Kościół a prawa gejów i lesbijek

Manifestacja w sprawie odwołania pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej, zorganizowana przez Partię Kobiet (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Jacek Prusak SJ / DEON.pl

W krytycznych komentarzach wobec stanowiska Radziszewskiej zawarte jest implicite powszechne, ale z punktu widzenia Kościoła błędne przekonanie, że „każdy powinien móc żyć tak, jak uważa za słuszne”. Kościół inaczej rozumie swoją misję. A hasła liberalne nie obowiązują go w bezwzględny sposób.

Wokół ostatnich wypowiedzi Minister ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej rozpętała się gorąca debata. W komentarzu redakcyjnym „Gazety Wyborczej” Aleksandra Pezda odwołując się do wywiadu udzielonego przez Radziszewską najpierw „Gościowi Niedzielnemu” a potem „Rzeczpospolitej” zarzuca jej „kreowanie się na ofiarę”, i „chowanie się za infantylnie wyrażaną religijnością”, której przejawem miała być deklaracja „Jestem osobą wierzącą w Pana Boga”.

Rozumiem intencje publicystki „Gazety”, która domaga się, aby homoseksualistów nie kojarzyć z osobami wrogo nastawianymi do katolików. Nie sądzę jednak, aby Radziszewska to miała na myśli. W wypowiedzi Radziszewskiej: „Katolicka szkoła ma prawo odmówić zatrudnienie osobie, która jawnie narusza jej zasady etyczne. A wiadomo, że osoba, która jest zdeklarowaną i aktywną lesbijką, postępuje wbrew katolickim zasadom. Moim zdaniem tak jak gmina żydowska niekoniecznie musi chcieć zatrudniać u siebie antysemitę, tak szkoła katolicka nie musi zatrudniać homoseksualisty”, oprócz nietrafnej analogii (co wypunktowuje publicystka „GW”), zawarte jest odniesienie do normy zaczerpniętej z dokumentu Kongregacji Wiary pt. „Uwagi dotyczące odpowiedzi na propozycje ustaw o niedyskryminacji osób homoseksualnych. Stwierdza on : (…) „Istnieją dziedziny, w których nie jest przejawem niesprawiedliwej dyskryminacji uwzględnienie skłonności seksualnej, na przykład gdy chodzi o adopcję dziecka lub powierzenie go opiekunom, zatrudnienie nauczycieli lub trenerów sportowych, służbę wojskową” (11).

Po swoich doświadczeniach na amerykańskich uczelniach, w których moimi wykładowcami byli m.in. geje żyjący w związkach partnerskich, wiem że sytuacja taka wywołuje wiele napięć. Jeśli się jest gejem czy lesbijką, to nie po to, żeby swoją orientację ukrywać przed ludźmi. Obraźliwe w wypowiedzi Minister byłoby, gdyby publicznie zarzuciła drugiej osobie, że jest kryptogejem, dlatego nie może dostać pracy, a nie to, że stwierdza fakt, że identyfikuje się ona, ze swoją orientacją. Jaki sens społeczny miałby wtedy coming out? W szkole katolickiej w której naucza gej czy lesbijka po obu stronach pojawia się dylemat, czy można nauczać jedynie tych, których chce się zrozumieć i czy można zrozumieć jedynie tych, których stanowisko jest się gotowym podzielać. Odpowiedź nie jest oczywista, a szkoła staje się miejscem osobistej „krucjaty”, kiedy coming out „usprawiedliwia” przekonywanie uczniów, że Kościół jest w błędzie.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół a prawa gejów i lesbijek
Komentarze (115)
H
hyak
26 lutego 2012, 01:20
nauczyciel ma uczyc i tyle. co robi prywatnie, z kim zyje nie ma nic do nauczania. dlatego nauczyciel gej i to zdeklarowany nie moze byc wyrzucony z tego powodu z zadnej szkoly.
T
tofik
27 listopada 2010, 16:22
 Groźni dla dzieci są pedofile, a kościół tuszuje i zamiata pod dywan takie przypadki. Dlaczego takich osób się nie ekskomunikuje? To jest po prostu zbrodnia popełniana na małych i bezbronnych istotach.
Martino
7 października 2010, 20:30
Podwawelski, nie drażnij leszka...:-)
Józef Więcek
7 października 2010, 17:20
Coooooo? jeszcze trwa ten dyskurs gdzie lepije wsadzać penisa? Proponuję imadło! A może zakończyć te hece?
Martino
7 października 2010, 17:11
@leszek: PO RAZ DRUGI wycofałeś się z polemiki nad moim uzasadnieniem twierdzenia, że homoseksualizm nie może być uznany za nienaturalny. Czy myślisz, że potok słów o "zawłaszczaniu języka", "przewartościowywaniu pojęć" sprawi, że Twoja ucieczka będzie mniej widoczna?:-)
L
leszek
7 października 2010, 00:51
1. Odbytnica, usta, ucho (masz naprawdę perwersyjne pomysły - o takiej technice seksualnej nie słyszałem) to nie są dziwaczne miejsca, tylko normalne części ludzkiego ciała. [...] 3. "kopulacja homoseksualistów polegająca na wkładaniu penisa do odbytnicy, ust, ucha itp. nie jest czymś normalnym i prawidłowym" - owszem, jest. W tym przypadku współżyje bowiem dwóch mężczyzn, a więc żaden z kopulujących nie ma pochwy. Nadto celem ich współżycia nie jest prokreacja. 4. wkładanie penisa do innych miejsc niż pochwa moim zdaniem, samo w sobie, nie jest kompromitujące. Powyższe w nawiązaniu do tego, że celem zboczeńców jest zawłaszczenie języka oraz przedefinowanie i przewartościowanie pojęć mi wystarczy. Nie widzę najmniejszego sensu prowadzenia sporu z osobą, która usiłuje zawłaszczyć język aby pod kątem swoich potrzeb ideologicznych pozmieniać znaczenie pojęć i system wartości. Aby potem twierdzić że zboczenia nie są zboczeniami.
Martino
7 października 2010, 00:37
I w tym momencie kategorycznie zmieniam poprzednie swoje zdanie. Uważam że powinien być kategoryczny zakaz pracy w jakichkolwiek szkołach dla homoseksualistów. Bo skoro zboczeńcy prowadzą walkę ideologiczną polegającą na fałszowaniu języka pojęć i wartości to zbrodnią byłoby dopuszczać ich do kontaktów z uczniami. Ponieważ większość z tego, co napisałeś w poście, z którego pochodzi powyższy cytat ma się nijak do przedmiotu dyskusji, skomentuję tylko ostatni akapit: każdy aktywista gejowski był kiedyś uczniem... I jeszcze wracając do tematu, kto co powinien udowodnić. Zadam Ci zagadkę. Wierzyciel pozywa dłużnika o zapłatę długu. Przychodzi na rozprawę i mówi: - ten człowiek pożyczył ode mnie 5.000 zł i nie zwrócił. Dłużnik: - ależ zwróciłem, jak najbardziej! Wierzyciel: - to udowodnij, że zwróciłeś. Ja temu zaprzeczam, a więc to ty powinieneś udowodnić fakt zwrotu pożyczki, bo ty twierdzisz, że miał on miejsce. Dłużnik: - nie. To ty twierdzisz, że dług nadal istnieje, a ja temu zaprzeczam. Ty więc udowodnij swoje roszczenie! Który z nich przegra proces?
Martino
7 października 2010, 00:30
I właśnie w tym rzecz, że skoro twierdzisz że homoseksualizm jest czymś naturalnym, to jako ten który tak twierdzi powinieneś to udowodnić. Ja zaprzeczam że jest czymś naturalnym więc zgodnie z Twoimi twierdzeniami nie muszę udowadniać tego zaprzeczania. Już to pisałem w innym wątku, ale tam nie podjąłeś się polemiki. Akty homoseksualne nie mogą być uznane za nienaturalne czy nienormalne, ponieważ 1) nikogo nie krzywdzą, 2) nie naruszają niczyjej wolności, 3) nie rodzą ujemnych skutków w sferze zdrowia fizycznego i psychicznego, 4) są zgodne z wolną wolą osób, które się na nie decydują, 5) przynoszą osobom, które je podejmują, satysfakcję, 6) nie upośledzają jakości ich życia. Tyle wystarczy.
Martino
7 października 2010, 00:19
@leszek: Nic mnie nie obchodzi gdzie wkładasz swojego penisa więc zmień sobie temat fantazji. Przeciwnie, napisałeś, że tylko takt Cię powstrzymuje przed zaspokojeniem swojej ciekawości w tym temacie: "Nie jestem tak nietaktowny aby pytać Ciebie jakie miejsca Ty preferujesz zamiast kobiecej pochwy, ale ponieważ uważam że jest to wyraziście Was kompromitujący przykład to nie okazuję litości i nie odpuszam." [2010-10-04 22:57:02 ] Przy okazji: dlaczego piszesz "Wam"? Widzisz dwóch velario? Bo chodzi o to, że gdybyś przyznał, że współżycie seksualne jest w naturalny sposób integralnie związane z włożeniem penisa do pochwy, to byłoby to przyznaniem że kopulacja homoseksualistów polegająca na wkładaniu penisa do odbytnicy, ust, ucha itp. nie jest czymś normalnym i prawidłowym, a więc homoseksualizm to jednak zboczenie. (...) Nie możesz przyznać, że jedynym właściwym miejscem jest jednak pochwa bo byłoby to uznaniem homoseksualizmu za zboczenie. Ale jednocześnie nie chcesz przyznać, że z braku pochwy homoseksualiści kopulują używając różnych czasem dziwacznych miejsc na wkładanie penisa bo byłoby to kompromitacją. Szach i mat... 1. Odbytnica, usta, ucho (masz naprawdę perwersyjne pomysły - o takiej technice seksualnej nie słyszałem) to nie są dziwaczne miejsca, tylko normalne części ludzkiego ciała. 2. "współżycie seksualne jest w naturalny sposób integralnie związane z włożeniem penisa do pochwy" - jeżeli współżyją ze sobą kobieta i mężczyzna, a przy tym ich celem jest prokreacja, to tak. 3. "kopulacja homoseksualistów polegająca na wkładaniu penisa do odbytnicy, ust, ucha itp. nie jest czymś normalnym i prawidłowym" - owszem, jest. W tym przypadku współżyje bowiem dwóch mężczyzn, a więc żaden z kopulujących nie ma pochwy. Nadto celem ich współżycia nie jest prokreacja. 4. wkładanie penisa do innych miejsc niż pochwa moim zdaniem, samo w sobie, nie jest kompromitujące.
L
leszek
6 października 2010, 20:05
Ponownie nawiążę do tego co napisałem 2010-10-04 20:37:40 Dyskusje z velario w połączeniu z treściami z homo-strony http://homiki.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=4033&catid=6 uświadomiły mi że już nie mamy do czynienia z kryjącymi się po kątach homoseksualistami ale w pełnym tego słowa znaczeniu zwyrodniałymi zboczeńcami! Bo to nie jest bynajmniej kwestia uznania i poszanowania ich człowieczeństwa pomimo ich ułomności. Bo to nie jest bynajmniej tak jak sobie można wyobrażać, że dwóch facetów (czy dwie kobiety) mieszkają razem i nie chcą aby ludzie pluli na ich widok czy pisali im na drzwiach 'pedały'/'lesby'. Im również wcale nie chodzi o to aby dwóch facetów (czy dwie kobiety) mogły się zarejstrować jako powiedzmy związek partnerski. Bo coś takiego homo-aktywistów nie satysfakcjonuje! Bo gdyby zgodzili się rejestrować swoje związki jako związki partnerskie to byłoby to równoznaczne z przyznaniem, że jest to coś innego niż małżeństwo! A im właśnie o to chodzi aby być uznawanymi za małżeństwa! Ja w pewnym momencie ująłem to co robi tu velario jako negowanie prawdy/normy i twierdzenie że ta zanegowana prawda/norma czyli anty-prawda/norma jest równorzędnym i równoprawnym wariantem/rodzajem prawdy/normy. I w ten sposób: - nie ma już żadnej normy stwierdzającej, że stosunek płciowy odbywa się poprzez włożenie penisa do kobiecej pochwy, bo penisa mozna przecież wkładać gdzie się chce; - nie więc już również żadnej normy stwierdzającej, że para małzeńska składa się z kobiety i mężczyzny, bo skoro to nie pochwa jest komplementarnym narządem dla penisa, to można go sobie wkładać gdzie się chce również drugiemu facetowi... A więc popęd seksualny może byc kierowany w różne strony i nie ma żadnego zboczonego popędu, a małżeństwa mogą zawierać pary nie tylko kobiet z mężczyznami, ale również tylko mężczyzn lub tylko kobiet... Normalny język ma zostać przechwycony i zawłąszczony po to aby pozmieniać znaczenia pojęć! Stąd taka walka o prawo do małzeństw homoseksualistów - nie dążenie do małżeństw homoseksualnych, bo to by było coś innego niż normalne małżeństwo, ale właśnie dążenie do małzeństw, tyle że małzeństw niekoniecznie hetero ale również i homo! A celem parad wcale nie jest korzystanie z równoprawnych praw obywatelskich w celu pokazania istnienia homoseksualistów, ale właśnie manifestacja afirmująca homoseksualizm! I w tym momencie kategorycznie zmieniam poprzednie swoje zdanie. Uważam że powinien być kategoryczny zakaz pracy w jakichkolwiek szkołach dla homoseksualistów. Bo skoro zboczeńcy prowadzą walkę ideologiczną polegającą na fałszowaniu języka pojęć i wartości to zbrodnią byłoby dopuszczać ich do kontaktów z uczniami.
S
Stanislaw
5 października 2010, 23:49
 Czytajac teksty w dyskusji o homo- i hetero seksualizmie-pragne przypomniec,ze to w latach 60 ubieglego nstulecia,psychiatrzy amerykanscy na swoim kongresie przeglosowali poglad,ze homoseksualizm nie jest juz wiecej dewiaqcja psychiczna.Jest jedyny znany mi w historii medycyny,gdzie przez glosowaniepostanowiono zmienic fizjologie organizmu ludzkiego.Nastepnie do akcji wkroczyli politycy i to rpznych partii i "kolorow"To oni wymusili na swoich parlamentach i rzadach a w koncu na Swiatowej Organizacji Zdrowia,ktora w 90tych latach ubieglego stulecia skreslila homoseksualizmz listy schorzen i zaburzen psychlatrycznych.Ludzie ,ktorzy cierpia na zaburzenia jedzenia,anorektycy nigdy nie przyznaja sie ,ze maja klopoty z jedzeniem,ale nikt przy zdrowych zmyslach -jak narazie - nie zamierza skreslac  anorexii z listy chorobZnane jest zjawisko,ze osoby majace pewne nawet dyskretne zaburzenia psychiatryczne nie chca sie do tego przynac.To dotyczy rowniez osob z roznymi zaburzeniami w sferze zycia seksualnego.Teraz ten problem postanowiono wykorzystac do walki z kosciolem/jedynie katolickim/.Otwarte metody zwalczania kosciola skompromitowaly sie w czasach komunizmu,wiec jego przeciwnicy wymyslili inny sposob.A stanowisko kosciola jest znane od czasow Biblii i mam nadzieje,ze nie ulegnie zmianie.Dyktat organizacji walczacych o tzw.rownouprawnie seksualne jest olobrzymi,to sa rowniez olbrzymie pieniadze ktore,prowadzone przez nie przedsiebiorstwa zarabiaja. i dochodzimy do sedna sprawy mniejszoscpopulacji w spoleczenstwach/najwyzej 10% przy najbardziej przychylnych ocenach/stara sie narzucic swoj poglad innym,zupelnie jak za PRL-upartia narzucala swoje poglady i zadala ,aby wszyscy je akceptowali.Cenzura nie pozwalala na gloszenie innych niezaleznych pogladow.Teraz cenzure zastapiono poprawnoscia polityczna i nie mozna /w wieli krajach /glosic pogladow ,ktore nie pasuja homoseksualistom i innym z dewiqcjami seksualnymi.
L
leszek
5 października 2010, 22:14
Wystarczy trochę poczekać, a Ty już sam coś wymyślisz, by skompromitować samego siebie:) Współpraca z Tobą w tym kierunku to prawdziwa przyjemność. Już widzę, jak nie możesz zasnąć czekając z wypiekami na twarzy, aż wreszcie ten "bezczelny kłamca", "ogłupiony nieszczęśnik" (poznajesz czyje to słowa?) velario zdradzi, gdzie wkłada penisa...Przecież to problem niebagatelnej wagi!!! Nadużycia seksualne w Kościele i katastrofa smoleńska razem wzięte to przy nim pikuś. Wiesz co Ci poradzę? Weź zimny prysznic, wyśpij się dobrze, poczytaj jakąś relaksującą lekturę, a potem, za kilka dni, może wrócimy do dyskusji... Na razie, jak widzę, nie jesteś do niej zdolny. Nie chcę mieć Cię na sumieniu, jeżeli napiszę jakąś rzecz która nie mieści Ci się w głowie i skończysz w amoku. Zamiast sobie fantazjować na mój temat lepiej zacznij pisać merytorycznie. Bo jak na razie to tylko siebie kompromitujesz velario. Rościsz sobie pretensje do miana piszącego merytorycznie, a coraz częściej zamiast odpowiadać na temat usiłujesz mi dokuczyć wypisując różne obraźliwości. Już Ci kilka razy tłumaczyłem, ale skoro się tak skręcasz jak diabeł pod świeconą wodą to mogę napisać jeszcze raz... Nic mnie nie obchodzi gdzie wkładasz swojego penisa więc zmień sobie temat fantazji. Zwyczajnie usiłujesz przeinaczyć to co piszę aby uciec od tego co Ciebie kompromituje. Bo chodzi o to, że gdybyś przyznał, że współżycie seksualne jest w naturalny sposób integralnie związane z włożeniem penisa do pochwy, to byłoby to przyznaniem że kopulacja homoseksualistów polegająca na wkładaniu penisa do odbytnicy, ust, ucha itp. nie jest czymś normalnym i prawidłowym, a więc homoseksualizm to jednak zboczenie. Dlatego tak się rozpaczliwie wykręcasz. Nie możesz przyznać, że jedynym właściwym miejscem jest jednak pochwa bo byłoby to uznaniem homoseksualizmu za zboczenie. Ale jednocześnie nie chcesz przyznać, że z braku pochwy homoseksualiści kopulują używając różnych czasem dziwacznych miejsc na wkładanie penisa bo byłoby to kompromitacją. Szach i mat...
