrze,że ten film został zrobiony przez Polskiego reżysera.Gdyby za tę opowieść wzięli się Amerykanie realia tamtych czasów nie byłyby oddane.Już dawno nie byłam w kinie aby sala była wypełniona do ostatniego miejsca.Obsada super.Panu Pasikowskiemu dziękuję za ten film.
KW
kilka wniosków
12 lutego 2014, 15:49
1.Polacy mają prawo dyskutować o Kuklińskim i mają prawo mieć różne opinie - to nie jest postać łatwa do oceny. 2.Autor artykułu nie ma pojęcia o języku filmowym, jest ignorantem w temacie, o którym pisze, a sam artykuł został napisany trochę na siłę. 3.Gdyby zakryć tytuł i nazwiska osób, to te uwagi można by przypiąc do kilkudziesięciu polskich filmów ostatniego czasu: że miałki scenariusz, że słaby warsztat, że uproszczenia, że naiwny, że... (i to jest chyba najlepszy dowcip) - według klucza partyjnego; no i wreszcie, że jakaś scena robi wrażenie - takie bębnienie w klawiature nic nie kosztuje; można to nawet wyprodukowac nie oglądając filmu (tylko po co?) 4.Pisanie słabych artykułów na deon.pl szkodzi temu portalowi; jest kilku autorów,którzy ciągle się produkują i chyba niektórzy się już wypalili. 5.Jedynym plusem artykułu jest to, że sprowokował jakąś dyskusję, ale aż się prosi powiedzieć - drodzy państwo przyłóżcie się trochę! Niech deon.pl nie będzie składowiskiem artykułów, ktróre nigdzie indziej się nie nadają do publikacji.
E
ekonom
12 lutego 2014, 08:06
Drogi Autorze, problem polega na tym, że Ty oceniasz realia tamtych czasów na podstawie swoich wyobrażeń ukształtowanych przez dzisiejsze media. Scena taka, jak "rozmowy w szerokim gronie i w obecności oficerów LWP o tym, jacy źli są Sowieci" zdarzała się przynajmniej raz na tydzień w każdej jednostce wojskowej. Gdyby obrońcy ojczyzny szczerze wierzyli w socjalizm, to on by trwał do dzisiaj.
11 lutego 2014, 23:03
Ma Pan słuszność,że jest to film sredniej klasy. Śmieszył mnie chwilami. Gdyby był bardziej dipracowany i uwzględniał potrzeby wymagającego widza i wiedzącego coś o historii i  panu Kuklińskim, to mółby być bardzo dobry film.  ... @bazsenik Byłoby o wiele łatwiej rozmawiać, gdybyś napisał coś z sensem... No, tymczasem, nie mam takiej możliwości. Nie lubię podejmować rozmowy z idiotami. Tylko czasem jest to trudne do ocenienia, a czasem łatwe. Tym razem łatwe. Byłoby łatwiej, gdybyś nie był idiotą.
11 lutego 2014, 22:57
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!! ... A twoim zdaniem jak powinien się nazywać generał, który prosił Breżniewa o interwencję wojskową w Polsce??? Po drugie to ty wypłacałeś mu pieniądze? Na śp. Kuklińskiego można patrzeć z każdej strony, ale tylko ze strony zdrajców ojczyzny będzie on uważany za zdrajcę. ... Taki generał powinien nazywać się już jako ksywa "JARUZEL". 
B
bazsenik
11 lutego 2014, 22:57
Ma Pan słuszność,że jest to film sredniej klasy. Śmieszył mnie chwilami. Gdyby był bardziej dipracowany i uwzględniał potrzeby wymagającego widza i wiedzącego coś o historii i  panu Kuklińskim, to mółby być bardzo dobry film. 
11 lutego 2014, 22:56
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!! ... A może odejdziesz w niepamięć, gnido, która jesteś autorem tego wpisu?
