Kryzys wraca na wschodzące rynki?
Po latach szybkiego wzrostu i zainteresowania inwestorów na wschodzących rynkach zapanował niepokój. Spadają gwałtownie notowania walut Argentyny, Turcji, Indii. Analitycy obawiają się, że pociągną one za sobą silniejsze gospodarki. Inni wróżą kolejny kryzys.
"Czy te najnowsze problemy wschodzących rynków wywołają efekt zarazy, który zaszkodzi gospodarce USA? Za wcześnie, by na to odpowiedzieć" - komentowała we wtorek stacja CNN wydarzenia ostatnich dni, kiedy to wartość walut kilku wschodzących gospodarek spadła drastycznie.
Wartość rubla, peso, tureckiej liry i południowoafrykańskiego randa spadała tak znacząco, że niektóre banki centralne ruszyły na pomoc walutom swych krajów, starając się minimalizować straty. Tak zrobił we wtorek Ludowy Bank Chin, a wcześniej centralny bank Indii; bank centralny Turcji radykalnie podniósł stopy procentowe we wtorek w nocy. "Nie wiadomo, czy to wystarczy, by uspokoić międzynarodowych inwestorów" - skomentował środowy "New York Times", wyjaśniając, że Turcja walczy z "kryzysem zaufania" rynków, ze względu na poważny skandal korupcyjny, tak jak Ukraina walczy o zaufanie do swych demokratycznych instytucji.
Do gwałtownych spadków notowań walut odniósł się szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem, który powiedział wprawdzie, że strefa euro nie powinna się obawiać, iż niepokoje te przeniosą się znów do Europy, ale ostrzegł też, że "turbulencje dewizowe, zwłaszcza te w gospodarkach wschodzących, powinny nam przypominać, że nadal istnieje zagrożenie". Szef Bundesbanku Jens Weidmann powiedział, że sytuacja w Argentynie i Turcji może zachwiać globalnymi rynkami finansowymi; wezwał też wschodzące kraje do pilnego przeprowadzenia reform.
Niektórzy ekonomiści obawiają się, że powstanie efekt zarazy wśród wschodzących gospodarek i kryzys porównywalny do późnych lat 90., kiedy to "systemy finansowe mniej rozwiniętych krajów padały jak kostki domina" - czytamy na stronach CNN Money. Inni eksperci sądzą, że skoro kraje te nie zaciągają już pożyczek w dolarach - jak w latach 90. - to nie istnieje zagrożenie, że dewaluacja tamtejszych walut będzie poważnym ciosem dla ich gospodarek.
Problem w tym, że niektóre fundusze inwestycyjne traktują pewne regiony jako całość i do jednego worka wrzucają gospodarki w tarapatach jak Argentynę i kraje w dobrej kondycji jak Meksyk - ostrzega CNN Money.
Publicysta "New York Timesa" Thomas Friedman nazwał pomniejszych graczy rynkowych "elektronicznym stadem", które wystraszywszy się nagle rzuca się do panicznej ucieczki, płosząc kolejnych inwestorów, nawet na spokojnych rynkach. Popłoch może zaszkodzić globalnym rynkom.
Znaczna część tych turbulencji na rynkach finansowych jest wynikiem wewnętrznych problemów rozwijających się krajów; Najbardziej niepokojąca wydaje się sytuacja Argentyny. Ale są też większe trendy ekonomiczne, które mogą poważnie zaszkodzić takim krajom jak Brazylia czy Republika Południowej Afryki. Groźne jest dla nich np. spowolnienie chińskiej gospodarki, bowiem wzrost tych państw jest napędzany eksportem surowców do Chin.
Inny powód, dla którego inwestorzy tracą zainteresowanie dla wschodzących rynków, to zmiana polityki Fed, czyli banku centralnego USA. Oczekuje się, że Fed zapowie wkrótce kolejną redukcję comiesięcznych zastrzyków finansowych. Przez ostatnie lata ta polityka, zwana luzowaniem ilościowym sprawiała, że skupowanie przez Fed obligacji stymulowało amerykańską gospodarkę i utrzymywało na niskim poziomie oprocentowanie papierów dłużnych. Inwestorzy w poszukiwaniu większych zwrotów z inwestycji koncentrowali się na rynkach wschodzących. Notowania takich walut jak indyjska rupia, brazylijski real, turecka lira szybowały w górę.
Teraz jednak, gdy Fed wycofuje się z luzowania ilościowego i amerykańskie obligacje stają się bardziej atrakcyjne, pieniądze, które zasiliły wcześniej wschodzące rynki zaczęły z powrotem odpływać do bogatszych, bardziej stabilnych rynków. W rezultacie waluty krajów na dorobku tracą na wartości.
Na zawirowania na rynkach wschodzących zareagowały giełdy na całym świecie. Jak pisały agencje prasowe - przez kilka dni odbywał się na nich "pogrom".
Niektórzy ekonomiści zastanawiają się nawet, czy może to spowodować załamanie ożywienia gospodarczego na świecie. Inni sądzą jednak, że wzrost "pociągną teraz w głównej mierze stare, nudne gospodarki - USA, Wielka Brytania, Niemcy i nawet Japonia" - jak powiedział główny ekonomista IHS Global Insight Nariman Behravesh.
We wtorek giełdy uspokoiły się nieco, ale mimo zapewnień analityków o stabilności starych gospodarek, pozostał niepokój, że niekorzystne zawirowania na rynkach wschodzących przeniosą się dalej.
Tymczasem prezydent Argentyny Cristina Kirchner oskarżyła w poniedziałek zagraniczne banki o ataki spekulacyjne na waluty wschodzących gospodarek. Na Twitterze Kirchner napisała po spotkaniu z prezydent Brazylii Dilmą Rousseff, że "głównym jego tematem były presję spekulacyjne" na waluty krajów wschodzących.
Eksperci uważają jednak, że ucieczka od peso jest wynikiem utraty zaufania do argentyńskiej gospodarki. Inflacja sięga 30 proc., w kraju topnieją też gwałtownie rezerwy walutowe. Wartość peso spadła do najniższego w historii poziomu, gdy sieci handlowe wprowadziły w życie umowę z rządem, na mocy której zamrożono ceny 200 podstawowych produktów żywnościowych. Dla rynku stało się to sygnałem, że interwencjonizm rządu zatacza coraz szersze kręgi.
Inwestorów spłoszyły też gigantyczne strajki w kopalniach platyny, które grożą wybuchem ulicznych protestów. W Turcji wielki skandal korupcyjny podważył zaufanie do rządu i sprawił, że wystraszeni inwestorzy zaczęli sprzedawać tamtejszą walutę - lirę - na taką skalę, że jej notowania spadły do rekordowo niskiego poziomu.
Jak komentuje "NYT": "problemu Argentyny, Ukrainy, czy Turcji były tolerowane (przez inwestorów) gdy świat był zalewany pieniędzmi przez Fed", teraz jednak zaczęto im się przyglądać i można oczekiwać, że rynki wydadzą surowy wyrok.
Skomentuj artykuł