L
leszek
5 października 2010, 21:45
Po pierwsze, w dyskusji takiej jak nasza udowodnieniu podlegają tezy, a nie obiektywnie istniejące zjawiska. Nie mam pojęcia, jak można udowodnić heteroseksualizm albo homoseksualizm. Ich istnienie jest faktem powszechnie znanym, a takie fakty też nie wymagają dowodzenia. Ale przynajmniej ja nie domagałem się udowodnienia faktu, że homoseksualizm istnieje. Po drugie - nie ma żadnej sprzeczności w tym co piszę. Teza, że homoseksualizm jest czymś naturalnym i prawidłowym, jest dla mnie oczywista i dlatego nie zamierzam jej udowadniać. Przeciwna teza - że jest zboczeniem, nie jest oczywista i dlatego wymaga udowodnienia. W moim przekonaniu, i nie tylko w moim, to właśnie teza że homoseksualizm jest czymś nienaturalnym i nieprawidłowym jest tak oczywista że nie wymaga dowodzenia. A przeciwna, że jest naturalny, nie jest oczywista i dlatego wymaga udowodnienia. Po trzecie - po raz kolejny przypominam, że udowadnia ten, kto twierdzi, a nie ten, kto zaprzecza. Zaprzeczam temu, że homoseksualizm jest zboczeniem, więc to Ty powinieneś udowodnić, że jednak nim jest. I właśnie w tym rzecz, że skoro twierdzisz że homoseksualizm jest czymś naturalnym, to jako ten który tak twierdzi powinieneś to udowodnić. Ja zaprzeczam że jest czymś naturalnym więc zgodnie z Twoimi twierdzeniami nie muszę udowadniać tego zaprzeczania.
Martino
5 października 2010, 21:03
@Nisa: Właściwie mógłbym skopiować Twojego posta i Ci odesłać, bo postrzegam Cię w taki sam sposób. Stara mądrość mówi, że każdy sądzi po sobie, więc ze współczuciem myślę o Twoim życiu i Twoim sercu, w którym osądzasz ludzi, których nie znasz, a frustracje z prawdziwego życia wyładowujesz w internecie. Istniejesz, dopóki ktoś czyta twoje projekcje w internecie i na nie odpowiada. W realnym świecie jesteś umarły. Wracaj do życia, póki nie jest za późno. Ty też wracaj, na dobre Ci wyjdzie. Adieu!
Martino
5 października 2010, 20:57
@leszek: @velario, zdecyduj się na coś, bo albo twierdzisz że rzeczy oczywistych się nie tłumaczy, albo twierdzisz że na twierdzącym coś spoczywa konieczność dowodu. Nie może być tak, że jak ja napiszę że homoseksualizm jest zboczeniem to twierdzisz że muszę tego dowieść, a jak Ty twierdzisz że homoseksualizm jest czymś normalnym to oznajmiasz że rzeczy oczywiste nie wymagają dowodu. Bo jeśli już, to jest wręcz przeciwnie, to heteroseksualizm jest czymś oczywistym i nie wymagającym dowodu, a homoseksualizm nie jest normalnym i oczywistym. Po pierwsze, w dyskusji takiej jak nasza udowodnieniu podlegają tezy, a nie obiektywnie istniejące zjawiska. Nie mam pojęcia, jak można udowodnić heteroseksualizm albo homoseksualizm. Ich istnienie jest faktem powszechnie znanym, a takie fakty też nie wymagają dowodzenia. Po drugie - nie ma żadnej sprzeczności w tym co piszę. Teza, że homoseksualizm jest czymś naturalnym i prawidłowym, jest dla mnie oczywista i dlatego nie zamierzam jej udowadniać. Przeciwna teza - że jest zboczeniem, nie jest oczywista i dlatego wymaga udowodnienia. Po trzecie - po raz kolejny przypominam, że udowadnia ten, kto twierdzi, a nie ten, kto zaprzecza. Zaprzeczam temu, że homoseksualizm jest zboczeniem, więc to Ty powinieneś udowodnić, że jednak nim jest. 
R
RafX
5 października 2010, 18:42
Nisa - ładnie powiedziane. Zamiast dorabiać ideologię do praktykowanej patologii, lepiej jest stanąć w prawdzie. Choć "lepiej" niestety nie zawsze znaczy "łatwiej".
N
Nisa
5 października 2010, 17:45
  Rozumiem, że to przykre, kiedy człowiek nie odnajduje się w mainstreamie, a jego poglądy powoli odchodzą w przeszłość. Cóż wtedy może zostać? (..) ( Velario, z ckliwą przejrzystością napisałeś .. o sobie samym. To, co masz wewnątrz, wychodzi na zewnątrz. Pustka. Istniejesz, dopóki ktoś czyta twoje projekcje w internecie i na nie odpowiada. W realnym świecie jesteś umarły. Wracaj do życia, póki nie jest za późno. Nie marnuj czasu na KOMBINOWANIE odpowiedzi, bo nic to nie zmieni w twoim bytowaniu. Wpierw musisz jednak sam chcieć zmienić swoje poglądy, czy orientacje, jak wolisz, bo są zafałszowane. Zobaczyć kim jesteś dziś i kim będziesz z tym kiedyś na łożu śmierci. Życzę poznania dobra. Nisa
L
leszek
5 października 2010, 16:00
Twierdzisz że homoseksualizm jest czymś normalnym i prawidłowym, to zgodnie z Twoim twierdzeniem o koniecności dowodu, oczekuję że tego dowiedziesz. "Clara non sunt interpretanda" (rzeczy jasnych/oczywistych się nie tłumaczy). @velario, zdecyduj się na coś, bo albo twierdzisz że rzeczy oczywistych się nie tłumaczy, albo twierdzisz że na twierdzącym coś spoczywa konieczność dowodu. Nie może być tak, że jak ja napiszę że homoseksualizm jest zboczeniem to twierdzisz że muszę tego dowieść, a jak Ty twierdzisz że homoseksualizm jest czymś normalnym to oznajmiasz że rzeczy oczywiste nie wymagają dowodu. Bo jeśli już, to jest wręcz przeciwnie, to heteroseksualizm jest czymś oczywistym i nie wymagającym dowodu, a homoseksualizm nie jest normalnym i oczywistym.
Martino
5 października 2010, 00:03
@Nisa: A wiesz dlaczego MA miejsce? - ponieważ do głosu/rządu dopuszczono ludzi głoszący takie brednie na temat "normalności" gejów i lesbijek jak twoje i tobie wtórujących. Rozumiem, że to przykre, kiedy człowiek nie odnajduje się w mainstreamie, a jego poglądy powoli odchodzą w przeszłość. Cóż wtedy może zostać? Pusta, jałowa złość, która każe krzyczeć o "bredniach", gdy ktoś nam nie wtóruje. Jesteś tego, Nisa, doskonałym przykładem. Smutne:-(
Martino
4 października 2010, 23:57
Twierdzisz że homoseksualizm jest czymś normalnym i prawidłowym, to zgodnie z Twoim twierdzeniem o koniecności dowodu, oczekuję że tego dowiedziesz. "Clara non sunt interpretanda" (rzeczy jasnych/oczywistych się nie tłumaczy).
Martino
4 października 2010, 23:55
Twoje reakcje są coraz bardziej kompromitujące Ciebie... To nie jest kwestia tego kto o czym rozmyśla ale czy homoseksualista to zboczeniec! Przypominam Ci, że kiedyś dowodziłeś że para homoseksualistów jest jak najbardziej OK bo nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre. Jak będziesz się domagał to odszukam i zacytuję obszerniejsze fragmenty! Nie jestem tak nietaktowny aby pytać Ciebie jakie miejsca Ty preferujesz zamiast kobiecej pochwy, ale ponieważ uważam że jest to wyraziście Was kompromitujący przykład to nie okazuję litości i nie odpuszam. I wcale się Tobie nie dziwię, że tak wijesz się aby nie udzielić odpowiedzi. Zaprzeczyć nie możesz, a przyznać racji nie jesteś w stanie, więc pozostaje Ci naprzemiennie udawać glupiego i obrażać mnie, byle tylko uciec od odpowiedzi. Ale nie daruję Ci i będę do tego wracał jeszcze nie raz... no bo skoro uważasz że każde miejsce jest równie dobre jak i kobieca pochwa... a może nawet męski odbyt uważasz za lepsze miejsce... to dlaczego miałbym nie wytykać Ci tego jako jednego przykładów na to że homoseksualizm to nie jest żaden równie dobry wariant ale obrzydliwe zboczenie... Wystarczy trochę poczekać, a Ty już sam coś wymyślisz, by skompromitować samego siebie:) Współpraca z Tobą w tym kierunku to prawdziwa przyjemność. Już widzę, jak nie możesz zasnąć czekając z wypiekami na twarzy, aż wreszcie ten "bezczelny kłamca", "ogłupiony nieszczęśnik" (poznajesz czyje to słowa?) velario zdradzi, gdzie wkłada penisa...Przecież to problem niebagatelnej wagi!!! Nadużycia seksualne w Kościele i katastrofa smoleńska razem wzięte to przy nim pikuś. Wiesz co Ci poradzę? Weź zimny prysznic, wyśpij się dobrze, poczytaj jakąś relaksującą lekturę, a potem, za kilka dni, może wrócimy do dyskusji... Na razie, jak widzę, nie jesteś do niej zdolny. Nie chcę mieć Cię na sumieniu, jeżeli napiszę jakąś rzecz która nie mieści Ci się w głowie i skończysz w amoku.
L
leszek
4 października 2010, 22:57
Ja twierdziłem (i twierdzę), że to TWOIM ZDANIEM nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać wyłącznie do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre, byle było przyjemnie. Chcesz teraz zaprzeczyć i stwierdzić, że to jednak jedynie kobieca pochwa jest miejscem właściwym dla penisa? Tak czy nie? Nie jestem maniakiem seksualnym i nie rozmyślam dniem i nocą nad tym, jakie miejsce jest najlepsze do włożenia penisa. Pozostawiam to tym, którzy gorączkują się tym tematem. Twoje reakcje są coraz bardziej kompromitujące Ciebie... To nie jest kwestia tego kto o czym rozmyśla ale czy homoseksualista to zboczeniec! Przypominam Ci, że kiedyś dowodziłeś że para homoseksualistów jest jak najbardziej OK bo nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre. Jak będziesz się domagał to odszukam i zacytuję obszerniejsze fragmenty! Nie jestem tak nietaktowny aby pytać Ciebie jakie miejsca Ty preferujesz zamiast kobiecej pochwy, ale ponieważ uważam że jest to wyraziście Was kompromitujący przykład to nie okazuję litości i nie odpuszam. I wcale się Tobie nie dziwię, że tak wijesz się aby nie udzielić odpowiedzi. Zaprzeczyć nie możesz, a przyznać racji nie jesteś w stanie, więc pozostaje Ci naprzemiennie udawać glupiego i obrażać mnie, byle tylko uciec od odpowiedzi. Ale nie daruję Ci i będę do tego wracał jeszcze nie raz... no bo skoro uważasz że każde miejsce jest równie dobre jak i kobieca pochwa... a może nawet męski odbyt uważasz za lepsze miejsce... to dlaczego miałbym nie wytykać Ci tego jako jednego przykładów na to że homoseksualizm to nie jest żaden równie dobry wariant ale obrzydliwe zboczenie...
L
leszek
4 października 2010, 22:42
A ja już Ci na to kiedyś odpisywałem, że skoro TY TWIEDZISZ że homoseksualizm nie jest zboczeniem, i że skoro TO TY TWIERDZISZ, że obrzydzenie na widok mężczyzn czulących się do siebie nie jest naturalną reakcją, to w takim razie ciężar dowodu spoczywa na Tobie. To nie jest tak, że Ty sobie możesz negować moje stwierdzenia i wygłaszać swoje stwierdzenia, ale na moje domaganie się dowodu Twoich stwierdzeń wykręcać się sianem i domagać się dowodów moich stwierdzeń. Skoro TO TY TWIERDZISZ to udowodnij, skoro sam stwierdzszsz że ciężar dowodu spoczywa na twierdzącym. Nie rozróżniasz twierdzenia od zaprzeczenia. Mam nadzieję, że nie jesteś adwokatem, bo z takim rozumowaniem przegrałbyś każdy proces, nie potrafiąc się zorientować, na której stronie spoczywa ciężar dowodu... Metoda wykrecania się sianem poprzez rzucanie oskarżeń oponentowi to niegodziwa metoda. Twierdzisz że homoseksualizm jest czymś normalnym i prawidłowym, to zgodnie z Twoim twierdzeniem o koniecności dowodu, oczekuję że tego dowiedziesz. Tobie się wydaje że cudze poglądy możesz negować na zasadzie nie, bo nie, ale Twoje twierdzenia mają byc przyjmowane na wiarę...
L
leszek
4 października 2010, 22:35
Przecież sam napisałem że nie mogą być sprzeczne więc nie mąć. A gdyby były sprzeczne to już dawno byłyby zaskarżone. I tylko na potrzeby swojego mącenia sugerujesz, że są sprzeczne, bo nie potrafisz przyznać się do błędu i wycofać ze swojego pierwotnego stwierdzenia że szkoła nie wychowuje. Jak Ty tutaj potrafisz odczytać jakieś sugestie to chyba masz myślenie urojeniowe... Oj, nieładnie, zaczynasz gierki słowne i przechodzisz do pyskówki... Podałem Ci cytat z Ustawy o oswiacie mówiące o tym że szkoła i nauczyciele jednak mają obowiązek wychowywać, a Ty mi zacząłeś dowodzić, że ustawa niższej rangi nie może być sprzeczna z Konstytucją któa mówi że wychowanie należy do rodziców. Więc nie trzeba mieć myslenia urojeniowego aby mówić o sugerowaniu przez Ciebie niezgodności Ustawy o oświacie z Konstytucją RP. Owszem, podtrzymuję twierdzenie, że szkoła nie wychowuje. Być może to przerasta możliwości Twojego abstrakcyjnego myślenia, ale rozróżniam kilka płaszczyzn: 1) to, co wynika z prawa, 2) to, co wynika z praktyki, i 3) moje własne poglądy. Pisząc, że szkoła nie wychowuje miałem na myśli praktykę, która w tym zakresie, ku mojemu zadowoleniu, jest zgodna z moimi poglądami. Uważam bowiem, że to dobrze, że nie wychowuje, bo nie jest do tego powołana. Szkoła jest od przekazywania wiedzy. To Ty nieustannie mieszasz płaszczyzny sporu. Widzę że coraz bardziej przechodzisz do ubliżania i obrażania. Nie najlepiej to świadczy o Tobie, ale zdradza, że sam widzisz że nie masz racji więc usiłujesz się odreagowywać. Jak już pisałem, czy Ci się to podoba czy nie, czy masz tego świadomość czy nie, szkoła jest nie tylko od przekazywania wiedzy. I jednoznacznie mówi o tym cytowany poprzednio przeze mnie fragment Ustawy o oświacie oraz fragment z wikipedii na temat pedagogiki. I Twoje życzeniowe widzi-mi-się nie ma tu żadnego znaczenia. Czy w rzeczywistości szkoła wychowuje czy nie, to już może być kwestią jakiejś dyskusji. Tyle tylko, że KAŻDA szkoła wychowuje. Nawet jak nie wychowuje. Bo wychowywanie polega na przekazywaniu wartości i kształceniu postaw. A jak nie przekazuje sie pewnych wartości to jest to równoznaczne z brakiem tych wartości,  a jak się nie wykształci pewnych postaw to jest to równoznaczne z brakiem tych postaw. Tak jak brak umiłowania prawdy oznacza równoprawność nieprawdy, a brak uczciwości oznacza nieuczciwość.
N
Nisa
4 października 2010, 21:48
@Nisa: Poczytaj sobie np. <a href="http://web.archive.org/web/20071008140102/www.bibula.com/new/display.php?textid=00932">http://web.archive.org/web/20071008140102/www.bibula.com/new/display.php?textid=00932</a> Przeczytałem. Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. A wiesz dlaczego MA miejsce?  - ponieważ do głosu/rządu dopuszczono ludzi głoszący takie brednie na temat "normalności" gejów i lesbijek jak twoje i tobie wtórujących. 
Martino
4 października 2010, 21:22
Ja twierdziłem (i twierdzę), że to TWOIM ZDANIEM nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać wyłącznie do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre, byle było przyjemnie. Chcesz teraz zaprzeczyć i stwierdzić, że to jednak jedynie kobieca pochwa jest miejscem właściwym dla penisa? Tak czy nie? Nie jestem maniakiem seksualnym i nie rozmyślam dniem i nocą nad tym, jakie miejsce jest najlepsze do włożenia penisa. Pozostawiam to tym, którzy gorączkują się tym tematem.
Martino
4 października 2010, 21:04
A ja już Ci na to kiedyś odpisywałem, że skoro TY TWIEDZISZ że homoseksualizm nie jest zboczeniem, i że skoro TO TY TWIERDZISZ, że obrzydzenie na widok mężczyzn czulących się do siebie nie jest naturalną reakcją, to w takim razie ciężar dowodu spoczywa na Tobie. To nie jest tak, że Ty sobie możesz negować moje stwierdzenia i wygłaszać swoje stwierdzenia, ale na moje domaganie się dowodu Twoich stwierdzeń wykręcać się sianem i domagać się dowodów moich stwierdzeń. Skoro TO TY TWIERDZISZ to udowodnij, skoro sam stwierdzszsz że ciężar dowodu spoczywa na twierdzącym. Nie rozróżniasz twierdzenia od zaprzeczenia. Mam nadzieję, że nie jesteś adwokatem, bo z takim rozumowaniem przegrałbyś każdy proces, nie potrafiąc się zorientować, na której stronie spoczywa ciężar dowodu... W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście. Oj Velario, nie wypada się tak bezczelnie wykręcać, przecież to Twoje zdanie a nie moje Czyżby? Poproszę o cytat, bo doskonale pamiętam, co napisałem o środowisku, w którym wyrosłem, i które wpoiło mi wartości. Sądzę że świadomie przekręcasz to co napisałęm. Ja nie twierdziłem że tak pisałeś o swoim środowisku w którym wyrosłem. Ja twierdziłem (i twierdzę), że to TWOIM ZDANIEM nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać wyłącznie do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre, byle było przyjemnie. Chcesz teraz zaprzeczyć i stwierdzić, że to jednak jedynie kobieca pochwa jest miejscem właściwym dla penisa? Tak czy nie?