J
jewka
11 lutego 2014, 21:55
cóż - Panie Wołodźko - po raz pierwszy pańskie przemyślenia wręcz ZMUSZAJĄ MNIE DO PYTANIA - ILE MA PAN LAT - Pańskie "zrozumienie" tego filmu zdecydowanie świadczy o tym, że NIE MA PAN POJĘCIA O CZASACH, które są przedstawione. Wersja komiksowa i wielość zastosowanych skrutów myślowych jest zupełnie logiczna - WCIĄŻ ŻYJĄ LUDZIE, KTÓRZY POMAGALI KUKLIŃSKIEMU, a którym ruscy za nic by nie przepuścili "zdrady" stanu (pytanie: czyjego ?) (vide: katastrofa lotnicza pod Stargardem, w której WIELE LAT PO PIERESTROJCE skasowano trzon dowództwa Wojska Polskiego - założenie, że to wypadek jest po prostu infantylne), scena, która Panu wydaje się najbardziej "atrakcyjna" - pościg ulicami Warszawy - w rzeczywistości jest najbardziej NIEWIARYGODNA I DZIECINNA dla wszystkich, którzy żyli i pamiętają życie w czasach Ludowej Ojczyzny - film, jak na NASZE WARUNKI GEOPOLITYCZNE jest WYJĄTKOWO REALISTYCZNY, tak dalece jak tylko możemy sobie na to pozwolić jako Państwo Polskie ...
S
Stanisław
11 lutego 2014, 19:51
Film niezły. Uwaga kochani, nie doszukujcie się polityki, podejrzeń o złe zamiary, zamachu na Polskość, wiarę i nie wiadomo jeszcze co. Kierując się taką logiką  to każdego będziemy szufladkować. TO chore.
P
Pink_Panther
11 lutego 2014, 19:37
Powiem Ci tylko tyle Panie Wołodźko , że nie byłem jeszcze na filmie na którym , po zakończeniu , wszyscy siedzieli na swoich miejscach tak długo jak długo szły napisy końcowe . Na tym filmie tak było .
MR
Maciej Roszkowski
11 lutego 2014, 17:48
Z planów polskiej części uderzenia na Zachód wynikało, że wojna odbędzie się na zasadzie "drugiego rostrzygającego uderzenia". Nauki, choć oględne, na ten temat odbyłem na Studium Wojskowym Uniwersytu Warszawskiego  na początku lat sześćdzesiątych. Strategia była prosta. Uderza pierwszy rzut, a więc wojska Paktu Warszawskiego.( Doktryna "obronna" Paktu Warszawskiego  obejmowała utworzenie  w Polsce 2 dywizji spadochronowych i kilkunastu średniej wielkości okrętów desantowych w Świnoujściu). Piewszy rzut jest zniszczony przez siły NATO ( wraz z nim terytorium Polski i jej mieszkańcy). Następuje zwycięskie derzenie Armii Czerwonej na wyczerpane siły NATO. Kto jest zdrajcą pułkownik, który złamał przysięgę, ale uczynił te plany nieprzydatnymi, czy wyższa generalicja WP wierna... komu? Czy polskiemu intersowi narodowemu? Jakiemu? PS. W armii carskiej, dawno temu, przyznawano medal ofcerowi, który wbrew rozkazowi uratował losy bitwy i dużych sł własnych.
D
Darnok
11 lutego 2014, 15:42
CD: 3) Czy znając rozmieszczenie celów w Polsce NATO atakowałoby skuteczniej - niszczyło więcej; szansa przetrwania przeciętnego Polska byłaby większa czy mniejsza? 4) Czy pułkownik Ludowego Wojska Polskiego mógł mieć dostęp do strategicznych planów ZSRR - a może bardziej prawdopodobne jest, że miał dostęp tylko i wyłącznie do ich "polskiej części"? 5) Czy jednostka - nawet przy założeniu jej szczerych i szlachetnych chęci - ma wpływ na losy świata; a może losy te są wypadkową wielu, wielu czynników i ludzkich decyzji? 6) Czy USA i NATO są gołąbkami pokoju, przydzącymi się wojną prewencyjną - a może są chłodno kalkującymi graczami, dla których liczy się interes (nie idea)? 7) Gdyby dziś pojawił się, zatroskany o swój kraj, młody Kukliński, który widzi jak się kraj ten grabi, jak politycy służą interesom obcych - gdyby zdradził tajemnice wojskową NATO, plany służącego interesom bankowców z Waszyngtonu i zlaicyzowanej Brukseli NATO i przekazał je np. Chińczykom...? Byłby bohaterem, który uchronił Polskę przed ubóstewm i duchową śmiercią; kto postawiłby mu pomnik? 8) Czy młodym Polakom warto dziś serwować w szkole wiedzę o tym, że można złamać przysięgę (nawet w szczytnym celu), uciec z ojczyzny w potrzebie, dorobić się na skrytej współpracy z pogrobowacmi tych, którzy sprzedali nas w Jałcie, a potem wrócić i być idolem "prawdziwych patriotów"? Warto i trzeba? Spróbujcie odpowiedzieć na powyższe i jeśli zauważycie sprzeczności w swych odpowiedziach, to będzie bardzo dobrze - o jednoznaczne sądy w sprawie Kuklińskiego trudno. Ale gdzie są wątpliwości, tam mowa o bohaterstwie, pomnikach, orderach z pewnością nie powinna mieć miejsca. Tak tworzone mity upadają z wielkim hukiem...
