"Miasto 44": między tragedią a tragifarsą

(fot. mat. dystrybutora)

"Miasto 44" (reżyseria i scenariusz Jan Komasa) to film nierówny. Zawieszony między dramatem wojennym a przeznaczonym dla nastoletniego widza filmem akcji z wątkami romansowymi i erotycznymi sprawia, że od tragedii przechodzimy do tragifarsy. I z powrotem.

A przecież to bardzo ważny film, oczekiwany przez wielu - film fabularny opowiadający Powstanie Warszawskie w inny sposób niż PRL-owskie produkcje: przede wszystkim bez ideologicznego brzemienia tamtej epoki. Obraz miał wypełnić lukę w rodzimej kinematografii po 1990 r., dotyczącej tej właśnie tematyki. Stąd budzi liczne, pozytywne i negatywne emocje widzów, środowiska powstańczego, publicystów. Niestety, słabość współczesnego polskiego kina sprawia, że "Miastu 44" bardzo daleko do takich obrazów wojennych jak "Czas Apokalipsy" Coppoli czy "Full Metal Jacket" Kubricka.

DEON.PL POLECA

Zacznę od minusów. Kwestie najistotniejsze: reżyser chciał wyjść poza logikę martyrologii i zawsze szlachetnych i życzliwych sobie Polaków. Stąd w filmie obrazy nieżyczliwości, arogancji, zwierzęcego wręcz strachu, niechęci ludności cywilnej wobec powstańców. To zrozumiałe: tak też wyglądała rzeczywistość powstania. Jedna scena bardzo mnie jednak zastanawia: wyższy rangą dowódca powstańczy chce zmusić do seksu bohaterkę, w zamian za dokument pozwalający jej przejść do innej dzielnicy. "Rozbieraj się" - pada krótko mimo jej błagań. I tu pytanie: czy ta scena daje się po prostu udokumentować. Bo film będzie z pewnością przez kolejne lata, jeśli nie dekady budował obraz powstańczej armii, samych powstańców: z których większość już nie żyje i nie mogą się bronić. Jeśli Komasa wobec milionów widzów w ten sposób ukazuje relacje w powstańczych zgrupowaniach to naprawdę chciałbym wiedzieć, czy "ma na to papiery". Czy po prostu chciał jeszcze jednej skandalizującej sceny z wątkiem nawiązującym do seksu.

Mam zresztą wrażenie, że reżyser dość łatwo buduje obraz oddziałów powstańczych jako zbieraniny ludzi przypadkowych, którzy do walki szli jak na piknik, a po pierwszym dniu walk szukali "na mieście" wina. A przecież żaden naród w czasie II wojny światowej nie stworzył tak prężnego i świetnego podziemnego państwa, jak Polacy. To naprawdę elementarna wiedza: tyle że (potencjalny) zagraniczny widz z tego filmu się o tym nie dowie. Zobaczy za to, że w jednej z pierwszych scen filmu młody chłopak (którego później widzimy z harcerskim krzyżem na piersi) na "dzień dobry" zupełnie nieodpowiedzialnie zdradza swój konspiracyjny pseudonim chłopakowi, który ma dopiero zostać wprowadzony do organizacji. Pełna dezynwoltura i zabawa w wojenkę: być może Komasa chce przekonać dzisiejszych nastolatków, że i tamta młodzież była "fajna i wyluzowana". Sądzę, że po latach życia w mieście pełnym łapanek, terroru, wyroków śmierci nie była to jednak tak "wyluzowana młodzież" i potrafiła jednak trzymać buzię na kłódkę w sprawach od których mogły zależeć życie i śmierć. Bardzo przepraszam, ale momentami reżyser buduje wizję powstańców jako półgłówków i nie dziwi mnie, że część weteranów powstania czuje się poirytowanych "Miastem 44".

Ponadto: wykorzystanie w kilku scenach efektów specjalnych i muzyki powoduje, że całość mocno traci na realizmie typowym dla dramatów wojennych. Na przykład scena pocałunku głównych bohaterów w ogniu niemieckiego ostrzału jest aż nadto efektowna. Najpierw widzimy dwoje nastolatków: Stefan (Józef Pawłowski) i "Biedronka" (Zofia Wichłacz) tulących się w załomie mury, świadomych grożącego im niebezpieczeństwa, a chwilę później - oglądamy ich, jak wbrew instynktowi samozachowawczemu całują się pośród ferii mknących wokół nich w zwolnionym tempie kul. Film z dramatu wojennego przemienia się w kopię zupełnie odrealnionego kina akcji. Pewnie część widzów w takich sytuacjach doznaje wzruszenia. Inni jednak mają dojmujące poczucie groteski takiej sceny.

Po drugie: mamy w filmie scenę erotyczną z udziałem tychże głównych bohaterów. Nie, nie twierdzę, że młodzi powstańcy nie uprawiali seksu w czasie powstania. Kłopot jest inny. Otóż główny bohater ma poważną ranę od kuli nad sercem, siną i opuchniętą stopę, jest po forsownym i wycieńczającym przejściu kanałów (pomijam kwestię wtórnej infekcji ran wskutek kontaktu z fekaliami). A tu raptem widzimy scenę miłosną wymagającą niezgorszego wigoru. Rozumiem, że bez erotyki w kinie dziś ani rusz, ale i w tym względzie granice tego co realne zostały przez Komasę mocno przekroczone. Ta scena wprost wiąże się z innymi: ciężko ranny bohater momentami hasa jak źrebak na polu walki. Rozumiem, że współcześni (polscy) filmowcy to ten gatunek ludzi, którzy nigdy nie zwichnęli sobie nawet nogi w kostce, stąd przyziemne ograniczenia ludzkiego ciała są im obce, ale może naprawdę warto filmy z ambicjami "dramat wojenny" konsultować nie tylko z historykami, ale lekarzami i pielęgniarkami.