Martino
4 października 2010, 21:02
Ale gdy po czasie zacząłeś znowuż dowodzić że szkoła nie wychowuje to już zmieniłeś front i zacząłeś powoływać się na konstytucję, że to niby skoro w konstytucji jest zapis o tym że wychowują rodzice a nie ma nic o nauczycielach, to ma to byc dowód na to że nauczyciele nie wychowują skoro nie napisano w konstytucji że mają prawo. Wskazałem jedynie, że "wychowywanie" przez nauczycieli nie ma oparcia w Konstytucji.   Zacytowałem Ci więc Ustawę o oświacie oraz fragment definicji pedagogiki. I nie mając już możliwości dowodzić żeszkołą i nauczyciele nie wychowują bo wręcz nie mają do tego prawa zacząłeś udawać głupiego i zacząłeś podmieniać treść sporu. Ani definicja pedagogiki, ani ustawa o oświacie nie zmienią faktów, a te są takie, że we współczesnej szkole nauczyciel nawet gdyby chciał nie ma faktycznie możliwości wychowywania uczniów. Odmienna kwestia, że nadal uważam, że nie musi chcieć i że powinno tak być, by nie musiał wychowywać. Tłumaczę to, bo znów nie zrozumiesz.  
Martino
4 października 2010, 21:01
Zasada hierarchicznej zgodności norm prawnych oznacza, że akty prawne niższego rzędu (zawarte w nich normy prawne) muszą być zgodne z aktami wyższego rzędu, a w przypadku, gdyby można je było interpretować rozmaicie, należy interpretować je tak, by norma wyższego rzędu nie została naruszona. Przytoczone przez Ciebie przepisy ustawowe (a więc rangi niższej niż Konstytucja) nie mogą pozostawać w sprzeczności z zawartą w ustawie normą, zgodnie z którą rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Przecież sam napisałem że nie mogą być sprzeczne więc nie mąć. A gdyby były sprzeczne to już dawno byłyby zaskarżone. I tylko na potrzeby swojego mącenia sugerujesz, że są sprzeczne, bo nie potrafisz przyznać się do błędu i wycofać ze swojego pierwotnego stwierdzenia że szkoła nie wychowuje. Jak Ty tutaj potrafisz odczytać jakieś sugestie to chyba masz myślenie urojeniowe... Owszem, podtrzymuję twierdzenie, że szkoła nie wychowuje. Być może to przerasta możliwości Twojego abstrakcyjnego myślenia, ale rozróżniam kilka płaszczyzn: 1) to, co wynika z prawa, 2) to, co wynika z praktyki, i 3) moje własne poglądy. Pisząc, że szkoła nie wychowuje miałem na myśli praktykę, która w tym zakresie, ku mojemu zadowoleniu, jest zgodna z moimi poglądami. Uważam bowiem, że to dobrze, że nie wychowuje, bo nie jest do tego powołana. Szkoła jest od przekazywania wiedzy. To Ty nieustannie mieszasz płaszczyzny sporu. 
L
leszek
4 października 2010, 20:49
@leszek: Usiłujesz dowodzić, że Tobie to wystarczy coś zakwestionować i Ty to nic nie musisz udowadniać, ale jak ktoś śmie się nie zgodzić z Tobą to już musi to udowodnić. Ale nie jest tak! Usiłuję przypomnieć, że "ciężar dowodu spoczywa na tym, kto twierdzi, a nie na tym, kto zaprzecza". Już Ci to kiedyś pisałem. To Ty twierdzisz, że powszechną reakcją na widok dwóch mężczyzn trzymających się za ręce jest obrzydzenie, ale poza własnym doświadczeniem nie przywołałeś na poparcie tej tezy żadnego dowodu. A ja już Ci na to kiedyś odpisywałem, że skoro TY TWIEDZISZ że homoseksualizm nie jest zboczeniem, i że skoro TO TY TWIERDZISZ, że obrzydzenie na widok mężczyzn czulących się do siebie nie jest naturalną reakcją, to w takim razie ciężar dowodu spoczywa na Tobie. To nie jest tak, że Ty sobie możesz negować moje stwierdzenia i wygłaszać swoje stwierdzenia, ale na moje domaganie się dowodu Twoich stwierdzeń wykręcać się sianem i domagać się dowodów moich stwierdzeń. Skoro TO TY TWIERDZISZ to udowodnij, skoro sam stwierdzszsz że ciężar dowodu spoczywa na twierdzącym. W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście. Oj Velario, nie wypada się tak bezczelnie wykręcać, przecież to Twoje zdanie a nie moje Czyżby? Poproszę o cytat, bo doskonale pamiętam, co napisałem o środowisku, w którym wyrosłem, i które wpoiło mi wartości. Sądzę że świadomie przekręcasz to co napisałęm. Ja nie twierdziłem że tak pisałeś o swoim środowisku w którym wyrosłem. Ja twierdziłem (i twierdzę), że to TWOIM ZDANIEM nigdzie nie jest powiedziane że penisa należy wkładać wyłącznie do kobiecej pochwy i że inne miejsca są równie dobre, byle było przyjemnie. Chcesz teraz zaprzeczyć i stwierdzić, że to jednak jedynie kobieca pochwa jest miejscem właściwym dla penisa? Tak czy nie?
L
leszek
4 października 2010, 20:37
Muszę się przyznać, że @velario początkowo szokował i bulwersował mnie tym swoim ciągłym przeinaczaniem pojęć. Te jego ciągłe negowanie prawd i nazywanie utworzonych anty-prawd równoważnymi wariantami prawdy wydawały mi się jego własnymi perfidnymi wymysłami. I zastanawiałem się czy jest on tak bezczelnym kłamcą czy tylko tak ogłupionym i zakłamanym nieszczęśnikiem. Ale ostatnio trafiłem na stronę homoseksualistów na której był artykuł w którym wprost omawiano problem fałszowania pojęć! Autor zastanawia się tam czy lepiej tworzyć własny język czy lepiej zawłaszczyć język oponentów (czyli katolików) i zmienić jego sens przedefiniowując jego pojęcia! W jednym miejscu nawet jednoznacznie stwierdza, że np. mowa o małżeństwach jednopłciowych jest poważnym błędem (homoseksualistów), bo przecież nie mówi się o czymś takim jak małżeństwa dwupłciowe, więc w ten sposób niejako przyznaje się że małżeństwo jako takie jest związkiem osób różnej płci, a odstępstwa od tej zasady należy opisać „jakoś inaczej”. Możecie stwierdzić że jestem naiwny, ale to mnie naprawdę mocno poruszyło. Bo z tego wynika, że to co jesteśmy gotowi brać za jakieś wybryki napalonych zboczeńców, w rzeczywistości jest długofalowym działaniem z premedytacją nastawionym na propagowanie zboczeń jako normy! Można sobie o tym poczytać samemu <a href="http://homiki.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=4033&catid=6">tutaj</a>
Martino
4 października 2010, 20:34
@leszek: Usiłujesz dowodzić, że Tobie to wystarczy coś zakwestionować i Ty to nic nie musisz udowadniać, ale jak ktoś śmie się nie zgodzić z Tobą to już musi to udowodnić. Ale nie jest tak! Usiłuję przypomnieć, że "ciężar dowodu spoczywa na tym, kto twierdzi, a nie na tym, kto zaprzecza". Już Ci to kiedyś pisałem. To Ty twierdzisz, że powszechną reakcją na widok dwóch mężczyzn trzymających się za ręce jest obrzydzenie, ale poza własnym doświadczeniem nie przywołałeś na poparcie tej tezy żadnego dowodu. W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście. Oj Velario, nie wypada się tak bezczelnie wykręcać, przecież to Twoje zdanie a nie moje Czyżby? Poproszę o cytat, bo doskonale pamiętam, co napisałem o środowisku, w którym wyrosłem, i które wpoiło mi wartości.
L
leszek
4 października 2010, 20:05
Nie odwracaj kota ogonem. To Ty nie przyjmujesz do wiadomości faktów i budujesz fantastyczne teorie (...) Negujesz prawdę i dowodzisz że ta negacja jest równie dobrą prawdą, byle tylko dowodzić że perwersja nie jest perwersją a rodzajem normalności. No to ustalmy, jakie są fakty: po pierwsze - SĄ (istnieją) osoby homoseksualne. Tak, istnieją homoseksualiści. Czy ta dewiacja jest pierwotna czy nabyta to osobna sprawa, ale rzeczywiście istnieją dewianci. Po drugie - żaden lekarz, który spotka się z homoseksualistą i się o nim dowie, nie wpisze do historii choroby rozpoznania "homoseksualizm" Prawda wykorzystana do dowodzenia kłamstwa. Żaden lekarz nie wpisze do historii choroby rozpoznania 'homoseksualizm' bo wskutek agresywnych działań homo-lobby natychmiast straciłby pracę. Zaprzeczysz? ponieważ współczesna medycyna nie uznaje tego za chorobę, zaburzenie, perwersję i co tam jeszcze nie wymyślisz. Masz o tyle racje że wskutek homo-propagandy najpierw amerykańscy psycholodzy, a potem WHO uznało że skoro homoseksualisci mają o sobie dobre mniemanie to znaczy że homoseksualizm nie jest chorobą (ciekawe że w stosunku do alkoholików nie zastosowano tego samego kryterium), a niezdolności do nawiązywania więzi międzypłciowych (specyficznych dla relacji międzypłciowych) również nie uznano za jakiekolwiek zaburzenie powodujące problemy w nawiązywaniu relacji (ciekawe że do innych zaburzeń w nawiązywaniu więzi również nie zastosowano tego kryterium). A więc najpierw zrobiono sobie założenie ideologiczne, że niezdolnośc do nawiązywania relacji międzypłciowych nie jest zaburzeniem funkcjonowania, a potem stwierdzono że w takim razie niezdolności do nawiązywania relacji międzypłciowych nie zaburza funkcjonowania homoseksualistów. Gdyby jednak nie robiono żadnych odgórnych założeń ideologicznych to musiano by przyznać zgodnie z prawdą, że niezdolność do nawiązywania więzi międzypłciowych specyficznych dla relacji międzypłciowych jednak jest pewnym zaburzeniem ogólnego funkcjonowania. A więc nie można twierdzić że homoseksualizm nie jest zaburzeniem. I w związku z tym powinien być leczony. I kto tu ignoruje fakty? Ano właśnie Ty... Już tyle razy Ci je podawałem, i za każdym razem je ignorujesz, a w ich miejsce przedstawiasz swoją homo-propagandę.
ZP
zły przykład
4 października 2010, 20:03
Ile nauczycielek cudzołożnic pracuje w szkole, niestety......... Piszę, bo znam "te" przypadki............kilkanaście, ale o tym się nie mówi. Nigdzie. Im wolno.......... Bo to chodzi o płeć, ona/one uwodzi/ą cudzego/ych męża/ów, a nie cudzą/e żonę/y. Nie jest/są homoseksualna/e, ale straszne zgorszenie rozsiewa/ją. Przepraszam za dygresje nie na temat :(((( I nic nie można zrobić?
L
leszek
4 października 2010, 19:55
Masz rację że najwyższym prawem jest Konstytucja, ale oprócz niej są jeszcze ustawyi rozporządzenia oraz przepisy wykonawcze do nich, i oczywiście nie mogą one być ze sobą sprzeczne. Zasada hierarchicznej zgodności norm prawnych oznacza, że akty prawne niższego rzędu (zawarte w nich normy prawne) muszą być zgodne z aktami wyższego rzędu, a w przypadku, gdyby można je było interpretować rozmaicie, należy interpretować je tak, by norma wyższego rzędu nie została naruszona. Przytoczone przez Ciebie przepisy ustawowe (a więc rangi niższej niż Konstytucja) nie mogą pozostawać w sprzeczności z zawartą w ustawie normą, zgodnie z którą rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Przecież sam napisałem że nie mogą być sprzeczne więc nie mąć. A gdyby były sprzeczne to już dawno byłyby zaskarżone. I tylko na potrzeby swojego mącenia sugerujesz, że są sprzeczne, bo nie potrafisz przyznać się do błędu i wycofać ze swojego pierwotnego stwierdzenia że szkoła nie wychowuje. Szkoła nie ma więc prawa "wychowywać" dzieci w zakresie, który jest przedmiotem naszej dyskusji, tj. kształtować w nich określonych postaw wobec problemów etyki seksualnej. To jest wyłączna domena rodziców. Jesteś żałosny... Najpierw dowodziłeś że szkoła absolutnie nie wychowuje i domagałeś się podania niby w jaki sposób wychowuje pani od chemii. Jak Ci pokazałem jak może wychowywać i odesłałem do źródeł, to oczywiście nie przyznałeś się do błędu i nie wycofałeś się tylko zamilkłeś. Ale gdy po czasie zacząłeś znowuż dowodzić że szkoła nie wychowuje to już zmieniłeś front i zacząłeś powoływać się na konstytucję, że to niby skoro w konstytucji jest zapis o tym że wychowują rodzice a nie ma nic o nauczycielach, to ma to byc dowód na to że nauczyciele nie wychowują skoro nie napisano w konstytucji że mają prawo. Zacytowałem Ci więc Ustawę o oświacie oraz fragment definicji pedagogiki. I nie mając już możliwości dowodzić żeszkołą i nauczyciele nie wychowują bo wręcz nie mają do tego prawa zacząłeś udawać głupiego i zacząłeś podmieniać treść sporu. Nagle przestałeś twierdzić, że szkoła i nauczyciele nie wychowują, a zacząłeś dowodzić że nie mają prawa wychowywać W TYM ZAKRESIE... że nie mają prawa kształtować określonych postaw wobec problemów etyki seksualnej... czyli że wg Ciebie, jak tatuś-zboczeniec wykorzystuje seksualnie córkę to szkole nic do tego? tak samo zwyrodnialec-braciszek może sobie na niej folgować a szkole nic do tego, bo to rodzice wychowują?!? Tak... słyszałem, opowiadano mi... Nauczycielka wzywa do szkoły matkę bo jej syn jest agresywny i bije dzieci, a matka odpowiada aby jej nie zawracać głowy bo ona tak wychowuje dziecko, bo wtedy da sobie radę w życiu... W tym zakresie szkoła może tylko przekazywać wiedzę. Ale jaką wiedzę?!? Tę z homopropagandy?!? Że jak ktoś jest homoseksualistą to nie jest to chorobą bo nie stwierdzono różnić w poczuciu wartości i ogólnym funkcjonowaniu psychologicznym? Bo niezdolność do nawiązywania relacji specyficznych dla więzi między płciami nie jest żadym zaburzeniem?!? Bo relacje międzypłciowe można nawiązywać w ramach jednej płci?!? A seksualność nie ma związku z płodnością i penisa można wkładać gdzie się chce?!? Taką 'wiedzę'?!? Mimo wszystko miałem o Tobie lepsze zdanie, łudziłem się że się różnimy ale dyskutujesz uczciwie. Ale w tej chwili zmieniam zdanie. Ale jak sobie pogrywasz i usiłujesz udawać głupiego to sobie dyskutuj sam ze sobą zakłamany posiadaczu pełni prawdy. "Zakłamany posiadacz pełni prawdy" - sprzeczność logiczna:-) Owszem, bo nie jesteś posiadaczem żadnej pełni prawdy, ale w swoim zakłamaniu tak uważasz. Gdybym Cię nie znał z innych dyskusji, domagałbym się przeprosin za oszczerstwo. W Twoim przypadku tylko westchnę: "Przebacz im Panie, bo nie wiedzą co czynią..." Gdybym miał reagować na Twoje obraźliwe złośliwości i oszczerstwa to nie miałbym czasu pisać na temat. Aby nie sięgać zbyt daleko, to tylko z wczorajszego popołudnia: - Być może u Ciebie budzi to niesmak i obrzydzenie (choć to dziwne, że pozytywne uczucia mogą budzić obrzydzenie...Jakaś nadwarżiwość osobnicza?). U innych niekoniecznie. U mnie na pewno nie. Współczuję, bo to oznacza, że musiałeś się wychować w jakiejś strasznie opresyjnej kulturze.; - Jak się wychodzi, tak jak Ty, z założenia, że się posiadło pełnię prawdy, to dyskusja rzeczywiście nie ma sensu, bo każdy argument oponenta można odeprzeć jako "negowanie prawdy".; - W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście.
L
leszek
4 października 2010, 19:48
To że Ty coś sobie kwestionujesz wcale nie oznacza że wszyscy muszą uznać że normą jest to co sobie życzysz. To, że ja coś kwestionuję, oznacza, że należy to udowodnić. Stosujesz wyjątkowo perfidne i nieuczciwe chwyty dyskusyjne. Usiłujesz dowodzić, że Tobie to wystarczy coś zakwestionować i Ty to nic nie musisz udowadniać, ale jak ktoś śmie się nie zgodzić z Tobą to już musi to udowodnić. Ale nie jest tak! Nie wystarczy że coś zakwestionujesz! Jak chcesz coś kwestionować to właśnie Ty powinieneś udowodnić swoje racje, a nie domagać się aby Tobie udowadniać że niesłusznie kwestionujesz! Powtarzam jeszcze raz: to że Ty coś kwestionujesz wcale nie oznacza, że wszyscy muszą uznać, że normą jest to co sobie życzysz. Jak chcesz aby wszyscy uznali Twoje racje to właśnie Ty musisz je udowodnić. W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście. Oj Velario, nie wypada się tak bezczelnie wykręcać, przecież to Twoje zdanie a nie moje, to Ty tak twierdziłeś a nie ja - ja dowodziłem zupełnie czego innego. Więc to raczej w Twoim a nie moim środowisku musi występować ten problem. A często wykorzystuję ten przykład bo nie muszę się rozpisywać, a bardzo obrazowo pokazuje rzekomą normalność i równoprawność homoseksualizmu.
N
Nisa
4 października 2010, 17:36
"co ludzie robią w łóżku, ich sprawa. Pod kołdrę nikomu nie zaglądam." Nie chodzi o zaglądanie, ale o APROBOWANIE i rozpowszechnianie, że homoseksualizm jest dobry; - czyli, jak ktoś sobie tak żyje, to rzecz "naturalna" i należy uznać jego prawa.  z komentowanego art: '„każdy powinien móc żyć tak, jak uważa za słuszne”. To stwierdzenie akceptuje co najmniej 80% Europejczyków."'   @Pedro, swoją wypowiedzią potwierdzasz ten %, nawet jak masz najnormalniejsze poglądy. W opinii Kościoła jest to błędne podejście. Rozumiem, że może cię nie obchodzić, co na to mówi Kościół. Ale mnie obchodzi i mam takie samo prawo wyrażać swoje przekonania. A, sfiksowani są ci, którzy homoseksualizm uważają za naturalny przejaw człowieczeństwa.  Nisa
P
Pedro
4 października 2010, 11:02
Oczywiście, że korzystam, oj korzystam, tracąc czas przy kompie :( Ty Pedro z tej samej półki? Akty homoseksualne uważasz za normalne? Jeśli tak, to współczuję tobie również. to może, żebyś już nikogo nie pominęła, pożałuj też siebie, bo jest czego. Masz jakąs fiksację na punkcie homoseksualizmu. Pytasz o mój pogląd? Jest najnormalniejszy jaki może być: co ludzie robią w łóżku, ich sprawa. Pod kołdrę nikomu nie zaglądam.