D
Darnok
11 lutego 2014, 15:41
Spróbujcie proszę (choć to być może trudne) wziąć w nawias swoje emocjonalne poglądy nt. PRL i uznać "na sucho" podstawowe fakty: (1) W tamtych czasach (których pewnie wielu z komentujących na DEONiie nie pamięta), każdego roku w polskim wojsku służyło (składało przysięgę, taką a nie inną...) kilkaset tysięcy młodych mężczyzn (w przytłaczającej większości chrześcijan - chłopskich i robotniczych synów, dla których wojsko było normalną oznaką wchodzenia w dorosłość); w czasie wojny zmobilizowano by ich miliony. (2) Na terenie Polski znajdowały się ważne instalacje wojskowe Układu Warszawskiego, których nie dało się zniszczyć bez szkody (masakry) dla ludności cywilnej - atak na nie (przeprowadzony przez NATO) to śmierć milionów. Mam nadzieje, że wszyscy zgadzamy się do tego momentu. Teraz spróbujcie odpowiedzieć sobie w duchu na następujące pytania: 1) Czy trzecia wojna mogła rzeczywiście wybuchnąć - jaki interes miałoby w tym ZSRR, wiedząc że nie może jej wygrać (samobójcy czy kompletni idioci)? 2) Załóżmy, że wojna wybucha (abstrahując od przyczyn) - czy w wypadku wojny szeregowy polski żołnierz wpiąłby w klapę znaczek Solidarności i odmówił wykonania rozkazu, przy założeniu na Polskę zaczęły spadać niemieckie, fransukie, amerykańskie bomby? 
M
Max
11 lutego 2014, 14:46
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!! ... A twoim zdaniem jak powinien się nazywać generał, który prosił Breżniewa o interwencję wojskową w Polsce??? Po drugie to ty wypłacałeś mu pieniądze? Na śp. Kuklińskiego można patrzeć z każdej strony, ale tylko ze strony zdrajców ojczyzny będzie on uważany za zdrajcę.
J
jw
11 lutego 2014, 12:30
Jack Strong powinien nazywać se Jack the Ripper. To płatny zdrajca jak na to nie patrzeć!!
A
Agata
11 lutego 2014, 10:52
z niecierpliwością czekam na jakieś stanowisko Kurii (a może Watykanu?) w sprawie apb Bolonka. Może potrzeby jest proces? Nei wiem, ale to wyjątkowo brzydko wygląda i powinno sie jak najszybaciej wyjaśnić. A tu cisza..
M
Michał
11 lutego 2014, 09:33
Sam filmu jeszcze nie widziałem. Postanowiłem obejrzeć pierw dokument Gry Wojenne dostępny na YT w 5 częściach. W części 3. [url]http://www.youtube.com/watch?v=D31P5n-c-KQ[/url] faktycznie jest mowa o uderzeniu w filar i rozsypaniu dokumentów przez pułkownika. Podobnie jest z poruszeniem jednego z oficerów spowodowanym masakrą na Wybrzeżu.