I kolejna sprawa: "Biedronka", która niemal do końca towarzyszy Stefanowi ma na sobie niebieską sukienkę. Nie tylko przechodzi w niej przez brud kanałów: dosłownie leje się na nią deszcz krwi i ochłapy ludzkiego mięsa w scenie nawiązującej do wybuchu czołgu-pułapki na Kilińskiego. Ale już nieco później sukienka bohaterki jest nienagannie czysta: arcyniebieska i wyprasowana. Czyli znów odrealnione kino akcji.

Dodam, że film ma naprawdę świetne sceny walki. Jedna z nich rozgrywa się na cmentarzu, towarzyszy jej bardzo przejmująco oddana śmierć walczącego powstańca. Scena naprawdę dobra, stopniująca napięcie. Niestety, ujęcia postanowiono doprawić odpowiednią dawką sentymentalizmu i nagle słyszymy jako tło muzyczne utwór Czesława Niemena kompletnie nie pasujący do dynamiki sceny, a w dodatku z zupełnie innej epoki: "Dziwny jest ten świat". Lepsze zdecydowanie jest wrogiem dobrego.

I na koniec negatywów: konstrukcja fabuły jest tak przeprowadzona, że powstanie jawi się jako absolutnie chaotyczne i przypadkowe. To sekwencja scen, zwykle bardzo krwawych, podrasowanych efektami specjalnymi z bardzo dobrym lub tragikomicznym skutkiem. Przypomina trochę realia gry komputerowej z dynamiczną akcją na kolejnych poziomach. Obawiam się jednak, że ten film kompletnie nie pozwala zrozumieć powstania: nie ma niemal żadnego tła historycznego, które zwykle towarzyszy dramatom wojennym, rozmowy między bohaterami są szczątkowe, cała rzeczywistość wydaje się tylko tłem dla emocjonalnych przeżyć postaci.

Oczywiście, realia powstania, ginącego miasta pozwalają na taki klucz: w piekle ginącego miasta ludzie pogrążają się w swoich doznaniach i doświadczeniach. Ale to naprawdę nie jest cała prawda o ludziach tamtego czasu, o pokoleniu (bardzo) młodych ludzi wychowanym na harcerskich regułach międzywojnia, innych - za sprawą ówczesnych norm kulturowych i obyczajowych - od dzisiejszych nastolatków. A i psychologia postaci jest u Komasy kreskówkowa, bardzo emo. Ale rozumiem, że takie kino odpowiada dziś gustom młodszych odbiorców i tylko ono chroni przed zarzutami o martyrologię. Trochę szkoda, że alternatywa jest tylko taka.

Co należy oddać filmowi na duży plus? Dzięki współczesnym możliwościom kina wizja walk i gehenny miasta jest do bólu realistyczna. Stopniowanie zniszczenia jest zrozumiałe: od początkowej euforii powstańców (przy okazji: kapitalnie zaczyna się pierwsza w filmie scena walki!) do totalnej beznadziei pośród miasta-ruiny. Choć aktorzy bywają na ogół dość kreskówkowi, jest kilka naprawdę przejmujących kreacji: wątek z matką i młodszym bratem bohatera, śmierć "Beksy" pod koniec filmu; z talentem grają Zofia Wichłacz i Anna Próchniak (Kama), walczące o względy głównego bohatera. Na uwagę zasługują sceny przedstawiające podziemną wędrówkę z dzielnicy do dzielnicy: klaustrofobiczny lęk "Biedronki" dobrze pokazuje, co dla wielu musiały oznaczać dwa słowa, które dla nas są po prostu "archiwaliami epoki": "przejście kanałami".

Sądzę, że mimo całej niejednoznaczności obrazu Komasy, warto zobaczyć ten film (choć nie polecam go w ramach seansu w gronie młodszych pociech). Można też w miarę możliwości porównać go z innymi, starszymi obrazami, choćby "Godziną »W«" (1979 r.) Janusza Morgensterna. Przyznam szczerze: wciąż będę czekał na "klasyczny" dramat wojenny o Powstaniu Warszawskim, ale do "Miasta 44" jeszcze powrócę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Miasto 44": między tragedią a tragifarsą
Komentarze (51)
T
TOR
26 maja 2015, 11:30
Film niezły. Można oczywiście analizować go pod względem warsztatu, scenariusza i czy przekazuje bezwzględna prawdę. Można i każdy coś tam wyszuka. Dla mnie jedynym dysonansem jest muzyka. Urodziłem się w połowie zeszłego stulecia i jest to dla mnie nowość zupełnie nieprzystająca do tamtejszej rzeczywistości, a porównanie do Kanału, Kolumbów, Urodzin Młodego Warszawiaka, Akcji pod arsenałem, Godziny W daje pewien dysonans. Po zastanowieniu mogę powiedzieć, że muzyka stanowi pomost z teraźniejszością, co daje być może większe zrozumienie dla młodych widzów. Odnosząc się do słów weteranów to pewnie mają racje, ale nie do końca. W miarę trwania powstania ludzkie odruch zmieniały się. Ci weterani nie byli wszędzie i nie są wstanie powiedzieć, co działo się na innych odcinkach i na pewno trochę idealizują. Wojna jest brudna. Sceny erotyczne na pewno są możliwe skoro odbywały się śluby to i na pewno był seks. Ludzie pragnęli oderwać się od rzeczywistości przeżyć chwile normalności, w końcu zdawali sobie sprawę, że zaraz mogą zginąć, a wielu z nich nie przeżyło tego uniesienia. Film jest oszczędny w kwestii okropieństw wojny rudno powiedzieć czy słusznie ale pewnie byłby nie do obejrzenia gdyby pokazywał całą prawdę czyli  to, co robili ludzie  Oskara Dirlewangera, kolaborujące rosyjskie oddziały i azerowie. Jeden z weteranów powiedział, że jeńców nie zabijano, tak w większości wypadków, ale sam słyszałem w jednym z opowiadań weteranów, że w jego oddziale wydano rozkaz po tym, co zrobili siepacze Oskara aby jeńców nie brać. Film jest zrobiony tak, aby mogli go obejrzeć w innych krajach i zrozumieć to powstanie.
