Miałeś chamie TU-154
Szukamy winnych, obrzucamy się podejrzeniami, przestajemy podawać sobie dłoń i ze sobą nie rozmawiamy. Nawet szanowane dotychczas symbole przestają być dla nas święte. A przecież mogło być inaczej.
Przez wiele miesięcy zadawaliśmy sobie pytanie „dlaczego nam się to przydarzyło?” Cenieni politycy różnych ugrupowań, którzy nieraz kłócili się między sobą, zginęli razem pod Smoleńskiem. W jednej chwili. W jednym miejscu. Gdy kilka dni po katastrofie zadano mi pytanie „dlaczego?”, odpowiedziałem: „nie wiem dlaczego ale wiem, że to co się stało jest dla nas wszystkich bardzo ważne i nie możemy tego zaprzepaścić”. To był szok ale też okazja do narodowego pojednania. Nie wykorzystaliśmy tej szansy. Czy ją zaprzepaściliśmy na zawsze?
Minęło ponad siedem miesięcy od kiedy ojciec Ivan dzwonił do mnie z Ukrainy z wyrazami współczucia dla wszystkich Polaków i od kiedy moja przyjaciółka Rosjanka przesłała mi wzruszający list zapewniając o pamięci, dodając otuchy. Wielu Polaków, którzy nawet nie znali osobiście żadnej z ofiar, dostawało maile i telefony z całego świata. Słowa pocieszenia odbieraliśmy tak jakbyśmy zostali osieroceni. I wtedy tak bardzo wierzyliśmy, że Polska nie będzie już taka sama, że musi być inna, lepsza. Mieliśmy okazję, by wiele spraw rozpocząć od nowa. Dlaczego nie wykorzystaliśmy tej szansy?
Szukamy winnych, obrzucamy się podejrzeniami, przestajemy podawać sobie dłoń i ze sobą nie rozmawiamy. Nawet szanowane dotychczas symbole przestają być dla nas święte. A przecież mogło być inaczej. Co poszło nie tak? Na to pytanie słyszę odpowiedzi: „bo to oni, to przez nich, my jesteśmy święci”. Przypomnijmy sobie słowa Wyspiańskiego: „miałeś chamie złoty róg…” A cóż nam się ostało? Dlaczego nikt nie podjął do tej pory wyzwania? Czyż to takie trudne – podać sobie dłoń na zgodę, nie obrzucać się błotem, nie obrażać na siebie, zacząć wspólnie budować?
Skomentuj artykuł