T
Tim
11 lutego 2014, 08:27
Człowiek, który reżyserował film bezdennie zakłamany antypolski antykatolicki "Pokłosie" zasługuje tylko na bojkot45852
P
PO
11 lutego 2014, 07:40
http://www.youtube.com/watch?v=AO5I1BXoy2I&feature=pla<x>yer_em<x>bedded
NE
nowa ewangelizacja
11 lutego 2014, 06:06
Wtyka wywiadu PRL w Watykanie o pseudonimie „Lamos” to arcybiskup Janusz Bolonek – ujawnił w studio Telewizji Republika historyk Sławomir Cenckiewicz. Film z wywiadu: TV Republika - dr Sławomir Cenckiewicz IPN (także o filmie Pasikowskiego) <a href="http://telewizjarepublika.pl/cenckiewicz-wyjawia-tozsamosc-lamosa-wtyki-prl-owskiego-wywiadu- w-watykanie,3935.html">http://telewizjarepublika.pl/cenckiewicz-wyjawia-tozsamosc-lamosa-wtyki-prl-owskiego-wywiadu- w-watykanie,3935.html</a> .
AB
abp Bolonek TW Lamos
11 lutego 2014, 05:15
Arcybiskup Janusz Bolonek TW "Lamos" - tajna wtyka komunistów w Watykanie. To właśnie ten agent przekazał kontrwywiadowi PRL meldunek o „krecie” w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, czyli o płk. Ryszardzie Kuklińskim. Informacja ta zmusiła Kuklińskiego do ucieczki do USA. [url]http://niezalezna.pl/51704-slawomir-cenckiewicz-ujawnia-nazwisko-tajnej-wtyki-komunistow-w-watykanie[/url] Sławomir Cenckiewicz ujawnił w Telewizji Republika nazwisko wtyki wywiadu PRL w Watykanie o pseudonimie „Lamos”. To on miał informować o płk. Ryszardzie Kuklińskim. Arcbiskup Janusz Bolonek jest obecnie nuncjuszem apostolskim w Macedonii. Pracował w watykańskich placówkach dyplomatycznych od lat 70. Przebywał w Nikaragui, Stanach Zjednoczonych, Egipcie, a w latach 1979-1989 pracował w Sekretariacie Stanu w Watykanie. Był tam zatrudniony w Zespole ds. Stałych Kontaktów Roboczych między Stolicą Apostolską a PRL. Jego dziełem były podróże apostolskie papieża Jana Pawła II do Polski w latach 1983 i 1987. W 1989 działał w Komisji Mieszanej Stolicy Apostolskiej i władz PRL, gdzie zajmował się wznawianiem stosunków dyplomatycznych między obiema stronami. W 2012 roku został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za „wybitne zasługi w rozwijaniu współpracy między Rzecząpospolitą Polską i Stolicą Apostolską, za działalność na rzecz środowisk polonijnych i promowanie polskiej kultury”....
K
Kasia
10 lutego 2014, 23:38
Film jest dobry i tyle w tym temacie.
10 lutego 2014, 23:18
Jedną gwiazdkę tym razem postawiłam tekstowi pana Wołodźki.
10 lutego 2014, 23:12
Tymczasem moim zdaniem jest to film wyjątkowo dobry. I polecam. Nie, nie tylko ze względu na to, że jest to opowieść o człowieku niezłomnym, bohaterskim i o tragicznej historii jego i jego rodziny. Moim zdaniem to bardzo dobry, świetnie zrobiony film.
Z
ztadeusz
10 lutego 2014, 22:52
Dla mnie bardzo dobry film jak na historyczny dawno nie oglądałem tak dobrego. Kawał dobrej histori podany w sposób współczesny i do tego dobra muzyka- polecam
P
PO
10 lutego 2014, 21:39
Sławomir Cenckiewicz ujawnił w Telewizji Republika nazwisko wtyki wywiadu PRL w Watykanie o pseudonimie „Lamos”. To on miał informować o płk. Ryszardzie Kuklińskim. Według informacji Cenckiewicza wtyka wywiady PRL w Stolicy Apostolskiej to arcybiskup Janusz Bolonek. Według informacji tygodnika „Do rzeczy” to właśnie „Lamos” przekazał kontrwywiadowi PRL informacje o „krecie” w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego, a więc o płk. Ryszardzie Kuklińskim. Informacja ta zmusiła Kuklińskiego do ucieczki do USA. Arcbiskup Janusz Bolonek jest obecnie nuncjuszem apostolskim w Macedonii. Pracował w watykańskich placówkach dyplomatycznych od lat 70. Przebywał w Nikaragui, Stanach Zjednoczonych, Egipcie, a w latach 1979-1989 pracował w Sekretariacie Stanu w Watykanie. Był tam zatrudniony w Zespole ds. Stałych Kontaktów Roboczych między Stolicą Apostolską a PRL. Jego dziełem były podróże apostolskie papieża Jana Pawła II do Polski w latach 1983 i 1987. W 1989 działał w Komisji Mieszanej Stolicy Apostolskiej i władz PRL, gdzie zajmował się wznawianiem stosunków dyplomatycznych między obiema stronami. W 2012 roku został odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za „wybitne zasługi w rozwijaniu współpracy między Rzecząpospolitą Polską i Stolicą Apostolską, za działalność na rzecz środowisk polonijnych i promowanie polskiej kultury”.