A
Axel
24 lutego 2015, 15:33
Za dużo w tym filmie Quentina Tarantino...
WZ
Widz zawiedziony
5 lutego 2015, 10:40
Panie Komasa !!! Jak pan nie masz pojęcia o robieniu filmów to się pan za nie nie bierz litości co to jest porazka totalna !!!! Weź sie pan za kolarstwo i przestań pan robic takie cyrki albo sie robi prawdziwy film albo wogle sie łap w to nie pcha no naprawde dramat i porazka ten film :((((((  Sceny do bani dłuzyzny slow motion brakuje tylko Rambo :)))) Nie czepiaj sie pan filmów bo poprostu żal je bedzie ogladać  :((((
W
Widz
31 października 2014, 08:07
Byłem na filmie i zgadzam się z artykułem. Jestem patriotą i zawsze broniłem powstania i ludzi. Po filmie mam odwrotne uczucia, wręcz zaprzeczenie i odrzucenie! - zupełna odwrotność do innych filmów i dokumentów, chocby najnowszej produkcji Czas honoru...
J
Joanna
5 października 2014, 15:07
To jest naprawdę przykre, gdy autor recenzji popełnia tyle błędów merytorycznych, o których napisała m.in. Anna, a które też od razu rzuciły mi się w oczy. Ja nie rozumiem jak można nieuważnie obejrzeć film o którym chce się napisać recenzję. Poza tym sceny jak ta z "Dziwny jest ten świat", scena pocałunku, bądź ta z bardzo współczesną muzyką, moim zdaniem bardzo artystyczne i ładne, mi nasuwają skojarzenia z najnowszą ekranizacją "Wielkiego Gatsby'ego" i bardzo mi się ten styl podoba, rozumiem, że nie każdemu musi się podobać, ale pisać od razu z pozycji wyroczni, że piosenka "nie pasuje" to już lekkie przegięcie. Myślę, że Komasa naprawdę zauważył, że piosenka jest z innej epoki, ale mieszanie stylów jest bardzo popularne ostatnio w kinie światowym i moim zdaniem bardzo efektowne i przemawiające do młodego pokolenia. 
A
Anna
3 października 2014, 22:38
Według Autora artykułu  "Biedronka", która niemal do końca towarzyszy Stefanowi ma na sobie niebieską sukienkę. Nie tylko przechodzi w niej przez brud kanałów: dosłownie leje się na nią deszcz krwi i ochłapy ludzkiego mięsa w scenie nawiązującej do wybuchu czołgu-pułapki na Kilińskiego. Ale już nieco później sukienka bohaterki jest nienagannie czysta: arcyniebieska i wyprasowana. Czyli znów odrealnione kino akcji". Problem w tym, że zanim bohaterka weszła do kanału miała na sobie turkusową sukienkę z dużym półokrągłym kołnierzykiem, w szpitalu otrzymała inne ubranie: błękitną sukienkę z białymi lamówami. Czyżby nie autor nie dość uważnie oglądał film? Kilka linijek poniżej czytamy: "mamy w filmie scenę erotyczną z udziałem tychże głównych bohaterów". O jakich głównych bohaterach pisze recenzent? Czy ma na myśli Stefana i "Biedronkę"? A jeśli tak, to zastanawia mnie jaki film obejrzałam przed godziną? A może widzieliśmy dwa różne filmy?
2
230
3 października 2014, 09:11
Zgadzam się z tekstem Autora, w filmie brakowało mi tła historycznego, motywów działania powstańców. Choć film jest bardzo dobrze zrobiony i dorównuje technicznie filmom hollywoodzkim to rzeczywiście dla widzów zagranicznych nie będzie zrozumiały (a szkoda). Jest jednak dużo pozytywów. Do plusów należą dla mnie: - role drugoplanowe, przede wszystkim Beksy, Kobry i Beaty - dobrze pokazane okrucieństwo wojny i towarzyszące temu emocje: szok, zwątpienie i niedowierzanie do czego zdolny jest człowiek - teraz pewnie większości nie spodoba się co napisze. Ale jakoś muszę. Podobał mi się bowiem wątek polsko – żydowski w filmie (wyzwolenie Żydów przez żołnierzy AK i potem walkę młodego żydowskiego chłopca u boku powstańców). Może mam subiektywny obraz tych relacji ponieważ moja babcia w czasie wojny ukrywała Żydówkę narażając życie swojej rodziny. Bardzo zatem mnie drażnią ostatnio modne filmy, jak Pokłosie.  - bardzo wymowna i symboliczna ostatnia scena filmu: płonąca i zniszczona Warszawa, która odradza się na nowo. Scena ta dobrze pokazuje, że naszego narodu nie da się zniszczyć.