N
Nisa
4 października 2010, 10:34
 Oczywiście, że korzystam, oj korzystam, tracąc czas przy kompie :( Ty Pedro z tej samej półki? Akty homoseksualne uważasz za normalne? Jeśli tak, to współczuję tobie również.
P
Pedro
4 października 2010, 10:22
Podziwiam, Nisa, Twoją rewolucyjną czujność wobec nieprawomyślnych z Twojego punktu widzenia poglądów. ale z tą nagonką na velario już przeginasz. każdy ma prawo głosić swoje poglądy, i on z tego korzysta. Za to Ty korzystasz z okazji, by mu dołożyć, twierdząc, że pisze bzdury. A już sugestia, że dodatkowo korzysta z okazji by lansować się na zdjęciu, ubawiła mnie do łez. Mówi ci coś słowo avatar?
N
Nisa
4 października 2010, 09:51
@Michał Przyznam, że zainteresowała mnie jedna osoba tu komentująca o nicku Velario. Poznałam jego poglądy na stronie  http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/1303 na której także próbował je udowadniać. Poglądy fałszywe i niebezpieczne. Niebezpieczne nie dla mnie, ale dla łatwiej ulegających internetowej propagandzie. Zdaje się, (może się mylę), że jego celem podtrzymywania tego wątku jest jedynie ich afiszowanie i swojej fotki. Wolność słowa jest obustronna. Jeśli ktoś pisze bzdury, to trzeba mu to powiedzieć, nawet jeśli ich nie przyjmie.  Nisa
M
Michał
4 października 2010, 08:49
mam nadzieję że liczba piszących komentarze nie równa się liczbie czytających, bo wyglądsałoby na to że czytelników Deonu najbardziej interesuje świat gejów i lesbijek (bez obrazy ;)
N
Nisa
4 października 2010, 08:19
@Velario zmyślasz teraz, pisząc: "A jeżeli chodzi o to, kto mi przekazał wiedzę na temat "normalności" homoseksualizmu - wiedzę nie tylko otrzymuje się od kogoś, ale można również do niej samemu dojść. Po to mamy rozum."   - A więc rozumiem, że twój rozum doprowadził cię do odkrycia, że homoseksualizm jest normalnością. Tu musisz mieć jakieś spacjalne wlane zdolności.. Ponieważ sam rozum nic nie podpowie, gdy nie ma bazy danych. A dane przyjmuje się z zewnatrz. Są oparte one na cudzym lub własnym doświadczeniu studiowanego przedmiotu, na jakiejś wcześniejszej wiedzy. Dopiero wtedy rozum może oceniać, czy to przyjąć, czy nie. Istotne bardzo są źródła tej wiedzy. Czyich autorytetów słuchamy. Obawiam się, że zgubiłeś jedno ogniwo w łańcuchu: ja-mój rozum-homoseksualizm jest normalnością. Jakie? - Doświadczenia skutków czynów homoseksualnych. Cóż, pożyj jeszcze trochę, poobserwój świat gejów, degradację społeczeństw, w którym są zalegalizowane związki homo i może twój rozum coś innego ci zacznie przekazywać. Nisa
Martino
4 października 2010, 01:05
@Nisa: Poczytaj sobie np. <a href="http://web.archive.org/web/20071008140102/www.bibula.com/new/display.php?textid=00932">http://web.archive.org/web/20071008140102/www.bibula.com/new/display.php?textid=00932</a> Przeczytałem. Uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Martino
4 października 2010, 01:02
@Nisa: A kto tobie, Velario, przekazał wiedzę o "normalności" homoseksualnych związków? Rodzice? A może koledzy ze szkoły, internetu, może środowisko, w którym się obracasz zepsuło ci pojęcie zła i dobra.. Piszesz mrzonki. Ideologie wpajane są dzieciom na pierwszym miejscu w szkole. Nie wiem, jak jest teraz w szkole, bo ja skończyłem do niej uczęszczać kilkanaście lat temu. Wtedy problem homoseksualizmu w ogóle nie był tam poruszany. A jeżeli chodzi o to, kto mi przekazał wiedzę na temat "normalności" homoseksualizmu - wiedzę nie tylko otrzymuje się od kogoś, ale można również do niej samemu dojść. Po to mamy rozum.  
N
Nisa
4 października 2010, 00:23
@Velario stwierdził, że "Szkoła nie ma więc prawa "wychowywać" dzieci w zakresie, który jest przedmiotem naszej dyskusji, tj. kształtować w nich określonych postaw wobec problemów etyki seksualnej. To jest wyłączna domena rodziców." A kto tobie, Velario, przekazał wiedzę o "normalności" homoseksualnych związków? Rodzice? A może koledzy ze szkoły, internetu, może środowisko, w którym się obracasz zepsuło ci pojęcie zła i dobra.. Piszesz mrzonki. Ideologie wpajane są dzieciom na pierwszym miejscu w szkole.  Poczytaj sobie np. http://web.archive.org/web/20071008140102/www.bibula.com/new/display.php?textid=00932 Wyglada, że i w Polsce niedługo nie będzie wpływu na to co uczą nasze dzieci. Rodzice staja się bezradni. Już są "prestiżowe" uczelnie hedonistyczne. Jak je rozpoznać? Po studentach, dla których celem staje się bez żanych MORALNYCH ograniczeń poddawanie się rozkoszom życia, bez odpowiedzialności. Ważne są jedynie doznania teraźniejsze i dobre jest wszystko, co komu daje przyjemność.  Nisa
Martino
3 października 2010, 23:24
Errata: w poprzednim poście, w siódmym wierszu, po słowie "ustawą" powinno być dodane "zasadniczą".
Martino
3 października 2010, 23:21
Masz rację że najwyższym prawem jest Konstytucja, ale oprócz niej są jeszcze ustawy i rozporządzenia oraz przepisy wykonawcze do nich, i oczywiście nie mogą one być ze sobą sprzeczne.  Zasada hierarchicznej zgodności norm prawnych oznacza, że akty prawne niższego rzędu (zawarte w nich normy prawne) muszą być zgodne z aktami wyższego rzędu, a w przypadku, gdyby można je było interpretować rozmaicie, należy interpretować je tak, by norma wyższego rzędu nie została naruszona. Przytoczone przez Ciebie przepisy ustawowe (a więc rangi niższej niż Konstytucja) nie mogą pozostawać w sprzeczności z zawartą w ustawie normą, zgodnie z którą rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.  Szkoła nie ma więc prawa "wychowywać" dzieci w zakresie, który jest przedmiotem naszej dyskusji, tj. kształtować w nich określonych postaw wobec problemów etyki seksualnej. To jest wyłączna domena rodziców. W tym zakresie szkoła może tylko przekazywać wiedzę. Tak samo jest w niej więc niedopuszczalna sytuacja, w której nauczyciel-gej opowiada o swoich przygodach miłosnych i jaki to homoeskualizm jest fajny, jak i sytuacja, w której nauczyciel wmawia uczniom, że homoseksualizm to zboczenie.       Mimo wszystko miałem o Tobie lepsze zdanie, łudziłem się że się różnimy ale dyskutujesz uczciwie. Ale w tej chwili zmieniam zdanie. Ale jak sobie pogrywasz i usiłujesz udawać głupiego to sobie dyskutuj sam ze sobą zakłamany posiadaczu pełni prawdy. "Zakłamany posiadacz pełni prawdy" - sprzeczność logiczna:-) Gdybym Cię nie znał z innych dyskusji, domagałbym się przeprosin za oszczerstwo. W Twoim przypadku tylko westchnę: "Przebacz im Panie, bo nie wiedzą co czynią..."
Martino
3 października 2010, 23:08
Nie odwracaj kota ogonem. To Ty nie przyjmujesz do wiadomości faktów i budujesz fantastyczne teorie (...) Negujesz prawdę i dowodzisz że ta negacja jest równie dobrą prawdą, byle tylko dowodzić że perwersja nie jest perwersją a rodzajem normalności. No to ustalmy, jakie są fakty: po pierwsze - SĄ (istnieją) osoby homoseksualne. Po drugie - żaden lekarz, który spotka się z homoseksualistą i się o nim dowie, nie wpisze do historii choroby rozpoznania "homoseksualizm" ponieważ współczesna medycyna nie uznaje tego za chorobę, zaburzenie, perwersję i co tam jeszcze nie wymyślisz. I kto tu ignoruje fakty? Nieporozumienie. Napisałem poprzednio o UCZUCIACH a Ty napisałeś teraz o POZYTYWNYCH uczuciach. Nie dziw się więc że skrytykowałem Twoje stwierdzenie o POZYTYWNYCH uczuciach. Ty nie widzisz różnicy pomiędzy uczuciami a pseudoamorami? Jeżeli dwoje ludzi trzyma się za ręce i spaceruje po parku, to można przyjąć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że łączą ich uczucia pozytywne, a nie negatywne. Intryguje mnie, na jakiej podstawie, według jakiego kryterium, nie znając ich, oceniasz, że to co ich łączy, to "pseudoamory"?
L
leszek
3 października 2010, 21:50
Być może to też jest jeden z Twoich problemów. Musisz się pogodzić z tym że wcale nie jesteś posiadaczem pełni prawdy. Im dłużej z Tobą dyskutuję, tym bardziej widzę, że to jest przede wszystkim Twój problem, bo ja nigdy i nigdzie nie twierdziłem, że jestem posiadaczem pełni prawdy. No popatrz! Ale ja przecież też nigdy i nigdzie nie twierdziłem, że jestem posiadaczem pełni prawdy! To skąd Twoje insynuacje że wychodzę  z założenia że posiadam pełnię prawdy? W dodatku, biorąc pod uwagę Twoje wypowiedzi sam nabieram przekonania że uważasz się za posiadacza pełni prawdy. Wracasz do tego o czym już spieralismy się. Ale widzę że jak na posiadacza pełni prawdy przystało nie raczyłeś sięgnąć do żadnych źródeł i nadal twierdzisz, że zadaniem nauczyciela jest przekazywanie wiedzy a nie wychowywanie. Skoro się zapierasz jak przysłowiowy osioł to tym bardziej nie widzę sensu dalszej dyskusji. Najwyższym prawem jest Konstytucja, a ta mówi wyraźnie, kto ma prawo wychowywać dzieci. Rozumiem, że jako posiadaczowi pełni prawdy nie chciało Ci się po nią sięgnąć, więc podpowiem, że jest to ujęte w jej w art. 48 ust. 1. Konstytucja nie mówi natomiast nic o wychowywaniu dzieci przez nauczycieli. Masz rację że najwyższym prawem jest Konstytucja, ale oprócz niej są jeszcze ustawy i rozporządzenia oraz przepisy wykonawcze do nich, i oczywiście nie mogą one być ze sobą sprzeczne. I wystarczy zajrzeć do Ustawy o oświacie aby już w art. 1 przeczytać że: Art. 1. System oświaty zapewnia w szczególności: 1) realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju; 2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny; 9) zmniejszanie różnic w warunkach kształcenia, wychowania i opieki między poszczególnymi regionami kraju, a zwłaszcza ośrodkami wielkomiejskimi i wiejskimi; 10) utrzymywanie bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki w szkołach i placówkach; 11) upowszechnianie wśród dzieci i młodzieży wiedzy o zasadach zrównoważonego rozwoju oraz kształtowanie postaw sprzyjających jego wdrażaniu w skali lokalnej, krajowej i globalnej; [...] 13a) kształtowanie u uczniów postaw przedsiębiorczości sprzyjających aktywnemu uczestnictwu w życiu gospodarczym; [...] 15) warunki do rozwoju zainteresowań i uzdolnień uczniów przez organizowanie zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych oraz kształtowanie aktywności społecznej i umiejętności spędzania czasu wolnego; 16) upowszechnianie wśród dzieci i młodzieży wiedzy o bezpieczeństwie oraz kształtowanie właściwych postaw wobec zagrożeń i sytuacji nadzwyczajnych. Gdybyś nie rozumiał to tłumaczę, że szkoła nie ma wyręczać czy zastępować rodziców w wychowywaniu ale ma ich WSPOMAGAĆ, a jak gdzieś mówi się o kształtowaniu jakichś postaw to oznacza to właśnie wychowywanie. No i jeszcze fragment hasła pedagogika z wikipedii: Pedagogika należy do nauk społecznych, stanowi zespół nauk o wychowaniu, teorię działalności wychowawczej. Na jej gruncie formułuje się istotę, cele, treści, metody, środki i formy organizacyjne procesów wychowawczych. Pedagogika odnosi się głównie do młodego pokolenia, które dzięki oddziaływaniom wychowawczym winno osiągnąć optymalny rozwój osobowości, ukształtować wiedzę o rzeczywistości, przygotować się do funkcjonowania w życiu społecznym. Do głównych instytucji takiego wychowania zalicza się: rodzinę, przedszkole i szkołę. Mimo wszystko miałem o Tobie lepsze zdanie, łudziłem się że się różnimy ale dyskutujesz uczciwie. Ale w tej chwili zmieniam zdanie. Ale jak sobie pogrywasz i usiłujesz udawać głupiego to sobie dyskutuj sam ze sobą zakłamany posiadaczu pełni prawdy.
Martino
3 października 2010, 21:45
To że Ty coś sobie kwestionujesz wcale nie oznacza że wszyscy muszą uznać że normą jest to co sobie życzysz. To, że ja coś kwestionuję, oznacza, że należy to udowodnić. Tak... Jak ktoś nie potrafi nawiązywać międzypłciowych relacji to jest wg Ciebie normalny, ale jak czuje obrzydzenie na widok mizdrzących się zboczeńców to jest nienormalny i ma zaburzenia... Tak... Chcielibyście aby tak uważano... do tego dążycie... Przypomnę tylko, że mowa była nie o "mizdrzących się zboczeńcach" tylko o dwóch chłopakach idących przez park i trzymających się za ręce. I to mnie niepokoi, że taki zwykły gest budzi u Ciebie obrzydzenie. Natomiast "mizdrzenie" się par hetero w miejscu publicznym też może niekiedy przyprawić o mdłości. Widok zboczeńców nie wywołuje we mnie wymiotów. Nawet obrzydzenia od wymiotów nie odróżniasz? To może jednak Ty powinieneś skonsultować się z jakimś specjalistą? Po prostu nie wiem, jak silne masz to obrzydzenie i czy nie stanie się kiedyś tak, że Twój organizm nad nim nie zapanuje. Zawsze to jednak dyskomfort i nie warto pochopnie odrzucać możliwości skorzystania z pomocy. Nie. Akceptacja każdego człowieka i zrozumienie dla inności jest zupełnie czym innym niż uważanie zboczeń za normalność. I jestem dumny że wyrosłem w takim środowisku które nauczyło mnie rozróżniać normalność od zboczeń, i pomimo pewnej tolerancji dla zboczeńców nie wmówiło mi że zboczenia są odmianą normalności i że penisa mogę sobie wsadzać gdzie tylko chcę, byle było miło, bo niekoniecznie do kobiecej pochwy. W Twoim środowisku temat, gdzie wkładać penisa, musiał być chyba dyżurnym tematem przy obiedzie, bo powtarza się w co drugim Twoim poście.
L
leszek
3 października 2010, 21:14
Nie. Żadna nadwrażliwość osobnicza ale typowa i powszechna reakcja u normalnych ludzi. To raczej Twój brak negatywnych uczuć świadczy o jakichś skrzywieniach. To by tłumaczyło dlaczego prezentujesz taką mentalność. Kwestionuję jej typowość i powszechność. To że Ty coś sobie kwestionujesz wcale nie oznacza że wszyscy muszą uznać że normą jest to co sobie życzysz. Poza tym, jeżeli ktoś czuje obrzydzenie, widząc dwie osoby trzymające się za ręce, to daje najlepszy dowód, że nie jest normalny. Zapewne cierpi na zaburzenie osobowości, zwane niekiedy "osobowością autorytarną". Tak... Jak ktoś nie potrafi nawiązywać międzypłciowych relacji to jest wg Ciebie normalny, ale jak czuje obrzydzenie na widok mizdrzących się zboczeńców to jest nienormalny i ma zaburzenia... Tak... Chcielibyście aby tak uważano... do tego dążycie... Leszek, naprawdę z serca radzę Ci, byś skonsuktował się ze specjalistą. A nuż kiedyś będzie szła para męsko-damska, dziewczyna będzie miała krótkie włosy, a Ty przez pomyłkę weźmiesz ich za gejów i jeszcze zwymiotujesz na ulicy...Po co? Z każdym problemem można sobie poradzić. Widok zboczeńców nie wywołuje we mnie wymiotów. Nawet obrzydzenia od wymiotów nie odróżniasz? To może jednak Ty powinieneś skonsultować się z jakimś specjalistą? A ja z kolei Tobie współczuje. Musiałeś wychować się jakiejś strasznie zdegenerowanym środowisku. Ale nie usprawiedliwia Cię to. Z Twojego punktu widzenia moje środowisko na pewno było "zdegenerowane", bo dominowała w niej postawa akceptacji każdego człowieka i zrozumienia dla jego inności. Jestem dumny, że z takiego środowiska wyszedłem i takie wartości mi wpojono. Nie. Akceptacja każdego człowieka i zrozumienie dla inności jest zupełnie czym innym niż uważanie zboczeń za normalność. I jestem dumny że wyrosłem w takim środowisku które nauczyło mnie rozróżniać normalność od zboczeń, i pomimo pewnej tolerancji dla zboczeńców nie wmówiło mi że zboczenia są odmianą normalności i że penisa mogę sobie wsadzać gdzie tylko chcę, byle było miło, bo niekoniecznie do kobiecej pochwy.
L
leszek
3 października 2010, 20:49
To tylko homolobby usiłuje narzucić wszystkim swoje homoteorie, że orientacja seksualna może przyjmować różne równoważne wartości. To nie jest teoria, tylko fakt. Są tacy, niestety, którzy nie przyjmują faktów do wiadomości. Nie odwracaj kota ogonem. To Ty nie przyjmujesz do wiadomości faktów i budujesz fantastyczne teorie. Już niwe raz pisałe. Negujesz prawdę i dowodzisz że ta negacja jest równie dobrą prawdą, byle tylko dowodzić że perwersja nie jest perwersją a rodzajem normalności. Co Ty pleciesz... jakie pozytywne uczucia... pseudoamory zboczeńców nazywasz pozytywnymi uczuciami?!? Sam sobie zaprzeczasz. W poście z 14:38:47 napisałeś, że para trzymających się za ręce chłopaków ujawnia "nie tylko swoje uczucia, ale i swoje zboczenie". Teraz nagle piszesz o "pseudoamorach". BTW, jak odróżniasz "uczucia" od "pseudoamorów"? Nieporozumienie. Napisałem poprzednio o UCZUCIACH a Ty napisałeś teraz o POZYTYWNYCH uczuciach. Nie dziw się więc że skrytykowałem Twoje stwierdzenie o POZYTYWNYCH uczuciach. Ty nie widzisz różnicy pomiędzy uczuciami a pseudoamorami? Pseudoamory to dla Ciebie to samo co amory? A każde uczucia to wg Ciebie amory? Jak naprawdę nie odróżniasz to nie podejmuję Ci się tłumaczyć, a jak odróżniasz to tym bardziej nie mam ochoty wchodzić w gierki słowne.