J
Jim
10 lutego 2014, 20:39
Jeśli film ma za temat patriotyzm, to jaki by nie był pod względem artystycznym, zawsze będzie obsmarowany jako zły. O to już zadba pewna Gazeta i ludzie z nią związani. Za to tęcza na placu Zbawiciela i plastikowa palma w centrum miasta to wielka sztuka, bo tak zadekretował pewien nadredaktor. Podobnie jak jest film o zboczeniach, to też jest wielka sztuka, ale tu nadredaktor sam nic nie musi dekretować, bo to po prostu ogólnie wiadomo.
L
lol
10 lutego 2014, 19:45
Co do uderzenia się w głowę i wynoszenia tajnych dokumentów jest to autentyk z życia Kuklińskiego ;)
W
ww
10 lutego 2014, 17:58
Jeżeli ktoś podważa warsztat Pasikowskiego, to jest marnym krytykiem. Rozumiem, że komuś film może się po prostu nie udać, nawet wielkiemu reżyserowi, ale już w pierwszych zdaniach podważać warsztat... więcej szacunku proszę
W
widz
10 lutego 2014, 17:34
film nie jest ani naiwny ani mało dynamiczny: Kuklinski nie był trenowany na szpiega został nim "z przypadku" stąd wiele amatorszczyzny, ale byl inteligentny i odważny potrafił swoje slabosci przekuć w atut, miał dużo szczęscia, stąd nie da się z tej historii zrobić fabuły w rodzaju J. Bonda i nie leczmy Panowie naszych kompleksów tęsknotą za lepszą historią o Kuklińskim, lepszej pewnie nie bedzie
A
AP
10 lutego 2014, 15:28
Powiem tak: czy film jest wystarczająco dobry, aby powiedzieć że darowanemu koniowi itd.? Moim zdaniem tak.
W
Wojciech
10 lutego 2014, 14:31
"Taki sobie film" oznacza politykę historyczną robioną pod "zaprzyjaźnione telewizje" . Chodzi o to żeby formatować ludzi radzieckich żyjących historią ale taką z niewielką domieszką prawdy. Robił to od zawsze Wajda, czy później Holland. W obliczu dzisiejszych zagrożeń takich jak np. odbudowanie pamięci o żołnierzach - jak zauważyła psołanka Senyszyn -"słusznie-wyklętych" - potrzeba reżyserów którzy zgrabnie ( choć w przypadku filmów Pasikowskiego brzmi to ironicznie) wytłumaczą "jak to naprawdę było". Film o bohaterze był ? Był. Jedynie słusznych opozycjonistów pokazano ? Pokazano. Półtony i akcenty rozłożono ? Rozłożono. No to teraz macie swojego bohatera, zwerbowanego przez CIA naiwniaka , z ciągotą do babek. I jak dodał znawca honoru,gen. Dukaczewski - zdrajcę.  Czekam teraz na odzew klanu Stuhrów, niestety senator Kutz za bardzo poszedł w politykę.  
Paweł Tatrocki
10 lutego 2014, 13:44
Mnie się film podobał i był niezły. A kadra wojskowa mogła taka być, w końcu ktoś robił porozumienie Okrągłego Stołu. Gdyby nie było wyrzutów sumienia to by takich rozmów nigdy nie było. Władza trzymałaby się do końca, do momentu całkowitej ruiny Polski.