P
pool
2 października 2014, 09:13
Miasto 44, to marne kino. Nie ma nic poza efektami, krwią, źle dobraną muzyką (np. utwór Niemena na cmentarzu). Reżyser pokazuje Powstańców jak dzieciaków, źle zorganizowanych, rozbawionych, o marnej inteligencji, czasem ujaranych (scena ze ślubami), a na końcu histeryków. Taki kiczowaty zlepek klisz z różnych hollywoodzkich produkcji. Słaba fabuła, brak motywacji bohaterów (robią dziwne rzeczy bez żadnych powodów), pierwsza scena pocałunku głowych bohaterów TRA GI CZNA, ogólnie traktowanie widza jak przygłupa. Biorąc pod uwagę powstańcze realia, jego sens i obyczajowość tamtych czasów sceny erotyczne są sztucznie upchane i bez żadnego wyczucia. Na plus technikalia, widać budżet i sceny wojenne, ale to za mało żeby zrobić film. Strata czasu i wydanych pieniędzy zarówno na planie jak też na bilet. Oczywiście lemingi o wrażliwości MTV będą zachwycone. Bo też film dla nich wyłącznie zrobiony.
P
Polak
7 listopada 2014, 19:57
Nie jestem lemingiem i nie oglądam MTV mam prawie 30 lat. Nie mnie ocieniać Ciebie drogi Internauto. Będąc na filmie nie tylko młodzież z gimnazjum i liceum była na seansie ale i starsi. Dla mnie jest to genilany film. Nie będę się rozpisywał dlaczego. Cieszę się, że taki powstał. A młodzi i nie znani aktorzy tylko dodali więcej pozytywów do tego Arcydzieła. Pozdrawiam. Piszę nie obrażam :-)
H
Himils
2 października 2014, 02:15
Drogi Krzysztofie,  popadasz w analityzm (profesjonalizm polskiego podziemia, ranny nad płucem Stefan kopuluje, wciąż niebieska sukienka itd.) to jest obraz tego co każdy Polak (ja mam 51 lat) ma od dziecka jakoś za kołnierzem i musi manewrować między winą elit, maszyną historii i zagładą niewinnego pokolenia '20 (Gajcy/Baczyński itd) Twoje odniesienia do wojennego kina są na miejscu - moim zdaniem, to najlepsze wojenne polskie kino uwzględniając nawet "Kanał". Od pocałunku się odczep - jest symboliczny, nawet kule orbitują tam wokół pary jak elektrony. Scena pomiędzy kapitanem a Biedronką, zakończona walnięcięm kapitana Matką Boską w czoło, dla mnie bez zarzutów - kapitan nakreślony wcześniej, nie wychodził na zwyrodnialca, raczej na wyrwanego z imprezowej codzienności ni stąd ni z owąd żołnierza. Film dobrze pokazuje przeskok z okupacyjnego "byle jakoś" (z ogłoszoną w tle egzekucją 40-tu uniewinnionych) do gwałtownej powinności umierania. uściski !
M
mamuśka
1 października 2014, 22:40
czuję się jakby ktoś grzebał mi w myślach, zgadzam się z tym artykułem prawie w 100%, z jednym wyjątkiem, nie polecam go moim znajomym i już do niego nie powrócę
M
Mariusz
1 października 2014, 21:58
Świetny film, najlepszy polski jaki widziałem od lat. Poruszający, emocjonalny i bardzo autentyczny. Polecam też książkę, pozwala zagłębić się w emocje bohaterów i wciąga bez reszty.
H
Histeryk
1 października 2014, 18:00
Bardzo dobry film. Przejmujący pod wieloma względami, a to strasznie trudna sztuka żeby film był tak długi a jednak wciągający. Wielki plus to młodzi, jeszcze nikomu nie znani aktorzy. "Film dla nastoletniego  widza", a ile lat mieli Powstańcy?! Mój ojciec miał raptem 18 lat, a moja matka 16. Jedyne poważne zastrzeżenie to gożba zastrzelnia za dezercje. AK nie było takim wojskiem, tam sami ochotnicy, a kule trzeba było ostrzędzać. Ale ponadto Komasie udało się bardzo wiele pokazać. Nie jako dokument  (z czołgiem pułapką trochę trwało zanim wybuch), ale jako przejmujące wrażenie. Komasa to jednak świetny reżyser. 
A
Aneta
1 października 2014, 16:29
Powiem krótko: to jest jeden z najlepszych polskich filmów, jaki widziałam!  Bez dwóch zdań, warty obejrzenia.
JS
Jacek Szymański
1 października 2014, 13:54
Film ten wywarł na mnie ogromne wrażenie. Do dziś go rozważam. Wiele jest w nim dobrych rzeczy, wręcz genialnych, ale jest też trochę nie za dobrych, w mojej opinii. Absolutnie genialna jest Zofia Wichłacz. Nie da się jej nie kibicować. "Ukradła" ten film dla siebie. Kluczem do zrozumienia Powstania jest słowo "Apokalipsa" i to w znaczeniu biblijnym czy teologicznym. I z tego punktu widzenia ten film próbuje podążać we właściwym kierunku, choć przedstawiając tylko świecki, "światowy", punkt widzenia nie dociera do sedna sprawy.