L
leszek
3 października 2010, 20:37
" A to można pokazać nawet ateiście." Leszek, nie zbyt w to wierzę, ale może masz bardziej uniwersalne argumenty. To wszystko zależy, czy masz doczynienie z celowym, perwersyjnym działaniem takich, co świadomie propagują zło, próbując zalegalizować różnego rodzaju dewiacje i wciagnąć w nie innych. Czy też z osobą, która nie ma jeszcze własnego zdania lub tylko uległa fałszywym propagandom. Nisa @Nisa, staram się w ten sposób argumentować. Ale masz rację że to zależy od tego z kim mam do czynienia. Zakładam że z tzw. człowiekiem dobrej woli. I dopiero jak się przekonuję o złej woli to sobie odpuszczam.
Martino
3 października 2010, 20:13
Oooooo, witam Nisę!:-) My się chyba skądinąd znamy!...
Martino
3 października 2010, 20:11
Być może to też jest jeden z Twoich problemów. Musisz się pogodzić z tym że wcale nie jesteś posiadaczem pełni prawdy. Im dłużej z Tobą dyskutuję, tym bardziej widzę, że to jest przede wszystkim Twój problem, bo ja nigdy i nigdzie nie twierdziłem, że jestem posiadaczem pełni prawdy. Wracasz do tego o czym już spieralismy się. Ale widzę że jak na posiadacza pełni prawdy przystało nie raczyłeś sięgnąć do żadnych źródeł i nadal twierdzisz, że zadaniem nauczyciela jest przekazywanie wiedzy a nie wychowywanie. Skoro się zapierasz jak przysłowiowy osioł to tym bardziej nie widzę sensu dalszej dyskusji. Najwyższym prawem jest Konstytucja, a ta mówi wyraźnie, kto ma prawo wychowywać dzieci. Rozumiem, że jako posiadaczowi pełni prawdy nie chciało Ci się po nią sięgnąć, więc podpowiem, że jest to ujęte w jej w art. 48 ust. 1. Konstytucja nie mówi natomiast nic o wychowywaniu dzieci przez nauczycieli.
Martino
3 października 2010, 20:05
Nie. Żadna nadwrażliwość osobnicza ale typowa i powszechna reakcja u normalnych ludzi. To raczej Twój brak negatywnych uczuć świadczy o jakichś skrzywieniach. To by tłumaczyło dlaczego prezentujesz taką mentalność. Kwestionuję jej typowość i powszechność. Poza tym, jeżeli ktoś czuje obrzydzenie, widząc dwie osoby trzymające się za ręce, to daje najlepszy dowód, że nie jest normalny. Zapewne cierpi na zaburzenie osobowości, zwane niekiedy "osobowością autorytarną". "Brak negatywnych uczuć świadczy o skrzywieniach" - z litości tego nie skomentuję. Przeczytaj jeszcze raz co napisałeś, i zrozumiesz dlaczego. Leszek, naprawdę z serca radzę Ci, byś skonsuktował się ze specjalistą. A nuż kiedyś będzie szła para męsko-damska, dziewczyna będzie miała krótkie włosy, a Ty przez pomyłkę weźmiesz ich za gejów i jeszcze zwymiotujesz na ulicy...Po co? Z każdym problemem można sobie poradzić. A ja z kolei Tobie współczuje. Musiałeś wychować się jakiejś strasznie zdegenerowanym środowisku. Ale nie usprawiedliwia Cię to. Z Twojego punktu widzenia moje środowisko na pewno było "zdegenerowane", bo dominowała w niej postawa akceptacji każdego człowieka i zrozumienia dla jego inności. Jestem dumny, że z takiego środowiska wyszedłem i takie wartości mi wpojono.
Martino
3 października 2010, 20:05
@leszek: Nie żadne między innymi a właśnie tylko i wyłącznie homoseksualistów. To taki elegancki eufemizm na bardziej eleganckie i politycznie poprawne określenie zboczeńców. A mógłbyś poprzeć swoją tezę np. jakąś wypowiedzią przedstawiciela nauki prawa albo orzeczeniem sądowym? Czy to znaczy, że przytoczony przeze mnie przepis nie dotyczy biseksualistów? To tylko homolobby usiłuje narzucić wszystkim swoje homoteorie, że orientacja seksualna może przyjmować różne równoważne wartości. To nie jest teoria, tylko fakt. Są tacy, niestety, którzy nie przyjmują faktów do wiadomości. Co Ty pleciesz... jakie pozytywne uczucia... pseudoamory zboczeńców nazywasz pozytywnymi uczuciami?!? Sam sobie zaprzeczasz. W poście z 14:38:47 napisałeś, że para trzymających się za ręce chłopaków ujawnia "nie tylko swoje uczucia, ale i swoje zboczenie". Teraz nagle piszesz o "pseudoamorach". BTW, jak odróżniasz "uczucia" od "pseudoamorów"?
N
Nisa
3 października 2010, 19:53
" A to można pokazać nawet ateiście." Leszek, nie zbyt w to wierzę, ale może masz bardziej uniwersalne argumenty. To wszystko zależy, czy masz doczynienie z celowym, perwersyjnym działaniem takich, co świadomie propagują zło, próbując zalegalizować różnego rodzaju dewiacje i wciagnąć w nie innych. Czy też z osobą, która nie ma jeszcze własnego zdania lub tylko uległa fałszywym propagandom. Nisa
L
leszek
3 października 2010, 19:34
Trudno kogoś w czymkolwiek przekonać nawet najlogiczniejszymi argumentami, kiedy osoba ma różne pojęcie dobra i zła. Velario dał już temu wyraz pisząc, cytuję go: "W IMIĘ CZEGO, jakich wartości, mielibyśmy dziś uznawać wypowiedzi Pisma nt. homoseksualizmu za wiążące, zwłaszcza mając na uwadze naszą dzisiejszą wiedzę wynikającą z postępów nauki (..) Poza tym - kategoria "grzechów wołających o pomstę do nieba" nie jest mi znana." http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/1303 Bez odniesienia do wartości chrześcijańskich i właściwej interpretacji Objawienia Bożego, nie łatwo da się gejostwo/lesbijstwo uznać jako złe. Bo dla niektórych właśnie będzie to tylko inny wariant normalności. Dla innych jakaś patologia seksualna, degradująca życie społeczeństwa, ale politycznie poprawna; nie wnosząca pojęcia grzechu i jego konsekwencji, zastrzeżonych dla wierzących. Same wartości społeczne nie przemówią, gdy całokształt postrzegania człowieka sprowadzić do fałszywej wolności, aby sam sobie ustanawianiał prawa, co jest dobre, a co złe. Musi być mocniejszy fundament. @Nisa, doskonale wiem że aby przekonywać o grzechu wpierw należałoby odnieść się do chrześcijaństwa. Ale zauważ w związku z w/w że ja nie przekonuję @velario że homoseksualizm jest złem moralnym czy wręcz grzechem. Ja mu dowodzę że homoseksualizm jest czymś nieprawidłowym, nienormalnym, bezsensownym. A to można pokazać nawet ateiście. I dlatego @velario tak odwraca kota ogonem.
L
leszek
3 października 2010, 19:27
Jak się wychodzi, tak jak Ty, z założenia, że się posiadło pełnię prawdy, to dyskusja rzeczywiście nie ma sensu, bo każdy argument oponenta można odeprzeć jako "negowanie prawdy". Poza tym: Coż to jest prawda? Być może to też jest jeden z Twoich problemów. Musisz się pogodzić z tym że wcale nie jesteś posiadaczem pełni prawdy. Obowiązki nauczyciela są bardzo zróżnicowane. Nawet nie mając wychowawstwa może otrzymać pytania z tej problematyki, a mając wychowawstwo wręcz musi na lekcjach wychowawczych czasem poruszać takie zagadnienia. Uważasz że wtedy już ma prawo wmawiać uczniom że homoseksualizm to taki równoprawny wariant hetero, a penisa to można wkładać gdzie się chce, byle było miło, bo nigdzie nie jest powiedziane że do kobiecej pochwy? Uważam, że powinien przedstawić wszystkie poglądy na ten temat, z jakimi się zetknął, i pozostawić im ocenę. Absolutnie nie powinien ujawniać własnego stanowiska w tej sprawie. Jego zadaniem jest przekazywanie wiedzy, a nie wychowywanie. Poza tym mógłby w ten sposób naruszyć konstytucyjną zasadę, że to rodzice mają prawo wychowywać swe dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Przekonania nauczyciela muszą zejść na dalszy plan. Wracasz do tego o czym już spieralismy się. Ale widzę że jak na posiadacza pełni prawdy przystało nie raczyłeś sięgnąć do żadnych źródeł i nadal twierdzisz, że zadaniem nauczyciela jest przekazywanie wiedzy a nie wychowywanie. Skoro się zapierasz jak przysłowiowy osioł to tym bardziej nie widzę sensu dalszej dyskusji.
L
leszek
3 października 2010, 19:21
Dwóch nóg u człowieka nie da się nie zauważyć, bo nie sposób ich ukryć. Natomiast co do orientacji seksualnej - nie wiadomo jaka jest, dopóki człowiek tego nie ujawni. Cieszę się, że napisałeś, że nikt nie powinien się z niczym obnosić. Szkoda tylko, że tej zasady nie jesteś gotów stosować równo wobec wszystkich osób. Czy dobrze rozumiem, że gdy nie ukrywam jakiejś swojej cechy, która nie jest normą, to tym samym się z nią "obnoszę"? Osoba na wózku inwalidzkim "obnosi się" ze swoją niepełnosprawnością? Nie powiesz mi chyba, że brak nóg to norma... Jak już pisałem, nikt z niczym nie powinien się obnosić. I już pisałem co to znaczy obnosić się. I że jest zasadnicza różnica pomiędzy naturalnym zachowaniem a obnoszeniem się. Widzę jednak że usiłujesz się bawić w gierki słowne, to baw się sam ze sobą.
L
leszek
3 października 2010, 19:17
Albo naprawdę nie zrozumiałeś albo znowuż przekręcasz. Moje stwierdzenie o Twoich kuriozalnych konstrukcjach słownych odnosiło się do Twojego stwierdzenia że dziewczyna i chłopak obnoszą się ze swoją heteroseksualnością. W takim razie "obnoszenie się z homoseksualnością" też jest kuriozalną konstrukcją słowną. Znowuż to samo... a prosiłem Ciebie abyś sobie odpuścił... Przy takim Twoim podejściu w którym usiłujesz dowodzić swoich twierdzeń poprzez zanegowanie prawdy i dowodzenie, że takie twierdzenie to nie fałsz tylko inny, równoprawny wariant prawdy naprawdę nie widzę najmniejszego sensu spierania się z Tobą i tracę ochotę na odpowiadanie na cokolwiek. I zaczynam podejrzewać że właśnie o coś takiego Tobie chodzi. Oznacza że homoseksualiści powinni być równo traktowani. A więc używając sformułowania "orientacja seksualna" (nie: "zboczenie"!) ustawodawca miał na myśli m.in. homoseksualistów. To wystarcza do uznania, że homoseksualizm w świetle prawa jest orientacją seksualną. Nie żadne między innymi a właśnie tylko i wyłącznie homoseksualistów. To taki elegancki eufemizm na bardziej eleganckie i politycznie poprawne określenie zboczeńców. To tylko homolobby usiłuje narzucić wszystkim swoje homoteorie, że orientacja seksualna może przyjmować różne równoważne wartości. 2. Para chłopaków idących przez park i trzymających się za ręce nie ujawnia w ten sposób swoich uczuć? Ujawnia nie tylko swoje uczucia ale i swoje zboczenie. Ale tak jak para hetero może w ten sposób budzić pewne skrępowanie w otoczeniu to para homo budzi jednocześnie niesmak i pewne obrzydzenie. Być może u Ciebie budzi to niesmak i obrzydzenie (choć to dziwne, że pozytywne uczucia mogą budzić obrzydzenie... Co Ty pleciesz... jakie pozytywne uczucia... pseudoamory zboczeńców nazywasz pozytywnymi uczuciami?!? Jakaś nadwarżiwość osobnicza?). U innych niekoniecznie. U mnie na pewno nie. Nie. Żadna nadwrażliwość osobnicza ale typowa i powszechna reakcja u normalnych ludzi. To raczej Twój brak negatywnych uczuć świadczy o jakichś skrzywieniach. To by tłumaczyło dlaczego prezentujesz taką mentalność. Współczuję, bo to oznacza, że musiałeś się wychować w jakiejś strasznie opresyjnej kulturze. Zresztą: Twoje obrzydzenie - Twój problem. A ja z kolei Tobie współczuje. Musiałeś wychować się jakiejś strasznie zdegenerowanym środowisku. Ale nie usprawiedliwia Cię to.
N
Nisa
3 października 2010, 18:59
"Różnimy się zupełnie czym innym! Rozmawiamy jak gęś z prosięciem."- Leszek  Trafnie trafiłeś.. Trudno kogoś w czymkolwiek przekonać nawet najlogiczniejszymi argumentami, kiedy osoba ma różne pojęcie dobra i zła. Velario dał już temu wyraz pisząc, cytuję go: "W IMIĘ CZEGO, jakich wartości, mielibyśmy dziś uznawać wypowiedzi Pisma nt. homoseksualizmu za wiążące, zwłaszcza mając na uwadze naszą dzisiejszą wiedzę wynikającą z postępów nauki (..) Poza tym - kategoria "grzechów wołających o pomstę do nieba" nie jest mi znana." http://www.jezuici.pl/rozmawiamy/forum/81/n/1303 Bez odniesienia do wartości chrześcijańskich i właściwej interpretacji Objawienia Bożego, nie łatwo da się gejostwo/lesbijstwo uznać jako złe. Bo dla niektórych właśnie będzie to tylko inny wariant normalności. Dla innych jakaś patologia seksualna, degradująca życie społeczeństwa, ale politycznie poprawna; nie wnosząca pojęcia grzechu i jego konsekwencji, zastrzeżonych dla wierzących. Same wartości społeczne nie przemówią, gdy całokształt postrzegania człowieka sprowadzić do fałszywej wolności, aby sam sobie ustanawianiał prawa, co jest dobre, a co złe. Musi być mocniejszy fundament. Nisa
Martino
3 października 2010, 17:08
Z tą Twoją nowomowa dowodząca rzekomej prawdziwości fałszu poprzez zanegowanie prawdy i twierdzenie że to nie fałsz tylko inny, równoprawny wariant prawdy. Już Ci pisałem że nie widzę najmniejszego sensu spierania się z Tobą przy takiej Twojej metodzie dyskusji, więc nie zaczynaj znowuż. Jak się wychodzi, tak jak Ty, z założenia, że się posiadło pełnię prawdy, to dyskusja rzeczywiście nie ma sensu, bo każdy argument oponenta można odeprzeć jako "negowanie prawdy". Poza tym: Coż to jest prawda? Obowiązki nauczyciela są bardzo zróżnicowane. Nawet nie mając wychowawstwa może otrzymać pytania z tej problematyki, a mając wychowawstwo wręcz musi na lekcjach wychowawczych czasem poruszać takie zagadnienia. Uważasz że wtedy już ma prawo wmawiać uczniom że homoseksualizm to taki równoprawny wariant hetero, a penisa to można wkładać gdzie się chce, byle było miło, bo nigdzie nie jest powiedziane że do kobiecej pochwy? Uważam, że powinien przedstawić wszystkie poglądy na ten temat, z jakimi się zetknął, i pozostawić im ocenę. Absolutnie nie powinien ujawniać własnego stanowiska w tej sprawie. Jego zadaniem jest przekazywanie wiedzy, a nie wychowywanie. Poza tym mógłby w ten sposób naruszyć konstytucyjną zasadę, że to rodzice mają prawo wychowywać swe dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Przekonania nauczyciela muszą zejść na dalszy plan.
Martino
3 października 2010, 17:08
Nikt nie powinien się z niczym obnosić. Tyle tylko że hetero nie obnoszą się ze swoją heteroseksualnością. Heteroseksuajności nikt nawet nie zauważa gdyż jest normą. Z normalnością wręcz nie da się obnosić bo nikt nawet nie zwraca na nią uwagi dopóki nie pojawi się nienormalość. Równie dobrze mógłbys twierdzić, że ludzie obnoszą się swoim posiadaniem dwóch nóg. Dwóch nóg u człowieka nie da się nie zauważyć, bo nie sposób ich ukryć. Natomiast co do orientacji seksualnej - nie wiadomo jaka jest, dopóki człowiek tego nie ujawni. Cieszę się, że napisałeś, że nikt nie powinien się z niczym obnosić. Szkoda tylko, że tej zasady nie jesteś gotów stosować równo wobec wszystkich osób. Czy dobrze rozumiem, że gdy nie ukrywam jakiejś swojej cechy, która nie jest normą, to tym samym się z nią "obnoszę"? Osoba na wózku inwalidzkim "obnosi się" ze swoją niepełnosprawnością? Nie powiesz mi chyba, że brak nóg to norma...
Martino
3 października 2010, 17:06
Albo naprawdę nie zrozumiałeś albo znowuż przekręcasz. Moje stwierdzenie o Twoich kuriozalnych konstrukcjach słownych odnosiło się do Twojego stwierdzenia że dziewczyna i chłopak obnoszą się ze swoją heteroseksualnością. W takim razie "obnoszenie się z homoseksualnością" też jest kuriozalną konstrukcją słowną. Oznacza że homoseksualiści powinni być równo traktowani. A więc używając sformułowania "orientacja seksualna" (nie: "zboczenie"!) ustawodawca miał na myśli m.in. homoseksualistów. To wystarcza do uznania, że homoseksualizm w świetle prawa jest orientacją seksualną. 2. Para chłopaków idących przez park i trzymających się za ręce nie ujawnia w ten sposób swoich uczuć? Ujawnia nie tylko swoje uczucia ale i swoje zboczenie. Ale tak jak para hetero może w ten sposób budzić pewne skrępowanie w otoczeniu to para homo budzi jednocześnie niesmak i pewne obrzydzenie. Być może u Ciebie budzi to niesmak i obrzydzenie (choć to dziwne, że pozytywne uczucia mogą budzić obrzydzenie...Jakaś nadwarżiwość osobnicza?). U innych niekoniecznie. U mnie na pewno nie. Współczuję, bo to oznacza, że musiałeś się wychować w jakiejś strasznie opresyjnej kulturze. Zresztą: Twoje obrzydzenie - Twój problem.