O
Olka
1 października 2014, 12:40
Życie jest tragifarsą-niech każdy odczyta ten film jak chce.Nie jestem znawcą kina ale ten film nie pozostawia obojętnym.Ten strach przed śmiercią ,to takie ludzkie.Krótkie życie naznaczone cierpieniem,beznadzieją a mimo to walka.Głupota przed rozumem-może!?Mnie ten film poruszył do głebi.Nie mnie osądzać czy to arcydzieło ,czy też nie.Państwo krytycy pozwólcie poczuć  i zobaczyć każdemu  to co  w nas schowane głeboko, to co dobre i to co złe w nas samych.Tyle ile widzów -tyle opinii i bardzo dobrze
AJ
a ja
1 października 2014, 08:51
jak dla mnie ten film jest genialny. 
?
??
1 października 2014, 07:33
O tym filmie krążą różne opinie. Czy jest to film na który można zabrać nastolatki 12-15 lat.
A
anakin
1 października 2014, 07:51
Problem ze zrozumieniem tego filmu mają nawet dorosli. Nie jest to film historyczny. Jest wiele scen drastycznych no i jakieś 10 s sceny seksu, który wcale nie jest wulgarny. Ale czy 12 latek powinien to oglądać...
C
czekodżem:)
1 października 2014, 17:58
Raczej można sama jestem w tym przedziale wiekowym, ale po jego obejrzeniu towarzyszyć mogą dziwne uczucia i przemyślenie na temat co by było gdybym ja tam była? jak bym sie zachowywała, gdybym była na miejscu bohaterów. Wzrusza jest smutny ale naprawde warto
D
doroć
2 października 2014, 23:34
Mom zdaniem nie, dla mnie film jest wstrząsający, ale 15-latek ograny krwistymi grami komputerowymi zapewne może obejrzeć.
E
Ewelina
1 października 2014, 00:18
Panie recenzencie? Chyba niezrozumial Pan filmu...wiec po co Pan recenzuje? Na koncu biedronka pojawia sie na jawie stefanowi... Jest to metamorfoza tego, gdzie sie poznali...i gdzie sie zegnaja...w glowie stefana. Kiedy zrujnowana Warszawa przeistacza sie w dzisiejsza Warszawe....zauwazcie ze siedzi jedna osoba. To sam stefan. Brawo za nieudana recenzje. Chociaz przyznam ze niektore sceny tez nie pasowaly mi do filmu wojennego. Ale kto co lubi.. Ogolnie bardzo podobal mi sie tn film, polecam!
M
mandala
30 września 2014, 22:51
co za idiotyczna recenzja. z jednej strony film robi wrażenie a z drugiej tu się czepię, tam się czepię, nie czerwono bo wolę zielono, potem za zielono to wolę czerwono, ale ale! wrażenie robi. No to ku.. robi czy nie? ten film ma tak wyrazisty i oryginalny styl, że trzeba go traktować jako osobistą wypowiedź autora. film mną wstrząsnął, ludźmi na pełnej sali też. po cholerę dzielić włos na czworo. albo działa albo nie działa. ja nie mogę o nim zapomnieć. kropka.
L
leszek
30 września 2014, 22:04
Bardzo dobry film wojenny, wyraziści bohaterowie, żywa akcja, reżyser wyraźnie panuje na nowoczesną techniką i efektami specjalymi, wszystko wygląda prawdziwie i realistycznie, bardzo dobrze, że taki film powstał. Dobrym pomysłem było zwłaszcza zaangażowanie młodych i mało znanych aktorów, dzięki temu film wygląda naturalnie i świeżo, a nie jak kolejny odcinek jakiegoś seralu czy teleturnieju. A że film nie rozwodzi się nad przyczynami wybuchu Powstania i nic w nim nie ma o pakcie Ribbentrop-Mołotow itp itd. - "Czas Apokalipsy" tez nic nie mówi skąd się wzięła wojna w Wietnamie, a z "Szeregowca Ryana" też się nie dowiemy dlaczego wybuchła II Wojna Światowa. Po prostu film nie jest o tym, nie jest to film o Powstaniu, tylko o  młodych ludziach rzuconych w Powstanie i opowiada o Powstaniu z ich perspektywy, a nie z perspektywy współczesnego historyka. Sceny seksu nie są po to, aby przyciągać widzów momentami, ale są logicznym rozwinięciem treści. Młodzi bohaterowie wkraczają w dorosłość, zginąć mogą przecież jutro lub za godzinę, więc to, co inaczej by przeżywali przez całe życie tutaj  musza przeżyć przez kilka tygodni czy nawet dni. Oczywiście, jak ktoś będzie wyczesywał grzebieniem to zawsze coś wyczesze i pozrzędzi, że to powinno wyglądać inaczej, a tego jest za mało, a tamtego za dużo. 
W
Wini
30 września 2014, 20:48
Kino Komasy zawsze było kinem kontrastów. wzbudzało różne dyskusje ale to służy temu tematowi, ponieważ uczy nas dyskutować o tym trudnym okresie dla Polski. Moim zdaniem film jest bardzo komunikatywny i jest dużym emocjonanlym przeżyciem
N
Nina
30 września 2014, 17:13
Moze ta niebieska sukienka ma znaczenie symboliczne.Jak czerwony kolor w pewnym amerykankim filmie ?.Duzo tu mistyki ,przenosni,poezji-trzeba miec w sobie te odrobine wrazliwosci,magii -nie odbieram tego filmu doslownie bo on taki nie jest.Przez to jawi sie wyjatkowy ,ze zapiera dech.Budzi ogromne poklady empatii,strachu, obrzydzenia.Dziala na nasze zmysly kolorem,strojem,uroda bohaterow.Jednak rowniez brzydota,obskurnoscia kamienic,mieszkan.Dla mnie jest wyjatkowy-gratulacje dla p.Komasy
W
wzruszony
30 września 2014, 14:26
Biedronka ma "czystą" i inną sukienkę bo ją zmienia po umyciu się w banku / szpitalu. Tam również jest jedna z najlepszych scen "erotycznych". Pocałunek w takiej formie jaki widzimy w filmie istnieje w głowie bohaterów / Stefana. Widział ktoś kręcoce się kule i omijajace cel. Trochę wyobraźni i pomyślunku. O filmie nie powinny wypowiadać się osoby bez dogłębnego przemyślenia nad jego sensem.
J
Julka
30 września 2014, 13:42
Film pozostaje na dlugo w pamieci, dobra gra aktorska. A efekty specjalne dodaja tylko smaczku. Młodość, miłość i tragedia Warszawy - chwytają za serce...
M
Marianna
30 września 2014, 13:01
To jest wielopokoleniowy, kótry pownien łaczyć nie dzielić - zwłaszcza ogladających. Jestem teraz w trakcie czytania ksiażki juz po filmie i wciaz  jestem pod ogromym wrażeniem całości
B
Basia
30 września 2014, 12:57
Jakby sie czepiała czystych czy brudnych sukienek to bym zadnego filmu nie pbejrzała, - tu emocje przęzycia byy wazniejsze niz detale przynajmniej dla mnie. Do tego jeszcze miałam w pamieci książke miasto44  - majstersztyk dla mnei i liczę na nagrody, że ena Gdyni się nie skonczy.
M
Maciek
30 września 2014, 11:53
Dwie sceny filmu kóre kazały mi przenicowac moje wartości : samobójstwo powstańca i siedzący Stefan na wiślanym łachu, jakby tam pozostał do dziś, wypalony do cna jak gorejace ruiny miasta. Po tym co przeszli, co widzieli, co przeżyli, co stracili...nie mają do czego wracać i jak żyć. Chłopak przez parę tygodni, z czułego oddanego brata i syna, przez pierwszą jedyną fascynacje do dziewczyny wypala sie jak 100 latek. Tylko tłem jest miasto w 44tym. Dziewczyna która potrafi kochać i czekać w szpitalu na swego "jedynego" oddaje dziewictwo SSmanowi ...Bo dziś plastyczana dziewczynka mnie rzuciła, bo straciłem mieszkanie przez kredyt, bo rodzina mnie nie docenia, to rzuce sie pod metro. . Komentarze, recenzjie, erupcja inteligencji...a mnie cisna się słowa: SZACUNEK ! Ogladając obraz nastawiamy sie na percepcje i przy malunku nikt nie dokłada własnych elementów, nie zamienia "dziwnego świata" na "sen o Warszawie" w ostniej scenie filmu. Pewnie Komasa nie słuchał przerażajacych zbrodni SS, nie przedstawił "ulic"powstańsów pod dachami domów, nie czytał "Kolumbów" Bratnego i mąrdząc sie dalej nie sznujemy jego obrazu który i tak jest pierwszym prawdziwie nowoczesnym filmem na skale światowa. Bez prawd minionych eopok, nie wstydźmy sie tej kinomatografi. Zakochane oczy Stefana będą widziały błękitna sukienkę Biedronki nawet na pustym wiślanym łachu.
M
Monika
30 września 2014, 11:46
No tak, bo skoro w filmie są młodzi ludzie, to film jest dla młodych ludzi - dla mnie miasto jest po prostu dobrym filmem, a że opowiada o losach - tragedii i miłości młodych warszawiaków, to co innego. 
A
Ania
30 września 2014, 10:51
Generalnie zgadzam się z autorem artykułu. Choć moim zdaniem piosenka Niemena była ciekawie wkomponowana i przeniosła mnie w strefę releksji ponad tym konkretnym wydarzeniem w kierunku świata w ogóle, w którym tak obezwładniająco dominuje zło. Jedna uwaga do autora recenzji: "Po drugie: mamy w filmie scenę erotyczną z udziałem tychże głównych bohaterów." W scenie erotycznej bierze udział Kama, nie Biedronka.