L
leszek
3 października 2010, 14:38
@leszek: 1. skoro nie ma czegoś takiego jak różne orientacje seksualne, to co oznacza ta "kuriozalna konstrukcja słowna" Albo naprawdę nie zrozumiałeś albo znowuż przekręcasz. Moje stwierdzenie o Twoich kuriozalnych konstrukcjach słownych odnosiło się do Twojego stwierdzenia że dziewczyna i chłopak obnoszą się ze swoją heteroseksualnością. zapisana w Kodeksie pracy? Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także bez względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy.(art. 18[3a] par.1 k.p. Oznacza że homoseksualiści powinni być równo traktowani. 2. Para chłopaków idących przez park i trzymających się za ręce nie ujawnia w ten sposób swoich uczuć? Ujawnia nie tylko swoje uczucia ale i swoje zboczenie. Ale tak jak para hetero może w ten sposób budzić pewne skrępowanie w otoczeniu to para homo budzi jednocześnie niesmak i pewne obrzydzenie. 3. "Zboczeńcy nie powinni się obnosić ze swoimi zboczeniami" - a czy heteroseksualiści mogą "obnosić się" ze swoją heteroseksualnością? (pytam retorycznie, bo i tak się obnoszą. Nie widziałem nigdy w całujących się dwóch chłopaków w tramwaju, ale par mieszanych - mnóstwo) Nikt nie powinien się z niczym obnosić. Tyle tylko że hetero nie obnoszą się ze swoją heteroseksualnością. Heteroseksuajności nikt nawet nie zauważa gdyż jest normą. Z normalnością wręcz nie da się obnosić bo nikt nawet nie zwraca na nią uwagi dopóki nie pojawi się nienormalość. Równie dobrze mógłbys twierdzić, że ludzie obnoszą się swoim posiadaniem dwóch nóg. To znowuż tylko takie Twoje kuriozalne konstrukcje słowne mające wyrabiać wrażenie, że homo to taki równoprawny wariant hetero. Wiesz, już tego typu dyskusję ćwiczyliśmy w innym wątku. Z tą Twoją nowomowa dowodząca rzekomej prawdziwości fałszu poprzez zanegowanie prawdy i twierdzenie że to nie fałsz tylko inny, równoprawny wariant prawdy. Już Ci pisałem że nie widzę najmniejszego sensu spierania się z Tobą przy takiej Twojej metodzie dyskusji, więc nie zaczynaj znowuż. 4. Zgadzam się, że homoseksualista nie powinien wmawiać uczniom rzeczy, o których napisałeś na końcu swego postu, bo to wykracza poza zakres jego obowiązków jako nauczyciela. Obowiązki nauczyciela są bardzo zróżnicowane. Nawet nie mając wychowawstwa może otrzymać pytania z tej problematyki, a mając wychowawstwo wręcz musi na lekcjach wychowawczych czasem poruszać takie zagadnienia. Uważasz że wtedy już ma prawo wmawiać uczniom że homoseksualizm to taki równoprawny wariant hetero, a penisa to można wkładać gdzie się chce, byle było miło, bo nigdzie nie jest powiedziane że do kobiecej pochwy?
Martino
3 października 2010, 13:39
@leszek: 1. skoro nie ma czegoś takiego jak różne orientacje seksualne, to co oznacza ta "kuriozalna konstrukcja słowna" zapisana w Kodeksie pracy? Pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych, w szczególności bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także bez względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy.(art. 18[3a] par.1 k.p. 2. Para chłopaków idących przez park i trzymających się za ręce nie ujawnia w ten sposób swoich uczuć? 3. "Zboczeńcy nie powinni się obnosić ze swoimi zboczeniami" - a czy heteroseksualiści mogą "obnosić się" ze swoją heteroseksualnością? (pytam retorycznie, bo i tak się obnoszą. Nie widziałem nigdy w całujących się dwóch chłopaków w tramwaju, ale par mieszanych - mnóstwo) 4. Zgadzam się, że homoseksualista nie powinien wmawiać uczniom rzeczy, o których napisałeś na końcu swego postu, bo to wykracza poza zakres jego obowiązków jako nauczyciela.
L
leszek
2 października 2010, 22:35
Co rozumiem przez obnoszenie się? Ano można starać się nie ujawniać swojej odmienności, a można wręcz ją manifestować i korzystać z sytuacji aby wygłaszać swoje poglądy w tej sprawie. Jednak się różnimy. Nie mogę zgodzić się ze stanowiskiem, że "ujawnianie" a już zwłaszcza "wygłaszanie poglądów" to to samo, co "obnoszenie się". W ten sposób należałoby uznać, że gdy para ludzi idzie przez park trzymając się za ręce, to tym samym "obnoszą się" ze swoją miłością (bo ją, przez ten znak, ujawniają), To trudne do precyzyjnego ujęcia. Koń jaki jest każdy wie ;-) Gdy ktoś zachowuje się w sposób naturalny to trudno mówić o obnoszeniu się, ale gdy zachowuje się tak a nie inaczej aby coś pokazać czy zamanifestować, to jest to ewidentne obnoszenie się. Co do pary w parku trzymającej się za ręce to zauważ że jednak nawet im nie wszystko wolno/wypada. a gdy są to chłopak i dziewczyna, to na dodatek "obnoszą się" ze swoją orientacją seksualną, która przecież, zdaniem krytyków gejów, powinna pozostać ich prywatną sprawą. Róznimy się zupełnie czym innym! Rozmawiamy jak gęś z prosięciem. Problem w tym że Ty zboczenia uważasz za wariant normalności. I stąd różne Twoje kuriozalne konstrukcje słowne. NIE MA nic takiego jak jakieś różne orientacje seksualne. Są naturalne/prawidłowe relacje/zależności międzypłciowe oraz zboczone/patologiczne relacje. Ta para nie ujawnia swoich orientacji seksualnych ale ujawnia swoje uczucia. Nie wiem co rozumiesz pod określeniem 'krytycy gejów' ale jeśli chodzi o osoby nie godzące się z tym aby zboczenia uznawać za rodzaj normalności, to wcale nie uważają oni że jakaś orientacja seksualna powinna pozostawać prywatną sprawą ale że zboczeńcy nie powinni obnosić się ze swoimi zboczeniami. Tak samo jest z głoszeniem poglądów. Każdemu z nas zdaża się wygłaszać swe poglądy w gronie innych ludzi, ale gdyby ktoś próbował postawić nam zarzut, że przez to się z nimi "obnosimy", to przecież nie miałby racji. Wszystko jest kwestią wyczucia odpowiedniej sytuacji.  Owszem, każdemu zdarza się wygłaszać poglądy. Ale zgodzisz się mam nadzieję z tym, że jednak to głoszenie bardzo różnie wygląda, i czasem właśnie jest obnoszeniem się. Weź choćby pod uwagę te perwersyjne pisanie niektórych zbitek literowych przez opętanych chorą ideologią PIS, te wszystkie PO czy WSI i tym podobne, albo wszelkie nazwy nadawane Gazecie Wyborczej, począwszy GazWyb do Wybiórczej, a aktualny prezydent pisany jako Komoruski - czy to wg Ciebie nie jest manifestacyjne wygłaszanie poglądów? Generalnie możnaby powiedzieć tak, że jesli coś nie powinno mieć miejsca, ale ktoś jednak upiera się przy tym to  jest to pewna manifestacja czegoś. A homoseksualista nie powinien wmawiać uczniom że homoseksualizm to jest taki równie dobry wariant normy, a penisa to można wkładać byle gdzie, byle było miło, bo nigdzie nie jest powiedziane że to musi być kobieca pochwa.
Martino
2 października 2010, 22:08
Co rozumiem przez obnoszenie się? Ano można starać się nie ujawniać swojej odmienności, a można wręcz ją manifestować i korzystać z sytuacji aby wygłaszać swoje poglądy w tej sprawie. Jednak się różnimy. Nie mogę zgodzić się ze stanowiskiem, że "ujawnianie" a już zwłaszcza "wygłaszanie poglądów" to to samo, co "obnoszenie się". W ten sposób należałoby uznać, że gdy para ludzi idzie przez park trzymając się za ręce, to tym samym "obnoszą się" ze swoją miłością (bo ją, przez ten znak, ujawniają), a gdy są to chłopak i dziewczyna, to na dodatek "obnoszą się" ze swoją orientacją seksualną, która przecież, zdaniem krytyków gejów, powinna pozostać ich prywatną sprawą. Tak samo jest z głoszeniem poglądów. Każdemu z nas zdaża się wygłaszać swe poglądy w gronie innych ludzi, ale gdyby ktoś próbował postawić nam zarzut, że przez to się z nimi "obnosimy", to przecież nie miałby racji. Wszystko jest kwestią wyczucia odpowiedniej sytuacji.    W niektórych przypadkach rzeczywiście dopiero po zatrudnieniu i jakimś czasie pracy. Ale nie zawsze. Bo niektóre rzeczy jest zwyczajnie widać i jak się ma oko lub pewne doświadczenie to często da się pewne rzeczy zauważyć. No i jest jeszcze coś takiego jak nieoficjalny obieg informacji. Trudno jednak byłoby uzasadnić odmowę zatrudnienia osoby, która spełnia wszystkie kryteria formalne, swoim "okiem" i doświadczeniem, i udowodnić przed sądem, że się miało rację. A tzw. nieoficjalny obieg informacji to często po prostu plotki.  
L
leszek
2 października 2010, 20:59
@leszek: Ku mojemu zaskoczeniu zauważam, że zaczynamy się w swoich opiniach zbliżać do wspólnego stanowiska. Pozwolę sobie jedynie zapytać, co to według Ciebie znaczy: "obnosić się ze swoim zboczeniem?" No to też jestem zaskoczony, że akurat coś takiego może być powodem uznania zbliżania stanowisk. Co rozumiem przez obnoszenie się? Ano można starać się nie ujawniać swojej odmienności, a można wręcz ją manifestować i korzystać z sytuacji aby wygłaszać swoje poglądy w tej sprawie. Jeżeli homoseksualny nauczyciel zacząłby opowiadać uczniom o swoim życiu prywatnym, a już zwłaszcza życiu seksualnym, to rozumiem, że tym samym wykazałby, iż zawód nauczyciela nie jest dla niego. Zwolnienie go z pracy byłoby w takim przypadku jak najbardziej uzasadnione. Różnica między nami polega chyba na tym, że ja dostrzegam, iż ten problem (odpowiedniego doboru kadry ze względu na specyfikę zawodu nauczyciela i możliwy zły wpływ na uczniów) nie odnosi się wyłącznie do osób homoseksualnych, w czym przyznałeś mi rację, wskazując, iż w niektórych przypadkach także nauczyciele alkoholicy, łamiący prawo, mający problemy rodzinne etc. powinni zostać zwolnieni z pracy w szkole. W tym to się chyba akurat nie różnimy. Potwierdzam że szereg innych osób również nie powinien pracować w szkole. Jest to wręcz ustawowo zapisane jako art. 9 w Karcie Nauczyciela: 1. Stanowisko nauczyciela, [...], może zajmować osoba, która: [...] 2) przestrzega podstawowych zasad moralnych; Problem polega na tym, że to wszystko w większości przypadków można stwierdzić dopiero po zatrudnieniu danej osoby jako nauczyciela, a nie w momencie jego zatrudnienia. Nawet bowiem gdyby pracodawca skądinąd wiedział o orientacji seksualnej kandydata, to i tak nie ma podstaw zakładać, że nie wywiąże się z obowiązków zawodowych, a więc zamiast tłumaczyć uczniom działanie silnika spalinowego na lekcji fizyki będzie opowiadał o swoich podbojach miłosnych w gay-clubie. W niektórych przypadkach rzeczywiście dopiero po zatrudnieniu i jakimś czasie pracy. Ale nie zawsze. Bo niektóre rzeczy jest zwyczajnie widać i jak się ma oko lub pewne doświadczenie to często da się pewne rzeczy zauważyć. No i jest jeszcze coś takiego jak nieoficjalny obieg informacji.
Martino
2 października 2010, 16:21
@leszek: Ku mojemu zaskoczeniu zauważam, że zaczynamy się w swoich opiniach zbliżać do wspólnego stanowiska. Pozwolę sobie jedynie zapytać, co to według Ciebie znaczy: "obnosić się ze swoim zboczeniem?" Jeżeli homoseksualny nauczyciel zacząłby opowiadać uczniom o swoim życiu prywatnym, a już zwłaszcza życiu seksualnym, to rozumiem, że tym samym wykazałby, iż zawód nauczyciela nie jest dla niego. Zwolnienie go z pracy byłoby w takim przypadku jak najbardziej uzasadnione. Różnica między nami polega chyba na tym, że ja dostrzegam, iż ten problem (odpowiedniego doboru kadry ze względu na specyfikę zawodu nauczyciela i możliwy zły wpływ na uczniów) nie odnosi się wyłącznie do osób homoseksualnych, w czym przyznałeś mi rację, wskazując, iż w niektórych przypadkach także nauczyciele alkoholicy, łamiący prawo, mający problemy rodzinne etc. powinni zostać zwolnieni z pracy w szkole. Problem polega na tym, że to wszystko w większości przypadków można stwierdzić dopiero po zatrudnieniu danej osoby jako nauczyciela, a nie w momencie jego zatrudnienia. Nawet bowiem gdyby pracodawca skądinąd wiedział o orientacji seksualnej kandydata, to i tak nie ma podstaw zakładać, że nie wywiąże się z obowiązków zawodowych, a więc zamiast tłumaczyć uczniom działanie silnika spalinowego na lekcji fizyki będzie opowiadał o swoich podbojach miłosnych w gay-clubie.
L
leszek
1 października 2010, 20:20
sorry, powyżej zapomniałem się podpisać
Martino
1 października 2010, 19:42
@leszek: 1. A nauczyciel heteroseskualny nie może głosić poglądów, że orientacja homoseksualna jest tak samo dobra jak heteroseksualna? Albo że pochwa nie jest jedynym miejscem, w które można wkładać penisa? To co - może zatrudniać jako nauczycieli wyłącznie osoby aseskualne? 2. skoro nauczyciel homoseksualny MOŻE wmawiać uczniom, że zboczenia nie są zboczeniami (tylko po 'kiego grzyba miałby to robić?) to tak samo nauczyciel alkoholik MOŻE wmawiać uczniom, że alkohol jest tak samo dobrym napojem jak kawa czy mleko, nauczyciel, który zdradza żonę MOŻE wmawiać uczniom, że skok w bok to nic złego, nauczyciel, który ma kłopoty z prawem MOŻE wmawiać uczniom, że przekroczenie prędkości to coś normalnego, nauczycielka, która ma za sobą aborcję MOŻE wmawiać uczniom, że ten "zabieg" wcale nie jest zabiciem człowieka...itd. Oczywiście - może, ale nie musi. Zakładam, że większość nauczycieli (obojętnie czy homo czy hetero) nie przechwala się przed uczniami swoimi ułomnościami, nie opowiada na lekcjach o swoim życiu prywatnym i potrafi swoje poglądy na tematy kontrowersyjne zachować dla siebie.
L
leszek
1 października 2010, 09:09
No tak... a jak TY, miara wszechrzeczy, nie masz pojęcia o czymś to znaczy że to nie istnieje... No to wykaż, że sam jesteś miarą wszechrzeczy i udowodnij że istnieje. Po co mam pisać jeśli masz ponownie olać i twierdzić że nic nie wykazałem... Jak Ci mało tego co napisałem poprzednio - zostawiam to poniżej - to sobie sięgnij do literatury psychologiczno-pedagogicznej Może np. ciągle spóźniać się na lekcje i olewać swoje obowiązki, i w ten sposób pokazywać że można olewać swoje obowiązki i bez skrupułów brać za to pieniądze, a może prychodzić zawsze punktualnie, zawsze przygotowana, sumiennie prowadząca lekcje, nawet jeśli z tego powodu ma same problemy. Ale nawet prowadząc zajęcia tak jak napisałeś również nauczyciel wychowuje! Może prowadzić lekcje dosłownie tak jak napisałeś, tzn. wejść, zrobić swoje i wyjść, bez nawiązywania jakiegokolwiek kontaktu z uczniami, i uczyć ich w ten sposób traktowania innych jak rzeczy do użycia, a może zainteresować się dlaczego dziś są tacy zmęczeni i rzucić jakiś dowcip dla relaksu, może zainteresować się dlaczego kogoś nie ma w szkole czy dlaczego ktoś jest nieprzygotowany, i w ten sposób pokazywać im że nie należy innych traktować bez życzliwości i empatii. Można udawać że się nie widzi agresji czy chamstwa, można uczniów uczyć odwracać głowę, ale mozna też uczyć ich reagować na zło, nawet jeśli miałoby to czymś grozić. Więc powtórzę pytanie: jakie ma znaczenie, czy ona jest homo czy hetero? Więc powtórzę odpowiedź: homo- może wmawiać uczniom że zboczenia nie są zboczeniami a równoprawnym wariantem hetero- a penisa można wkładać gdzie się chce bo niekoniecznie do pochwy...
L
leszek
1 października 2010, 09:03
@leszek: Czy to się komu podoba czy nie, czy zdaje sobie z tego sprawę czy nie, nauczyciele w szkole swoim zachowaniem i postawami wywierają na swoich uczniów wpływ kształtujący ich osobowość. Ten wpływ jest oczywiście bardzo różny, zależny nie tylko od atrakcyjności i siły osobowości nauczyciela ale i od osobowości ucznia i od jego domu rodzinnego. ALE TEN WPŁYW JEST. I co ma z tego wynikać dla kwestii zatrudniania w szkole osób homoseksualnych? Już pisałem (Kinga też Ci już odpisała) ale nie dociera do Ciebie bo tak Ci wygodniej... Obawiam się, że dojdziemy do wniosku, że w ogóle nie ma osoby godnej wykonywać zawód nauczyciela. Bo jeden jest homo, drugi ma skłonność do alkoholu, trzeci ma wredny charakter i jest porywczy, czwarty pali papierosy i uczniowie to widzą...etc. Bez insynuacji... TO TY zapewne dojdziesz do takich wniosków... To że ktoś ma skłonność do alkoholu jest zupełnie czym innym niż to że ktoś uważa że homo- to równiprawna odmiana hetero- A jak ktoś ma wedny charakter i jest porywczy to rzeczywiście nie powinien pracować jako nauczyciel. Nieprawda! Nigdzie nie robiłem żadnego założenia że jak będziesz miał nauczyciela nie stroniącego od alkoholu to zostaniesz alkoholikiem. To gdzie jest problem z zatrudnianiem osób homoseksualnych jako nauczycieli, Skoro nawet wówczas nie będzie to oznaczało, że uczniowie zaczną powielać ich stylu życia? Już było pisane! Problem jest gdy obnosi się on ze swoją dewiacją i twierdzi że homo- to równoprawna odmiana hetero- a penisa można wkładać gdzie się chce bo niekoniecznie do pochwy... etc. Nauczyciel nie stroniący od alkoholu to nie to samo co nauczyciel przekonujący wszystkich że alkohol to równoprawny napój alternatywny dla herbaty czy mleka, a alkoholizm nie jest chorobą tylko równoprawnym wariantem będącym odmianą bycia trzeźwym.
L
leszek
1 października 2010, 08:50
@leszek: JEŚLI nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem to nie obnosiłby się ze swoją dewiacją i nie wmawiał innym, że homo- to taki inny, równie dobry wariant hetero-, i że wszystko jedno gdzie i komu się wsadzi penisa, grunt aby było miło. Nie "dobrym człowiekiem" lecz "dobrym nauczycielem". Zakładam jako oczywistość, że np. nauczyciel matematyki na lekcji tłumaczy uczniom, jak rozwiązać równanie z dwiema niewiadomymi, a nie to, gdzie wkłada penisa.   Wygląda na to że sam nie wiesz co piszesz, bo sam napisałeś: Jeżeli nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem, otwartym na problemy uczniów i gotowym poświęcić swój czas, żeby im pomóc, zaangażowanym społecznie, to myślę, że stanowiłby fantastyczny wzór dla młodzieży. a teraz mnie poprawiasz.
Martino
30 września 2010, 21:16
No tak... a jak TY, miara wszechrzeczy, nie masz pojęcia o czymś to znaczy że to nie istnieje... No to wykaż, że sam jesteś miarą wszechrzeczy i udowodnij że istnieje. Może np. ciągle spóźniać się na lekcje i olewać swoje obowiązki, i w ten sposób pokazywać że można olewać swoje obowiązki i bez skrupułów brać za to pieniądze, a może prychodzić zawsze punktualnie, zawsze przygotowana, sumiennie prowadząca lekcje, nawet jeśli z tego powodu ma same problemy. Ale nawet prowadząc zajęcia tak jak napisałeś również nauczyciel wychowuje! Może prowadzić lekcje dosłownie tak jak napisałeś, tzn. wejść, zrobić swoje i wyjść, bez nawiązywania jakiegokolwiek kontaktu z uczniami, i uczyć ich w ten sposób traktowania innych jak rzeczy do użycia, a może zainteresować się dlaczego dziś są tacy zmęczeni i rzucić jakiś dowcip dla relaksu, może zainteresować się dlaczego kogoś nie ma w szkole czy dlaczego ktoś jest nieprzygotowany, i w ten sposób pokazywać im że nie należy innych traktować bez życzliwości i empatii. Można udawać że się nie widzi agresji czy chamstwa, można uczniów uczyć odwracać głowę, ale mozna też uczyć ich reagować na zło, nawet jeśli miałoby to czymś grozić. Więc powtórzę pytanie: jakie ma znaczenie, czy ona jest homo czy hetero?
Martino
30 września 2010, 21:16
@leszek: Czy to się komu podoba czy nie, czy zdaje sobie z tego sprawę czy nie, nauczyciele w szkole swoim zachowaniem i postawami wywierają na swoich uczniów wpływ kształtujący ich osobowość. Ten wpływ jest oczywiście bardzo różny, zależny nie tylko od atrakcyjności i siły osobowości nauczyciela ale i od osobowości ucznia i od jego domu rodzinnego. ALE TEN WPŁYW JEST. I co ma z tego wynikać dla kwestii zatrudniania w szkole osób homoseksualnych? Obawiam się, że dojdziemy do wniosku, że w ogóle nie ma osoby godnej wykonywać zawód nauczyciela. Bo jeden jest homo, drugi ma skłonność do alkoholu, trzeci ma wredny charakter i jest porywczy, czwarty pali papierosy i uczniowie to widzą...etc. Nieprawda! Nigdzie nie robiłem żadnego założenia że jak będziesz miał nauczyciela nie stroniącego od alkoholu to zostaniesz alkoholikiem. To gdzie jest problem z zatrudnianiem osób homoseksualnych jako nauczycieli, Skoro nawet wówczas nie będzie to oznaczało, że uczniowie zaczną powielać ich stylu życia?
Martino
30 września 2010, 21:05
@leszek: JEŚLI nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem to nie obnosiłby się ze swoją dewiacją i nie wmawiał innym, że homo- to taki inny, równie dobry wariant hetero-, i że wszystko jedno gdzie i komu się wsadzi penisa, grunt aby było miło. Nie "dobrym człowiekiem" lecz "dobrym nauczycielem". Zakładam jako oczywistość, że np. nauczyciel matematyki na lekcji tłumaczy uczniom, jak rozwiązać równanie z dwiema niewiadomymi, a nie to, gdzie wkłada penisa.  
L
leszek
30 września 2010, 15:22
@leszek: A więc mnie też byłoby obojętne czy moje dziecko matematyki uczy homo czy hetero JEŚLI robiłby to dobrze. Ale problem w tym że matematyk, jak każdy nauczyciel, jest nie tylko nauczycielem ale i wychowawcą, i nie tylko uczy ale i wychowuje. Czy Ci się to podoba @Franciszku czy nie, czy chcesz czy nie, czy masz tego świadomość czy nie, KAŻDY nauczyciel uczący dowolnego przedmiotu nie tylko przekazuje wiedzę z danego przedmiotu ale i oddziaływuje formując osobowości swoich uczniów. To jest myślenie życzeniowe, i na szczęście błędne. Szkoła już dawno nie wychowuje, i bardzo dobrze, bo to nie jest jej rolą. Od wychowywania są rodzice, a szkoła od przekazywania wiedzy. Masz fałszywe wyobrażenia o wychowywaniu. Wydaje Ci się, że nauczyciel sobie np. siada i wychowuje, a potem kończy wychowywqć, wstaje i przechodzi do nauczania np. matematyki. Nic bardziej błednego. Owszem, CELEM szkoły nie jest wychowywanie jako takie, bo wychowywanie jest zadaniem i obowiązkiem rodziców. Ale tak czy inaczej, WSZELKIE KONTAKTY oddziaływują jakość na drugiego człowieka, nawet pomiędzy dorosłymi, a w przypadku dzieci i młodzieży są to znacznie silniejsze oddziaływania, zwłaszcza gdy spędzają ze sobą pół dnia! Czy to się komu podoba czy nie, czy zdaje sobie z tego sprawę czy nie, nauczyciele w szkole swoim zachowaniem i postawami wywierają na swoich uczniów wpływ kształtujący ich osobowość. Ten wpływ jest oczywiście bardzo różny, zależny nie tylko od atrakcyjności i siły osobowości nauczyciela ale i od osobowości ucznia i od jego domu rodzinnego. ALE TEN WPŁYW JEST. Gdyby Twoje założenie było prawdziwe, to powinienem być już dawno: alkoholikiem (pani od rosyjskiego), mieć kłopoty z prawem (pan od angielskiego), stracić wiarę (pani od chemii) i rozwieść się z żoną (pani od geografii - tzn. ona rozwiodła się z mężem oczywiście:-)). Nieprawda! Nigdzie nie robiłem żadnego założenia że jak będziesz miał nauczyciela nie stroniącego od alkoholu to zostaniesz alkoholikiem. W jaki sposób "wychowuje" uczniów chemiczka, która a) wchodzi do klasy, b) sprawdza obecność, c) prowadzi lekcję na temat kwau solnego, d) zadaje pracę domową e) kończy lekcję i wychodzi z klasy - nie mam pojęcia. Jakie może mieć znaczenie, czy jest homo czy hetero - tym bardziej nie mam pojęcia. W 100%v zgadzam się z Franciszkiem. No tak... a jak TY, miara wszechrzeczy, nie masz pojęcia o czymś to znaczy że to nie istnieje... Nie widząc ani klasy ani nauczyciela ani jakichkolwiek działań i odzdziaływań nie jestem w stanie powiedzieć w jaki sposób wychowuje, a może to robić bardzo różnie... Może np. ciągle spóźniać się na lekcje i olewać swoje obowiązki, i w ten sposób pokazywać że można olewać swoje obowiązki i bez skrupułów brać za to pieniądze, a może prychodzić zawsze punktualnie, zawsze przygotowana, sumiennie prowadząca lekcje, nawet jeśli z tego powodu ma same problemy. Ale nawet prowadząc zajęcia tak jak napisałeś również nauczyciel wychowuje! Może prowadzić lekcje dosłownie tak jak napisałeś, tzn. wejść, zrobić swoje i wyjść, bez nawiązywania jakiegokolwiek kontaktu z uczniami, i uczyć ich w ten sposób traktowania innych jak rzeczy do użycia, a może zainteresować się dlaczego dziś są tacy zmęczeni i rzucić jakiś dowcip dla relaksu, może zainteresować się dlaczego kogoś nie ma w szkole czy dlaczego ktoś jest nieprzygotowany, i w ten sposób pokazywać im że nie należy innych traktować bez życzliwości i empatii. Można udawać że się nie widzi agresji czy chamstwa, można uczniów uczyć odwracać głowę, ale mozna też uczyć ich reagować na zło, nawet jeśli miałoby to czymś grozić. Wiele możnaby pisać...
DS
dyrektor szkoły
30 września 2010, 15:12
@Jeżeli nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem, otwartym na problemy uczniów i gotowym poświęcić swój czas, żeby im pomóc, zaangażowanym społecznie, to myślę, że stanowiłby fantastyczny wzór dla młodzieży@. DOBRZE, DOBRZE, O ILE NIE OBNOSI SIE ZE SWOIM HOMOSEKSUALIZMEM I TRAKTUJE SWOJ PROBLEM JAKO SPRAWE ARCY OSOBISTA. "NIKOMU NIC DO MOJEGO SEKSU..." - MOZE TAK POWIEDZIEC, ALE TYLKO WTEDY, GDY NIE TWORZY WOKOŁ SIEBIE KLIMATU SEKSUALNEGO SKANDALU.  
L
leszek
30 września 2010, 14:41
Dla przypomnienia wszystkim dyskutującym fragment artykułu:  "Inna sprawa, że w przypadku homoseksualizmu, osoby o tej orientacji traktuje się często a priori jako amoralne, co z miłosierdziem i prawdą o ich życiu ma mało wspólnego." Jeżeli nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem, otwartym na problemy uczniów i gotowym poświęcić swój czas, żeby im pomóc, zaangażowanym społecznie, to myślę, że stanowiłby fantastyczny wzór dla młodzieży. Daleko jestem od twierdzenia, że w każdym przypadku homoseksualizmu należy mówić o takiej osobie że jest amoralna. JEŚLI nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem to nie obnosiłby się ze swoją dewiacją i nie wmawiał innym, że homo- to taki inny, równie dobry wariant hetero-, i że wszystko jedno gdzie i komu się wsadzi penisa, grunt aby było miło.
Jadwiga Krywult
30 września 2010, 13:17
Velario, czy Twoi nauczyciele pochwalali alkoholizm, łamanie prawa, rozwody ?
Martino
30 września 2010, 13:16
Dla przypomnienia wszystkim dyskutującym fragment artykułu:  "Inna sprawa, że w przypadku homoseksualizmu, osoby o tej orientacji traktuje się często a priori jako amoralne, co z miłosierdziem i prawdą o ich życiu ma mało wspólnego." Jeżeli nauczyciel homoseksualista byłby dobrym człowiekiem, otwartym na problemy uczniów i gotowym poświęcić swój czas, żeby im pomóc, zaangażowanym społecznie, to myślę, że stanowiłby fantastyczny wzór dla młodzieży.
Martino
30 września 2010, 13:09
@leszek: A więc mnie też byłoby obojętne czy moje dziecko matematyki uczy homo czy hetero JEŚLI robiłby to dobrze. Ale problem w tym że matematyk, jak każdy nauczyciel, jest nie tylko nauczycielem ale i wychowawcą, i nie tylko uczy ale i wychowuje. Czy Ci się to podoba @Franciszku czy nie, czy chcesz czy nie, czy masz tego świadomość czy nie, KAŻDY nauczyciel uczący dowolnego przedmiotu nie tylko przekazuje wiedzę z danego przedmiotu ale i oddziaływuje formując osobowości swoich uczniów. To jest myślenie życzeniowe, i na szczęście błędne. Szkoła już dawno nie wychowuje, i bardzo dobrze, bo to nie jest jej rolą. Od wychowywania są rodzice, a szkoła od przekazywania wiedzy.  Gdyby Twoje założenie było prawdziwe, to powinienem być już dawno: alkoholikiem (pani od rosyjskiego), mieć kłopoty z prawem (pan od angielskiego), stracić wiarę (pani od chemii) i rozwieść się z żoną (pani od geografii - tzn. ona rozwiodła się z mężem oczywiście:-)). W jaki sposób "wychowuje" uczniów chemiczka, która a) wchodzi do klasy, b) sprawdza obecność, c) prowadzi lekcję na temat kwau solnego, d) zadaje pracę domową e) kończy lekcję i wychodzi z klasy - nie mam pojęcia. Jakie może mieć znaczenie, czy jest homo czy hetero - tym bardziej nie mam pojęcia. W 100%v zgadzam się z Franciszkiem.
R
RafX
30 września 2010, 09:52
A propos tytułu. Jednym z najbardziej nadużywanych we współczesnym świecie pojęć są tzw. prawa różnych grup, mniejszości itp. Wyznawcy forsujący ideę równych praw dla wszystkich próbują nas wszystkich na siłę zrównać ze sobą, jakby nie widzieli, że idea ta jest nierealna. Cywil będzie miał zawsze inne prawa od policjanta, a dziecko od dorosłego.  To, że ludzie z różnych grup nie mają równych praw nie musi wcale świadczyć o dyskryminacji, często jest natomiast po prostu naturalną konsekwencją naszej inności czy różnorodności. Co do zdania: "każdy powinien móc żyć tak, jak uważa za słuszne” - jak widać credo satanisty Crowleya: Do what thou Wilt shall be the whole of the Law ma się w Europie całkiem dobrze.
L
leszek
30 września 2010, 09:04
Doswiadczenie uczy (pisze bez polskich znakow, poniewaz Deon jeszcze nie sprawdził problemów z nimi w Google Chrome), ze glupie szkoly nie znikaja i z glupoty mozna zrobic tzw. agende grupy wariatow. I tak w Stanach chce sie nauczania o tym, ze swiat ma 6 tysiecy lat obok uczenia o tym, ze ma 14 mld lat. To jest niegrozne, dlatego pozwala sie na wybor, ale taki rozrzut moze prowadzic dalej. Być może źle mnie zrozumiałeś więc uzupełnię. Tu  nie chodziło o to że znikają szkoły które Ty czy ja uznajemy za głupie. Znikają szkoły głupio zarządzane! A głupio zarządzane to takie które nikogo nie interesują! Jak szkoła nie znika to znaczy że właściel dobrze zarządza bo szkoła ma wzięcie! Jak są rodzice którzy chcą aby ich dzieci były uczone że świat ma 6 tysięcy lat to i szkoła ma wzięcie... Masz rację że to może prowadzić dalej! Są w Stanach szkoły w których nie uczy się matematyki bo tego nie życzyli sobie rodzice, a zamiast tego są zajęcia np. z golfa. Ale nikt nie musi posyłać dzieci do takiej szkoły! Tyle że ktoś kto myśli o dalszej edukacji swoich dzieci takiej szkoły dla nich nie wybierze! Jasne, ze chcialbym tez, zeby wartosci chrzescijanskie byly tymi, ktore wspiera panstwo, ale niech to beda wartosci przemyslane i przezyte, a nie pochwala religijnosci rodem z Torunia czy, gorzej nawet, kiczowatosci lichenskiej. A mają być przemyślane i przeżyte przez kogo? Przez tych rodem z Torunia? Czy z Lichenia? Czy z Lublina? Kto ma przemysliwać i wybierać? A kto ma wybierać tych co mają wybierać?!? Naprawdę myślisz że ci z Torunia nie pragną wartości przemyslanych i przeżytych ale postanowili sobie że będą robić za fanatycznych głupków? A ci z Lichenia nie lubią prawdziwej sztuki i pragną kiczu? No i jeszcze argument za tym, ze proba znalezienia podstawy programowej dla wszystkich szkol jest rodem z komunizmu to oczywiscie niepowazne, bo cel takiego nauczania jest inny. No, ale bez Hitlera czy komunizmu trudno w Sieci dyskutowac na jakikolwiek temat. @Patryku, myślisz kategoriami nie z tej epoki i mylisz pojęcia! Jest jedna dla wszystkich podstawa programowa! Ale to nie znaczy że we wszystkich szkołach uczy się wszystkich tego samego. To za komuny uczono wszystkich tego samego, nie było podstawy programowej na bazie której tworzono różne programy nauczania, ale był jeden dla wszystkich obowiązujący program nauczania.
WO
warto obejrzeć
30 września 2010, 08:28
<a href="http://www.tvp.pl/publicystyka/tematyka-spoleczna/warto-rozmawiac/wideo/29092010-2300/2722195">http://www.tvp.pl/publicystyka/tematyka-spoleczna/warto-rozmawiac/wideo/29092010-2300/2722195</a>
Patryk Stanik
30 września 2010, 08:07
W świecie jest na ogół tak, że są szkoły tzw. państwowe, i w nich państwo jako właściciel decyduje o programach nauczania, oraz są szkoły tzw. prywatne, w których to oczywiście również właściciele decydują na co dają swoje pieniądze, np. związki wyznaniowe, fundacje, rodzice. Jak właściciel mądrze decyduje i uczniowie mają wyniki to szkoła ma wzięcie, a jak właściciel głupio decyduje to szkoła znika z braku uczniów. Doswiadczenie uczy (pisze bez polskich znakow, poniewaz Deon jeszcze nie sprawdził problemów z nimi w Google Chrome), ze glupie szkoly nie znikaja i z glupoty mozna zrobic tzw. agende grupy wariatow. I tak w Stanach chce sie nauczania o tym, ze swiat ma 6 tysiecy lat obok uczenia o tym, ze ma 14 mld lat. To jest niegrozne, dlatego pozwala sie na wybor, ale taki rozrzut moze prowadzic dalej. Jasne, ze chcialbym tez, zeby wartosci chrzescijanskie byly tymi, ktore wspiera panstwo, ale niech to beda wartosci przemyslane i przezyte, a nie pochwala religijnosci rodem z Torunia czy, gorzej nawet, kiczowatosci lichenskiej.  No i jeszcze argument za tym, ze proba znalezienia podstawy programowej dla wszystkich szkol jest rodem z komunizmu to oczywiscie niepowazne, bo cel takiego nauczania jest inny. No, ale bez Hitlera czy komunizmu trudno w Sieci dyskutowac na jakikolwiek temat.
L
leszek
30 września 2010, 07:53
Nie zatrudnianie takich osób świadczy o braku kompetencji i jakimś strachu ludzi decydujących o zatrudnieniu. Nie zatrudnianie takich osób W SZKOLE świadczy o wyjątkowym rozsądku i odporności na na szykany ze strony homo-lobby. Niezatrudnianie takich osób w szkole świadczy o myśleniu stereotypami i o uprzedzeniach, ktore obce są ludziom gotowym używać własnego rozumu. Mnie nie obchodzi, czy matematyki uczy homo czy hetero. Ważne, czy uczy jej mego dziecka dobrze i skutecznie, czy nie. Twoje 'myślenie' przypomina mi jak kiedyś jedna z osób stwierdziła, że ją nie obchodzi kto rządzi i dla niej to może nawet i diabeł rządzić, byle było dobrze... A rzecz w tym że NIE MOZE być dobrze jeśli rządzi diabeł... A więc mnie też byłoby obojętne czy moje dziecko matematyki uczy homo czy hetero JEŚLI robiłby to dobrze. Ale problem w tym że matematyk, jak każdy nauczyciel, jest nie tylko nauczycielem ale i wychowawcą, i nie tylko uczy ale i wychowuje. Czy Ci się to podoba @Franciszku czy nie, czy chcesz czy nie, czy masz tego świadomość czy nie, KAŻDY nauczyciel uczący dowolnego przedmiotu nie tylko przekazuje wiedzę z danego przedmiotu ale i oddziaływuje formując osobowości swoich uczniów.
F
Franciszek
29 września 2010, 22:06
Nie zatrudnianie takich osób świadczy o braku kompetencji i jakimś strachu ludzi decydujących o zatrudnieniu. Nie zatrudnianie takich osób W SZKOLE świadczy o wyjątkowym rozsądku i odporności na na szykany ze strony homo-lobby. Niezatrudnianie takich osób w szkole świadczy o myśleniu stereotypami i o uprzedzeniach, ktore obce są ludziom gotowym używać własnego rozumu. Mnie nie obchodzi, czy matematyki uczy homo czy hetero. Ważne, czy uczy jej mego dziecka dobrze i skutecznie, czy nie.
GT
grzech to grzech
29 września 2010, 12:14
"Dusze czyśćcowe, które Marię Simmę odwie­dzały powiedziały jej, że życie człowieka na ziemi jest tylko jedno a myśl o rein­karnacji jest zwykłą szatańską pokusą. Maria Simma przestrzega przed sektami, które są bardzo szkodliwe i dlatego trzeba zrobić wszystko aby się z nich wy­zwolić. Przestrzega bar­dzo przed zbo­czeniami seksualnymi, a szczególnie przed homoseksualizmem, który napraw­dę pochodzi od Sza­tana. Wielką winę po­noszą ci, którzy ule­gają temu zboczeniu i go praktykują".
ZT
z terapii
29 września 2010, 12:09
 "Wszyscy doradcy, pracujący z homoseksualistami, zgadzają się z jedną zasadą: nie można pomóc homoseksualiście, czy jest on chrześcijaninem, czy nie, jeśli tak naprawdę nie chce pomocy. Bill Gothard powiedział kiedyś: „Nie możesz pomóc człowiekowi, dopóki nie jest zrozpaczony”. To prawda! Ci, którzy przychodzą do mnie po stracie „kochanka”, zazwyczaj nie chcą przyjąć mojej pomocy, dopóki nie przyjmą Chrystusa i nie uznają, że ich homoseksualizm jest bardzo poważnym grzechem. Czasami przychodzą do poradni z rozpaczy wywołanej odrzuceniem i samotnością. W konsekwencji tego, jeśli nie zdadzą sobie sprawy ze ślepej uliczki, do jakiej prowadzi ich styl życia, i nie stawią czoła swemu grzechowi, to powrócą do poprzedniego stanu tak szybko, jak szybko pojawi się następny „kochanek”. Jedynie uznając swoje postępowanie za grzeszne, powodujące tragedię, ból i śmierć (fizyczną i duchową), będą gotowi ponieść koszty porzucenia swego stylu życia. I całkiem szczerze: przełamanie homoseksualizmu nie gwarantuje, że dana osoba stanie się heteroseksualistą.
BM
Barbara Magdalena
29 września 2010, 12:09
Można mówić tylko o prawach CZŁOWIEKA, a nie o prawach "gejów" (piszę w cudzysłowie, bo to słowo stworzone przez homopropagandę) i lesbijek. Jesteśmy ludźmi, bez względu na to, jakie mamy preferencje seksualne. Homoseksualiści też są ludźmi - mężczyznami i kobietami, więc mają takie sama prawa, jak wszyscy. Nauczyciel musi być przyzwoitym człowiekiem (a jego życie intymne nikogo nie obchodzi). Jeżeli natomiast jest jawnogrzesznikiem w obojętnie jakiej sferze (a takimi są ostentacyjni homoseksualiści) - nie powinien uczyć w żadnej szkole, bo traci wiarygodność, jako wychowawca. Amen.
DM
diabeł małpuje Pana Boga...
29 września 2010, 12:00
Powtarzanie się kłamstw szatana w historii ludzkiej Pismo św. demaskuje działanie szatana, aby nas ostrzec przed jego kłamstwami. Każda pokusa jest kłamstwem. Szatan przedstawia nam bowiem coś szkodliwego dla nas jako wielkie dobro, które można szybko osiągnąć. Usiłuje też przekonać nas, że przekraczanie przykazań to właściwa droga do osiągnięcia wielkości, szczęścia, korzyści, przyjemności. To, co jest trucizną dla naszego ducha, szatan przedstawia jako dobry pokarm. Kusząc człowieka szatan ciągle usiłuje wzbudzić w nim przekonanie, że Bóg dał ludziom przykazania tylko po to, aby utrudniać im życie, aby krępować ich wolność itp. Wszystko to – jak sugeruje – wynika z braku dobroci Boga. Chce nas przekonać, że nie zachowuje się On wobec nas jak dobry ojciec, lecz jak wielki i okrutny pan, który narzuca swą wolę i bezsensowne nakazy. Rezultatem tej zwodniczej działalności szatana może być tworzenie przez człowieka praw sprzecznych z Dekalogiem, np. uznających zabójstwo chorych i starszych ludzi za rzecz dobrą, podobnie jak zabijanie poczętych dzieci...związki homoseksualne-grzech sodomski... Szatanowi zależy też na przekonaniu nas, że jest naszym sprzymierzeńcem, troszczącym się o nasze dobro i szczęście.   Bywają też ludzie, którzy przedstawiają piekło ze złymi duchami jako miejsce uciech i radości, lepsze dla człowieka niż „nudne” niebo. Wszystkie te formy kłamstw usiłują utwierdzić w człowieku zgubne zaufanie do szatana i odciągnąć od Boga oraz ofiarowanego przez Niego zbawienia. ks.dr Michał Kaszowski
L
leszek
29 września 2010, 11:56
 homoseksualiśći to ludzie bardzo często szalenie inteligentni i bardzo zdolni, powyżej średniej w społeczeństwie. To jest kwestia genetyczna, a nie ludzkiego wyboru, choć nie zawsze. Piszesz propagandowe bzdury. Nie zatrudnianie takich osób świadczy o braku kompetencji i jakimś strachu ludzi decydujących o zatrudnieniu. Nie zatrudnianie takich osób W SZKOLE świadczy o wyjątkowym rozsądku i odporności na na szykany ze strony homo-lobby. Jak pisała Jadwiga lepiej chyba zatrudnić genialnego homoseksualistę, nawet  w szkole, niż przeciętnego fachowca...któremu niestety daleko do tego poziomu kompetencji zawodowych. Wprowadzasz w błąd. Jadwiga nic nie pisała o szkole. Jadwiga sugerowała że homoseksualiści są genialni a hetero są niekompetentni. Kolejne propagandowe bzdury... Homoseksualista Z DEFINICJI nie jest kompetentny aby pracować w szkole. Równie dobrze mógłbyś twierdzić że lepiej jest zartudniać do pilnowania kurnika żwawego lisa niż leniwego psa.
GA
geny a geny to wlk różnica
29 września 2010, 11:47
 Robienie złych rzeczy dobrze jest wielkim grzechem".
S
slash
29 września 2010, 11:42
 homoseksualiśći to ludzie bardzo często szalenie inteligentni i bardzo zdolni, powyżej średniej w społeczeństwie. To jest kwestia genetyczna, a nie ludzkiego wyboru, choć nie zawsze. Przykładem jest np. Freddy Mercury - bardzo uzdolniony homoseksualista czy inny wybitny muzyk - Georg Michael. Nie zatrudnianie takich osób świadczy o braku kompetencji i jakimś strachu ludzi decydujących o zatrudnieniu. Jak pisała Jadwiga lepiej chyba zatrudnić genialnego homoseksualistę, nawet  w szkole, niż przeciętnego fachowca...któremu niestety daleko do tego poziomu kompetencji zawodowych.
L
leszek
29 września 2010, 11:14
Problem jest taki: jesli mamy rozne typy szkol - panstwowe, prywatne, wyznaniowe - to czy powinnismy pozwolic w jednych szkolach uczyc czegos innego niz w innych? Uwazam, ze nie - to tylko rodzic bedzie duze roznice i pewnie konflikty w przyszlosci. Jestem tez przeciwny zmuszaniu szkol czy organizacji wyznaniowych do swieckiej ideologii - vide domy dziecka w Anglii. I teraz problem w tym lezy, zeby te odmienne stanowiska pogodzic. @Patryku, skoro jesteś przeciwny zmuszaniu do świeckiej ideologii, a ze wzgledu na rodzenie dużych różnic i konfliktów w przyszłości uważasz że nie należy się godzić aby w różnych wszkołach uczono czego innego, to wniosek z tego wynika JEDNOZNACZNY, że marzy Ci się aby we wszystkich szkołach uczono tego samego, ale nie w wydaniu świeckim lecz chrześcijańskim... masz tego świadomość? Nie zrozum mnie źle, ale wyobrażenia że wszędzie powinno się uczyć tego samego to relikt pokomunistyczny. Wcale tak nie musi być i nie jest tak że wszyscy uczą tego samego. W świecie jest na ogół tak, że są szkoły tzw. państwowe, i w nich państwo jako właściciel decyduje o programach nauczania, oraz są szkoły tzw. prywatne, w których to oczywiście również właściciele decydują na co dają swoje pieniądze, np. związki wyznaniowe, fundacje, rodzice. Jak właściciel mądrze decyduje i uczniowie mają wyniki to szkoła ma wzięcie, a jak właściciel głupio decyduje to szkoła znika z braku uczniów.
Patryk Stanik
29 września 2010, 10:04
Problem jest taki: jesli mamy rozne typy szkol - panstwowe, prywatne, wyznaniowe - to czy powinnismy pozwolic w jednych szkolach uczyc czegos innego niz w innych? Uwazam, ze nie - to tylko rodzic bedzie duze roznice i pewnie konflikty w przyszlosci. Jestem tez przeciwny zmuszaniu szkol czy organizacji wyznaniowych do swieckiej ideologii - vide domy dziecka w Anglii. I teraz problem w tym lezy, zeby te odmienne stanowiska pogodzic.
ŻT
żyć tak a nie gorszyć maluczk
29 września 2010, 10:04
"Brak działania też jest działaniem, tyle tylko, że wtedy zadecydują za nas inni. Czyli ci, którzy do tej pory trzymali stery naszej wolności..." decydują za nas inni ci, którzy świat i wartości chcą wywrócić do góry nogami... Przecież nie można pozwolić szalonym ludziom rządzić naszym światem i promować grzech dzieciom w szkole...  
L
leszek
29 września 2010, 08:51
Mówimy tutaj o szkole. I nauczycielach. Ale wezmy inny przypadek. Np szpital prowadzony przez koscioł. Takowe sa. Czy w takim szpitalu koscioł równiez odmówi zatrudnienia np genialnemu chirurgowi ale homoseksualiscie a zatrudni przecietniaka albo niedouczonego ale heteroseksualnego? Albo inny przykład doradcy prawnego. Czy koscioł odmówi wysokiej klasy specjaliscie tylko przez orientację seksualna i wybierze malwersanta ale heteroseksualnego? (przyszło mi na mysl -  w zwiazku z aferą  z odzyskiwaniem majatku koscielnego - tam zreszta nie było homo czy hetero ale tez specjalista "co kot napłakał") Jadwigo, właśnie o to chodzi że mówimy tutaj o szkole! A zmiana tematu i mówienie o 'innych przypadkach' to nie żadne mówienie o innych przypadkach tylko wypisywanie głupot pod pretekstem dyskusji na temat... 'Inne przypadki' to nie szkoła, a więc zupełnie inna problematyka, chirurdzy czy doradcy prawni nie zajmują się wychowywaniem dzieci i młodzieży. Zresztą piszesz tak jakby genialni chirurdzy czy doradcy prawni byli wyłącznie homoseksualistami, a chirurdzy i doradcy prawni nie będący homoseksualistami byli wyłącznie przeciętniakami lub niedouczeni...
Y
Yemar
29 września 2010, 08:15
Ja zupełnie nie rozumiem problemu. Z dyskryminacją mamy do czynienia wtedy, kiedy ktoś zatrudnia np. i mężczyzn i kobiety (bez ograniczeń), ale kobietom płaci mniej tylko dlatego, że są kobietami. Ale, jeżeli od początku podejmuje decyzję, że nie zatrudnia kobiet, bo ma takie widzimisię, to w żadnym wypadku nie możemy mówić o dyskryminacji. W tym konkretnym przypadku Kościół występuje właśnie w takiej roli pracodawcy i, jako taki, ma prawo decydować kogo chce zatrudnić, a kogo nie. I, moim zdaniem, nie ma tu znaczenia przyczyna. To pracodawca decyduje o tym, jakich ludzi ma w swoich szeregach, bo to on im płaci za ich pracę (ale również odpowiada za odpowiedni, pożądany, oczekiwany poziom moralności, prezencji, czy czego tam jeszcze - z punktu widzenia pracodawcy fachowość danej osoby nie musi być jedynym priorytetem. Szczególnie może to mieć zastosowanie właśnie w szkole, a już z pewnością w katolickiej, która poniekąd odpowiada za kształtowanie sumienia i charakteru). Brawo dla Pani Minister, w końcu ktoś odważył się zająć niepopularne stanowisko i nie boi się go bronić.
T
tkeram
29 września 2010, 08:15
To chyba jakas parodia. Kosciol rz.kat. ktory w swoich szeregach ma najwiecej homoseksualistow nagle w imie biblii jest przeciw homoseksualitom. To jakas paranoja. Gdyby K rz-kat wyrzucil ksiezy homoseksualistow to by nic nie zostalo. Chyba sam w to nie wierzysz, a jeśli tak to zrzucam to na karb twojej ignorancji, chyba że masz jakąś tajemniczą statystykę homoseksualistów wśród księży i parafian, ale czy nie dziwi cię fakt, że tylu katolików jest w związku małżeńskim a wszystko trzyma się od prawie 2000 lat. Radzę czerpać wiedzę z wielu niezależnych źródeł, zamiast bawić się w dziecinne antykatolickie ataki.
A
aaa
29 września 2010, 07:23
Do antka z gazety wyborczej. Rozumię twój tok myślenia, przecież ty mając w rodzinie samych debili i sam będąc debilem nie protestujesz i to jest prawdziwa parodia. Ktoś kto pisze takie bzdury musi być idiotą, ale ja ci nie pomogę.
A
Antoni
29 września 2010, 03:23
To chyba jakas parodia. Kosciol rz.kat. ktory w swoich szeregach ma najwiecej homoseksualistow nagle w imie biblii jest przeciw homoseksualitom. To jakas paranoja. Gdyby K rz-kat wyrzucil ksiezy homoseksualistow to by nic nie zostalo.
WC
wolność czy samowolka
29 września 2010, 01:45
Tak więc 80% Europejczyków uważa, że każdy powinien dążyć do szczęścia tak, jak mu pasuje... a jak mu spasuje to co innym nie pasuje, co inni odczują jako brak norm, nieprzyjemność, przemoc, zgorszenie, obrzydzenie, narzucanie, niewolę, zło  ???  Co się dzieje stało się i dzieje w dalszym ciągu i będzie dziać nadal jeśli nic się nie stanie co to wstrzyma. Niewinni nie wiedzą o niczym bo są zbyt niewinni Winni nie wiedzą o niczym bo są zbyt winni Biedni nie pojmują tego bo są zbyt biedni Bogaci tego nie pojmują bo są zbyt bogaci Głupcy wzruszają ramionami bo są zbyt głupi Mądrzy wzruszają ramionami bo są zbyt mądrzy Młodych to nie obchodzi bo są za młodzi Starych to teź nie obchodzi bo są zbyt starzy Dlatego nic się przeciw temu nie dzieje i dlatego to się stało i dlatego to się dzieje i dziać będzie nadal - Erich Fried -
O
obserwator
29 września 2010, 00:51
Coming out bedzie ... jak na koncu wyjda wszystkie konsekwencje tego ataku.... bo co do "ataku" to chyba nikt juz watpliwosci nie ma...
WD
Wojtek Duda
28 września 2010, 21:48
coming out - w odniesieniu do homoseksualizmu, znaczy ujawnienie swoich preferencji seksualnych
A
Arek
28 września 2010, 21:30
Ludzie. Organizujmy się. Mamy prawo do naszej wiary. I nie dajcie sobie wmówić, że kogoś dyskryminujemy.
Jadwiga
28 września 2010, 20:24
Mówimy tutaj o szkole. I nauczycielach. Ale wezmy inny przypadek. Np szpital prowadzony przez koscioł. Takowe sa. Czy w takim szpitalu koscioł równiez odmówi zatrudnienia np genialnemu chirurgowi ale homoseksualiscie a zatrudni przecietniaka albo niedouczonego ale heteroseksualnego? Albo inny przykład doradcy prawnego. Czy koscioł odmówi wysokiej klasy specjaliscie tylko przez orientację seksualna i wybierze malwersanta ale heteroseksualnego? (przyszło mi na mysl -  w zwiazku z aferą  z odzyskiwaniem majatku koscielnego - tam zreszta nie było homo czy hetero ale tez specjalista "co kot napłakał")
HA
Help any time
28 września 2010, 20:01
"Coming out" znaczy to samo, co po angielsku, czyli "rzucić się w przepaść", "powiesić się" lub "zamurować żywcem".
C
Churchill
28 września 2010, 19:32
Co znaczy "coming out"?