30 września 2014, 10:36
Rzeczywiście - nakręcenie filmu bez chociażby jednej sceny seksu jest dzisiaj chyba niemożliwe. Żyjemy w potwornie rozerotyzowanej kulturze. Rozerotyzowanej aż do, najmocniej przepraszam, wyrzygania. Film jest zrobiony dla pokolenia MTV. Jest ,,teledyskowy'' aż do bólu. Dla mnie ,,dzieło'' Komasy jest po prostu momentami szmirowate - chociażby wspomniana scena pocałunku w trakcie ostrzału  ludzie GIVE ME A BREAK! Kto do ciężkiej cholery będzie się całował z laską (że się tak po młodzieżowemu wyrażę) kiedy granaty latają w powietrzu?!?! Ja rozumiem, że kino ma swe prawa i tak dalej, ale trzeba zachować jakąś elementarną uczciwość. A reżyser jej nie zachował. Reżyser olał całkowicie jakie były realia ówczesnej obyczajowości. W zasadzie wymowa filmu jest taka: wojna jest straszna, bo wszystkich masakruje i flaki latają w powietrzu, tak naprawdę nikt  nie jest krystaliczny, każdy ma swoją mroczną połowę, a w ogóle ta cała walka do końca nie wiadomo z kim,  o co i po co, itp., idt.... Słowem: standard. Komasa zdaje się mówić: patrzcie kochani! Oni byli tacy jak wy! Byli wyluzowani, nieco cwaniaccy i chcieli podrywać laski aby z nimi kopulować, ale ( w sumie nie wiadomo dlaczego) jakaś bezsensowna wojna nieco pokomplikowała plany. I teraz masakra, masakra, masakra... Pod względem przesłania film jest po prostu płytki. Nie ma też w nim żadnych nawiązań do religii. To nie jest film o pokoleniu Kolumbów. To jest o pokoleniu...no właśnie - nie wiadomo jakim. Jakimś. Przypadkowym. Niedookreślonym, które znalazło się w środku pandemonium i stara się przetrwać. I tylko tyle. Sceny walk są w istocie naprawdę niezłe i chyba dobrze oddają piekło wojny, ale to stanowczo za mało jak na film aspirujący do opowieści o bodajże najważniejszym zrywie Polaków w XXw.
Z
zszkokowany/poziomem/wypowiedzi
30 września 2014, 20:10
Chyba nie zrozumiał Pan filmu. To jest SZTUKA. Czy wiersze Słowackiego też czyta Pan dosłownie? (scena z kulami) Co do seksu to proszę najpierw poczytać relacje samych powstańców, a nie epatować religią i za przeproszeniem "wycierać sobie nią gębę". Co to w ogóle ma znaczyć? Ludzie się kochali i to jest pięknę, że nawet w takim realnym piekle miłość zwyciężyła! Czy to nie jest "pierwotne-podstawowe" przesłanie katolickiej religii? Na prawdę zastanawiam się czy ma Pan maturę...
1 października 2014, 09:45
Yyyyyyy... Ja to pse pana... tylko ctely klasy skoły powsechnej... Do nasej gminy kiedyś naucycielka z miasta psyjechała Ona cytać i pisać i rachować umiała, I mi ociec kalite zbił i drewniaki dał i do skoły gminnej iść kazał... To ja posedłem. Ctely lata chodziłem. A to daleko tsa chodzić było bo najpjelw obok młyna psy koniecu wioski, a potem koło stawów gdzie taki jeden na zesłą wiosne sie utopił, a potem jesce pses pola i lasu tloche i dopielo potem ta skoła była... I tak to sie chodziło.. Najgozej w zimie...
P
Polak
7 listopada 2014, 20:09
Przepraszam, a Pani Hanna Krall i innie osoby co pisały o wojnie i Powstaniu to zmyślili sobie te historie ? Kto chce widzieć tylko seks to ma problem. Aha nie czuje się pokoleniem MTV i lemingów.
.
.
30 września 2014, 07:53
Czytałam kilka wypowiedzi byłych powstańców, mówią że film wyjątkowo dobrze oddaje atmosferę temtego czasu.
H
H
30 września 2014, 21:27
Jak Pan czytał w GW, to się nie dziwię. Radzę jednak otworzyć inną gazetę lub najlepiej zapytać kogoś, kto brał w tym udział. Odpowiedź z prawdopodob. 99% będzie zupełnie inna.
Z
zszokowany/poziomem/wypowiedzi
30 września 2014, 22:12
Acha, no tak to logiczne. Bo jeżeli powstaniec wypowiedział się do GW to juz nie jest powstańcem. Nie kocham tej gazety, ale jak czytam takie komentarze to zastanawiam się co z nami będzie...
O4
Obłęd 44
30 września 2014, 03:21
Niedawno miałam wątpliwą przyjemność uczestniczenia w pokazie filmu "Miasto 44" dla nauczycieli warszawskich szkół. To, że film jest kiepski, że skrytykowali go kombatanci, że Komasa nie słuchał ich uwag, że są zbędne sceny erotyczne i ukazana jakaś współczesna, a nie ówczesna obyczajowość, wiemy od dawna i film tylko potwierdził te głosy. Dziewczęta, nie: dziewuchy (sic!) z wyzywającym spojrzeniem, same emancypantki palące ostentacyjnie papierosy, z czerwonymi paznokciami... To, że takie kobiety żyły w międzywojniu i później, wszyscy wiemy, tylko dlaczego w filmie nie ma żadnych innych...? Wszystkie tak się zachowywały? Wszystkie kombatantki, z którymi się spotykamy obściskiwały się z kolegami na kwaterach, podczas akcji miały z nimi stosunki seksualne...? Taki obraz wyniesie z tego filmu młodzież.., bo nie zostały ukazane inne postacie! Gdzie są dziewczęta, które znamy z licznych pamiętników? Które w osobach starszych Pań spotykamy do dzisiaj? Które były pełne delikatności, uroku, wstydliwe, a nie wyzywające? Nie ma... Ale przecież film pokazuje samą prawdę... I jak czytamy w materiałach filmowych - nie wpisuje się w dyskusję o Powstaniu. I tu jedna wielka pomyłka, bo skoro film powstał, to nie może się nie wpisywać w taką dyskusję!!! Wpisuje się zdecydowanie po stronie „Obłędu” Zychowicza. Tak jest ukazane Powstanie. Nie ma słów o Polsce, patriotyzmie, brakuje szlachetnych postaw, bohaterstwa, a nawet zwykłej odwagi. Młodzież, która staje się częścią Zgrupowania „Radosław”, nie bardzo chyba wie, po co i dlaczego się bije, często w oczach ma lęk, a nawet obłęd. A to, co zostaje widzowi z wypowiedzianych przez tych młodych ludzi słów, to przede wszystkim spazmatyczne: „Ja cię kocham, my musimy żyć. To jest najważniejsze!” To z pewnością jest bardzo ważne i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Ci młodzi ludzie wychowywani jednak byli na ideałach oddawania życia za Ojczyznę, czego w obrazie filmowym Komasy nie widać.
T
Tomek
30 września 2014, 00:47
Naprawdę? Naprawdę nikt nie rozumie sceny w zwolnionym tempie? :)  Nie wierzę. Przecież to METAFORA. To obraz tego jak przypadkowy pocałunek odbierali Stefan i Biedronka. Obraz wyciągnięty na ekran wprost z ich głów.  To samo dzieje się w kanale. Przecież to oczywiste, że ściany kanału nie zgniatały Biedronki. Był to kolejny moment gdy na ekranie mieliśmy wyobrażenia bohaterów o sytuacji w jakiej się znaleźli.  Nie patrzmy na ten film literalnie i prostolinijnie. Jest tam mnóstwo głębszych metafor. Warto popatrzeć na niego pod innym kątem. Polecam:)
M
Mariusz
29 września 2014, 22:56
A co do poprzednika: Powstanie Warszawskie ? - hmmmm, rewolucyjny, ale beznadziejny - raz emocje w górę, raz w dół, raz w górę, raz w dół, brak fabuły - bezsens. Sorry przestańmy końcu słuchać pajac**ów od ambitnego kina i bądźmy normlanymi ludźmi którzy coś więcej chcą się dowiedzieć o swojej historii. Paja**ów - wyślijmy na madagaskar, tam gdzie ich miejsce
M
Mariusz
29 września 2014, 22:53
Oj ty id**ta jesteś papier - zupełnie oderwany od rzeczywistości, jak dla mnie to film przedstawia dużo więcej od martyrologicznych bełkotów - brawo dla zdolnego człowieka - za odwagę, nowoczesność i po prostu zdolności.I żeby nie było - nie należę do pokolenia popierającego nowoczesność i zieloną wyspę. Myślę że ważne żeby film dużo zarobił - jak zarobi, to za 2-3 lata Komasa zafunduję nam kolejny świetny film.
H
Has
29 września 2014, 22:27
Naprawdę rozsądny komentarz do filmu. Myślę, że jego kwintesencją jest zdanie: "Obawiam się jednak, że ten film kompletnie nie pozwala zrozumieć powstania ..." I trudno mi się z tym zdaniem nie zgodzić - niestety, bo przydałby się jakiś naprawdę dobry film fabularny o Powstaniu. Ale mamy naprawdę bardzo dobry film archiwalny Powstanie Warszawskie: http://www.deon.pl/wiadomosci/komentarze-opinie/art,705,powstanie-warszawskie-kronika-nadziei-i-bolu.html Film podretuszowany za pomocą najnowszych technologii, z dodanymi tekstami i mini fabułą. Może jak jeden film jest bardzo dobry, to inny może być porażką?
Ż
życzliwy
29 września 2014, 21:35
Ech, co do seksu w tym filmie, powiem więcej: obawiam się, że poza "koniecznością" pojawienia się tego typu scen w kinie, o czym mówi Autor, jest też tak, że stopień okropieństwa tamtych wydarzeń chce się w jakiś sposób oswoić. Brutalne sceny wojenne: to obecnie bagatela, ale czasy i zdarzenia, w których człowiek będzie czuł się wyzuty z libido i nieskory do płomiennego seksu? O, to dla dzisiejszego człowieka kultury Zachodu okropność nie do pomyślenia! Więc wojnę oswaja się scenami jak z "Pompei" czy dziesiątków innych filmów i wówczas jesteśmy w stanie tę wojnę jakoś "przeżyć"...
KP
kto pyta nie błądzi
29 września 2014, 21:25
Nie no gdzież film bez sceny erotycznej, przecież to by było niemożliwością...Kto by to oglądał w ogóle... Dobrze, a teraz bez ironii: ja się pytam, co też autor miał na myśli? (strzelają nad głową czy nie strzelają, wojna nie wojna, krew ofiar się leje chodnikiem albo nie: co jest naszym priorytetem? kopulacja!)
C
civ
30 września 2014, 00:03
Oczywiście masz rację, dla klasycznego leminga bezwzględnym priorytetem jest zawsze kopulacja !
A
Alek9891
29 września 2014, 18:33
Jak nie byłaś na filmie to po co sie wogóle wypowiadasz apopleksjo ?
M
Marek
29 września 2014, 20:05
Jej syn był, pewnie opowiedział czy mu się podoba i stąd się dzieli. Więcej życzliwości.
A
apopleksja
29 września 2014, 14:07
Mój blisko 19 letni syn był na tym filmie ostatnio i diagnoza jego brzmiała "generalnie ok,moze być,ale...te sceny w zwolnionym tempie ni stąd ni zowąd, z tym całowaniem sie wsród kul-idiotyzm jakiś i  że o co chooodzi wogle?"  Chyba nie ten poziom sentymentalizmu,w który celował autor ((-: